− Może ma złe skojarzenia z wujkiem Gumą? –
zasugerowała Natali. – Spróbuje dać jej to coś żółtego. Zobaczymy, czy na
Stephana też reaguje alergicznie.
Guillaume skinął szybko głową. Wytarł łyżeczkę,
odkręcił drugi słoiczek, z zaciętą miną nabrał trochę owocowego musu ( a raczej
tego, co w założeniu miało nim być) i podał córce.
Ale Justin zupełnie nie przejmowała się staraniami
taty. Zaśmiała się radośnie, zamachnęła małą rączką i sekundę później koszulka
przyjmującego zyskała zupełnie nowy imige.
− Bardzo śmieszne – mruknął, ocierając z bluzy
resztki posiłku małej. – Żeby tak wujkiem Stephanem w ojca celować.
Dziewczynka pochyliła się do przodu, próbując złapać
swoje stopy, a dziecięcy śmiech znów poniósł się po pomieszczeniu.
− Daj spokój, teraz ma jak widać na pieńku ze
wszystkimi wujkami. – Natalii machnęła lekceważąco ręką. – A propos Stephana…
Rozmawiałeś już z nim o Isaacu? – Oparła się o kuchenny blat i zmierzyła
narzeczonego krytycznym spojrzeniem.
Przełknął głośno ślinę. Wyprostował się na krześle, a
potem powoli odwrócił się w stronę kobiety.
− Jeszcze nie – przyznał, nerwowo bawiąc się swoimi
palcami. – Nie było jeszcze okazji… On ma chyba teraz dużo na głowie.
Natalia prychnęła kpiąco. Usiadła naprzeciwko
mężczyzny i spojrzała mu prosto w oczy.
− Musisz załatwić to jak najszybciej.
− Dlaczego tak bardzo ci zależy? – zapytał Samica. –
Nie jesteś zazdrosna, czy coś?
− Oczywiście, że jestem! – wybuchnęła. – A kto by nie
był?! Nagle dowiaduje się, że najprawdopodobniej nie jestem jedyną kobietą, z
którą masz dziecko. Jasne, że jestem zazdrosna! – Odchyliła się na krześle i
odetchnęła głęboko, by opanować emocje. – Ale to nie znaczy, że nie chcę
wiedzieć – dodała już spokojniejszym głosem.
− Nadal nie do końca rozumiem – mruknął Samik.
− Chodzi o to, że im szybciej się dowiemy, tym więcej
będziemy mieli czasu, by wszystko sobie poukładać – wyjaśniła. − Bo powiedz szczerze, czy jeśli okaże się, że
Isaac jest twoim synem, będziesz chciał utrzymywać z nim kontakt?
Guillaume od razu skinął głową. Nawet się nad tym nie
zastanawiał, to było przecież oczywiste.
− Jeśli naprawdę… − zawahał się, starannie dobierając
słowa. – Naprawdę jest moim synem. To przegapiłem osiem lat jego życia.
Natalii uśmiechnęła się smutno. Wzięła do ręki
słoiczek i sama spróbowała nakarmić córkę. Nie wiele to dało, bo Justin, przeszczęśliwa,
że znów ktoś zwraca na nią uwagę, nie zamierzała poświęcić się tak prozaicznej
czynności, jaką było jedzeniem. Zdecydowanie próbo schwytania łyżki, była
fajniejszą zabawą.
− Ciekawe czy jak był mały, to też tak wybrzydzał? –
mruknęła, wycierając z twarzy żółtą papkę. – Jeśli tak, to znaczy, że to twoje
geny.
Mimowolnie parsknął śmiechem.
− Bo ty to jadłaś wszystko i o każdej porze?
− Jak najbardziej! – Obruszyła się. – Danielle
zapewne też, skro była taką perfekcjonistką, jak ją opisujesz. Więc sorry, ale
to muszą być twoje geny.
− Skoro tak mówisz… − Pokręcił głową z udawaną
dezaprobatą. Zaraz jednak znów zmarkotniał. Wlepił wzrok w blat stołu, a jego
palce odruchowo zaczęły bawić się zamkiem bluzy. – Słuchaj, bo ja się tak
zastanawiam… Co zrobimy, jak Isaac naprawdę okaże się moim synem. – Niepewnie
spojrzał na ukochaną. – Jak to rozwiążemy?
− Nie wiem – wzruszyła ramionami. – Może udałoby się
przekonać Danny, by spędzał z nami trochę wakacji. I jakieś dłuższe weekendy.
Bo pewnie wróci z nią do CERN-u, a my zostaniemy tutaj.
− I naprawdę nie będziesz miała nic przeciwko temu?
Westchnęła cicho. Spojrzała na Justin i uśmiechnęła
się czule, widząc, jak mała wesoło macha rączkami, domagając się uwagi. Wyjęła
córkę z krzesełka i posadziła sobie na kolanach, a ta momentalnie dorwała się leżącej na stole
grzechotki.
− To prawda, jestem trochę zazdrosna – powtórzyła. –
Ale to nie wina Isaaca. Jest tylko dzieckiem. Twoja też nie, bo przecież się
wtedy nie znaliśmy, a przecież nie ukryłbyś przede mną faktu, że masz syna,
prawda?
