poniedziałek, 3 września 2018

Rozdział 32


Otaczał ją ogień. Dosłownie. Stała na środku pomieszczenia i z przerażeniem obserwowała, jak płomienie pochłaniają kolejne meble. Stojące na środku małżeńskie łóżko, zapadło się w środku. Wiszące na oknie firanki płonęły żywym ogniem.
− Mamo! – krzyknęła rozpaczliwie, łudząc się, że ktoś ją usłyszy.
Jej ciało drżało, włosy pokryła sadza. Płynące z oczy łzy, mieszały się z potem. Gorąca podłoga parzyła bose stopy dziewczynki.
Desperacko rzuciła się do drzwi. Nacisnęła kilka razy klamkę, ale nic to nie dało. Nadal była uwięziona.
Odwróciła się na pięcie i przylgnęła do nagrzanego drewna. Zacisnęła powieki, a z jej ust wyrwał się szloch. Była w pułapce i nikt nie mógł jej pomóc.
Coś trzasnęło przeraźliwie. Odruchowo otworzyła oczy. Pisnęła z przerażenie, gdy ujrzała, jak ogień pochłania dwa drewniane łóżeczka dla niemowląt. Jedno po drugim, bez żadnych wyjątków.
Płomienie były coraz bliżej. Temperatura stawała się nie do wytrzymania.
Załkała żałośnie. Jej skóra dosłownie płonęła.
Jeszcze sekunda, jeszcze dwie…

Gwałtownie otworzyła oczy. Zacisnęła palce na krawędzi kołdry. Niepewnie rozglądnęła się wokół. W ciemności ledwo widziała zarysy mebli. Oddychała płytko, a jej ciało drżało. Panujący wokół spokój wydawał się być wręcz nierealny.
Usiadła powoli. Zsunęła nogi na ziemię i podniosła się z łóżka. Wzdrygnęła się nieznacznie, gdy bosymi stopami dotknęła podłogi. Na palcach wyszła z pokoju. Najciszej jak potrafiła, zeszła po schodach na parter. Każdy krok stawiała bardzo ostrożnie, tak, by przypadkiem nikogo nie obudzić.
Stanęła przed sypialnią rodziców. Przyłożyła ucho do drzwi. Nasłuchiwała uważnie, jednak w środku panowała zupełna cisza. Jedynie co pewien czas słychać było głęboki, spokojny oddech jej ojca. Położyła dłoń na klamce i zawahała się. Wejść czy nie wejść? Ostatnie kilka tygodni było dla małżeństwa naprawdę trudne, więc może lepiej byłoby dać im spać? I nie martwić ich nocnymi koszmarami córki.
Wzdrygnęła się mimowolnie, na wspomnienie piekielnego ognia, ale cofnęła rękę. Przetarła dłonią zaspane oczy, a potem niechętnie przeszła do salonu, przekonana, że tam też nikogo nie zastanie.
I miała rację. W pomieszczeniu nie było nikogo, jednak z przylegającej do salonu kuchni, sączyło się słabe światło.
Zmarszczyła ze zdziwieniem brwi. Odruchowo zerknęła przez ramię, Upewniwszy się, że nikt inny się nie obudził, powoli weszła do kuchni. Zamarła bez ruchu, gdy zobaczyła Nicolasa. Chłopak opierał się o kuchenny blat, w ręku trzymając kubek z czymś, co chyba było kisielem. Gdy usłyszał czyjś ruch, pospiesznie podniósł głowę. Na widok siostry, uśmiechnął się ciepło.
– Dlaczego jeszcze nie śpisz? – zapytał zatroskany.
– Mogłabym zapytać cię o to samo – mruknęła, siadając na wysokim krześle.
Zaśmiał się cicho. Odwrócił się na pięcie, wyjął z szafki na ścianie drugi kubek i nastawił wodę.
– Chcesz kisiel? Nie ma nic lepszego niż kisiel o pierwszej w nocy.
Machinalnie pokiwała głową. Oparła głowę na rękach i zamknęła oczy. Zmęczenie znów zaczynało dawać o sobie znać, ale gdy tylko zaczynała odpływać w krainę snów, wyobraźnia znów podsuwała jej obrazy z koszmaru.
− Proszę.
Z letargu wyrwał ją wesoły głos Nica. Chłopak postawił przed siostrą kubek z różową mazią w środku, a sam usiadł obok.
− Coś ciepłego dobrze robi na sen.
Uśmiechnęła się smutna. Wzięła do ręki łyżeczkę, nabrała trochę kisielu, spróbowała i od razu skrzywiła się z niesmakiem.
− Strasznie gorące – syknęła, gdy niechcący oparzyła sobie język.
− Oczywiście, że jest gorące. – Nicolas spojrzał na siostrę z pobłażaniem.  – Zaczekaj chwilę, aż trochę przestygnie.
Zgodziła się niechętnie. Podparła głowę na jednej ręce i mechanicznie zaczęła mieszać łyżką kisiel.
− Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie – wytknęła bratu, nawet na chwilę nie przerywając tej jakże zajmującej czynności.
Nico westchnął  głęboko. Oplótł dłońmi własny kubek, a zamyślony wzrok wlepił w ciemność za oknem.
− Jak się ma dziewiętnaście lat, to czasami w ogóle się nie sypia.
− Mówisz tak, jakbyś miał co najmniej pięćdziesiątkę – fuknęła z irytacją.
Z trudem zdusił kolejny wybuch śmiechu. Zamarł na sekundę, nasłuchując, czy przypadkiem nikogo nie obudzili. Gdy upewnił się, że pozostali członkowie rodziny nadal śpią, pochylił się i posłał Manoline ironiczny uśmieszek.
− Starość nie radość, młodość nie wieczność, młoda – odparł. – Zresztą ty też nie wyjaśniłaś mi jeszcze, co dziesięcioletnia dziewczynka, może robić o pierwszej w nocy w kuchni?
− Jeść kisiel? – odpowiedziała bez zastanowienia Manoline.
Nicolas otworzył i zaraz zamknął usta. Posłał siostrze pełne niedowierzania spojrzenie, a potem z uznaniem pokiwał głową.
− Całkiem trafna odpowiedź. Ale tak na serio, to co cię obudziło?
Przełknęła głośno ślinę. Spuściła wzrok i zaczęła nerwowo machać nogami.
− To był tylko koszmar – przyznała niechętnie. – Bardzo niefajny koszmar. – Znów spróbowała kisielu, ale ten nadal był gorący. Skrzywiła się nieznacznie, odruchowo odsuwając kubek.
Nico pokiwał ze zrozumieniem głową.
Zmrużył oczy, przyjrzał się uważnie dziewczynce, a po chwili na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
− Tak szczerze, to te krzesła nie są jakoś bardzo wygodnie – stwierdził po zastanowieniu. – Myślę, że lepiej jeść kisiel na wygodniej kanapie, co ty na to?
Manoline od razu się rozpromieniła. Zsunęła się z krzesła i nawet na chwilę nie wypuszczając kubka, podreptała do salonu. Usiadła po turecku na sofie, wtulając głowę w oparcie. Tak było zdecydowanie lepiej.
Nicolas dołączył do niej niemal od razu. Wcześniej jednak zgarnął z fotela puszysty koc i troskliwie opatulił nim siostrę.
− Jak się przeziębisz, to rodzice urwą mi łeb – wyjaśnił, widząc zaskoczony wzrok Many.
Uśmiechnęła się z wdzięcznością. Gdy chłopak usiadł obok, po raz kolejny spróbowała kisielu i tym razem przybrała błogi wyraz twarzy.
− Jest genialny – wyszeptała i za nim jej brat zdążył się zorientować, odstawiła na niski stolik pusty kubek.
Westchnęła cicho. Jeszcze bardziej wtuliła się w kanapę i podciągnęła koc pod samą brodę. Uleciało z niej całe napięcie. Ziewnęła przeciągle, z trudem panując nad opadającymi powiekami. Z każdą kolejną minutą robiła się coraz bardziej śpiąca, a cisza wokół była wyjątkowo kojąca. 
W końcu się poddała. Zamknęła oczy i pozwoliła sobie odpocząć. Była już tak śpiąca, że nawet nie zauważyła, jak Nicolas obejmuje ją ręką, pozwalając, by oparła głowę na jego ramieniu.
− Śpij, młoda – mruknął, troskliwie poprawiając koc. – Zadbam, żeby żadne koszmary cię już nie dorwały.

