poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Rozdział 30



Joyce w zamyśleniu wydęła usta i jeszcze raz uważnie przeczytała cały dokument. Choć pracowała nad nim już od kilku godzin, to nadal miała wrażenie, że czegoś brakuje.
Zerknęła na leżącą obok kartkę i szybko przebiegła wzrokiem po stworzonej liście. Nie, na pewno miała wszystko. Data urodzenia, edukacja, doświadczenie, zdolności. Pod względem gramatycznym i językowym też wszystko się zgadzało. Jej CV prezentowało idealnie. Zdziwiłaby się, gdyby ktoś je odrzucił.
− Wyluzuj, Joyce – skarciła samą siebie. – Na zamartwianiu się nikt jeszcze nie zarobił, a ty potrzebujesz pracy.
Westchnęła głęboko, a potem z hukiem zamknęła laptopa. Schowała twarz w dłoniach i przymknęła oczy, by uspokoić szalejące myśli. Teraz, gdy w końcu skończyła pisać, jej mózg znów zaczął wariować.
Wstała od kuchennego stolika i powłócząc nogami przeszła do łazienki. Ochlapała twarz zimną wodą, a potem spojrzała w lustro. Podkrążone oczy, spięte na szybko rozczochrane włosy i wygięte w dół kąciki ust – zdecydowanie daleko jej było Miss Francji.
Prychnęła kpiąco, przypominając sobie nieprzespaną noc. Gdy poprzedniego dnia wróciła od Andrzeja, zaszyła się w swoim mieszkanku i postanowiła całkowicie poświęcić się pracy. Przez kilkanaście godzin szukała odpowiednich ofert, wykonała chyba z milion telefonów, a skończyło się na tym, że położyła się dopiero po drugiej. Zresztą nawet gdy już leżała spokojnie w łóżku, stać ją było jedynie na przewracanie się z boku na bok. Jej myśli cały czas krążyły wokół środkowego. Za każdym razem, gdy próbowała zasnąć, przed oczami pojawiał jej się obraz mężczyzny.
A to jeszcze bardziej denerwowało Jocelyne.
Poddała się koło szóstej nad ranem, gdy zaczęło się robić jasno. Zrobiła sobie duży kubek kawy, a potem siadła do pisania CV. Przez kolejne godziny pracowała na pełnych obrotach i teraz dosłownie czuła, jak pozbywa się całego napięcia.
Niechętnie wróciła do salonu. Ciężko usiadła na kanapie, a pusty wzrok wlepiła w widok za oknem. Nie miała pojęcia, co ze sobą zrobić. Jeszcze kilka dni wcześniej po prostu zadzwoniłaby do Andrzeja, ale teraz nawet nie przeszło jej to przez myśl. Skoro siatkarz nie zadzwonił z przeprosinami, to ona nie zamierzała się wysilać.
− Zdecydowanie potrzebuję jakiejś pracy – mruknęła pod nosem.
Dokładnie w tym momencie telefon kobiety zabrzęczał cicho. Joyce zmarszczyła ze zdziwieniem brwi i zerknęła na ekran komórki. Miała jedną nieprzeczytaną wiadomość.
Od Andrzeja.
Zamrugała szybko, nie bardzo dowierzając w to, co słyszy. Bez zastanowienia odczytała smsa, choć przecież obiecała sobie, że odpuści.
Najlepsza szarlotka w mieście?
Na moment ją zatkało. Przez dokładnie cztery sekundy zastanawiała się, co zrobić z tą wiadomością. W końcu obiecała sobie, że nie odpuści tak łatwo mężczyźnie. To co zrobił było wręcz niewybaczalne, a ona nie zamierzała tak łatwo przepaczać.
W końcu jednak dała się ponieść emocją. Poderwała się na równe nogi i pobiegła do sypialni. Nigdy jeszcze nie ogarniała się w takim tempie. Nie minęło piętnaście minut, a zbiegała na parter, z jeszcze nie do końca ułożonymi włosami.
Gdy dotarła do restauracji, Wrona już tam był. Siedział przy stole obok okna i miarowo stukał palcami o drewniany blat.
− Cześć – przywitała się niepewnie Joyce, wciskając się na miejsce na przeciwko.
Andrew odwrócił się gwałtownie. Przez moment wyglądał tak, jakby nie rozpoznał, kto przed nim siedzi, ale po chwili uśmiechnął się nieznacznie.
− Cześć, ja… − przełknął nerwowo ślinę. – Cieszę się, że przyszłaś.
Powoli pokiwała głową. Zapadła niezręczna cisza. Mężczyzna wpatrywał się nieprzytomnym wzrokiem w filiżankę. Jocelyne za to mierzyła siatkarza uważnym spojrzenie. Oczywiście domyślała się, po co ją tu ściągnął, ale nie zamierzała wychodzić z inicjatywą jako pierwsza.
− Nadal jesteś na mnie zła, za to, co się wczoraj stało? – zapytał w końcu Wrona.
Zacisnęła usta w wąską kreskę.
− Oczywiście – prychnęła. – I mam nadzieję, że masz dobre usprawiedliwienie. Bo powiedzieć, że jestem wściekła, to nic nie powiedzieć.
Nie wiedzieć dlaczego, parsknął śmiechem. Zaraz jednak spoważniał. Chwycił dłoń Francuzki i ścisnął ją delikatnie, jakby bojąc się, że kobieta ją zabierze.
Ale nic takiego się nie stało.
− Wiesz, że chcę cię przeprosić prawda? – zaczął, nawet na chwilę nie spuszczając wzroku z twarzy Joyce. – Wczoraj… nie do końca myślałem logicznie. Chciałaś tylko pomóc, a ja na ciebie nawrzeszczałem. A to ramię… to jest niewybaczalne. Mam nadzieję, że nie zrobiłem ci nic poważnego.