− Oczywiście, skarbie. – Pochylił się, pocałował ją
szybko i jeszcze cmoknął Justin w czoło, na co ona znów zaśmiała się radośnie. –
Jesteście dla mnie wszystkim.
Uśmiechnęła się delikatnie. Zaraz jednak znów
zmarkotniała.
− Ale Stephane nie zachowywał się ostatnie dziwnie,
co nie?
Guillaume zmarszczył brwi i w zamyśleniu podrapał się
po głowie.
− Nie chyba, nie. Chociaż… jest ostatnio jakoś
dziwnie nerwowy. No wiesz, jakby miał dużo na głowie. Trudno się dziwić,
wypadło mu z składu trzech zawodników.
− Nie o to chodzi – pokręciła głową. – Na ostatnim
meczu Stephanie kiepsko wyglądała. Blada, podkrążone oczy, jak ty po zjedzeniu
za dużej ilości czekolady, jak już spadnie poziom cukru.
− Dzięki wielkie – prychnął, ale kobieta kontynuowała
niewzruszona.
− W każdym razie, trochę mnie to zmartwiło. I ciekawi
mnie, czy Stephane nic nie napomknął…
− Myślisz, że jest chora?
− Nie wiem – wzruszyła ramionami. – Może
niekoniecznie ona. Może z dzieciakami jest coś nie tak? Albo jej siostrą? To
może chodzić co cokolwiek!
− Czyli, że obydwoje mamy zadanie na najbliższe dni.
– Samik odchylił się na krześle i odetchnął głęboko. – Ja dopadam Stephana, a
ty przepytujesz Stephanie.
− Czuję się normalnie jak na odprawie tajnych agentów
– parsknęła Natalii.
− Ej, ale przynajmniej jest ciekawie. – Zaśmiał się
przyjmujący, a potem pochylił się nad stołem i szybko pocałował kobietę. –
Przecież obiecałem, że ze mną nudzić się nie będziesz, prawda?
***
Stephanie przetarła dłonią zmęczone oczy, a potem
podniosła głowę i odnalazła wzrokiem dzieci. Uśmiechnęła się nieznacznie,
widząc Manoline, która próbowała wyciągnąć Isaaca do zabawy. Chłopiec wolał
jednak interesujące życie mrówek, co spotkało się z pełnym dezaprobaty prychnięciem
dziewczynki. Kilka metrów dalej Timote z zaciętą miną odbijał z tatą piłkę.
Ot, rodzinna sielanka. Korzystając z cieplejszego weekendu,
zdecydowali się wybrać do parku. Zabrali ze sobą deskorolki, paletki do
badmintona i piłkę, by po prostu spędzić razem czas.
Westchnęła głęboko. Ostatnie wydarzenia i ciąża,
dawały jej się we znaki. Tak naprawdę cały czas była zmęczona, mogłaby tylko
spać i nie dała rady zbyt długo bawić się
z dziećmi.
− Jak się czujesz?
Wzdrygnęła się mimowolnie, gdy niespodziewanie
usłyszała za sobą głos męża.
− Nie grasz już z Timi? – zapytała, szczelniej
otulając się kurtką.
− Dał mi na razie spokój. – Usiadł obok i objął
kobietę ramieniem. – Stwierdzili z Many, że nie spoczną, dopóki nie nauczą
Isaaca jeździć na deskorolce.
− Teraz ma przerąbane. Oni są niesamowicie uparcie. A
w duecie to w ogóle… Ciekawe po kim to mają. – Spojrzała znacząco na Stephana.
− No wiesz! I ty Brutusie przeciwko mnie! – Oburzył się
mężczyzna. Zaraz jednak na jego twarzy znów pojawił się szeroki uśmiech. –
Myślisz, że maluchy też takie będą? – Zjechał dłonią na brzuch kobiety. Trochę już urosły.
− Chyba żartujesz – prychnęła. – Nie możesz jeszcze
niczego wyczuć.
− To znaczy, że po prostu ci się przytyło?
− Ty… Kiedyś normalnie utnę ci ten język. –
Symbolicznie trzepnęła go w ramię. – Lepiej powiedz, czy Nico się odzywał?
Jęknął przeciągle. Przeczesał dłonią jasne włosy i z
cichym świstem wypuścił powietrze.
− Pytasz mnie o to codziennie. Od tygodnia.
− Po prostu chcę mu pomóc.
− Wiem. – Chwycił kobietę za ramiona i zmusił, by
spojrzała mu w oczy. – Od Nicolasa nie ma żadnych wieści. Ja też się martwię,
ale wiem, że jeśli Shoe się czegoś dowie, to od razu mi powie. Więc na razie
może zajmijmy się własnymi problemami? Jak zamierzasz powiedzieć naszym
uparciuchom, że będą miały młodsze rodzeństwo?
Pobladła gwałtownie. Kątem oka spojrzała na bawiące
się dzieci.
− Nie pomyślałam o tym – wydukała. − Jeszcze trochę możemy poczekać, ale w końcu
coś zauważą…
− Na przykład te dodatkowe kilogramy…
− Zaraz coś ci zrobię! – fuknęła wściekle. – Nikt cię
nigdy nie uświadomił, że kobiecie wagi, bo można dostać bilet na tamtą stronę?
I to jednokierunkowy!
