środa, 2 maja 2018

Rozdział 11

− Nadal nie jestem pewien, czy to dobry pomysł – mruknął Nicolas, z powątpiewaniem patrząc na neony jednego z Warszawski klubów.
− Daj spokój. – Shoe machnął lekceważąco ręką. – Jesteś moim kumplem, co nie? Na pewno odnajdziesz się w towarzystwie. Zresztą ta koszula nie może się zmarnować – dodał z kpiącym uśmiechem.
Nico przeklną pod nosem, wygładzając jasny materiał. Atakujące niestety miał racje. Obydwoje byli wyżsi niż to ustawa przewiduje, więc gdy okazało się, że Francuz nie ma co na siebie włożyć, Evans z wielką przyjemnością pożyczył mu swoją koszulę.
− Spoko, Stephane nie przychodzi na takie imprezy – zapewnił Sharone, widząc, że Nicolas nadal się wacha. – To impreza młodszego pokolenia, znaczy się naszego. Możesz więc czuć się bezpieczny.
Drugi chłopak mechanicznie pokiwał głową. Nerwowo przeczesał dłonią burzę jasnych włosów, a potem jeszcze raz spojrzał na drzwi klubu.
− To co? Idziemy? – zapytał, siląc się na spokojny ton.
Shoe uśmiechnął się nieznacznie. Pewnym krokiem ruszył w stronę wejścia, a Nico podążył za nim.
 W środku byli już prawie wszyscy. W jednej loży siedzieli Wrona, Włodarczyk i Firlej, a na parkiecie, z dziewczynami, wywijali Nowakowski z Kwolkiem. Było duszno, z głośników leciała przeraźliwie głośna muzyka, która dosłownie dudniła w głowie atakującego. Przepychając się przez tłum, starał się mieć w zasięgu wzroku Nicolasa, ale nie było to łatwe zadanie.
− Super, że dotarliście! – Na widok nowo przybyłych, Włodarczyk uśmiechnął się tak szeroko, że prawie zabrakło mu szczęki. – Widzę, Shoe, że przyprowadziłeś kumpla. Doskonale, im nas więcej tym weselej!
− No nie wiem. −  Janek Firlej zmierzył Nicolasa podejrzliwym spojrzeniem, a ten wyprostował się mimowolnie i nerwowo przełknął ślinę.  – Przy nim żadna dziewczyna nawet na nas nie spojrzy.
Wojtek roześmiał się głośno, widząc, że Nicolas czerwieni się gwałtownie. Przesunął się szybko, robiąc w ten sposób miejsce na kanapie dla pozostałych chłopaków.
− Ty się tak nie śmiej – fuknął rozgrywający. – Tobie to już obojętne, ale ja i Wrona nadal szukamy naszych życiowych partnerek. A w tym momencie nasze szanse spadły do zera. Przystojny Kanadyjczyk z francuskim akcentem. Czego jeszcze chcą kobiety?! – jęknął przeciągle.
− Ale przecież Andrew ma już dziewczynę. – Włodarczyk zupełnie zignorował narzekanie młodszego kolegi. – Pojechał po bandzie i teraz spotyka się z młodszą siostrą naszego trenera. Grunt to dobrze się ustawić w życiu, prawda?
Na wzmiankę o Stephanie, Sharone zamarł. Nicolas również. Obydwoje wlepili w Wronę zaskoczone spojrzenia.
− To nie tak, naprawdę – zaczął nieudolnie tłumaczyć się Andrzej. – Ja i Joyce nie jesteśmy parą..
− Co w takim razie robiliście wczoraj razem, w galerii handlowej i to w sklepie dziecięcym? Przymierzając wózki? Czy przypadkiem nie zapomniałeś nam o czymś powiedzieć? – Wojtek znacząco poruszył brwiami.
Środkowy zarumienił się gwałtownie. Odchrząknął nerwowo, a speszony wzrok wlepił w kolorowego drinka.
− Nie wiem, co robiłeś w tedy w galerii i chyba nie chcę wiedzieć – wycharczał, nie patrząc na kolegę. – Ale ja i Joyce nie jesteśmy parą, więc odpuść sobie na razie te aluzje.
− Okej, rozumiem! – Włodarczyk podniósł ręce, pokazując, że się poddaje. – Ale to wiele wyjaśnia, prawda? – zwrócił się do Sharona, który w zamyśleniu pił przyniesiony przez Gruchę napój.
− Proszę? – Wyrwany z własnego świata atakujący prawie opluł się czymś bliżej niezidentyfikowanym. Siedzący obok Nicolas prychnął śmiechem, a potem uczynnie podał koledze serwetki.
− Przepraszam, co mówiłeś?
− Że to wiele wyjaśnia – powtórzył Wojtek. – Gdyby Andrzej był z siostrą Stephana, to ten na pewno zrobiłby mu taki wykład, że słyszelibyśmy go na drugim końcu Warszawy. A tu nic! Cisza i spokój.