Kilka godzin później, jeszcze nie do końca przytomna Stephanie, weszła do salonu z zamiarem napicia się porannej kawy. Jednak, gdy tylko pojawiła się w progu, zamarła zaskoczona.
− Stephane, choć to zobacz! – powiedziała cicho, ponaglająco machając ręką, w kierunku wychodzącego z sypialni męża.
− Co się… ojej, jak uroczo. – Gdy mężczyzna stanął obok żony, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Widok, który zastali był bowiem tak uroczy, że trudno było się nie uśmiechnąć. Dziesięcioletnia Manoline spała na kanapie, wtulona w swojego brata, który opiekuńczo obejmował ją ramieniem. Sam spał snem kamiennym. Obydwoje przykryci byli grubym, puszystym kocem.
Ich rodzice mogli mieć pewność, że tym razem obyło się bez koszmarów.

***

Pogwizdując wesoło, Samik wyjął z kieszeni klucze i przyjrzał im się uważnie. Zacmokał z irytacją, a potem podniósł głowę i jeszcze raz oglądnął skrzynkę na listy. Przeklął pod nosem. Od trzech lat zajmował to mieszkanie, a nadal nie nauczył się, który klucz jest do czego.
Zrezygnowany zaczął po kolei sprawdzać kolejne klucze. I jak to zwykle w życiu bywa, pasował ostatni wzięty pod uwagę.
Guillaume z ulgą otworzył skrzynkę i wyjął z niej kilka kopert. Przeglądnął je szybko, jedynie przebiegając wzrokiem po adresach nadawców.
− Rachunek, rachunek, reklama… O! A to co?! – Zmarszczył ze zdziwieniem brwi, gdy zobaczył list z jednej z paryskich kancelarii.
Zważył kopertę w dłoni. Była wyjątkowo ciężka i gruba. Jakby ktoś wypchał ją kilkoma arkuszami papieru. Dodatkowo wyglądała bardzo poważnie, wręcz ekskluzywnie. A pieczątka na wierzchu dobitnie świadczyła o tym, że zawartość była bardzo, bardzo ważna.
Ruszył na górę, cały czas myśląc o tajemniczym liście. Z trudem powstrzymywał się, by nie otworzyć go już na klatce schodowej.
Jednak gdy wszedł do mieszkania, zagadka z koperty, na chwilę wyleciała mu z głowy.
− Już wróciłeś, skarbie? – Na widok narzeczonego, Natalii uśmiechnęła się szeroko. Raźnym krokiem podeszła do mężczyzny, wspięła się na palce i cmoknęła go na powitanie.
− Rozmowy z zarządem była wyjątkowo prosta – wyjaśnił.
Odwiesił kurtkę na wieszak, a potem przeszedł do kuchni, gdzie przy niewielkim stole siedział Isaac. Chłopiec ze znudzeniem wypełniał kolejne zadania w kolorowych ćwiczenia, a jego mina dosadnie mówiła, że ma dość.
W przeciwieństwie do Justin, która siedziała obok, w swoim wysokim krzesełku i z zapałem próbowała wsadzić do buzi małe marchewki.
Co oczywiście średnio jej wychodziło i marchewki lądowały koło ręki brata.
− Cześć, młody. – Samik poczochrał dłonią włosy syna, a potem usiadł naprzeciwko. – Co masz taką minę? – zapytał, gdy chłopiec jedynie odburknął coś niezrozumiale.
− Bo te zadania są strasznie nudne! – wybuchnął niespodziewanie Isaac. – Naprawdę muszę je zrobić? Nie mogę powiedzieć, że siostra zjadła mi zeszyt? – Posłał ojcu błagalne spojrzenie.
− Nawet jej tego nie sugeruj – zaśmiała się Natalii. – Znając jej apetyt, jest gotowa to zrobić. I jeszcze będzie jej to smakowało.
− Odrobina celulozy jeszcze nikomu nie zaszkodziła – mruknął pod nosem Guillaume.
W odpowiedzi Nat jedynie pokręciła z zrezygnowaniem głową. Następnie zebrała ze stołu odrzucone przez córkę marchewki i położyła je z powrotem na plastikowym talerzyku. Przy okazji dostrzegła położone na kuchennym blacie listy.