− Wiem, wiem! – Pochylił się i szybko pocałował swoją
żonę. Ta jeszcze rzez chwilę siedziała naburmuszona, ale w końcu
przewróciła oczami i uśmiechnęła się nieznacznie.
− Wróćmy jednak do dzieci, okej? – poprosiła, a potem
kontynuowała, nie czekając na odpowiedź. – Trzeba będzie im to jakoś delikatnie
przekazać, jest spora szansa, że się ucieszą, ale i tak, jak urodzą się
bliźniaki, to cały ich świat wywróci się do góry nogami.
− Czyj świat?
Odwrócili się jednocześnie, słysząc za sobą dziecięce
głosiki. Timi i Manoline pojawili się jakby znikąd, szczerząc się głupkowato i
z ciekawością spoglądając to na mamę, to na tatę.
− Nikogo ważnego. – Stephanie uśmiechnęła się
nerwowo, by ukryć zmieszanie.
− Jasne. – Manoline przewróciła oczami. – Mamo, nie
jesteśmy już małymi dziećmi, trochę trudniej nas okłamać. – Dumnie skrzyżowała
ręce na piersi.
Małżeństwo wymieniło zakłopotane spojrzenia. Przez
ułamek sekundy wahali się, czy by wszystkiego nie wyznać, ale po chwili trener
postanowił przejąć pałeczkę.
− Dwie sprawy. – Uniósł dłoń, zwracając na siebie
uwagę dzieci. – Po pierwsze, gdzie zgubiliście Isaaca?
− Tam jest! – Rodzeństwo synchronicznie wskazało na
pobliskie drabinki. Ośmiolatek siedział na samej górze i z przerażeniem
wpatrywał się w ziemię.
− Isaac, co się stało?! – zawołał szczerze zaskoczony
Stephane.
Chłopiec nie odpowiedział jedynie pokręcił głową i
mocniej zacisnął dłonie na szczebelkach.
Antiga westchnął głęboko, a potem ruszył na pomoc
siostrzeńcowi. Jednocześnie, Stephanie oparła dłonie na biodrach i zmierzyła
swoje pociechy krytycznym spojrzeniem.
− Dlaczego go tam zostawiliście?
− To nie nasza wina! – zaprotestował Timote. – Sam wlazł,
a teraz nie potrafi zejść! A podobno po ściance wspinaczkowej, to śmigał, że aż
miło – prychnął kpiąco.
Kobieta wzniosła oczy ku niebu i bezgłośnie poprosiła
opatrzność o cierpliwość. Zaraz jednak, gdy obok znów pojawił się Stephane wraz
z Isaacem, uśmiechnęła się ciepło.
− To co teraz? – zapytała męża, wiedząc, że dzieciaki
nie odpuszczą „drugiej sprawy”.
− Jak to co! – Trener zatarł wesoło ręce. – Idziemy na
pizzę!
− Jej! – Cała trójka podskoczyła radośnie, a potem
pognała w stronę wyjścia z parku, jakby ich sam diabeł gonił.
− Teraz na chwilę zajmą się czymś innym – wyjaśnił trener,
widząc pytające spojrzenie żony. – A my będziemy mieć czas, by wszystko
przegadać.
− Coś w tym jest przytaknęła. – Ale coś mi się wydaje,
że będą całkiem zadowoleni z młodszego rodzeństwa.
− Mamo!
Jednocześnie odwrócili głowy. Kilka metrów dalej,
Manoline uciekała przed bratem, który znalazł ślimaka i postanowił postraszyć
nim dziewczynkę.
− Dlaczego ja nie mam siostry?! – jęknęła, chowając
się za drzewem.
Małżeństwo wybuchnęło gromkim śmiechem.
− Wiesz, chyba masz racje. – Stephanie położyła dłoń
na brzuchu i uśmiechnęła się czule. – Przynajmniej teraz mamy pewność, że jedno
musi być dziewczynką.
Stephane pochylił się i znów szybko pocałował żonę.
− Jestem jak najbardziej za – szepnął.
***
Andrzej rozglądnął się w prawo, w lewo, a potem
raźnym krokiem przeszedł przez pasy. Tuż przed nim, na smycz dreptał wesoło
Lambo. Malutki piesek, jak zwykle pełen był energii i gdyby nie prawa fizyki,
jego pan już dawno zostałby przeciągnięty po chodniku. Na szczęście Wrona miał
ponad dwa metry wzrostu, a Lambo nie osiągał
nawet czterdziestu centymetrów.
− Dobra, młody, robimy tak – zwrócił się do
podopiecznego, gdy stanęli po drugiej stronie ulicy. – Jeszcze jedna rundka
wokół parku, dwa mosty, poszczekasz sobie na kaczki, a potem wracamy, co ty na
to? Ewentualnie możemy jeszcze przejść się do…
− Bu!
Zupełnie niespodziewanie, ktoś uwiesił mu się na
szyi. Siatkarz zachwiał się najpierw do przodu, potem do tyłu, aż w końcu udało
mu się chwycić ręce napastnika, odczepił sobie od szyi i postawił osobnika na
ziemi.
