niedziela, 10 czerwca 2018

Rozdział 17

Powoli wspinał się po schodach. Kurczowo trzymał metalową poręcz, czując z każdym kolejnym krokiem robi się coraz słabszy. W ostatnim czasie wejście na drugie piętro jednego z paryskich bloków, było dla niego prawdziwą torturą. Zresztą jak wiele innych czynności. Każdego dnia budził się, uświadamiał sobie, co się stało i po raz kolejny tracił radość życia. Ból, wypełniający każdą komórkę jego ciała, był wręcz nie do zniesienia.
W końcu stanął na właściwym piętrze. Wyjął z torby klucze i niezdarnie otworzył drzwi.
− Już jestem! – krzyknął w głąb mieszkania.
Odpowiedziała mu głucha cisza.
− Wróciłem, Stephanie! – powtórzył.
Znów nic.
Zdezorientowany stanął w przedpokoju i w zamyśleniu podrapał się po głowie. Nie przypominał sobie, by Stephanie mówiła, że gdzieś będzie wychodziła. W końcu ostatnie dni głównie spędzała, siedząc na krześle w kuchni i pustym wzrokiem wpatrując się w widok za oknem.
Gdzie w takim razie mogłaby być?
I nagle go olśniło.
Spanikowany dopadł do drzwi, które powinny być zamknięte na klucz. Gdy bez trudu się otworzyły, jego serce przyspieszyło gwałtownie.
To co zobaczył sprawiło, że pobladł z przerażenia i zatoczył się do tyłu. Na podłodze, między niemowlęcym łóżeczkiem, a białą komodą, leżała Stephanie. Jej twarz przybrała kolor pergaminu, a usta były sine i wyschnięte. Obok, pod oknem leżała pusta butelka, po jakimś alkoholu.
− Stephanie! – Mężczyzna w sekundzie znalazł się obok ukochanej. – Spójrz na mnie, skarbie, obudź się proszę. – Desperacko próbował ją ocucić.
Na nic się to jednak zdało. Poderwał się więc na równe nogi, cofnął do salonu, chwycił za telefon, wezwał pomoc, a potem wrócił do pokoju dziecka.
− Stephanie… − Przyklęknął obok dziewczyny. Drżącą dłonią dotknął jej bladej twarzy. −Trzymaj się, kochanie, dasz radę – wyszeptał. Doskonale wiedział, co się stało, co chciała zrobić. Ta myśl rozrywała go od środka, więc starał się o tym nie myśleć, nie teraz. – Będzie dobrze, jeszcze będzie dobrze – powtarzał jak mantrę, choć oczy miał pełne łez.
Jednak nagle ciałem kobiety wstrząsnęły drgawki. Zaczęła się dusić, charczeć, nieudolnie, próbując nabrać powietrza.
− Nie, nie, nie! – Zupełnie spanikował. Chwycił Stephanie w ramiona i przyciągnął do siebie.  – Proszę, Stephanie, proszę, nie zostawiaj mnie – łkał, tuląc jej napięte ciało. Było coraz gorzej. Umierała. –Nie, proszę, proszę… Nie!

− Stephane, skarbie, obudź się.
Stephanie usiadł gwałtownie na łóżku i zdezorientowany rozglądnął się wokół. Nie był już w dziecięcym pokoiku, a w swojej sypialni. Nie w Paryżu, a w Warszawie. A obok siedziała Stephanie, cała i zdrowa.
Zupełnie inna niż tamtego dnia.
Przetarł dłonią i cicho wypuścił powietrze.
− Miałeś koszmar – szepnęła, ostrożnie chwytając jego dłoń.
− Wiem – westchnął głęboko. – Śnił mi się ten dzień, gdy prawie… gdy chciałaś… wiesz, co mam na myśli – przygryzł nerwowo wargę.
Zacisnęła wściekle zęby. Skrzyżowała ręce na piersi i posłała mężczyźnie mordercze spojrzenie.
− Mieliśmy już do tego nie wracać – warknęła.
Uśmiechnął się smutno. Objął żonę i przytulił mocno, chowając twarz w jej włosach.
− Dobrze, że wtedy wcześniej skończyliśmy trening – szepnął. – Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co by było gdybym pojawił się później…
− Nie. Wracajmy. Do. Tego – powtórzyła dobitnie. Jej oddech nieznacznie przyspieszy, a palce zacisnęły się na barkach męża.
− Przepraszam – mruknął. – Po prostu… to przez tego chłopaka. Do mnie też wszystko wróciło.
Pokiwała nieznacznie głową. Przez chwilę trwali tak, wtuleni w siebie, aż w końcu wyszeptała:
− Tęsknisz za nim, prawda?
Zamrugał szybko. Zagryzł zęby, by powstrzymać zbierające się pod powiekami łzy.
− Oczywiście, w końcu był moim synem – przyznał. – Ale minęło już tyle lat i wiem, że czasu nie cofnę. Czasami tylko zastanawiam się, co by było, gdyby żył.
− Między Nikiem, a bliźniakami byłoby dwadzieścia lat różnicy. To prawie pokolenie  − zauważyła cierpko.
Nie odpowiedział, tylko westchnął cicho. Znów zaczął kojąco gładzić żonę po plecach, by jednak w końcu zjechać dłonią na brzuch kobiety. Uśmiechnął się nieznacznie, czując pod palcami lekką wypukłość.
− Będą szczęśliwymi dziećmi – szepnął. – Obiecuję.
***