− Co to? – Z zaciekawieniem wzięła koperty.
− Rachunki i coś z Francji. – Przyjmujący lekceważąco machnął ręką. – Chyba z jakiejś kancelarii, ale nie jestem pewien.
Kobieta zmarszczyła ze zdziwieniem brwi. Spojrzała pytająco na partnera, a gdy ten nieznacznie kiwnął głową, otworzyła kopertę.
− Masz rację, to z kancelarii. To dokumenty. Zaraz… wszystkie dotyczą Isaaca.
Chłopiec jak na zawołanie podniósł głowę. Spojrzał z zainteresowaniem na tatę, ale ten jedynie wzruszył ramionami. Nie miał pojęcia, co to były za papiery i kto mógł je przysłać.
Chociaż…
Nagle go oświeciło. Wyrwał Natalii dokumenty i zaczął je szybko przeglądać. Z każdym kolejnym arkuszem bladł gwałtownie, by zaraz znowu się zaczerwienić. W końcu odłożył wszystko na stół i wziął kilka głębokich oddechów.
− To od Danielle – wychrypiał słabym głosem.
− Od mamy?! – W oczach Isaaca pojawiła się ekscytacja.
− Tak dokładniej, to od jej prawnika – poprawił go Samik. – Tu jest wszystko, co obiecywała. Potwierdzenie uznania ojcostwa, poprawiony akt urodzenia i… − przełknął głośno ślinę. – Przyznanie prawnej opieki.
Chłopiec przekrzywił nieznacznie głowę, spojrzał na tatę z autentycznym zaciekawieniem. Może i był całkiem mądrym dzieciakiem, ale na kwestiach prawnych znał się, jak kura na balecie.
− A co to oznacza?
Dorośli wymienili nerwowe spojrzenia. Guillaume zacisnął palce na krawędzi stołu, intensywnie zastanawiając się, jak to wszystko wyjaśnić. W końcu miał do czynienia z ośmiolatkiem. Jak wyjaśnić dziecku, wszystkie skomplikowane kwestie dotyczące jego życia?
Mężczyzna w zamyśleniu przygryzł wargę. W głowie miał kompletną pustkę, a z każdą kolejną sekundą ogarniała go coraz większa panika.
Jednak, gdy poczuł na ramieniu dłoń Natalii i zobaczył jej pokrzepiający uśmiech, postanowił wziąć się w garść.
− Te papiery sprawiają, że oficjalnie, w świetle prawa, jestem twoim tatą – wyjaśnił powoli. – To oznacza, że jeśli coś ci się stanie, to będę mógł być przy tobie w szpitalu, a w szkole mogę podpisywać teraz różne zgody i…
− I chodzić na zebrania? – wyrwało się Isaacowi.
Samik zmarszczył ze zdziwieniem. Kątem oka zerknął na Nat, ale ta tylko rozłożyła bezradnie ręce.
− Jakie zebranie?
− Związane z wyjazdem nad morze! – Chłopiec z podekscytowania, aż podskoczył na krześle. – Pani mówiła, że jedziemy pod koniec maja. I mamy przypomnieć rodzicom o zebraniu. Choć podobno wysłała wszystkim maile.
Siatkarz jęknął cicho i masochistycznie przywalił sobie otwartą dłonią w czoło. Maile! Jak mógł o tym zapomnieć! Nie dość, że szkoła w ogóle nie miała jego adresu, to nawet jakby miała, to pewnie przyjmujący zapominałby sprawdzać poczty.
− A ja myślałem, że opieka nad niemowlakiem jest trudna – mruknął, znów zbierając ze stołu rozrzucone prze Justin marchewki.
Natalii mimowolnie parsknęła śmiechem. Następnie usiadła obok i podjęła nieudolną próbę nakarmienia córki.
− Czyli jedziecie nad morze, tak?
Isaac powoli pokiwał głową, a na jego twarzy znów pojawił się szeroki uśmiech. 
− Tak! To będzie mój pierwszy szkolny wyjazd. Już nie mogę się doczekać!
Samik zaśmiał się cicho. Zmierzył syna uważnym spojrzeniem, a potem przechylił się przez stół i znów poczochrał czuprynę chłopca.
− Tato! – Młody obruszył się nieznacznie, ale to ani trochę nie dotknęło przyjmującego.
− Fajnie, że jesteś – mruknął, uśmiechając się czule. – Naprawdę fajnie, że jesteś.