− Jezu, czy ty chcesz, żeby zszedł na zawał?! –
Przekonany, że ma do czynienia, z którymś z kolegów, odwrócił się na pięcie z
zamiarem nawrzeszczenia na tę wyjątkowo irytującą istotę, która naraziła go na
uszczerbek na zdrowiu. Zamarł jednak, bo okazało się, że ta istota ma rude
włosy, niebieskie oczy i uśmiecha się do niego w ten niepowtarzalny sposób,
który spowodował, że uleciały z niego wszelkie negatywne emocje.
− Przecież nie pozwoliłabym na to, by mój brat
stracił kolejnego środkowego – prychnęła Joyce. – Chyba wierzysz w moje
siostrzane uczucia, prawda? – Oparła dłonie na biodrach i zmierzyła siatkarza
krytycznym spojrzeniem.
− Oczywiście! – zapewnił natychmiastowo. – Myślałem,
że to… no nie wiem… − Nieudolnie
próbował się tłumaczyć, co spotkało się tylko z kolejnym kpiącym prychnięciem
kobiety. – Co ty tu w ogóle robisz?
− Ogarniam swój telefon. Nie mogę się dodzwonić do
Nepalu, co mnie doprowadza mnie do lekkiego szału. – Wzruszyła ramionami tak,
jakby brak połączenia z Nepalem był najczęściej spotykanym problemem pod
słońcem. – A ty? Tak po prostu łazisz sobie po Warszawie?
− Wyprowadzam psa na spacer – opowiedział szczerze,
wskazując głową na Lambo, który usiadł sobie na chodniku i chyba zaczynał się niecierpliwić.
− A więc to jest Lambo! – Na twarzy Joyce pojawił się
szeroki uśmiech. Przykucnęła przed psem, wyciągnęła w jego stronę rękę. Ten
obwąchał ją dokładnie, a gdy uznał, że jest godna zaufania, zaczął domagać się
głaskania. – Fajny jesteś, co nie, mały? – podrapała zwierzaka za uchem. – Taki
fajny, uroczy piesek.
− Chyba cię lubi – zaśmiał się Andrzej.
− Skoro tak mówisz… Mogę iść z wami dalej? – zapytała
niespodziewanie. – W końcu przez ostatni tydzień prawie się nie widzieliśmy.
Bezmyślnie pokiwał głową. Jocelyne miała racje. Po
akcji z pizzą i „prawie wykonanym pocałunkiem”, rozmawiali ze sobą raz, na
meczu, a poza tym wymieniali tylko smsy. Obydwoje byli po prostu zajęci. Ona
sprawdzała rynek pracy w Warszawie, on trenował ciężko i nieudolnie próbował ogarnąć własne uczucia. Bo po prostu
coraz mniej je rozumiał.
− Mieszkasz niedaleko, prawda? – zagaiła rozmowę, gdy
ruszyli przed siebie.
− Yhm – przytaknął Wrona. – To nasza
stała trasa spacerów. W prawo, przez most, obok fryzjera, przez park,
poszczekać na kaczki, a w drodze powrotnej obwąchać starszą panią z yorkiem.
− Starszą panią z yorkiem? – Uniosła ze zdziwieniem
brew.
− Mijamy ją codziennie o trzynastej piętnaście. Nigdy
ani minutę później – wyjaśnij. – A ten york to zawsze szczeka na mojego Lambo.
Ale on ma to – zawahał się. – Tam, gdzie mają to wszystkie psy.
Parsknęła śmiechem. Odetchnęła głęboko marcowym
powietrzem, a potem spojrzała w niebo, skrzywiła się i przeklęła pod nosem w
języku, którego Andrzej nie rozpoznawał.
− Coś się stało? – Zmarszczył czoło.
− Zaraz zacznie padać – mruknęła. – A ja nie mam
kaptura. Ani parasola.
Zadarła głowę, by też spojrzeć w niebo. Zacmokał z irytacją,
gdy zobaczył nisko wiszące, bure chmury, które nie wróżyły nic dobrego.
− Może wcale nie lunie – zasugerował bez większego
przekonania.
Jednak jego ciche prośby nic nie zdziałały. Kilka
minut później, z nieba spadły dosłownie hektolitry wody.
− Jeju! – Joyce przylgnęła do Andrzeja, a ten
odruchowo objął ją ramieniem. Na niewiele się to oczywiście zdało, bo żadne z
nich nie miało parasola, czy choćby odpowiedniej kurtki, ale łatwiej moknąć we
dwójkę. Jedynie Lambo był zadowolony z zmiany pogody, bo w końcu mógł bezkarnie
wytaplać się w kałużach.
− Za jakieś pięć minut będziemy u mnie – Wrona
zmrużył oczy i przyspieszył kroku. – Osuszymy się i przeczekasz ten deszcz.
Kiwnęła głową i jeszcze bardziej wtuliła się w tors
mężczyzny. Oczywiście, gdy dotarli do mieszkania, obydwoje byli przemoczeni do
suchej nitki, a włosy kobiety dosłownie ociekały wodą.
− Zaraz przyniosę jakiś ręcznik. I coś do przebrania.
Bo jak zostaniesz w tych ciuchach, to się pochorujesz. – Zmierzył Jocelyne
zatroskanym spojrzeniem.
− Nie musisz…
− Muszę.
− Ale…
Zupełnie nie przejął się jej nieśmiałym protestem.