Spuściła wzrok. Odgarnęła za ucho zabłąkany kosmyk włosów i odetchnęła głęboko.
− Przestraszyłam się – mruknęła, nie patrząc środkowemu w oczy. – Po tym, co zrobił Jonas... po prostu jestem bardzo wyczulona na tego typu zachowania.
Andrzej zacisnął usta w wąską kreskę. Przeczesał dłonią włosy i odchylił się na krześle.
− Wiem. I jeszcze raz bardzo, bardzo cię przepraszam. Nafaszerowałem się wczoraj środkami na sen, byłem w  rozsypce i naprawdę trudno mi było trzeźwo ocenić sytuacje. Normalnie nigdy bym tego nie zrobił. Musisz mi uwierzyć! – Posłał kobiecie błagalne spojrzenie. – Nigdy nie pogodzę się z tym, co zrobiłem!
Zacisnęła palce na krawędzi blatu. Nie miała pojęcia, co powiedzieć. Głos mężczyzny przepełniony był żalem, w jego postawie dosłownie było widać szczere wyrzuty sumienia. Żałował tego, co zrobił i mogła być pewna, że nigdy nie wybaczy sobie swojego zachowania.
− Strasznie chciałabym ci uwierzyć – wyszeptała w końcu. – Ale za bardzo się boję, że to się kiedyś powtórzy. Jesteś wspaniałym facetem, ale martwię się… nie wiem, czy mogę ci ufać.
Jęknął cicho. Schował twarz w dłoniach i przez kilka długich chwili oddychał ciężko. Jocelyne patrzyła na niego ze współczuciem, ale nie zamierzała zmieniać zdania. Nie po tym, co przeszła z Jonasem, nie po tym, jak uciekła.
Tym razem nie zamierzała uciekać.
− Proszę – wychrypiał w końcu, przez zaciśnięte dłonie. – Nie chcę cię stracić, Joyce. – Podniósł powoli głowę, a w jego oczach kobieta dostrzegła łzy. – Ja… zależy mi na tobie. Wiem, że się powtarzam, ale naprawdę chcę żebyśmy ułożyli sobie wspólną przyszłość. I wiem, że jeszcze na pewno wiele razy się pokłócimy, pewnie o zupełne głupoty, ale… − przełknął głośno ślinę. – Ale nigdy cię nie skrzywdzę. To obiecałem twojemu bratu i to obiecuję tobie. Proszę, daj mi szansę – szepnął.
Nie miała pojęcia, co powiedzieć. Wpatrywała się w siatkarza załzawionymi oczami, z każdą kolejną sekundą czują, że się poddaje, że ściana, którą postanowiła postawić, kruszy się. Obiecała sobie, że nie da się tak łatwo przeprosić, że nie ulegnie, ale na widok Andrzeja, jej postanowienia zaczęły się chwiać w posadach.
W końcu się poddała. Pochyliła się nad stołem i po prostu pocałowała Wronę. Na początku delikatnie, a potem coraz namiętniej. Wplotła dłonie w jego włosy, a on położył dłoń na jej kolanie. Uleciało z niego całe napięcie i gdyby nie fakt, że byli w miejscu publicznym, to zapewne na pocałunku by się ni skończyło.
− Czy to oznacza, że mi wybaczyłaś? – zapytał, gdy w końcu oderwali się od siebie. Na jego twarzy widać było wyraźną ulgę.
− Tak – pokiwała głową. – Sama w to nie wierzę, ale to znaczy, że ci wybaczyłam.

***

Ciche tykanie zegara w korytarzu było cokolwiek irytując. Natalii przewróciła się na drugi bok i z cichym świstem wypuściła powietrze. Śpiący obok Samik pochrapywał cicho, zupełnie nie przejmując się ruchami narzeczonej.
Dochodziła druga w nocy, a Nat nie miała pojęcia, dlaczego nie może zasnąć. Teoretycznie wszystko było w porządku. Guillaume dość szybko wyszedł z dołka po meczu z Radomiem, Justin zakończyła pierwszy etap ząbkowania, Isaac znosił przeprowadzkę wyjątkowo dobrze. Nie miała więc żadnych powodów do zmartwień.
A jednak coś jej nie pasowało.
Nagle do jej uszu dotarł cichy pisk. Zamarła, wsłuchując się w ciszę. Pisk się powtórzył, ale ona była pewna, że to nie Justin.
Usiadła powoli, cały czas nasłuchując. Gdy zamiast pisku usłyszała stłumiony jęk, zsunęła się z łóżka, zarzuciła na ramiona szlafrok i po cichu wyszła z sypialni.
Źródłem dziwnych dźwięków okazał się pokój Isaaca. Stanęła pod drzwiami i przyłożyła ucho do drewna. Przez chwilę wahała się, co zrobić, ale gdy ze środka dobiegł urywany szloch, nacisnęła klamkę i najciszej jak potrafiła, weszła do środka.
Widok, który ujrzała, zabolał jej matczyne serce. Młody leżał skulony na łóżku z odrzuconą na bok kołdrą i rękami założonymi za głowę. Zaciskał mocno powieki, a z jego ust, co pewien czas wydobywał się urywany szloch.
Natalii powoli podeszła bliżej i ostrożnie położyła dłoń na ramieniu chłopca.
− Isaac? Obudź się, skarbie.
To nie podziałało, więc kobieta bardzo delikatnie potrząsnęła ręką.
− Obudź się, to tylko sen – powtórzyła.