***

Shoe zacisnął palce na drabince, sprawdził chwyt, a później podciągnął nogi do piersi. Jęknął cicho, gdy poczuł kujący ból w łydce po czym niechętnie zeskoczył na ziemię.
− Czyżby rehabilitacja nie za bardzo cię polubiła?
Wzdrygnął się mimowolnie, słysząc za sobą głos siostry. Odwrócił się na pięcie, a na jego twarzy pojawił się krzywy uśmiech.
− Też się cieszę, że cię widzę, Thalia.
Dziewczyna przewróciła kpiąco oczami. Poprawiła związane w wysoki kucyk, grube, czarne włosy, a potem na luzie podniosła z ziemi ciężarek.
− A ja się cieszę, że cię tu znalazłam. Mam do ciebie bardzo ważne pytanie.
Uśmiechnął się nieznacznie. Niespecjalnie go to zdziwiło. Niewielka siłownia w miejskim domu kultury, od lat była ulubionym miejsce spotkań rodzeństwa Evans. Jeśli tylko chcieli spokojnie porozmawiać, wyżalić się, czy po prostu pomyśleć w samotności, to tu mogli spędzić spokojnie wiele godzin.
− Jakie to pytanie? – Wytarł twarz małym ręczniczkiem i potrząsnął głową niczym mokry pies.
− Czy ten twój kumpel, co ma do nas wpaść jest przystojny? – wypaliła bez zastanowienia Thea.
Kompletnie zbaraniał. Spojrzał na siostrę szeroko otwartymi oczami, na poważnie zastanawiając się, czy przypadkiem się nie przesłyszał.
− Możesz powtórzyć?
Skrzyżowała ręce na piersi i z irytacją przewróciła oczami.
− Pod koniec maja ma przyjechać ten chłopak, co u ciebie mieszkał – powtórzyła bardzo powoli tak, jakby mówiła do małego dziecka. − I ja się pytam, w ilu procentach jest z niego ciacho?
− A skąd takie pytanie? – Shoe zmrużył oczy i zmierzył siostrę podejrzliwym  spojrzeniem.
Z cichym świstem wypuściła powietrze. Spojrzała w prawo, potem w lewo i odetchnęła głęboko.
− Po prostu musze wiedzieć, jak ułożyć sobie plan na czas jego przyjazdu.
− I to zależy od tego, czy jest przystojny?
− A myślałeś, że od czego?!– fuknęła.
Mimowolnie parsknął śmiechem. Pokręcił głową z udawaną dezaprobatą, ale kontynuował dalej, tę jakże interesującą dyskusje.
− Obiektywnie czy subiektywnie?
− Shoe! – Thalia tupnęła nogą niczym mała dziewczynka.
− Pytam całkiem poważnie. – Uniósł dłonie w obronnym geście.
− Czy to ma znaczenie?
− Oczywiście, że ma! – oburzył się atakujący. – Bo, gdy poprosisz o wersję obiektywną, to usłyszysz prawdę. A  jeśli o subiektywną, to powiem, że Nicolas jest brzydki jak noc. Ale ma piękne wnętrze, co nie? – Uśmiechnął się krzywo. Lubił drażnić się z siostrami. Był w końcu najmłodszy z trójki rodzeństwa i w dzieciństwie to one wkurzały jego. Teraz role się odwróciły.
− Niech więc będzie obiektywnie – mruknęła w końcu Thea, chyba wyczuwając, że zaraz straci cierpliwość.
Sharone wziął głęboki oddech, niby starannie wygładził przepoconą koszulkę i przybrał swój popisowy uśmiech numer pięć.
− Według moich dotychczasowych obserwacji, Nicolas co do zasady się płci pięknej podoba – zaczął pseudo poważnym tonem. – Przynajmniej on tak uważa. Więc, teoretycznie, można uznać, że jest przystojny.
Dziewczyna z uznaniem pokiwała głową. Następnie przygryzła wargę i w zamyśleniu podrapała się po brodzie.
− Chyba znajdę dla niego czas – powiedziała w końcu chłodnym głosem.
Atakujący wybuchnął głośnym śmiechem. Podszedł do siostry, objął ją ramieniem, a potem poczochrał jej włosy. Dokładnie tak, jak robiła to ona, gdy był mały.
− Shoe!
− Już nie mogę się doczekać, gdy poznasz Nika – stwierdził. – Chociaż nie mam pojęcia, jak mama to przeżyje.