Zniknął w swojej sypialni, by po chwili
wrócić z wszystkimi potrzebnymi rzeczami, w tym swoją największą koszulką,
która spokojnie mogła robić za sukienkę dla Francuski. Wskazał kobiecie
łazienkę, gdy ta poszła się przebrać, sam się ogarną, nakarmił Lambo, a potem
zaczął przygotowywać coś ciepłego do picia.
− Gorąca herbata?
Wzdrygnął się mimowolnie, gdy niespodziewanie w
kuchni znów pojawiła się Joyce.
− Musisz przestać mnie straszyć – mruknął, wręczając
jej kubek z parującym napojem. – Imbirowa, podobno dobrze rozgrzewa i wspomaga
odporność. Czy jakoś tak.
− Naprawdę się o mnie martwisz – zaśmiała się z
niedowierzaniem. Upiła łyk herbaty i uśmiechnęła się błogo. – O tak
zdecydowanie tego mi było trzeba.
− Oczywiście, że się martwię – prychnął. – W końcu
jeśli coś ci się stanie, to Stephane urwie mi głowę.
− Czyli dbasz o własny tyłek? – Uniosła sarkastycznie
brew.
− Nie! – zaprotestował niezwłocznie. – To znaczy… po
prostu się o ciebie martwię. – Z zakłopotaniem podrapał się po brodzie. –
Właśnie dlatego nigdzie się stąd nie ruszysz aż do rana.
− Proszę? – Przekrzywiła nieznacznie głowę i
zaskoczona zamrugała szybko.
− Według prognozy będzie padać przez całą noc –
wyjaśnił. – Dochodzi osiemnasta. Pożyczyłbym ci parasol, ale nie masz w czym
wrócić do siebie. Więc jak na razie zostajesz tuta.
Przewróciła oczami, ale nie protestowała. Przeszła do
połączonego z kuchnią salonu, usiadła na kanapie, założyła nogę na nogę, a
potem wlepiła zamyślony wzrok w przestrzeń.
Andrzej niepewnie usiadł obok, Przez chwilę obydwoje
milczeli, aż w końcu siatkarz przełknął
nerwowo ślinę, wziął się w garść i postanowił się odezwać.
− Nie masz już siniaków – zauważył, niepewnie
dotykając ręki Francuski.
− Oh! – Joyce uniosła nadgarstek i obejrzała go
pobieżnie. – Masz racje. Musiał zniknąć już dawno. Pewnie, gdybym obrywała
częściej, to trzymałyby się dłużej.
− Czyli to był jednorazowy wyskok? − Wrona zmarszczył ze zdziwieniem brwi. Zaraz
jednak zorientował się, że to mogło być zbyt bezpośrednie pytanie. –
Przepraszam, jak nie chcesz, to nie mów.
− Daj spokój. – Machnęła lekceważąco ręką. – Jonas…
on po prostu wściekł się, że nakryłam go z tą idiotką – mruknęła, pustym
wzrokiem wpatrując się w trzymany kubek. – Wpadł w furię i wtedy oberwałam. Ale
wcześniej… wcześniej wydawało mi się, że jesteśmy naprawdę szczęśliwi –
westchnęła głęboko. − Byłam przekonana,
że po ośmiu latach naprawdę go znam, że dobrze się nam układa, a nawet
liczyłam, że niedługo mi się oświadczy. Zaczęliśmy
nawet planować podróż poślubną, taką dookoła świata, ale jako pasażerowie, a
nie pilot i stewardessa. Jak widać można znać kogoś bardzo długo, a on i tak
cię skrzywdzi. – Z niedowierzaniem pokręciła głową.
− Nie mogłaś tego przewidzieć. – Andrzej niepewnie
chwycił dłoń kobiety i ścisnął ją nieznaczne. – Często czas nie ma aż tak
wielkiego znaczenia.
− Wiem – mruknęła. – Ale Stephane poznał Stephanie, gdy mieli czternaście lat. Mój
drugi brat Charlie, swoją żonę poznał na pierwszym roku studiów, ale pobrali
się dopiero dwanaście lat później. Dziś są szczęśliwi, mają dwie małe córeczki.
Myślałam, że ze mną będzie podobnie.
Nic nie powiedział, jedynie powoli pokiwał głową.
Nagle Joyce wyprostowała się i spojrzała na
siatkarza.
− Możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie?
− Pewnie.
− Czy chciałeś mnie pocałować? Tydzień temu, u mnie.
Na chwilę przed tym, jak przyszła pizza. Tylko
odpowiedz szczerze.
Pobladł gwałtownie. Przełknął głośno ślinę i zaczął nerwowo błądzić wzrokiem, po
pomieszczeniu, szukając jakiejś dobrej odpowiedzi.
− Ja… chyba… chyba tak – wychrypiał w końcu, nie
patrząc Jocelyne w oczy. Z ciężko bijącym sercem oczekiwał na jej reakcje.
Ale ona jedynie uśmiechnęła się tajemniczo i
przysunęła bliżej. Znów dzieliło ich tylko kilkanaście centymetrów.
− Ile się znamy? – zapytała.
− Coś ponad miesiąc – odpowiedział niepewnie.
− Chyba musimy przyspieszyć bieg wydarzeń –
stwierdziła, a potem tak po prostu chwyciła Andrzeja za koszulę, przyciągnęła
do siebie i pocałowała namiętnie.