− Twinkle, twinkle, little star… − Samik jak najdelikatniej odłożył córeczkę do łóżeczka i zamarł. Przez kilka sekund wpatrywał się w twarz Justin, a gdy upewnił się, że dziewczynka śpi głęboko, na palcach opuścił pokój.
− Zasnęła? – Natalii na chwil podniosła wzrok znad skrupulatnie malowanych paznokci. – Na sto procent? Czy zaraz znowu wybuchnie płaczem?
− A co ja, jakaś wróżka jestem? – żachnął się Guillaume. – Nie mam pojęcia, nasza córka jest tak nieprzewidywalna, że już się boję co będzie, jak wejdzie w wiek dojrzewania.
− Będziesz musiał być bardzo cierpliwym ojcem. – Uświadomiła go Natalii. – Bo odziedziczyła twój charakterek, a to oznacza, że już powinnam rezerwować miejsce w sanatorium.
− No wiesz! – Samik tupnął nogą niczym obrażona księżniczka. Zaraz jednak zagryzł wargę i niepewnie wsunął się na miejsce naprzeciwko kobiety. −  Jestem aż tak okropny? – zapytał, konspiracyjnie pochylając się nad stołem.
− Oczywiście! – prychnęła. – Ale pocieszę cię – uśmiechnęła się krzywo. – Ja jestem równie okropna – szepnęła, kokieteryjnie unosząc brwi.
Na ułamek sekundy, przyjmujący zawiesił się, nie bardzo rozumiejąc co się stało. W końcu jednak wybuchnął głośnym śmiechem i pochylił się, by szybko cmoknąć narzeczoną w nos.
− Co ja z tobą mam, co ja z tobą mam…?
− Raj na ziemi – burknęła, znów skupiając swoją uwagę na paznokciach. – Słuchaj, co z tymi badaniami? Bo od twojej rozmowy z Stephanem minęły dwa dni, a nie zauważyłam byś podjął jakieś działania.
− Luzik, wszystko mam pod kontrolą. – Mężczyzna leniwie założył ręce za głową i nieznacznie odchylił się na krześle. – Umówiliśmy się, że wszystko załatwia Stephane, przez Internet, anonimowo i te sprawy. Dziś, po popołudniowym treningu mam dostać ten zestaw do  badań, a jutro spotkamy się przed porannym, oddam mu gotową próbkę i odbierze ją kurier.
− Normalnie plan dopięty na ostatni guzik. Tego się po tobie nie spodziewałam. – Natalii z niedowierzaniem pokręciła głową.
− Czasami zdarza mi się myśleć logicznie – zaśmiał się Samik. Zaraz jednak zmarkotniał. Znów pochylił się nad stołem i niepewnie spojrzał na narzeczoną. – Słuchaj, bo tak sobie myślałem… Jeśli testy wyszły by pozytywne… A Daniele jeszcze nie wróciła.
− Przejdziesz w końcu do rzeczy? – warknęła z irytacją Argentynka, słysząc jak przyjmujący pląta się we własnych zeznaniach. – Nie mamy całego dnia.
Guillaume szybko pokiwał głową, a potem odetchnął głęboko i zdecydował zapytać prosto z mostu.
− Może Isaac zamieszkałby u nas? Dopóki Danny nie wróci? Mamy jeden wolny pokój, a Justin i tak na razie śpi z nami w sypialni.
Z wrażenia kobieta aż przejechała sobie lakierem po stopie. Przeklęła pod nosem, sięgając po zmywacz, by opanować tę katastrofę.
− Sama nie wiem… – mruknęła, nie spoglądając na Samika.
Głośno przełknął ślinę. Mógł się spodziewać takiej reakcji. Może i Natalii nie zrobiła awantury z powodu Isaaca, może nie protestowała przed utrzymywaniem kontaktu z nim, ale wspólne mieszkanie? Tego mogło być już za wiele.
− Nie nalegam – dopowiedział szybko. − Tak tylko sobie myślałem… Ale jeśli nie, to rozumiem, to wszystko jest już i tak wystarczająco trudne i serio, podziwiam, że i tak przyjmujesz to z takim spokojem, i…
− To nie tak – pokręciła gwałtownie głową. – Jestem… trochę rozbita – przyznała. – Z jednej strony nie do końca dociera do mnie, co się dzieje, jestem też tak po ludzku zła, że wcześniej nic nie wiedziałam. Trochę zazdrosna, bo w końcu chodzi o inną kobietę. Ale jednocześnie – westchnęła głęboko.  – Isaac to tylko dziecko. Obserwuje go na każdym meczu i widzę, że jest inny. Brakuje mu tej dziecięcej radości, którą ma Timi, czy Manoline. Żal mi go, chciałabym by był szczęśliwy. To chyba normalne, co nie?
− Jak najbardziej. – Uśmiechnął się ciepło. – Ale wiesz co – w zamyśleniu podrapał po brodzie. – Znalazłem jeden, zasadniczy plus tej sytuacji.
− Jaki? – Uniosła pytająco
− Justin będzie miała starszego brata.
− I?
− A to oznacza, że w przypadku jakiegoś adoratora, który śmie przystawiać się do mojej małej córeczki, będzie nas dwóch – zaśmiał się, znów odchylając się na krześle. – Oj tak, chyba mogę już spać spokojnie.