Nagle Isaac gwałtownie otworzył oczy. Spojrzał na Nat zlęknionym wzrokiem i mimowolnie odsunął się pod ścianę.
− Co… co się stało? – wychrypiał przerażonym głosem.
− Miałeś koszmar, kochanie. – Usiadła obok chłopca. – Ale już wszystko dobrze, to był tylko sen. – Uśmiechnęła się pokrzepiająco. – Jeśli chcesz mogę tu z tobą posiedzieć, dopóki się nie uspokoisz.
Nerwowo przełknął ślinę i powoli pokiwał głową. Podkulił kolana pod brodę, a pusty wzrok wlepił w ścianę naprzeciwko.
− Śniła mi się mama – wyszeptał niespodziewanie.
Nat posłała mu zaskoczone spojrzenie. Zdecydowanie nie spodziewała się zwierzeń ze strony Isaaca. A już na pewno nie na temat mamy.
– Byliśmy razem w Disneylandzie – kontynuował, nie zważając na zaskoczenie kobiety. − Wsiadła na karuzelę z samolotami. Mnie kazała zostać na ziemi, bo to niby zbyt niebezpieczne. Tylko, że… − przełknął głośno ślinę. – Tylko, że mama już nie zeszła. Szukałem wszędzie, ale nigdzie jej nie było. – Zamrugał szybko, starając się stłumić łzy.
Natalii nawet się nie zawahała. Objęła Isaaca ramieniem, przyciągnęła do siebie i zaczęła uspokajająco gładzić go po plecach.
− To był tylko sen, skarbie – zapewniła po raz kolejny. – Twojej mamie, niezależnie od tego gdzie jest, na pewno nic nie grozi. – Posłała mu pocieszający uśmiech.
Ale młody nie wydawał się być specjalnie przekonany. Nadal drżał delikatnie, jednocześnie bezgłośnie ruszając ustami.
Nat zacisnęła zęby. Westchnęła głęboko, na prędko szukając w myślach jakiś porad, dotyczących koszmarów sennych u dzieci. Jednak jej jedyne doświadczenie w tym zakresie dotyczyło niemowlaków. Nie miała pojęcia, jak powinna się zachować.
− Nie masz żadnego numeru do mamy, prawda? – zapytała, a w jej głowie zaczął kiełkować pewien pomysł.
Isaac zawahał się, ale pokręcił przecząco głową.
Pomysł właśnie umarł.
Przeklęła w myślach na czym świat stoi. To zdecydowanie komplikowało sytuację.
− Okej, w takim razie spójrzmy na to inaczej – zaczęła, na szybko próbując wymyśleć jakiś pomysł. – Co lubi twoja mama? – zapytała, starając się zachować optymistyczne podejście.
Isaac w zamyśleniu podrapał się po brodzie, a po chwili na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
− Fizykę – odpowiedział raźno. – Mama jest fizykiem. I chemikiem też. Lubi opowiadać mi o różnych cząsteczkach i pierwiastkach.
„Mamy punkt zaczepienie” pomyślała z rezygnacją Natalii. „W końcu tak doskonale znasz się na fizyce!”
„Nie dobijaj się bardziej” skarcił ją wewnętrzny głos. „Może nie wynalazłaś akceleratora cząsteczek, ale przynajmniej znasz się na ludziach. Dodatkowo przeczytałaś tyle książek o wychowaniu dzieci, że powinnaś sypać pomysłami, jak z rękawa”
Westchnęła głęboko. Coś w tym niewątpliwie było.
− To może zrobimy tak: zaczynając od jutra, codziennie rano będziesz pisać na karteczce jedno pojęcie, o którym chcesz dowiedzieć się czegoś więcej. Potem powiesisz je na tablicy, a gdy twoja mama wróci, poprosisz ją, by wszystko ci wytłumaczyła. Co ty na to? – Uśmiechnęła się ciepło.
Chłopiec zmarszczył ze zdziwieniem brwi, ale po chwili spojrzał na kobietę z podziwem.
− Brzmi fajnie – stwierdził już zdecydowanie bardziej rozweselony. – I mama naprawdę wszystko mi wyjaśni?
− Oczywiście – zapewniła Nat.
„Pod warunkiem, że przy okazji nie zwariuję” dodała w myślach.
− Ale teraz już pora spać. – Znacząco poklepała gwiezdną kołdrę. – Bo jutro musisz wstać do szkoły.
Isaac szybko pokiwał głową. Położył się posłusznie, a Natalii przykryła go kołdrą po sam nos i trzy razy upewniła się, czy na pewno ma ciepło. Następnie wyprostowała się  i już chciała wychodzić, jednak chłopiec zatrzymał ją w ostatniej chwili.
− Posiedzisz przy mnie, Nat? – zapytał tak cicho, że kobieta ledwo go usłyszała. – Dopóki nie zasnę. Żeby znów mi się nie przyśnił koszmar.
Zgłupiała. Odwróciła się powoli i niepewnie spojrzała na młodego, przez moment mając wrażenie, że się przesłyszała.
Ale gdy zobaczyła proszący wzrok Isaaca, zdała sobie sprawę z tego, że mówi całkowicie poważnie.
Westchnęła cicho. Znów podeszła bliżej, usiadła na brzegu łóżka i czule pogłaskała chłopca po głowie.
− Nigdzie się stąd nie ruszam – obiecała.
Uśmiechnął się nieznacznie. Poprawił kołdrę, wtulił głowę w poduszkę i zamknął oczy.
− Dziękuję – szepnął jeszcze, a potem zapadł w głęboki sen.

***

− Na pewno wszystko wziąłeś? – Nicolas skrzyżował ręce na piersi i zmierzył przyjaciela krytycznym spojrzeniem.