Zdezorientowany Andrzej na początku nie miał pojęcia,
co zrobić. Jednak po kilku sekundach w końcu dotarło do niego, co się dzieje.
Objął Joyce ramieniem i pogłębił pocałunek, czując jak w jego żołądku
jednocześnie eksploduje tysiące fajerwerków. Wplótł ręce we włosy kobiety, a
ona wsunęła ręce pod jego koszulę.
− Nie wiem, czy powinniśmy… − zaczął, gdy na chwilę oderwali
się od siebie, by zaczerpnąć powietrza.
− Daj spokój – warknęła. – Choć raz dam się ponieść
chwili, a konsekwencjami będę się martwić rano. Teraz mam to gdzieś. – W jej
oczach pobłyskiwała wręcz zwierzęca determinacja.
Uśmiechnął się szeroko.
„A co tam, raz się żyje, co nie?” pomyślał. „Myśleć
będziemy rano”. A potem pochylił się i chciwie wbił się w jej usta.
Konsekwencje jutro. Teraz liczy się chwila.
Okej, na wstępie chcę zaznaczyć, że totalnie nie wiem, co mam myśleć o powyższym rozdziale. Uważam, że jest strasznie nieskładny i w ogóle chaotyczny. Ale mam nadzieję, że taki obrót wydarzeń przypadł wam do gustu. Wszelkie ewentualne wyjaśnienia zachowań bohaterów pojawią się w kolejny rozdziale, w którym przewiduje przynajmniej dwie poważne rozmowy.
To chyba tyle. Teraz lecę komentować zaległe rozdziały u was, a potem wyłączam się. Dzisiaj zaczyna się sezon reprezentacyjny ( mecz Polska- Kanada. Czy mogłoby być coś piękniejszego?!), a ja mam przyjemność być w Katowicach. Trzymajcie kciuki, by udało mi się dorwać Stephana!
Pozdrawiam
Violin
PS Okazało się, że zostałam nominowana do bloga miesiąca katalogu "Księga Baśni". Jeśli chcecie, możecie zagłosować na tego bloga tutaj
PS Okazało się, że zostałam nominowana do bloga miesiąca katalogu "Księga Baśni". Jeśli chcecie, możecie zagłosować na tego bloga tutaj
Dzisiaj zacznę od przeslodkiej pary 😍 Andrzej i Joyce aż człowiek się rozpływa gdy o nich czyta. Serio, tak lubię ich momenty, że ciężko to opisac. Oczywiście Andrzej nie byłby Andrzejem gdyby nie był lekko bezradny w rozdziale. Dobrze, że Joyclyn postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, bo gdyby zrobił to Andrzej to nie wiem czy doczekalibysmy czegoś XD Ale i tak jest słodki w byciu sobą hahaha. Piesek Lambo 💕 jak mój piesek te same zwyczaje hahaha dlatego wczulam się w ten spacer.
OdpowiedzUsuńOgólnie to nie wiem co mam myśleć o Stephani i Stephenie. Ich kawałek był zwyczajnym kawałkiem. Może poza dalszym przeżywaniem zniknięcia Nico, co oznacza, że jak Nico wróci to może się narobić bałagan. Może jakieś śledztwo? I potem wszyscy będą jedna wielka rodzina 👨👩👧👧
Czekam na stu procentowe potwierdzenie ojcostwa Isaaka, ale Plus dostaje Natalia. Przypadło mi do gustu jej zachowanie, ponieważ mogła odstawić cyrk i wyjechać z jakąś sceną zazdrosci. Ż kobietami to nigdy nie wiadomo haha przynajmniej tak jest że mną 😂 a ona że spokojem, wszystko przeanalizowała i jeszcze trochę ponasmiewala się z Guliame. Grunt to umieć się zdystansować 😀😎
Powodzenia w dzisiejszych planach 😉 I weny do następnych rozdziałów,
N
gratulacje nominacji do bloga miesiąca na Księdze Baśni,
OdpowiedzUsuńnie dziwie się!
A rozdział super!
Andrzej i Joyce smsa słodyczy ❤Wiem ,wiem pisałam to już tysiąc razy 😉 On jest kochany taki nieśmiały i nieporadny. Dobrze że Joyce wzięła sprawy w swoje ręce. Natali jest super. Przyjmuje wszystko że zrozumieniem i bez scen zazdrości. Naprawdę bomba. Dziś niestety krótko, Ale chyba mi wybaczysz ,no wybieram się tam gdzie Ty 😊 Koleżanka zdobyła bilety więc będę trzymać kciuki za Ciebie i Polskę na miejscu 😊 Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział 😊
OdpowiedzUsuńSą słodcy 😂 tak się śpieszę że niewiem co pisze 😉
UsuńMuszę przyznać, że Natalii zaimponowała mi swoim zachowaniem. W spokoju i bez zbędnych fochów przyjęła do wiadomości, że Isaac prawdopodobnie jest synem Guillaume. Rozumie tą, jakby nie było trudną sytuację i stara się z nią pogodzić.
OdpowiedzUsuńOfiarowuje przy okazji narzeczonemu swoje wsparcie i motywuje do jak najszybszego poznania prawdy.