***

Stephanie odetchnęła głęboko, przeczesała dłonią włosy i z irytacją znów zaczęła przeszukiwać torebkę. Od piętnastu minut stała przed furtką do ogrodu, próbując wygrzebać z torebki klucze. Problem był jednak taki, że nie mogła ich znaleźć. Nigdzie w żadnej kieszonce, w żadnym schowku, nawet tym najmniejszym. Nie było ich ani w torbie, ani w kieszeniach kurtki. Jakby po prostu rozpłynęły się w powietrze.
„Albo po prostu o nich zapomniałaś” stwierdziła cierpko jej podświadomość. „Brawo ty. Czyżby bliźniaki pochłonęły twoją zdolność pamiętania o wszystkim i o wszystkich?”  
Zacisnęła usta w wąską kreskę, niechętnie przyznając podświadomości rację. Odkąd sytuacja z Nicolasem się uspokoiła, a kobieta mogła na nowo skupić się na ciąży, pojawiły się dolegliwości, które wcześniej ignorowała. Między innymi irytujące wręcz roztrzepanie.
Zerknęła na zegarek i uśmiechnęła się nieznacznie. Dochodziła trzynasta, a to oznaczało, że Stephane zaraz też wróci do domu.
I będzie miał ze sobą klucze.
A przynajmniej miała taką nadzieję, bo niestety znała swojego męża nie od wczoraj i doskonale wiedziała, że jest zdolny do dosłownie wszystkiego.
Z zrezygnowaniem usiadła na kamiennym murku, który ciągnął pod ogrodzeniem z drewnianych sztachetek. Tęsknie zerknęła w kierunku ogrodu i tarasu, na którym stały dwa wygodne fotele. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej, bez większego problemu oddałoby się jej przejść nad bramką – w końcu na co dzień była tancerką, amatorką, ale jednak tancerką. Teraz jednak nie mogła tego zrobić ze względu na już naprawdę spory brzuszek.
− Widzicie, to wszystko wasza wina – zaśmiała się, z czułością głaszcząc brzuch.
Skrzywiła się nieznacznie, gdy poczuła mrowienie w palcach. Potrząsnęła nadgarstkiem, ale dziwne uczucie nie zniknęło, a nawet przybrało na sile. Dodatkowo pojawiło się też w nogach.
Z irytacją przewróciła oczami. Sięgnęła do torebki z zamiarem napicia się wody, ale okazało się, że butelka jest pusta. Co było do przewidzenia, bo od kilkunastu minut, kobiecie cały czas chciało się pić.
Westchnęła głęboko, a potem pochyliła się nieznacznie, oparła głowę na ramionach i przymknęła oczy, starając się ignorować delikatny szum w uszach. W myślach układała listę rzeczy do zrobienia. Obiad, pranie i oczywiście przypomnienie po raz setny Timotiemu, by wziął świeże skarpetki na trening. Dodatkowo klasa Manoline wybierała się na wycieczkę do Krakowa i trzeba było sprawdzić, czy młoda przypadkiem nie musi wziąć ze sobą jakiś dziwnych przedmiotów.
A no i jeszcze musiała zrobić listę dokumentów, które Stephane miał zabrać ze sobą do Kanady. Zawsze o czymś zapominał, a Stephanie nie miała ochoty, by jej męża zatrzymali gdzieś na granicy.
Zmęczona, potarła dłonią skroń. Szum stawał się coraz głośniejszy i coraz bardziej irytujący. Nasiliło się także mrowienie.
Rozpięła kilka guzików od płaszcza, czując nagłe uderzenie gorąca. Spojrzała w niebo i uśmiechnęła się mimowolnie. Był koniec kwietnia, więc zaczęło robić się naprawdę ciepło.
Zerknęła na zegarek, a potem na drogę. Stephane powinien być dosłownie za kilka minut.
W końcu zza zakrętu wyłonił się znajomy samochód. Stephanie odetchnęła z ulgą, po czym podniosła gwałtownie.
I to był błąd. Przed oczami nagle pojawiły się mroczki, a oddech stał się płytki. Przerażona, zachwiała się do tyłu. Świat wokół zaczął niebezpiecznie wirować. Ogarnęła ją panika, chciała ponownie usiąść, ale nie była wstanie ustać na nogach.
Dokładnie w momencie, w którym Stephane zatrzymał się przed domem, jego żona jęknęła cicho i osunęła się bez życia na chodnik.