− Stephane ma teraz dużo na głowie – mruknął Wrona. – Także prywatnie…
Sharone podniósł gwałtownie głowę i posłał środowemu pytające spojrzenie. Ten jednak nie dokończył swojej myśli. Skrzywił się jedynie, wstał i opuścił towarzystwo, tłumacząc się koniecznością pójścia do toalety.
− Możesz wybadać, o co chodzi? – poprosił szeptem Nicolasa. – Tak na wszelki wypadek…
Shoe zgodził się bez wahania. Odczekał jeszcze chwilę, a potem powoli ruszył w stronę toalet. Mieściły się one w cichym korytarzu, z dala od głównej sali. Idealnie zmieścił się w czasie i gdy dotarł na miejsce, Andrzej akurat wychodził.
− Możemy pogadać? – zapytał, blokując przejście.
− Okej. – Lekko zaskoczony Polak jednie wzruszył ramionami. – Tutaj>
Atakując przytaknął szybko. Nerwowo przestąpił z nogi na nogę i wziął głęboki oddech. Wahał się, jak zacząć, ale na szczęście Wrona cierpliwie czekał, aż młodszy siatkarz zbierze się w sobie.
− Mówiłeś, że Stephane ma teraz dużo na głowie – zaczął niepewnie Evans. – Wiesz może, o co dokładnie chodzi?
Andrzej zmarszczył czoło i zmierzył kolegę uważnym spojrzeniem.
− Dlaczego chcesz to wiedzieć? – zapytał, krzyżując ręce na piersi.
Evans z zakłopotaniem podrapał się po głowie. Nie do końca przewidział taki obrót spraw.
− Ja… po prostu się martwię – wydukał w końcu. – Chciałbym pomóc, jeśli to tylko możliwe – dodał. Starał się przy tym brzmieć jak najbardziej naturalnie, co nie było specjalnie trudne. W końcu Stephane naprawdę wiele dla niego zrobił i teraz atakujący chciał się po prostu odwdzięczyć.
Chyba zadziałało, bo Andrzej przygryzł wargę, a potem rozglądnął się wokół, sprawdzając, czy na pewno nikt znajomy ich nie słyszy. Potem milczał jeszcze przez chwilę, bijąc się z własnymi myślami, aż w końcu zdecydował, co zrobić.
− Okej, powiem ci, ale jakby co, to nie wiesz tego ode mnie – mruknął. – I nie możesz nikomu powiedzieć.
Sharone szybko pokiwał głową. To wystarczyło.
− No dobrze… − Wrona wziął głęboki oddech. – Stephanie jest  w ciąży. Bliźniaczej.
Evans zamarł. Czuł się tak, jakby ktoś uderzył go czymś ciężkim w głowę. Wpatrywał się w środkowego szeroko otwartymi oczami i nie wierzył w to co słyszy.
− Ale, ale… ale jak to? – wychrypiał słabym głosem.
− Mam ci tłumaczyć, skąd się dzieci biorą? – warknął Wrona.
− Nie, nie musisz! – zaprotestował gwałtownie Shoe. – Po prostu… jakoś… nie chcę mi się w to wierzyć…
− To uwierz. Pamiętaj, żeby nikomu nie powiedzieć, ale jak wymyślisz, jak im pomóc, to daj znać. – Andrzej poklepał kolegę po ramieniu, a potem odszedł w kierunku sali.
Sharone został sam. Oparł się o ścianę i z cichym świstem wypuścił powietrze. Wlepił pusty wzrok w podłogę, a jego mózg zaczął pracować na najwyższych obrotach. Nieudolnie próbował przetworzyć otrzymaną informacje.
Stephanie była matką Nicolasa. A Stephane jego ojcem. Spodziewali się dwójki dzieci. Nico miał zostać starszym bratem. O czym sam jeszcze nie wiedział. Tak jak oni nie wiedzieli, że ich najstarszy syn odnalazł swoich rodziców.
Westchnął głęboko. Ciąża Stephanie wszystko skomplikowała. Kobieta nie mogła się denerwować i pojawienie się porzuconego przed laty syna, na pewno nie wpłynęłoby dobrze na jej zdrowie.
Shoe nie miał pojęcia, co robić. Powiedzieć Nicolasowi? Zostawić to dla siebie? Żadne rozwiązanie nie było dobre.
Powłócząc nogami, wrócił na salę. Potoczył wzrokiem po bawiących się ludziach, szukając Nicolasa. Gdy go zobaczył, poczuł się jeszcze gorzej.  Chłopak beztrosko rozmawiał z jakąś brunetką w różowej sukience, śmiał się głośno i wydawał się naprawdę dobrze bawić. Evans pierwszy raz widział go tak wyluzowanego. Nie chciał tego psuć.
„Powiem mu później” pomyślał. „Niech teraz się bawi.”
− Wszystko w porządku, Shoe? – zapytał roześmiany Francuz, widząc nietęgą minę kumpla.
− Tak. – Atakujący wymusił uśmiech. – Wszystko w jak najlepszym porządku.

***

 Twinkle, twinkle, little star…
Stephanie prychnęła śmiechem, gdy Stephane objął ją w pasie, nieudolnie nucąc pod nosem kołysankę.