Mam nadzieję, że wkrótce się wszystko wyjaśni. 😊
Stephanie i Stephan spędzili wraz z dziećmi przyjemnie czas. Dobrze, że mimo ostatnich problemów, jakie spadły im na głowę. Potrafią wykrzesać z siebie odrobinę radości i starają się poświęcać, jak najwięcej czasu swoim dziecią i Isaacowi.
Strasznie mnie ciekawi reakcja Manoline i Timiego na wieść o tym, że będą mieli kolejne rodzeństwo. Podejrzewam, że się ucieszą.
Martwi mnie tylko to, że Nicolas nadal nie daje nikomu znaku życia. Przez co Stephanie się stresuje, a to nie wpływa za dobrze na jej ciążę. Oby on się wkrótce odezwał. Przynamniej do Sharona.
Na koniec zostawiłam sobie Joyce i Andrzeja. Znowu spotkali się przypadkiem, a przypadkowa ulewa. Pozwoliła popchnąć ich relację znaczenie do przodu.
Brawa dla Joyce widać, że to ona rozdaje karty w tej relacji. Może to i lepiej. Bo, jakby czekała na to, aż Andrzej wykona pierwszy krok. Trwałoby to zapewne wieczność. 😂
On jest taki uroczy w tej swojej nieporadności i nieśmiałości. Naprawdę kibicuję mu, aby udało mu się stworzyć z Joyce coś poważnego.
Dla mnie ten rodział wcale nie był chaotyczny i jak każdy poprzedni, bardzo mi się podobał.
Czekam już też na następny. 😊
Głos oczywiście też oddałam. Bo Twoja historia, jak najbardziej zasługuje na takie wyróżnienie.
Mnie również bardzo spodobało się dojrzałe zachowanie Natalii. Nie zrobiła Samikowi niepotrzebnej awantury, tylko na spokojnie próbowała przeanalizować sytuację. I to się ceni, bo jeżeli faktycznie okaże się, że Isaac jest jego synem to Samik będzie potrzebował ogromnego wsparcia i jestem pewna, że odnajdzie je u swojej ukochanej :) Mała jest przesłodka <3
OdpowiedzUsuńMałżeństwo Antiga wraz ze swoją gromadką udało się do parku, aby miło i rodzinnie spędzić ten czas. Bardzo przyjemnie czytało mi się ten fragment :) Naprawdę kochają się bardzo mocno i jest to widoczne na każdym kroku. Bardzo jestem ciekawa, jak powiedzą dzieciom o tym, że będą mieli rodzeństwo :D Może być ciekawie haha, ale sądzę, że dzieciaki powinny się ucieszyć. I że Manoline będzie miała upragnioną siostrę ^^
Martwi mnie tylko brak wiadomości od Nico :( Mam nadzieję, że wkrótce odezwie się do Shoe i da znać, co się z nim dzieje i gdzie się podziewa...
Joyce i Andrzej! <3 Jak ja ich uwielbiam, naprawdę :D Są tacy uroczy razem :) I troska Andrzeja o Joyce jest taka piękna... Wrona nam przepadł na amen :D I oczywiście, że miał ochotę ją pocałować :D I bardzo dobrze, że to w końcu się stało... :) Kibicuję im bardzo <3
Głos oddałam :)
Pozdrawiam ;*
Joyce i Andrzej ;) Oni są tacy uroczy <3 Cieszę się, że w końcu uczynili kolejny krok w swojej relacji <3 Co do Samici. Mam nadzieję, że wkrótce wyjaśni się sprawa z Isaac'iem. Jeśli chodzi o państwa Antigów to myślę, że powinni już poinformować swoje dzieci o nowym rodzeństwie ;) Bardzo mi brakowało w tym rozdziale Nico i Sharone :/ Kiedy Nico wróci? To jest mój ulubiony bohater. Generalnie fragmenty z Nico i Shoe należą do moich ulubionych. Bez nich jakoś tak smutno :/ Czekam na next z niecierpliwością. Życzę mnóstwa weny ;) Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńMnie również Natalii zaimponowała swoim dojrzałym podejściem. Druga na jej miejscu mogłaby strzelić focha, zrobić awanturę albo nie wiem co jeszcze, a ona? Spokój i zrozumienie, to mi się podoba.
OdpowiedzUsuńU Antigów pomimo zmartwień idzie do przodu. Jestem bardzo ciekawa jak dzieciaki zareagują na wiadomość o rodzenstwie, a im szybciej się dowiedzą tym lepiej.
Joyce i Andrzej!!! W końcu poczynili krok do przodu, a w zasadzie to Francuska przejęła inicjatywę i chwała jej za to. :D mam cichą nadzieję, że ten krok pozwoli im otworzyć się bardziej na siebie i pójdzie z górki w ich relacji.
Szkoda, że nie było w tym rozdziale Nico, ale rozumiem, że chcesz podtrzymać w nas napięcie. Cóż, liczę, że w następnym się pojawi i zaspokoje swoją ciekawość względem jego osoby.
Do następnego, buźka!