− Daj spokój. – Sharone lekceważąco przewrócił oczami, ale na jego twarzy błąkał się nieznaczny uśmiech. – Przecież nie wyjeżdżam na koniec świata, tylko wracam do Kanady. Do domu. Mam tam wszystko czego potrzebuję.
Nico zacisnął usta w wąską kreskę. Nerwowo rozglądnął się po lotnisku i westchnął głęboko. Samolot do Toronto odlatywał późnym popołudniem, więc w terminal przypominał mrowisko pełne śpieszących się do pracy mrówek. Nikt nie zwracał uwagi na dwóch chłopaków, którzy dogryzali sobie przed kontrolą bagaży.
− Ale jakbyś czegoś zapomniał, to napisz, to ci doślę. – Nico nie dawał za wygraną. – Tylko musisz mi podać dokładny adres. Chyba, że jest w papierach klubu. To wtedy poproszę tatę, by go dla mnie zgarną.
Shoe pokręcił głową z udawaną dezaprobatą i odruchowo zerknął na zegarek. Miał jeszcze chwilę czasu, ale przy kontroli zaczęła się robić kolejka.
− Cos ty się taki nadopiekuńczy zrobił? – zapytał, uważnie przyglądając się kumplowi.
− Po prostu się martwię. – Nicolas beznamiętnie wzruszył ramionami. – Jeśli coś ci się stanie, to mój niedawno odnaleziony ojciec, osobiści urwie mi łeb.
− Czyli chronisz swój tyłek?
− Dokładnie – przytaknął. – W końcu jesteś jednym z najbardziej obiecujących siatkarzy w Kanadzie, masz szansę stać się gwiazdą reprezentacji, czy co to tam jeszcze się mówi o takich jak ty. A ja nie zamierzam odpowiadać za to, że złapałeś grypę, lecąc przesadnie klimatyzowanym samolotem. – Dobitnie zaakcentował ostatnie zdanie.
Evans nie mógł nie parsknąć śmiechem. Stanowczy wyraz twarzy Francuza był wręcz komiczny i  aż chciałoby się go uwiecznić.
− Wyluzuj – poprosił atakujący. – Obiecuję, że jak w maju przylecisz do Kanady, to będę cały i zdrowy, okej?
Nicolas momentalnie zmarkotniał. Przełknął głośno ślinę i zaczął nerwowo skubać róg kurtki.
− No właśnie, bo jeśli chodzi o mój wyjazd…
− Coś się stało? – Sharone zmarszczył ze zdziwieniem brwi.
Drugi chłopak westchnął głęboko. Podniósł głowę i niepewnie spojrzał na przyjaciela.
− Nie jestem przekonany do tego pomysłu.
− Żebyś wpadł do Toronto?
− Dokładnie.
Sharone zbaraniał. Otworzył i zaraz zamknął usta, niedowierzając w to, co słyszy.
− Zwariowałeś?! – oburzył się. – Przecież jeszcze kilka dni temu byłeś zachwycony.
− To prawda – przytaknął Nico. – Ale po zastanowieniu, doszedłem do wniosku, że twoja rodzina niekoniecznie musi chcieć gościć zupełnie obcego chłopaka…
− Och, daj spokój! – warknął już nieźle zirytowany Shoe. – Moja mama cię pokocha. Tego jestem pewien. Oczywiście może się okazać, że nadal będziesz musiał spać na materacu, ale przynajmniej spróbujesz najgenialniejszej zapiekanki pod słońcem. A moje siostry? Zdziwię się jeśli za kilka lat nie zostaniesz moim szwagrem.
Nicolas uśmiechnął się mimowolnie.
− Może masz rację…
− Stary, powiedzmy sobie szczerze, ja zawsze mam rację. – Atakujący znacząco poruszył brwiami. – Więc zamiast użalać się nad swoim jestestwem, rezerwuj bilet do Toronto.
− Tak właśnie zrobię – zapewnił Francuz.
Evans po przyjacielsku poklepał go po plecach, a potem znów zerknął na zegar i przeklął pod nosem.
− Muszę się już zwijać. Bo inaczej spóźnię się na samolot, będę musiał lecieć następnym i moja mama spanikuje, że coś sobie zrobiłem.
− To chyba normalne. – Nico ze zrozumieniem pokiwał głową. – Ja też chyba powinienem się zwijać. Obiecałem Timotiemu, że zrobimy sobie maraton filmów Marvela. – Uśmiechnął się szeroko.
Ale żaden nie wykonał nawet kroku. Przez chwilę w zupełnej ciszy, mierzyli się niedowierzającymi spojrzeniami.
W końcu jednak Sharone odchrząknął znacząco, wyrywając Nicolasa z letargu. Szybko wymienili jeszcze przyjacielskie uściski, a potem odwrócili się i każdy poszedł w swoją stronę.

***

Najciszej jak potrafił, Stephane przemierzał korytarz na piętrze. Pierwsza noc w nowym domu powinna być trudna, ale na razie wyglądało na to, że wszystko przebiega pomyślnie. W domu panowała całkowita cisza, dzieciaki jak widać szybko zasnęły, ale na wszelki wypadek Stephanie wysłała męża na przeszpiegi. Szczególnie, że był to też pierwsza noc Nicolasa z swoją biologiczną rodziną.
Trener powoli uchylił drzwi do pokoju Manoline. Odetchnął z ulgą, gdy zobaczył, że dziewczynka śpi głęboko, z fragmentem kołdry pod głową. U Timotiego na szczęście było to samo.
Jednak gdy doszedł do sypialni najstarszego syna, zmarszczył ze zdziwieniem brwi. Spod zamkniętych drzwi, słabo sączyło się światło.