Z  wielką przyjemnością przedstawiam wam kolejny rozdział. Myślałam, że pojawi się wczoraj, ale wyrobiłam się na dzisiaj. Jest on chyba jednym z moich ulubionych, głównie ze względu na pierwszą i ostatnią część. Pisało mi się je najprzyjemniej.
Dzisiaj zaczął się rok szkolny! Przyznam, że sama nie wiem, co mam myśleć. Co do rozdziałów, to postaram się, by pojawiały się co tydzień, w niedziele/poniedziałek. Chyba, że akurat będę na jakiejś wycieczce.
Albo utknę na parapecie w sali gimnastycznej. Bo taka opcja też istnieje.
W każdym razie, czekam na wasze komentarze i jak zwykle za wszystkie z góry dziękuję.
Pozdrawiam
Violin


10 komentarzy:

  1. Nie wiem czy tylko ja, ale mam problem z otwarciem Twojego nowego rozdziału na komórce. W blogerze dostałam dziś dwa powiadomienia , że dodałaś. W pierwszym linku, wyświetla mi się , że podana strona nie istnieje. W drugim jest tylko nagłówek. Dobrze , że na laptopie działa mi wszystko bez problemu ;)
    Mnie super się czytało. Szczególnie pierwszą część, tylko już po tym koszmarze Manoline. Który musiał być dla niej naprawdę przerażający. Ja sama miałam ciarki gdy to czytałam. Więc wyobrażam sobie co musiała czuć ona. Dobrze jednak , że staruszek Nico był na dole. I poczęstował siostrę kisielem :)
    Cała ich scena w tym rozdziale była strasznie urocza :) A to jak zasnęli razem na kanapie i znalazła ich Stephanie , po prostu kochane :)
    Samik dostał wszystkie papiery dotyczące opieki nad Isaaciem. W końcu może być pełnoprawnym tatą. I przy okazji dowiedział się o wycieczce syna nad morze. Fajnie , że chłopak tak bardzo się na nią cieszy. Może to właśnie tam ktoś okaże dla niego jakimś fajnym przyjacielem.
    Polubiłam Thalię :) Dopiero się pojawiła . I to przez chwilę. Ale już wiem , że ją lubię :) I też nie mogę się doczekać jak pozna Nica :)
    Co do końcówki. To jak już znajdę Camille, to potem będę szukać Ciebie ;) A do Ciebie mam zdecydowanie bliżej :D
    Jak mogłaś w ogóle skończyć w takim momencie? CO Ty sobie myślałaś? Czy ja mam teraz przez tydzień zamartwiać się co ze Stephanie i bliźniakami ? No weź!!! Nawet tak nie żartuj .
    Jejku mam nadzieję , że to naprawdę nic poważnego. Tylko zwykłe przemęczenie. I , że wszystko z nią i dzieciakami jest w porządku.
    Dlatego czekam strasznie niecierpliwie na kolejny rozdział. Dodawaj go jak najszybciej :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie dziękuję, że napisałaś o problemie z otwieraniem się na komórce. Wynika to z faktu, że nawalił html i musiałam ręcznie (SIC!) zmieniać kod całego rozdziału ( bo był dla odmiany niewidoczny na komputerze). Pierwszy link nie działa, bo prowadzi jakby do starego, usuniętego już rozdziału, drugi powinien już działać.
      W każdym razie jeszcze raz dziękuję i mam nadzieję, że mnie nie zabijesz za kończenie w takim momencie.
      Pozdrawiam
      Violin