Nie pamiętam kiedy ostatnio sprawdzałam codziennie czy nie pojawiła się nowość na blogu. W ciągu kilku ostatnich dni sprawdzałam czy nie ma nowości tutaj. <3 Przeczytałam niemal od razu! Tylko nie miałam kiedy skomentować. W każdym razie bardzo mi się podoba, zdziwiłam się, że tak szybko się skończył. Już sam początek mnie rozwalił marchewka - Guma. :D Trochę się pośmiałam. :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam naprawdę Natali za jej spokój i opanowanie. Mało kto w takiej sytuacji by potrafił. Mam nadzieję, że Samik i Stefan to sobie wyjaśnią, bo jednak powinien wiedzieć, że ma syna...
Mam nadzieję, że Niko się odnajdzie. Szkoda mi tego chłopaka, wszystko w co wierzył niby okazało się nieprawdą. Choć uważam, że warto jeszcze wszystko prześwietlić dokładnie. Liczę na to, że Sho go w końcu znajdzie.
I na koniec moja ulubiona parka czyli Andrzej i Joyce! Śmiałam się, ze jak on się przez 13 rozdziałów zbiera żeby pocałować dziewczynę, to nic dziwnego, że sam został. Ale to urocze jak starał się być uczciwy i próbował zatrzymać Joyce. :) Z drugiej strony dobrze, że nie zamierzała go słuchać. I Lambo! Kocham tego psa nawet w opowiadaniach. <3
Czekam na jeszcze !
POZDRAWIAM !!!
Paulka
Ja jak zwykle z opóźnieniem, co musisz mi wybaczysz, ale dotarłam :)
OdpowiedzUsuńJustin jest przeurocza <3 Zresztą, ja uwielbiam takie dzieciaczki, więc wyobrażenie sobie karmiącego ją z trudem Samikę nie było trudne haha. Doskonale rozumiem Natalii. Z jednej strony nie ma powodu o to, aby być zazdrosna, bo nie została ani zdradzona, ani oszukana ... no ALE. Kobieca logika. Pojawiają się te irytujące pytania w głowie "Co jeśli ją kochał bardziej", "Co jeśli żałuje że ich związek się rozpadł", "Co jeśli Isaac stanie się ważniejszy" ... i mimo że są bezpodstawne to zawsze jakaś niepewność jest. Ale podeszła do tego bardzo dojrzale i rozsądnie, z pełnym wsparciem. Bo jak mówi, najważniejszy w tym wszystkim jest Isaac.
Rodzinny wypad do parku. Ej, ja doskonale rozumiem obawy Isaaca! Gdy byłam mała to nie wchodziłam na większe drabki bo strach mnie paraliżował. Ten lęk wysokości zresztą został mi do dziś haha. Oczywiście uwielbiam rozmowy państw Antiga. Steophan czasami jest taki dziecinny gdy próbuje traktować żonę jakby była ze szkła haha. Nadal obydwoje rozmyślają o Nico, minął tydzień, a tutaj cisza. Sama jestem ciekawa gdzie pojechał, albo co się stało. Cokolwiek!
No i nasza urocza para :) Ech ten Andrzej! Znowu to kobieta robi pierwszy krok :D Nie żebym narzekała czy coś, bo są dorośli, więc co się będą bawić w kotka i myszkę, prawda? A że aura temu sprzyja ... dobrze tak czasami wywalić karty na stół, a nie się cackać. <3
Chociaż wspomnienie o jej byłym chłopaku podniosło mi ciśnienie. Co za typ! Nie dość ze go nakryła na zdradzie, to ją pobił ... ugh. Dobrze że ma to za sobą!
Oczywiście że oddam swój głos <333
Hej, hej – wybacz spóźnienie, ostatnio na nic nie mam czasu :/
OdpowiedzUsuńUwielbiam Natalie i Samika – tworzą taki fajny związek :3 mimo problemów, to zamiast się awanturzyć, to podejdą zdrowo do tematu. Porozmawiają co jest chyba najważniejsze – choć i tak mam wrażenie, że Natalie robiła dobrą minę do złej gry i w środku pewnie jest rozbita :(
Justin jest słodka, przypomina mi moją bratanicę, która też się uśmiechała do wszystkich, chwytając się za stopki. To było rozkoszne <3 Potem ten mały geniusz, wziął jedną ze swoich stópek i ją ugryzł xDDD płacz niesamowity :P
Scenka Stephana i familii chyba pisana była trochę na siłę w formie zapychacza – może dlatego coś ci jednak nie pasuje w tym rozdziale. Niemniej takie proste obyczajówki są ważne ^^ sama nawet się zastanawiałam czemu jeszcze nie powiedzieli dzieciom ;). W wieku jedenastu lat dowiedziałam się, że będę mieć młodszego brata – cóż, jako najmłodsza z rodzeństwa, to się cieszyłam ;) zazwyczaj najstarsi mają z tym problem – więc podejrzewam różne reakcje ^^”
No i czas na, podejrzewam, że główną parę tego opowiadania – oni to ty4lko chodzą do swoich mieszkań i wymieniają się ubraniami :P Joyce rozumiem, bo ubrania faceta o wiele lepiej wyglądają na kobiecie. Ucieczka przed deszczem, takie to typowe dla romansideł :D Andrzej jest mega nieśmiały i to też mega zabawne skoro ma z 2 metry xD całe szczęście, że Joyce postanowiła nosić spodnie w ich związku :)
Tyle ode mnie, wiem, że krótko, ale naprawdę, u mnie też kolorowo nie ma – ale damy radę!
Dużo weny, pozdrawiam~!