***

Stephanie nerwowo stukała palcami o blat stołu. Siedzący obok  Stephane, co chwilę spoglądał to na zegarek, to na leżące przed nim pudełeczko. Oczywiście, że byli przed czasem, ale po ciężkiej nocy, nie byli wstanie zbyt długo wysiedzieć w mieszkaniu. Gdy tylko dzieci wyszły do szkoły, oni zgarnęli szczoteczkę Isaaca i udali się do kawiarni, w której byli umówieni z Samicą.
− Czyli jeszcze raz, żebym wszystko zapamiętał – odezwał się w końcu trener, czując, że już dłużej nie zniesie tego milczenia. – Sprawdzamy, czy próbka od Samiki się zgadza, wszystko pakujemy do jednego pudełka. Potem ja i Guillaume idziemy na trening, a ty wracasz do domu i czekasz na kuriera, by przekazać  mu próbki, tak?
− Dokładnie. – Stephanie zgodnie pokiwała głową. – Tak będzie najbezpieczniej, jeszcze by ktoś coś zobaczył, połączył fakty, wyciągnął błędne wnioski… A powiedzmy sobie szczerze, jestem zdecydowanie mniej rozpoznawalna niż ty.
− Nie masz dwóch metrów wzrostu – zażartował nieudolnie mężczyzna, ale widząc, że żona jedynie uśmiecha się cierpko, znów wlepił wzrok w filiżankę z kawą. – Czy tylko ja się denerwuję?
− Nie, ja też – przyznała kobieta. – Ale zawsze mogło być gorzej, co nie? Zawsze mogliśmy sprawdzać DNA naszego dziecka. – Uśmiechnęła się ironicznie.
− Czyżbym o czymś nie wiedział? – Uniósł pytająco brew.
− Chyba ja powinnam o to zapytać. – Szturchnęła męża w ramię, a ten zaśmiał się cicho i szybko pocałował kobietę.
− Dlaczego niby? – Dalej się z nią droczył.
− Jesteś niemożliwy. – Pokręciła głową z udawaną dezaprobatą i już chciała coś powiedzieć, ale w tym momencie drzwi otworzyły się szeroko i do środka wpadł zimny powiew powietrza. Jak na zawołanie, obydwoje obrócili się w tamtym kierunku, zamarli i synchronicznie głośno przełknęli ślinę.
W progu stał bowiem nie kto inny, ale Guillaume Samica we własnej osobie. Tylko, że nie był sam – za rękę trzymał swoją narzeczoną.
− Nie mówiłeś, że Natalii też przyjdzie – fuknęła cicho Stephanie.
− Bo nie wiedziałem! – próbował usprawiedliwić się Stephane. – Myślałem, że będzie sam, a ona zostanie z Justin.
− Pewnie podrzucili małą sąsiadce. Ma fioła na jej punkcie – prychnęła kobieta.
W tym czasie para podeszła do stolika i przywitała się pospiesznie z małżeństwem. Nie było czasu na konwenanse, od razu przeszli do rzeczy.
− Masz próbkę? – zapytał prosto z mostu Stephane.
Samik pokiwał głową, a potem wyjął z plecaka plastikowe pudełko.
− Wszystko jest w środku – wyjaśnił. – Tak, jak pisało w instrukcji. – Przesunął pudełko w stronę Stephanie.
− Kiedy będą wyniki? – tym razem odezwała się Natalii. Wydawała się równie, a może i nawet bardziej podenerwowana niż jej narzeczony. Kiwała się niespokojnie na krześle, co chwilę to zaciskając, to prostując palce.
− Na stronie pisze, że od trzech do dziesięciu dni – odpowiedziała Stephanie.
− Jak tylko będą wyniki, to od razu nam powiecie, prawda? Znaczy się… powiecie Samikowi. – Argentynka niepewnie spojrzała na przyjmującego, a ten kiwnął głową, starając się dodać jej otuchy. 
Na ten widok, Stephanie uśmiechnęła się nieznacznie.
„Wspierają się wzajemnie” pomyślała. „Dadzą radę” stwierdziła, po czym dodała już na głos:
− Sami sobie sprawdzicie na stronie. Razem z pakietem do badań, powinien być numer, który umożliwi sprawdzenie wyników na stronie. Będziecie wiedzieć pierwsi.
Para wymieniła zaskoczone spojrzenia.
− Naprawdę? Po prostu sprawdzimy wszystko w Internecie? – Guillaume jakoś nie bardzo dowierzał, że to takie proste.
− Tak powiedzieli.
Samik zawahał się, ale w końcu powoli pokiwał głową. Następnie spojrzał na wiszący na ścianie zegar i zwrócił się do Stephana.
− Chyba powinniśmy już iść, bo jeszcze chłopaki zaczną się denerwować.
Trener zgodził się z nim bez wahania. Obydwaj wstali od stołu, pożegnali się ze swoimi partnerkami, a potem opuścili kawiarnie.