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zły sen Manoline był naprawdę okropny. Nic więc dziwnego, że dziewczynka po przebudzeniu była przerażona. Chyba nikt, nie chciałby doświadczyć takiego koszmaru. Na szczęście w kuchni spotkała Nicolasa (swoją drogą, czy on cierpi na bezsenność. Coraz częściej, zdarza mu się nie sypiać). 
      Który spokojną rozmową i ciepłym kisielem, skutecznie odgonił wspomnienia snu. Cieszę się, że ich relacje są już na tak dobrym poziomie i naprawdę zaczynają się zachowywać, jak rodzeństwo. Co na początku było czymś bardzo odległym. 
      Moment, gdy obydwoje zasnęli na kanapie. Był strasznie uroczy. Nic więc dziwnego, że Stephanie nie mogła się na nich napatrzeć.
      Guillaume doczekał się w końcu momentu, gdy oficjalnie został ojcem Isaaca. To na pewno ułatwi wiele spraw i da mu poczucie, że bez przeszkód będzie mógł uczestniczyć w życiu swojego syna.
      Co on by jednak zrobił bez Natalii? Sam jest często bardzo roztargniony. Na szczęście narzeczona nad wszystkim czuwa.
      Ta wycieczka klasy Issaca nad morze. Jest dobrym pomysłem. Mam nadzieję, że pomoże mu się bardziej zintegrować z grupą i chłopiec polepszy na niej swoje relacje z rówieśnikami.
      Pojawiła się także nowa bohaterka Thalia. Która wydaje się być całkiem zabawna. To wypytywanie Sharona o to, czy Nicolas jest przystojny mnie rozbawiło. Czekam już z niecierpliwością na przyjazd Nico do Kanady, gdyż to będzie niewątpliwie ciekawa przygoda. Zwłaszcza z takimi bohaterami.
      Końcówka za to wprawiła mnie w przerażenie. Zaczynam się bać o Stephanie i bliźniaki. Takie omdlenie i poprzedzające je objawy, nie wskazują na nic dobrego. Oby się jednak okazało, że to tylko jakieś przemęczenie, a nie nic poważniejszego.
      Czekam z ogromną niecierpliwością na kolejny rozdział. Życząc udanego roku szkolnego. Bez większych stresów, czy problemów. 😊

      Usuń
  3. Nie lubię takich snów. Zawsze budzę się przerażona, z szybko bijącym sercem, a jak wyobrażam sobie, że coś takiego mogło przyśnic się dziecku to.. aż mnie ciarki przechodzą. Na szczęście Manoline po tak okropnym śnie spotkała w kuchni strasznego brata i spędzili chwilę czasu razem. Ich widok musiał być naprawdę słodką rzeczą.
    Myślałam, że Samik nie doczeka się papierów, ale jednak! Super sprawa zwłaszcza teraz, gdy Issac szykuje się na wycieczkę. Czuje, że na wyjeździe młody znajdzie dobrego kolegę albo koleżankę i będzie miał przyjaciela w swoim wieku.
    To wypytywanie o Nico przez Thalię było naprawdę zabawne. Sama jestem ciekawa wizyty Francuza i jak to powiedział Shoe reakcji mamy, hah! Może szykuje się nam romans?
    Końcówką wbiłaś mnie w twardy materach, na którym jestem zmuszona spać. Mam nadzieję, że to nic poważnego. Nawet nie biorę pod uwagę, że coś może złego spotkać dzieci i też chce tak myśleć o Stephanie. Może to poród? W końcu tyle wcześniaków się rodzi.
    Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejny rozdział.
    Powodzenia w nowym roku szkolnym (jak dobrze, że ja mam to za sobą hah).
    Weny i do zobaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest w końcu akcja ze Stephani i ciąża! Ile ja na to czekałam o ho ho, bo w końcu to bliźniaki i nie może być tak kolorowo. To teraz...Mam nadzieję, że to nic grozniego, bo nie życzę jej źle.
    Najbardziej to rozsiemszyla mnie siostra Sharona, pytająca czy Nico jest przystojny. Kurczę ale to mnie rozsmieszyło 😆 od razu pomyślałam, że Shoe na pewno powie, że nie, ale skoro to rodzeństwo to powinni znać swoje sztuczki hahaha
    Samik oficjalnym tata Isaaka! Danielle jednak dotrzymała słowa i wszystko odbyło się zgodnie z umową. To teraz Guliame czekają wywiadówki hahah powodzenia!
    Nico jaki dobry brat. Kurczę też bym takiego chciała. I kisiel w nocy zrobi i przytuli, jeszcze przed koszmarami obroni. Dajcie mi takiego plsss
    Czekam na ciąg dalszy, bo ta Stephani nie daje mi spokoju...
    Pozdrawiam,
    N