Przez chwilę wahał się, co zrobić, ale w końcu nacisnął klamkę i niepewnie zajrzał do środka.
− Jeszcze nie śpisz?
Nico wzdrygnął się nieznacznie, słysząc głos ojca. Zamknął czytaną książkę i odłożył ją na szafkę nocną.
− Wciągnąłem się – wyjaśnił. – Ostatnio nie bardzo miałem czasu, by czytać.
Stephane uśmiechnął się delikatnie. Przysunął sobie krzesło od biurka i usiadł obok syna.
− Jak na razie sobie radzisz? – zapytał.
− Chyba całkiem nieźle – wzruszył ramionami chłopak. – Ciebie mógłbym zapytać o to samo. W końcu nie codziennie odzyskuje się syna. A już na pewno nie takiego, który ma te dwadzieścia lat na karku.
Trener zaśmiał się cicho. Nie mógł się nie zgodzić z Nicolasem. Choć cała ta sytuacja naprawdę go cieszyła, to była cokolwiek dziwaczna.
− Zaczynam się przyzwyczajać. Choć nadal zastanawiam się, jak to ogarnąć w kwestii dalszych znajomych, czy ogólnie siatkarskiego środowisko. – Nerwowo przeczesał dłonią włosy. To była kolejna kwestia, która ostatnio spędzała mu sen z powiek.
− Może po prostu zmienię wpis na Wikipedii? – zaproponował Nico. – Jak się nikt nie zorientuje, to wszystko minie bez echa, a jeśli ktoś zacznie drążyć temat, to wyjaśnisz wszystko na Facebooku, czy tam na jakimś innym portalu. I poprosisz przy okazji o to, by łaskawie dano nam spokój.
− To jest jakiś pomysł. – Mężczyzna z uznaniem pokiwał głową. – Obgadamy to z mamą i pewnie wdrożymy z życie.
Zapadła niezręczna cisza. Chłopak z zakłopotaniem zerkał na odłożoną książkę, a jego ojciec niespokojnie próbował znaleźć jakiś temat do dalszej rozmowy.
− Manoline już chyba się do ciebie przekonała – stwierdził w końcu. – Timi zrobił to już dawno, dla niego starszy brat to prawdziwe wybawienie. Choć tak na serio, to trochę się dziwię, że tak szybko znaleźliście wspólny język. W końcu to jeszcze dzieciaki, a ty w sierpniu skończysz dwadzieścia lat.
Nicolas zaśmiał się cicho, a Stephane zmierzył go uważnym spojrzeniem. Właśnie dotarło do niego, co tak naprawdę powiedział. Dotychczas, myśląc o najstarszym synu, miał przed oczami małego, zagubionego chłopca, którego okrutnie pozbawiono rodzicielskiej miłości. Ale teraz zdał sobie sprawę z tego, że ma przed sobą dorosłego mężczyzna, człowieka, który może już o sobie decydować, który jest całkowicie samodzielny.
To go trochę przerażało.
− Mogę cię o coś zapytać?
− Pewnie. – Nico usiadł po turecku i uśmiechnął się szeroko. – Pytaj o co tylko chcesz?
− Masz dziewczynę?
Zamrugał szybko, trochę zbity z tropu.
− Okej… Nie, nie mam – odpowiedział powoli. – A mogę wiedzieć skąd to pytanie?
Stephane odchrząknął nerwowo.
− No wiesz… po prostu próbuję sobie obliczyć, ile dzieli mnie od zostania dziadkiem. Jeszcze kilka miesięcy temu liczyłem na luzie dziesięć lat, ale teraz będę musiał przeprowadzić nowe rachunki. – Posłał synowi bardzo poważne spojrzenie, ale ten i tak parsknął śmiechem.
− Spokojnie, mnie się na szczęście nie spieszy – zapewnił ojca.
Trener uśmiechnął się z pobłażaniem.
− Mnie też się nie spieszyło. A mimo tego siedzisz przede mną.
Teraz obydwoje się zaśmiali. Przez kilka minut rechotali głupkowato, aż w końcu Stephane spojrzał na zegar i westchnął głęboko.
− Idź już lepiej spać – poradził. – Bo Timo na pewno jutro zrobi nam dziką pobudkę, a ty masz pokój najbliżej niego.
Nicolas posłusznie pokiwał głową. Zgasił światło, a Stephane odsunął krzesło na miejsce.
− Dobranoc – szepnął jeszcze, stając w drzwiach.
− Dobranoc, tato.


Po wyjątkowo udanym dla mnie Memoriale Wagnera, z wielką przyjemnością przedstawiam wam rozdział trzydziesty. Są w nim Joyce i Andrzej, są też Sharone i Nicolas. Przyznam, że miałam niesamowitą radochę czytając komentarze pod waszym postem, odnośnie tej dwójki. Ja oczywiście wiem, co będzie dalej, ale jak zwykle z niecierpliwością czekam na wasze domysły. 
To tyle. Do zobaczenia pod następnym rozdziałem i na waszych blogach. 
Pozdrawiam
Violin

8 komentarzy:

  1. Joyce niewątpliwie bardzo zależy na Andrzeju.
    Świadczy chociażby o tym jej zachowanie po tej nieszczęsnej kłótni.
    Biedna nie potrafiła znaleźć sobie miejsca, ani nawet spać. Strała się za wszelką cenę odciągnąć myśli od osoby siatkarza. Rzucając się w wir poszukiwań pracy, ale to i tak nie odniosło efektu. Tyle dobrego z tego, że przynajmiej stworzyła zapewne idelane CV, z którym mam nadzieję, że szybko znajdzie dobrą posadę.