− Ja chyba też powinnam już iść – mruknęła Stephanie, gdy za mężczyznami zamknęły się drzwi. – Niedługo pojawi się kurier, by odebrać próbki…
− Możesz jeszcze zostać przez chwilę? – przerwała jej gwałtownie Natalii. – Chciałabym z tobą porozmawiać?
− Porozmawiać? – Francuzka uniosła ze zdziwieniem brwi. – O Isaacu?
− To też – przyznała niechętnie druga kobieta. – Ale później. Przede wszystkim chodzi o ciebie. Nie wyglądasz ostatnio najlepiej, jesteś jakaś taka… osłabiona? Trochę się martwię. Coś się stało?
Stephanie zacisnęła zęby i nerwowo zaczęła bawić się metalową łyżeczką. Powiedzieć czy nie powiedzieć? Teoretycznie Natalii była jej kumpelą, przyjaciółką, wspierały się nawzajem wiele razy.
Ale miała też na głowie swoje problemy. Po co jej kolejne?
− Po prostu ostatnio słabo sypiam – wymyśliła w końcu. – To pewnie ta pogoda…
− Kłamiesz. – Nat nie dała się tak łatwo zwieść. – Mów prawdę. − Skrzyżowała ręce na piersi, posyłając przyjaciółce naglące spojrzenie.
Stephanie westchnęła głęboko i przetarła ręką zmęczone oczy. Chyba nie miała wyjścia, wiedziała, że przed byłą siatkarką niewiele da się ukryć.
− Pamiętasz, jak jakiś czas temu śmiałaś, że szkoda, że Justin i Timim jest jedenaście lat różnicy, bo tak to można było ich swatać?
− Oczywiście – parsknęła śmiechem Natalii. – Mój własny, osobiście wybrany partner, prawie urwał mi za te żarty głowę. Nadopiekuńczy tatusiek.
− Chyba… chyba w pewien sposób zmniejszyłam ten problem.
Argentynka zamrugała szybko i przechyliła nieznacznie, głowę, nie bardzo rozumiejąc, co kobieta ma na myśli.
− Proszę?
− Ja… jestem w ciąży, Nat – wydukała w końcu Stephanie.
Przez kilka długich sekund Natalii wpatrywała się w przyjaciółkę szeroko otwartymi oczami, bezgłośnie to otwierając, to zamykając usta, niczym złota rybka w akwarium. W końcu jednak chyba dotarło do niej, co usłyszała, bo zapiszczała radośnie, co spotkało się z potępieńczymi spojrzeniami ze strony innych ludzi.
− Sorry, trochę mnie poniosło. – Uśmiechnęła się przepraszająco do Francuzki, która miała ochotę spalić się ze wstydu. – Ale serio? Nie żartujesz sobie ze mnie?
− Jestem śmiertelnie poważna.
− Jeju, to… naprawdę super. Nie spodziewałam się… kurczę, jestem szoku, ale… gratulacje, serio… Który to tydzień? Znacie już płeć? Tak właśnie mi się wydawało, że ostatnio trochę, no ten tego… − zakłopotaniem podrapała się po głowie.
− No ten tego, co? – Stephanie uniosła kpiąco brew.
− Troszkę jakby ci się przytyło  – przyznała ostrożnie Natalii. – Ale tylko troszeczkę! – zaznaczyła szybo. – Do tego w pozytywnym sensie, znaczy teraz wiem, że pozytywnym! To co? Odpowiesz na moje pytania?
Stephanie z irytacją przewróciła oczami, ale na jej twarzy pojawił się nieznaczny uśmiech. Ciepło jej się zrobiło na sercu, gdy zobaczyła reakcje przyjaciółki. Dotychczas cały czas gdzieś z tyłu głowy miała obawy, że znajomi podejdą do ciąży jak pies do jeża, że wyśmieją ich albo będą zadawać niewygodnie pytania.
− To dwunasty tydzień −  odpowiedziała już na spokojnie. – Jeszcze nie znamy płci, ale… będą bliźniaki, więc jest szansa na parkę.
− Bliźniaki?! – Oczy Nat przybrały wielkość talerzy obiadowych. – No nie powiem, poszaleliście. Teraz to jestem w jeszcze większym szoku.
− Nie ty jedna. Jak Stephane się dowiedział, to spadł z krzesła.
Obydwie wybuchnęły śmiechem. Stephanie w duchu odetchnęła z ulgą. Rozluźniła się, wiedząc, że już nie musi się bać.
− Nie dziwię mu się.  – Gdy już przestały się śmiać opętańczo, Natalii otarła z policzka łzy i zwróciła się do Francuzki, poważniejąc. – Denerwujesz się, prawda? Martwisz, jak sobie poradzicie, co powiedzą ludzie i w ogóle jak to będzie. Dlatego jesteś taka zmęczona i niewyraźna. Ale pamiętaj – spojrzała drugiej kobiecie prosto w oczy. − W razie czego, ja zawsze pomogę, dobrze? Kumplujemy się, prawda? Okej, obie znalazłyśmy się w trudnej sytuacji, ale musimy się wspierać.
− Dobrze. – Stephanie szybko pokiwała głową. – Będę pamiętać.