    OdpowiedzUsuń
  5. Koszmar Manoline był przerażający ;o Biorąc pod uwagę końcówkę rozdziału, mam nadzieję, że ze Stephanie i bliźniakami wszystko będzie w porządku! Bo chciałaś nas tylko nastraszyć i zrobić w bambuko, prawda? :P W każdym bądź razie, nie ma to jak starszy brat, który wie jak radzić sobie ze złym snem. Zaserwował kisiel oraz swoje opiekuńcze ramiona i od razu dziewczynka przespała spokojnie noc. To na pewno musiał być uroczy widok dla ich rodziców <333 Nicolas jest cudownym starszym bratem! Dlatego też mam nadzieję, że nic złego się nie stanie, a omdlenie Stephanie to tylko skutek ciążowym dolegliwości ... będę teraz czekała z niecierpliwością!
    Samik jest tak uroczo nieogarnięty, że jego wprost nie da się nie lubić :) Dostał papiery z kancelarii i teraz oficjalnie ma wszelakie prawa do Isaaca. A to bardzo ważne, bo nie daj Boże jakieś nieszczęście i mogliby mu go zabrać. Jednak nie wyobrażam sobie go na szkolnym zebraniu haha ^^ niech Natalii z nim lepiej idzie ;D Bo wyjazd nad morze to świetna sprawa!
    Siostra Shoe rozwaliła system! To było genialne gdy zapytała czy Nicolas jest przystojny, bo w przeciwnym razie nie znajdzie dla niego czasu haha. Dlatego niech brat się nie śmieje bo to są poważne babskie sprawy! ^^
    Ugh, i teraz muszę iść przewertować szafki ... może jakaś torebeczka kiśli się ostała ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Sen Manoline był okropny! :( Wcale się jej nie dziwię, że się obudziła i później nie mogła zasnąć. Na szczęście na dole spotkała Nicolasa, który świetnie sprawdził się w roli starszego brata :) Pogadał, zrobił kisiel, a później został z siostrą zasypiając razem na kanapie :) To było bardzo urocze i nie dziwię, że państwu Antiga, że się rozczulili widząc to <3
    Obawiałam się trochę Danielle i tego, że nie wywiąże się z danej obietnicy, ale miło się pomyliłam :) W końcu nadeszły dokumenty nadające Samikowi oficjalne prawo do Isaacka. Chłopiec przyjął tę wiadomość ze spokojem i radością, w końcu będzie mógł pojechać nad morze :D Ale może lepiej niech Natalii się wybierze na to zebranie, ona na pewno wszystko ogarnie haha :D
    Może ten wyjazd sprawi, że Isaac zyska upragnionego przyjaciela? ;)
    Siostra Shoe jest zabójcza :D Ale to takie typowo kobiece wypytywać braciszka o urodę przyjaciela haha :D Poległam, gdy Shoe udzielał jej odpowiedzi :D Ciekawe, co na to sam Nico ^^ Ten jego pobyt w Kanadzie będzie niezwykle interesujący :D
    Ej, i co to za końcówka, ja się pytam? Bierzesz przykład z Camille? ^^
    Ja mam nadzieję, że Stephanie i bliźniakom nie stanie się nic poważnego, bo się zaniepokoiłam :( Naprawdę, takich zmartwień to im nie potrzeba... Najważniejsze, że Stephan pojawił się w samą porę!
    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Koszmar małej był przepowiednią do tego co wydarzyło się na samym końcu; boję się i to ogromnie, bo nie wiem czy chcesz kontynuować sielankę czy masz zamiar szybko ją zniszczyć, ajjjj. Na szczęście Niko się wtedy uroczo zajął młodszą siostrą (dlatego tak bardzo chciałam mieć starszego brata, niespełnione marzenie) No Issac oficjalnie został synem Samicy, a on ma potwierdzenie i może być z dumą mówić o swoim pierworodnym. Może wyjazd sprawi, że Issac oprócz przyjaciółki, którą została Nati pozna kogoś w swoim wieku 😻 A na koniec nie mogłam uwierzyć w to co dzieje się u Shoe, jego siostra jest naprawdę sprytna i coś czuję, że Niko jej się spodoba, ale czy on będzie w stanie o niej myśleć, kiedy obok będzie przyjaciel, który jest chyba od kilku rozdziałów kimś więcej? Czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam że dopiero teraz komentuję :)
    Zacznę od Manoline. Bardzo współczuję tego koszmaru, który był okropny i nie dziwię się, że bardzo się wystraszyła. Dobrze, że Nico jest takim super bratem i się nią zaopiekował oraz dał kisiel :D No a scena z tym, jak zasnęli przytuleni do siebie, była przeurocza.
    Nie dziwię się Isaacowi, bo zadania domowe czasem są bardzo nudne. Tak myślałam, że list z Francji będzie od Danielle. I w to sumie cieszę się, że Samik w końcu ma dokumenty, które mówią o tym, że jest ojcem Isaaca. I bardzo fajnie wytłumaczył chłopcu co oznacza, że ma nad nim prawną opiekę.
    Thalia jest super! Jej rozmowa z Shoe była świetna. Cieszę się, że niedługo Nico przyleci do Kanady. Ciekawa jestem, jak zareagują na niego bliscy Evansa.
    O jejciu, bardzo martwię się o Stephanie. Dlaczego Stephane nie przyjechał minuty wcześniej? Wtedy nic złego by się nie stało. Mam nadzieję, że nic jej nie będzie. No i oczywiście bliźniakom też. Nie wyobrażam sobie, że coś mogłoby się im stać i Antigowie mieliby znów cierpieć.
    Ogólnie to super rozdział. Czekam na kolejne wydarzenia.
    Całuję 😘
    Ola

    OdpowiedzUsuń

Netka Sidereum Graphics