    Realcja Joyce i siatkarza zdecydowanie jest już na tak zaawansowanym etapie, że wprost nie jest możliwe, aby takie sytuacje na nich nie wpływały.
    Dobrze, że przynajmniej Andrzej poszedł w końcu po rozum do głowy i postanowił przeprosić Joyce. Choć na poczatku nie wyglądało to dla niego kolorowo. Nie ma się jednak czemu dziwić.
    W końcu sytuacja z Jonasem sprawiła, że Joyce stała się nieufna, a przede wszystkim stara się robić wszystko, aby nie doświadczyć powtórki tamtych wydarzeń.
    Andrzejowi udało się jednak swoimi szczerymi słowami, przekonać ją do dania mu, jeszcze jednej szansy. Oby tylko teraz już jej nie zmarnował, jakimś swoim głupim i nieprzemyślanym zachowaniem. Bo kolejnej, raczej już nie dostanie. Mimo że Wrona ostanio trochę mi podpadł. Nadal kibicuję tej parze i mam nadzieję, że będą ze sobą szczęśliwi.
    Biednego Issaca zaczęły męczyć koszmary. Strasznie zrobiło mi go szkoda, gdy opowiedział swój sen Natalii. Widać, że chłopiec nie najlepiej znosi rozłąkę z mamą. Nawet odzyskanie taty i mieszkanie z jego rodziną, nie jest w stanie zastąpić mu Danielle.
    Ma szczescoe Natalie świetnie sobie poradziła z uspokojeniem Issaca. On coraz bardziej jej ufa i zaczyna się do niej przywiązywać. O czym świadczy, chociażby jego prośba, aby przy nim posiedziała.
    Nadszedł czas powrotu Sharona do Kanady. Nicolas na pewno nie jest z tego powodu zachwycony. W końcu będzie musiał się rozstać ze swoim przyjacielem. Dobrze, że przynajmniej Sharone upewnił Nico, że jest w jego rodzinnym domu mile widziany. W końcu miał on, co do tego spore wątpliwości. Natomiast, co do relacji tej dwójki, to sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Może rzeczywiście to wyłącznie tylko bardzo zażyła przyjaźń i stąd wynikałaby ta troska Nicolasa o Evansa. Naprawdę nie wiem i dlatego poczekam cierpliwie na dalsze wydarzenia. 😊
    Rodzina Antigów wprowadziła się w końcu do swojego wymarzonego domu. Wszystko zaczyna im soet, coraz lepiej układać.
    A ta końcowa rozmowa Nicolasa ze Stephenem po prostu mnie rozczuliła. Naprawdę wyglądała ona, jak rozmowa ojca z synem. Co tylko potwierdza, że zaczynają nawiązywać ze sobą więź. I powoli nadrabiać utracone lata.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Życząc dużo weny. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam rano, napisałam komentarz, który się nie dodał ;/ przychodzę więc, kiedy odpoczęłam, nerwy mi opadły i piszę komentarz jeszcze raz grrrr
    A więc jestem troszeczkę zawiedziona tym, jak rozwiązała się sytuacja Andrzeja i Joyclyn. Myślałam, że dziewczyna doświadczona przeszłością będzie się na niego dłużej gniewać i nie odpuści mu tak łatwo. Z resztą sama miała takie postanowienie. Okazało się jednak, że wystarczyła knajpka, szarlotka i przekonujący Andrzej i wszystko poszło w zapomnienie. Tylko jestem ciekawa, czy faktycznie takie coś nigdy więcej się nie powtórzy? Cóż to ryzykowne i mnie nie przekonał swoimi obietnicami XD Zawsze kibicowałam tej parze, lubiłam ich momenty, ale od czasu tej akcji po przegranym meczu mam mieszane uczucia.
    Sharone w końcu poleciał do Kanady. Fajna sprawa z tym zaproszeniem Nika, tylko dlaczego jak ja o tym czytam to wyobrażam sobie chłopaka, jako Asię z poprzedniego opowiadania XD HAHAH jestem ciekawa czy rodzina Evansów nie posądzi swojego syna o inną orientację, coż to będzie ciekawe!
    Nico został bez przyjaciela, ale szybko zadomowił się u swojej niedawno odnalezionej rodziny :D W ogóle ja to zgrywam się myślami ze Stephanem, bo też ostatnio zaczęłam się zastanawiać, kiedy koło Ncka zakręci się jakaś panienka. No kurczę...Nicolas i dziewczyna, ale to by było ;o
    Na koniec zostawiłam sobie wzór matki (oczywiście zaraz po Stephani), czyli Natalii. Dziewczyna ma jakiś dar i świetnie opiekuje się nie swoim dzieckiem. Widać, że już traktuje Isaaka, jak część rodziny i chciałaby dla niego wszystkiego co najlepsze. Ona w ogóle ma jakiś dar do dzieci.