***

Joyce zagryzła wargę, zmrużyła oczy i w skupieniu spróbowała nawlec nitkę na igłę.
− Cholera – przeklęła pod nosem, gdy znowu nie udało jej się trafić w dziurę. – Aż tak ślepa jestem, czy czegoś nie rozumiem? – Warknęła, z irytacja odkładając igłę na stolik. Przetarła dłonią zmęczone oczy i odruchowo dotknęła skroni, czując  pulsujący ból, prawie dosłownie rozsadzający głowę.
− Dlaczego w ogóle się z tym męczysz? – zapytał Andrzej, niechętnie podnosząc wzrok znad jakiejś gazety. – Aż tak bardzo zależy ci na tej spódnicy?
− Oczywiście, że tak! – żachnęła się kobieta. – To moja szczęśliwa spódniczka, kupiłam ją za pierwszą wypłatę i wszędzie ją ze sobą zabieram. No… prawie wszędzie – wzdrygnęła się mimowolnie, a widząc pytające spojrzenie środkowego, wyjaśniła. – Zapomniałam wziąć ją do Monachium i skończyło się tak, jak się skończyło.
Powoli pokiwał głową. Doskonale wiedział, że chodzi o Jonasa.
− Mam takie pytanko… − zaczął niepewnie, bawiąc się filiżanką kawy. – Ty… nie rozmawiałaś z nim jeszcze, prawda? Po tym jak wyjechałaś?
− Nie miałam po co – wzruszyła ramionami i zakaszlała mimowolnie. – On na kontakt nie nalegał, a ja doskonale wiem, co widziałam. – Uśmiechnęła się słabo. – Wymazałam go ze swojego życie, niech znika i już nie wraca. Jonas to przeszłość. Koniec, kropka – zapewniła, pociągając nosem.
Wrona zmierzył ją zatroskanym spojrzeniem. Nie wyglądała najlepiej. Podkrążone oczy, niezdrowo zarumienione policzki i nieprzytomny wzrok nie prezentowały się specjalnie zdrowo.
− Na pewno dobrze się czujesz? – zapytał.
− Pewnie – zapewniła szybko. – Trochę głowa mnie boli, ale to nic wielkiego. – Machnęła lekceważąco ręką.
Andrzejowi jednak nie był specjalnie przekonany, co do szczerości odpowiedzi Jocelyne. Przyłożył dłoń do czoła kobiety i ze smutkiem pokręcił głową.
− Masz gorączkę – stwierdził z przekonaniem.
− Chyba żartujesz – prychnęła.
− Nie, jestem stu procentowo pewny, że masz temperaturę. Jesteś chora, Joyce – powiedział dobitnie.
− To tyle zwykłe przeziębienie – mruknęła. – Wezmę coś i będzie po sprawie.
− Gdzie masz termometr? – Wrona nie odpuszczał. Bardzo nie podobał mu się stan zdrowia kobiety i po prostu się martwił. Nie zamierzał tego tak zostawić.
Francuzka spojrzała na niego spode łba, ale niechętnie kiwnęła głową w stronę kuchennej szafki. Mężczyzna znalazł tam niewielkie pudełko z lekami i jeden z tych najnowszych termometrów, które wystarczy przyłożyć do czoła, by pokazały wynik.
− Pokaż czółko, skarbie.
Jocelyne uśmiechnęła się krzywo, słysząc pseudo słodki ton środkowego, ale posłusznie wykonała polecenie.
− Trzydzieści osiem dwa – zacmokał z dezaprobatą, patrząc na malutki ekranik. – Jakiekolwiek byś nie miała na dzisiaj planów, zostajesz w domu.
− Miałam wpaść do Stephana – jęknęła. – I co ja teraz powiem Manoline. Przecież jestem jej ulubioną ciocią! – Wydęła usta, przybierając pozę obrażonej księżniczki.
− A chcesz zarazić Stephanie? – zapytał Andrzej.
Kobieta nie odpowiedziała, jedynie spojrzała na siatkarza spode łba i buńczucznie skrzyżowała ręce na piersi.
− Więc, co w takim razie mam ze sobą zrobić?
− Leżeć w łóżku.
− Z tobą? – Uniosła kpiąco brew, na co Wrona prychnął z irytacją, a potem wstał, a potem, nie zważając na protesty Joyce, wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni.
− Nigdzie się stąd nie ruszasz. – Położył ją na łóżku i szczelnie otulił kołdrą.
− A nie zostaniesz ze mną? – spojrzała na mężczyznę z miną smutnego szczeniaczka.
− Mam trening.
− Dopiero za godzinę!
− Ale mnie też nie możesz zarazić. Co by Stephane powiedział, gdyby kapitan mu się rozchorował?
− Pewnie nie były specjalnie szczęśliwy – przyznała niechętnie Jocelyne. – Ale wpadniesz do mnie potem, prawda?
− Oczywiście – przytaknął szybko. – I przyprowadzę Lambo, byś po południu nie czuła się tak strasznie samotna. – Czule pogłaskał ją po policzku. Potem jeszcze raz sprawdził, czy na pewno jest jej ciepło i wygodnie, troskliwie poprawił poduszki i dopiero, gdy upewnił się, że wszystko dopięte jest na ostatni guzik, stwierdził, że może iść.
− Spróbuj się przespać – poprosił. 
Pokiwała nieznacznie głową, a potem wtuliła się w poduszkę i zamknęła oczy.
− Naprawdę przyjdziesz? – dopytała jeszcze.

− Tak – zapewnił. – Pewnie, że przyjdę. 



Z wielką przyjemnością przedstawiam rozdział siedemnasty. I tak wiem, że znów nie ma Nico, ale spokojnie w najbliższych rozdziałach będzie go naprawdę dużo. Zamiast tego macie troszkę cukru w postaci Joyce i Andrzeja na końcu. Mam nadzieję, że się w miarę podoba. 
Ogólnie to czy tylko ja mam takie wrażenie, że dialogi w ostatnich rozdziałach są strasznie drętwe? 
Dobra to tyle. Z góry dziękuję za wszystkie komentarze i do zobaczenia pod waszymi rozdziałami. 
Pozdrawiam
Violin

8 komentarzy:

  1. Początek mnie przeraził ... znaczy, oczywiście domyśliłam się, że jest to "wspomnienie", ale w pierwszej chwili pomyślałam, że to dotyczy nieoczekiwanego porodu, albo coś w tym stylu. Nigdy bym nie pomyślała, że Stephanie mogłaby się targnąć na swoje życie. Ale! "Znam" starszą Stephanie. To, co przeżyła w przeszłości, to coś okropnego dla kobiety. Nie jedna nie potrafiłaby się po czymś takim podnieść. Także chwilowe załamanie niestety, ale nie powinno zaskoczyć. Na całe szczęście Stephan wrócił wcześniej z treningu!
    Rozmowy Samika i Natalie <333 To tacy "drudzy" Stephane i Stephanie! To jak sprowadza go do parteru jest genialne! Kurcze, ją też podziwiam. Znalazła się w niewygodnej sytuacji. Z jednej strony szkoda jej chłopca, ale z drugiej ... czuje to uczucie zazdrości. Małe bo małe, ale jest. Ale najważniejsze, że Samik już ma w głowie Isaaca jako pomocnika przy odganianiu chłopaków od Justine hahaha. Dlatego nie ma innej opcji! Chłopiec musi być jego synem!
    Cała akcja związana z testem na ojcostwo niczym w filmie akcji! Wszystko dopracowane, obmyślane ... profeska! Teraz nie pozostaje nic, jak czekać na wyniki :)
    Podobała mi się rozmowa Stephanie i Natalii. Obie, szczególnie ta pierwsza, potrzebują kobiecego wsparcia. Faceci nie zawsze nadają się do niektórych rozmów, szczególnie że Stephane i Samik zawsze palną jakąś głupotę haha.
    Ja z nawlekaniem igły problemu nie mam, zresztą zawsze powtarzam że to byłby dla mnie wstyd, bo jestem wnuczką krawca haha. W każdym bądź razie to skomplikowane, mimo wszystko, zadanie. Potrzeba duuuużo cierpliwości ;) Tylko mam nadzieję że nie przez to Joyce dostałą gorączki :P Na szczęście doktor Andrzej nakazał natychmiastowy odpoczynek. Ja tam wolałabym się mu nie narażać ... xD
    PS. U mnie obiecana niedzielna nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Początek rozdziału był bardzo emocjonujący. W życiu bym się nie spodziewała, że w przeszłości doszło do takich wydarzeń. 😣😯
    Z drugiej strony, to co spotkało kobietę, było prawdziwą traumą. Każdy mógłby się załamać po stracie dziecka. Niekiedy nie móc się już po tym podnieść.
    Próba samobójcza Stephanie na szczęście okazała się nieudana. Stephan wrócił na czas i zapobiegł tragedii.
    Nie dziwię się, że Stephanie nie chce wracać do tamtych wydarzeń. Chyba nikt by nie chciał. I tak ogromnie ją podziwiam, że po tym wszystkim, co przeszła. Nadal jest taką silną, a przede wszystkim dobrą i życzliwą osobą.
    Co do Natalii i Samika. Oni naprawdę są wspaniałą parą. Tylko pozazdrościć im takiego związku.
    Nie dziwię się dziewczynie, że odczuwa przeciwstawne emocje, co do potencjalnego syna swojego narzeczonego. I tak znosi to z wielkim spokojem. Większość kobiet na jej miejscu, chodziłoby obrażone, a kto wie, czy nie nakazałyby wybierać.
    Dlatego Samik to prawdziwy szczęściarz.
    Cała ta akcja z przeprowadzeniem badań DNA, wyglądała niczym jakaś konspiracja. Czytałam o tym z dużym uśmiechem.
    Nie mogę się już doczekać, aż poznam wyniku tych badań. Tak samo, jak główni zainteresowani.
    Rozmowa Stephanie i Natalii. Została przeprowadzona wzorowo. Kolejny raz wielkie brawa dla Natalii. Zachowała się, jak prawdziwa przyjaciółka, ucieszyła się z ciąży i zapewniła o swoim wsparciu. Ktore na pewno będzie potrzebne Stephanie.
    Joyce i Andrzej wyglądają na coraz bardziej zgrany duet. Spędzają ze sobą dużo czasu i zachowują się, jak typowa zakochana para.
    Niestety Joyce się rozchorowała. Oby to tylko, nie było nic poważnego. Na szczęście Andrzej otoczył ją opieką. Po raz kolejny pokazując, jak jest dla niego ważna.
    Czekam na następny rodział z dużą niecierpliwością. Nie mogąc się już doczekać, aż niektóre kwestie zostaną rozwiązane.
    Dużo weny! 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem i ja :D
    Na początku chciałabym przeprosić, że dopiero teraz nadrobiłam zaległości w tym opowiadaniu. Ale już przeczytałam wszystkie rozdziały i wreszcie mogę zacząć czytać na bieżąco! :D
    Chcę też powiedzieć Ci, że to opowiadanie jest naprawdę GENIALNE. Wiesz, że uwielbiam wszystkie Twoje opowiadania. Jednak to jest po prostu niesamowite i jest jednym z tych moich ukochanych perełek. Myślę, że spokojnie może zajmować pierwsze miejsce (obok "Trudnego przypadku") w rankingu moich ulubionych opowiadań! Piszesz tak gładko, lekko, przyjemnie, że naprawdę nie można oderwać się od czytania. Ja kiedy zaczęłam czytać jakiś rozdział to nie mogłam przestać i kończyło się tak, że czytałam trzy rozdziały na raz.
    Najbardziej w tym opowiadaniu podoba mi się to, w jaki sposób przeplatasz wątki i losy bohaterów. W pierwszych rozdziałach wydawało się, że historia składa się z kilku osobnych wątków. Jednak z rozdziału na rozdział coraz bardziej w genialny sposób łączyłaś losy bohaterów, a w końcu okazało się, że losy wszystkich bohaterów są ze sobą połączone. Niesamowite! :) I ponieważ jest to mój pierwszy komentarz pod tym opowiadaniem, to będzie odrobinę dłuższy, bo chcę odnieść się do wszystkich wątków ;)
    -Stephane i Stephanie - uwielbiam ich dwójkę, naprawdę! Bardzo podoba mi się to, że wokół nich dzieje się chyba najwięcej w opowiadaniu i to oni tak naprawdę łączą losy wszystkich postaci. Cieszę się, że będą mieli bliźniaki i super, że oni też się z nich cieszą. Na początku martwiło mnie to, że Stephanie była smutna, nie podchodziła optymistycznie do ciąży. Ale wcale jej się nie dziwię, bo to co przeszła 20 lat temu było okropne i wstrząsające. Ale super, że dzięki Stephanowi Stephanie tak bardzo się nie boi. I super, że razem wspierają się pomimo tylu przeciwności. Są chyba parą idealną bo przeszli tak wiele, a wciąż bardzo się kochają. Podziwiam to, że potrafią stworzyć ciepły i kochający dom nie tylko dla swoich dzieci, ale także dla Isaaca. I bardzo ciekawi mnie list od cioci Charleen. Co może się w nim znajdować? Podejrzewam, że jest bardzo ważny i że może mieć coś wspólnego ze śmiercią Nico 20 lat temu. Czekam z niecierpliwością, aż cała ta sprawa się rozwiąże.
    -Joyce i Andrzej - zdecydowanie najsłodsza para w tym opowiadaniu! Są przekochani. Od początku podobała mi się ich relacja. To, jak pomału się poznawali i zaczęli coś do siebie czuć. Rozbrajała mnie też nieśmiałość Andrzeja, która była przeurocza. Dobrze, że Joy była momentami bardziej ogarnięta i to ona kilka razy zaprosiła Andrzeja "na randkę" :D Myślałam, że w ich związku nie będzie żadnych schodów i wszystko będzie układało się idealnie. Jednak jak to w życiu, nic nie jest pewne i ostatnio wkradł się do nich mały kryzys. Z jednej strony rozumiem Joyce, która chce żyć chwilą, pozwolić sobie na nutkę szaleństwa w życiu, nie wiązać się obietnicami na zawsze. Ale bardziej popieram Andrzeja. Nie dziwne jest to, że prawie 30-letni mężczyzna chce znaleźć w końcu kobietę swojego życia, z którą spędzi resztę swoich dni. Chce być z nią na zawsze, założyć rodzinę, mieć dzieci. Bałam się, że Andrzej i Joyce po tej wielkiej kłótni kilka rozdziałów temu zupełnie się rozstaną i zakończą znajomość. Dobrze, że tak się nie stało. Mam nadzieję, że znajdą złoty środek, że Jocelyne będzie chciała być z Andrzejem na zawsze, a on nie pozwoli jej się nudzić i w ich związku zawsze będzie odrobina szaleństwa. Nie mogę doczekać się ich dalszych losów oraz tego, co będzie się u nich działo.