    Cóż, stwierdzam, że udało mi się napisać prawie taki sam komentarz, jak poprzedni :))))
    Życzę dużo weny,
    N

    OdpowiedzUsuń
  3. Widać, że Joyce związek z Andrzejem traktuje bardzo poważnie. Sam fakt tego, że nie mogła spać po tym przykrym incydencie i to, że kompletnie nie mogła znaleźć sobie miejsca... I gdy myślała, że Andrzej już nie zadzwoni z przeprosinami to wysłał jej wiadomość z prośbą o spotkanie. Chwilę się wahała, jednak później emocje wzięły górę, ogarnęła się w tempie ekspresowym i poszła się z nim zobaczyć. Początkowo była pełna rezerwy i nie dziwię się jej, bo bała się powtórki z Jonasa, ale Andrzej skutecznie przekonał ją do zmiany zdania. Przeprosił i wyznał szczerze, co nim wtedy kierowało. Chcę wierzyć, że taka sytuacja z jego strony naprawdę już nigdy więcej się nie powtórzy. W końcu obiecał, że nigdy, przenigdy nie skrzywdzi Joyce, więc niech się z tego wywiąże! Mimo wszystko cieszę się, że kobieta mu wybaczyła :) Kibicuję im, także Andrzej nie schrzań tego :D
    Bardzo mi się smutno zrobiło, gdy czytałam o koszmarze Issaca :( Tęskni za mamą, ale to zupełnie zrozumiałe... Dobrze, że Nati do niego przyszła i wyjaśniła mu wszystko wpadając przy tym na genialny pomysł, aby lepiej radził sobie z tęsknotą :) Chłopiec chwilę się wahał, czy nie powiedzieć jej o tym, że jednak posiada telefon specjalnie przeznaczony do rozmów z mamą, ale jednak obietnica dana Danielle wygrała ^^ Bardzo mnie cieszy jednak fakt, że poprosił Nati, żeby z nim została. Ufa jej i ich relacje są naprawdę super :)
    Sharone wyjechał do Kanady, Nico został bez przyjaciela... Niech nie ma obaw, ja jestem pewna, że rodzina Shoe przywita go bardzo ciepło :D Powiem Ci, że ja w sumie to nie wiem, co mam sądzić o tej ich relacji... Może to faktycznie tylko głęboka przyjaźń... No, ale czy na pewno haha? To się jeszcze okaże :D
    Męska rozmowa ojca z synem podobała mi się jak najbardziej :D Fajnie, że załapali ze sobą taki kontakt :) Starają się odbudować te stracone lata i wychodzi im to jak najlepiej, co bardzo cieszy :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny i życzę dużo weny :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kamień z serca! Andrzej i Joyce znów są gołąbkami. Jestem z tego powodu niebywale szczęśliwa. Wrona na szczęście zrozumiał swój błąd, który został mu wybaczony i mam nadzieję, że więcej taka sytuacja się nie zdarzy.
    Mam nadzieję, że koszmar Issaca nie będzie zwiastunem prawdziwych kłopotów jego mamy, w końcu tyle się mówi o proroczych snach. Natalii jest naprawdę super babką (piszę to chyba trzeci raz, ale co ja poradzę?), na dodatek świetnie dogaduje się z młodym, jest dla niego wsparciem i mam wrażenie, że zaczyna go traktować jak takiego przyszywanego syna.
    Pogawedka chłopaków na lotnisku lekko mnie rozbawiła. Nico zachowywał się jak nadopiekuńcza matka, ale to dobrze, że martwi się o przyjaciela. Shoe ma rację, jego rodzina polubi Nico, a jak dobrze pójdzie, to może faktycznie zostaną szwagrami. To zawsze jakieś wyjście.
    Końcowa rozmowa była mega! Super, że ojciec z synem mają taki kontakt, pomimo takich trudności. Ta gadka o ewentualnych wnukach, mistrzostwo.
    Do następnego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę jestem zaskoczona tym , jak szybko Joyce wybaczyła Andrzejowi. Według mnie poszło mu trochę za łatwo. Mam nadzieję , że w związku z tym nie narobi jakichś kolejnych głupot. Bo naprawdę całym sercem jestem za tą dwójką. Mimo tego że Wrona dość mocno mnie wkurzył ostatnio ;)
    Gołym okiem widać , że Joyce jest strasznie w nim zakochana i mocno jej na nim zależy. Dziewczyna strasznie przeżyła całą tą sytuację. Nie mogła spać i w kółko o tym myślała. Oby teraz u nich było już tylko lepiej :)
    Biedny Isaac , było mi go strasznie żal jak męczyły go koszmary. Dobrze, że ma przy sobie kogoś takiego jak Natalie. I cholernie się cieszę , że chłopak poprosił ją żeby przy nim została. To było słodkie :)
    Byłam pewna, że Isaac wygada się ,że ma telefon pozostawiony przez mamę. A jednak nie . Chłopak jednak trzyma tajemnicę Danielle. Ciągle się zastanawiam. Dlaczego ona tak bardzo nie chce , żeby ktoś się o tym dowiedział.
    Co do relacji Shoe i Nicolasa, to ja tak jak poprzedniczki, nie mam pojęcia co o nich myśleć. No nie wiem naprawdę :D
    Fajnie, że Shoe rozwiał obawy Nicolasa co do jego przyjazdu. Rodzina Shoe na pewno przyjmie go z otwartymi ramionami. W końcu Shoe po kimś musiał odziedziczyć swoją gościnność :D
    Nicolas przeniósł się do swojej rodziny. I cieszę się że super się w niej odnajduje. I dogaduje się z tatą . W końcu mogę teraz nadrabiać wszystkie te lata, które im okrutnie odebrano.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oczywiście, że Joyce się boi. Po tym co przeszła, ma do tego pełne prawo. Andrzej niby był nafaszerowany tabletkami, ale to go wcale nie usprawiedliwia. W końcu pamiętał co zrobił! Dostał drugą szansę od dziewczyny, bo na prawdę żałował tego co się stało, więc teraz musi dać z siebie wszystko, aby to naprawić. Joyce może być teraz wyostrzona na jego zachowanie. Także pilnuj się Andrew! Mimo wszystko cieszę się, że doszli do porozumienia. Jej na prawdę na nim zależy, bo inaczej nie wybaczyłaby mu tak szybko, o ile w ogóle ... i nawet najlepsza szarlotka na świecie by nie zdziałała cudów!