    OdpowiedzUsuń
  4. -Samik i Natalii - ich też uwielbiam! Są super parą, a Natalii to już podziwiam w szczególności. Każda kobieta na wieść o tym, że jej narzeczony prawdopodobnie ma dziecko z inną kobietą, bardzo by się zdenerwowała. A Natalii mimo wszystko jest tak bardzo spokojna. Oczywiście, jest troszkę zazdrosna, ale to normalne. Cieszy mnie to, że chce dla Isaaca dobra, bo to jest najważniejsze. Osobiście jestem pewna, że Isaac to syn Samika. Ciekawi mnie, jak to wszystko zostanie rozwiązane. I co zrobi Danielle, kiedy dowie się, że Samik o wszystkim wie? Z niecierpliwością czekam na to, jak wszystko dalej się potoczy.
    -Nicolas i Sharone - ich wątek intrygował mnie od początku chyba najbardziej. Ciekawiło mnie, dlaczego obcy chłopak tak po prostu wprowadził się do siatkarza, kim jest, skąd go zna, jaki cel ma w Warszawie. Z rozdziału na rozdział sprawa pomału się wyjaśniała i nie mogłam się doczekać, co się stanie. Kiedy Nicolas powiedział wszystko Antigom, to byłam przekonana, że wszystko się wyjaśni. Już wyobrażałam sobie, że okaże się ich synem, że przyjmą go do siebie, że stworzą super rodzinę, że Nico będzie bawił się z Manoline i będzie super starszym bratem. Jednak tookazało się nie aż tak proste. Jestem przekonana, że Nicolas to syn Stephana i Stephanie. Przecież ma nawet te same oczy co Timotie. Dlaczego jednak Antigowie myślą, że ich syn zmarł 20 lat temu? Co tak naprawdę wtedy się wydarzyło? Ta sprawa nie daje mi spokoju. Naprawdę bardzo polubiłam Nicolasa, uważam, że jest super chłopakiem i nie zasłużył na to wszystko, co go spotkało w jego życiu. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i że w końcu znajdzie kochającą rodzinę, o której zawsze marzył. Mam nadzieję, że sprawa sprzed 20 lat w końcu się wyjaśni, bo naprawdę jestem niej ogromnie ciekawa. Myślę, że list od cioci Charleen wyjaśni bardzo wiele. A o Evansie napiszę krótko: Świetny z niego kumpel! I cieszę się, że w kolejnych rozdziałach będzie więcej Nico, bo jego wątek jest najbardziej intrygujący i tajemniczy.
    To chyba wszystko, co chciałam napisać :)
    Jeszce raz powtórzę, że to opowiadanie jest superowe i genialne! Z rozdziału na rozdział wciąga coraz bardziej.
    Życzę dużo weny!
    Całuję
    Ola
    (Rozdzieliłam na dwa komentarze bo w jednym się nie zmieściło, hahah XD)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam rozdział będąc w trasie i teraz wpadam z komentarzem :) Także umiliłaś mi podróż.
    Oj działo się, działo szczególnie początek. Przestraszyłam się, ale potem dotarło do mnie, że to musi być tylko retrospekcja. Brawo dla mnie haha XD Stephani i samobójstwo? Te słowa w ogóle do siebie nie pasują, nawet ciężko to sobie wyobrazić, ale jednak ;o! Pewnie musiało to być po śmierci dziecka. Niestety nawet nie umiem wczuć się w sytuacje matki, która straciła swoją pociechę. Mogę tylko podejrzewać, że jest to ból nie do zniesienia.
    Dobra rozmowa Natalii i Stephani pobiła wszystko. Jeszcze jak Natalia mówiła, że właśnie nie chciała jej mówić, że przytyła hahah Wtedy myślałam, że się posikam. Najważniejsze jednak, że wsparła Stephani i nawet zaoferowała pomoc! Taka przyjaciółka to skarb. Ogólnie żona/dziewczyna Samika jest najbardziej pozytywną postacią, a ona przecież też nie ma łatwo. Jeśli okaże się, że Isaaka faktycznie jest dzieckiem Guliame to no XD Niefajnie, ale ona jakoś nie nastawia się do tego negatywnie, chociaż i tak pewnie cierpi.
    Joyce i Andrzej słodcy jak cukierki <3 i superowo, bo ja lubię ich wątek. Szkoda tylko, że Joyclyn się pochorowała, ale nasz Endrju najlepszy opiekun, ale i tak bał się zarazić hahah czyli jednak taki średni, ale i tak go uwielbiam!
    Faktycznie nie było Nica, ale trzymam za słowo, że pojawi się więcej w przyszłości. W końcu przed nami jeszcze rozwiązanie największej tajemnicy!
    Pozdrawiam,
    N

    OdpowiedzUsuń
  6. To straszne co w przeszłości chciała zrobić Stephanie, ale myślę, że jestem w stanie zrozumieć jej ból po stracie dziecka, chociaż sama matką nie jestem. To musi być najgorsze uczucie jakie może spotkać rodzica..
    Jestem równie zdenerwowana jak oni i czekam z wielką niecierpliwością na wyniki badań DNA, bo pomimo mojej niemalże stuprocentowej pewności muszę to przeczytać, bo wszystko się może zdarzyć.
    Rozumiem, że Samik będzie chciał nadrobić czas z synem, ale żeby Issac od razu miał się do niego wprowadzić? Jak oni mu to wytłumaczą? Nie miał tyle lat tatusia, a tu raptem jest i na dodatek tak blisko, ma rodzinę i on ma w nią wejść?
    Oh i ah, gołąbeczki dwa! Cudnie się czyta o ich relacji. Teraz Andrzej zaopiekuję się Joyce i na pewno odnajdzie się w roli pielęgniarza równie dobrze, jak na boisku. :D
    Brak Nico Ci wybaczam, jeśli ma być do o wiele więcej w dalszych rozdziałach.
    Zapraszam na nowy rozdział na wattpadzie. ;)

    Buźka!

    OdpowiedzUsuń
  7. Trochę przestraszyłam się na początku rozdziału. Kurczę to straszne co przeszła Stephanie. Bardzo mi jej szkoda. Ona jednak mimo wszystko pozbierała się po tych okropnych przeżyciach o jest wspaniałą i silną kobietą.
    Cała sytuacja z testami DNA mega. Wszystko idealnie zaplanowane z najmniejszymi szczegółami. Nie mogę juz sie doczekac wyników. Samika i Natalii są po prostu cudowna parą. Ona jest świetna .Nie dziwię się jej że jest lekko zazdrosna. Jednak w porównaniu do innych kobiet i tak przyjmuje wszystko że spokojem . Większość zapewne wolałaby w istny szał.
    Andrzej jest słodki jak tak się troszczy o Joyce. Bez dyskusji wpakował ją do łóżka o jeszcze psa jej przyprowadzi żeby się nie nudziła. Normalnie kochaniutki 😍 Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. I więcej Niko.
    A i nic nie jest drętwe. Wydaje ci się po prostu .Jest super jak zawsze.😊

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobra, o to zaczynam swoje komentarzowe pociski ;)
    Bez zbędnych mów wstępnych, zaczynam~! Nie no, w sumie powinnam wspomnieć, że będę troszkę ogólnikowo się wypowiadać, bym się szybko zrównała z aktualnym rozdziałem ;)

    Stephen i Stephenie:
    No, no, niezłą nam tu historię sprzedałaś… Tak nią wstrząsnęła śmierć Nica, że aż miała próbę samobójczą, no jej… dobrze, że Stephen wrócił wcześniej i zareagował natychmiast. Stephenie natomiast doskonale wie, ze zrobiła rzecz głupią i straszną i tyle dobrze.
    Walnęłabym ci tu poemat na temat samobójstwa jakie to egoistyczne, ile wymaga odwagi i jakie to tchórzliwe, ALE nie będę cię zanudzać swoim filozofowaniem :P
    W ogóle to ta ich pogawędka i droczenia w kawiarni były słodziutkie, fajnie się o nich czyta, bo są wieloletnim małżeństwem, a wciąż mają nad sobą taką aurę narzeczeństwa, że niby dopiero jutro się hajtną :P

    Samik i Natalie:
    Zawsze wychwalałam Natalie za wyrozumiałość i nadal tak jest, ale już nie może ukryć swojego mętliku w głowie. Chyba będzie jej ciężko mieszkać z Isaaciem i traktować go jak syna, mimo wszystko :P a w kwestii jej zainteresowania badaniem DNA, to przypuszczam, że tak naprawdę chciała, by wynik był negatywny, a wszystkie jej podejrzenia okazały się bujdą ^^
    Samik, to wspaniały tatuś – ja w ogóle mam słabość do facetów z dziećmi, więc jest moim #1 xD ale, ale u ciebie, to tylko on się zawsze zajmuje Justin, Natalie to trochę taka królowa zrzucająca obowiązki rodzicielskie na innych :P

    Andrzej i Joyce:
    No to się nam pochorowała, na całe szczęście ma takiego opiekuńczego Andrzeja przy sobie – jakby jeszcze zszył jej tą spódnicę, to byłby bardzo idealny xD Joyce to w sumie nie zachowywała się, jak chora, taka wygadana i w ogóle – ja zawsze przed chorobą jem, wtranżalam wszystko co popadnie, taki mam apetyt, więc w sumie po mnie też niczego nie widać. Ciekawa jestem czy w przyszłości zamierzasz wprowadzić Jonasa i skonfrontować go z Andrzejem? Lubię takie akcje, żeby nie było zbyt kolorowo ;)

    Wiesz, naprawdę podoba mi się, że w komentarzu u ciebie mogę sobie w ten sposób podzielić treść, to mega wygodne i o nikim nie zapomnę :D – bardzo to u ciebie doceniam <3
    Tyle ode mnie, idę na next~!

    OdpowiedzUsuń

Netka Sidereum Graphics