    Koszmar Isaaca. Natali (z początku pisałam Nati i Nati i Nati ^^ a to przecież nie moja Nati!) jak prawdziwa matka jest wyczulona na wszystko. Widać, że ta kobieta ma wrodzony i idealny wręcz instynkt macierzyński :) Jej relacje z chłopcem są cudowne. Po chłopcu może i nie widać tej tęsknoty, ale w środku na pewno przeżywa to, że nie ma przy nim mamy. I to objawia się niestety w snach. Jednak Natali poradziła sobie idealnie i wpadła na fantastyczny pomysł! „W końcu tak doskonale znasz się na fizyce!” - padłam! Witaj w klubie Natali ;)
    Nadal nie potrafię rozszyfrować relacji Nicolasa z Shoe. Raz zachowują się jak normalni przyjaciele, ale nagle pojawia się pomiędzy nimi iskra ... przez co sama nie wiem co o tym sądzić. W końcu tęsknota to nic podejrzanego ... ALE! Czekam na rozwinięcie się tego wątku :)
    Pierwsza noc w nowym domu państwa Antiga :) Świetne, że przeprowadzka dobiegła końca i mogą być wszyscy razem. Szczególnie mam tu na myśli Nicolasa, dla którego to na pewno wielkie przeżycie. No i mamy pierwszą rozmowę ojca z dorosłym synem! "No wiesz… po prostu próbuję sobie obliczyć, ile dzieli mnie od zostania dziadkiem. Jeszcze kilka miesięcy temu liczyłem na luzie dziesięć lat, ale teraz będę musiał przeprowadzić nowe rachunki" / "Mnie też się nie spieszyło. A mimo tego siedzisz przede mną." Stephan rozwala system! Normalnie padłam znów ze śmiechu :D Ojciec roku! A tak poważnie, to teksty bohaterów w Twojej historii powalają mnie zawsze na łopatki ^^ Genialne są!
    Pozdrawiam i zapraszam w wolnych chwilach na nowości na moich dwóch historiach ;)
    PS. Oglądając finał Memoriału pomyślałam o Tobie haha.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, naprawdę bardzo się cieszę, że Joyce jednak wybaczyła Andrzejowi. Postąpił okropnie i swoim zachowaniem zranił dziewczynę, ale jednak bardzo tego żałował, a poza tym, w tamtej chwili nie myślał do końca trzeźwo. Dobrze, że zaraz po tym, jak zdał sobie z tego sprawę, napisał do Joyce. Cieszę się, że powiedział jej szczerze to, co myśli. Mam nadzieję, że teraz u nich będzie już dobrze. Chociaż Joyce może być trudno od nowa zaufać Wronie.
    Biedny Isaac, było mi go naprawdę żal. Koszmary to niefajna sprawa, ale dobrze, że Natalii była blisko. Jest ona ogromną pomocą dla chłopca i cieszę się, że on złapał z nią dobry kontakt. Chociaż oczywiście nigdy nie zastąpi mu mamy, którą Isaac szczerze kocha i za którą tęskni. Szkoda mi Isaaca, bo zasługuje na naprawdę kochającą rodzinę i mam nadzieję, że wszystko ułoży się tak, że będzie szczęśliwy i będzie mógł regularnie spotykać się z obojgiem rodziców, niezależnie od tego, z którym z nich będzie mieszkał.
    Uwielbiam Nicolasa i Evansa, naprawdę! Ich relacja jest naprawdę genialna! Chociaż tak naprawdę zastanawiam się, na jakim jest ona etapie. Czy to jeszcze przyjaźń, czy już coś więcej? Wydaje mi się, że Nicolas odczuwa coś więcej do siatkarza, a Sharone natomiast traktuje go tylko jako przyjaciela. Jestem naprawdę ogromnie ciekawa, jak to się rozwinie. I bardzo się cieszę, że Nico jednak pojedzie do Kanady!
    Rozmowa Stephana z synem była naprawdę genialna! Uwielbiam relacje w rodzinie Antigów, zarówno te pomiędzy Stephanem i Stephanie, pomiędzy rodzeństwem, jak i pomiędzy rodzicami, a dziećmi. Wydaje się, że są naprawdę idealną rodziną, chociaż los ich nie oszczędzał i przeszli razem przez wiele problemów.
    Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
    Całuję
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  8. Kto pomyślał, że Joyce usunie wiadomość i nie spotka się z Andrzejem? Ja! Byłam pewna, że z każdym dniem będzie chciała o nim zapomnieć, rozda CV i w najbliższej przyszłości znajdzie wymarzoną pracą, a tutaj jednak związek trwa dalej, a nie trzyma się w dziwnym zawieszeniu. Smutno mi, kiedy za każdym razem czytam losy Issaca, trafił na fajnego ojca, macochę i młodszą siostrę, ale jednak najpewniej czułby się w ramionach rodzonej matki, a ja odnoszę wrażenie, że to Nati będzie go przytulała, wspierała i pomoże w przyszłości wyjaśnić wiele fizycznych pojęć. Jeżeli chodzi o pożegnacie chłopaków to wiedziałam, że chłopak od razu się nie przełamie, niech leci do niego w odwiedziny, ale cóż siatkarz szybciej będzie chciał połączyć Nico z siostrami niż ze sobą. Natomiast każdy gest Stephana i syna jest przepiękny; jeszcze niedawno był pewny, że on nie żyje, chłopak nie znał swoich rodziców, a teraz mówi tato do osoby, która na to miano zasługuje! Ach teraz to się idzie cieszyć sielanką u wszystkich! Weny, zapraszam na dzisiejszą nowość i ściskam

    OdpowiedzUsuń

Netka Sidereum Graphics