− Jeszcze cię nie słyszą – mruknęła, odkładając stary zeszyt z przepisami.
− Naprawdę? – Mężczyzna zmarszczył brwi w udawanym zdziwieniu. – A kiedy zaczną?
− Za jakieś… trzy miesiące? – W zamyśleniu podrapała się po brodzie. – Coś koło tego. Myślisz, że pamiętam?
Zaśmiał się cicho, a potem czule pocałował żonę w szyję. Ona jedynie przymknęła oczy i oparła głowę na ramieniu męża.
− Wymyśliłeś już, co zrobimy z mieszkaniem – zapytała, przymykając oczy.
− Jak najbardziej – potwierdził. – Ale nie dograłem jeszcze szczegółów – przyznał. – Potrzebuję trochę czasu i twojej aprobaty. Przede wszystkim twojej aprobaty.
Prychnęła kpiąco. No tak, mogła to przewidzieć.
− Coś takiego zmalował?
− Jeszcze nic – odpowiedział szczerze. – Jak jutro stoisz z czasem?
− Zaraz zobaczę.
Delikatnie wyplątała się z objęć trenera, a potem podeszła do lodówki, na której wisiał niewielki kalendarz.
− Który dzisiaj mamy? – Przetarła dłonią zmęczone oczy.
− Dwudziesty ósmy lutego.
Przygryzła wargę. Odchyliła jedną kartkę i palcem znalazła odpowiednią datę. Uśmiechnęła się pod nosem. Pod pierwszym marca było coś zapisane. Czerwonym długopisem, tak by żadne nich nie zapomniało.
− To zależy – odpowiedziała tajemniczo. – O której kończycie poranny trening? 
− Pewnie koło dwunastej. Jak zawsze. – Wzruszył ramionami. – A co? Masz jakieś plany na jutro?
− Obydwoje mamy, zapomniałeś. – Odwróciła się na pięcie i zmierzyła męża kpiącym spojrzeniem.
Rozłożył przepraszająco ręce, a ona pokręciła głową z udawaną dezaprobatą. Nie była jednak zła. Stephane nigdy nie miał pamięci do dat.
− Mam badania – wyjaśniła, odruchowo kładąc dłoń na brzuchu. – To dziesiąty tydzień.
− Na śmierć zapomniałem! – Stephane masochistycznie przywalił sobie otwartą dłonią w czoło. – Przepraszam, naprawdę, kompletnie wyleciało mi z głowy.
− Nie ma sprawy, obydwoje mamy teraz masę rzeczy na głowie. – Stephanie machnęła lekceważąco ręką. – Ale przyjdziesz, prawda? – zapytała tak na wszelki wypadek.
Prychnął śmiechem, a potem podszedł do żony chwycił za ramiona i spojrzał jej prosto w oczy.
− Oczywiście,  że przyjdę – szepnął. – A potem będę miał dla ciebie jeszcze małą niespodziankę.
Uśmiechnęła się nieznacznie. Przymknęła oczy, ciesząc się chwilą spokoju. Niewątpliwie tego właśnie potrzebowała.
− Chcę być na wszystkich badaniach – dodał po chwili Stephane. – Aż do mojego wyjazdu.
− Oczywiście – przytaknęła. – Jutro pewnie usłyszymy bicie serca maluszków, a jak dobrze pójdzie, to pod koniec kwietnia poznamy płcie. Co obstawiasz? – Wtuliła się w trenerską bluzę męża. – Musisz mi taką załatwić – mruknęła.
− Przecież masz taką tylko, że ze Skry. I chyba gdzieś jest ta reprezentacyjna – zauważył, co ona skwitowała jedynie wściekłym fuknięciem. – A co do płci… Mamy już i syna, i córkę, więc raczej jest mi obojętnie – Wzruszył ramionami. – Chyba najwygodniej by było, jakby była parka. No wiesz, żeby nikt nie czuł się poszkodowany.
− A jak dzieciaki będą jednojajowe? – dopytywała. – Bo może jutro się tego dowiemy.
W zamyśleniu oparł podbródek na jej czole.
− Nie wiem. Chociaż… − zamrużył powieki, a po chwili na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. – Dwie identyczne dziewczynki to byłoby coś. Mogłyby grać w horrorach.
− Szczególnie jak odziedziczą twój uśmieszek – fuknęła, niby szturchając go w ramię.
Tę nad wyraz beztroską konwersacje przerwał natarczywy dzwonek do drzwi. Małżeństwo wymieniło znaczące spojrzenia, a Stephane odruchowo zerknął na zegarek. Dochodziła druga popołudniu, zaraz miał odebrać dzieciaki ze szkoły, a potem czekał go popołudniowy trening.
− Ciekawe, kogo niesie o tej godzinie? – mruknęła Stephanie. – Otworzysz?
Stephane przytaknął szybko, niechętnie wypuszczając żonę z objęć.
Jak się okazało w drzwiach stał nie kto inny, tylko Jocelyne we własnej osobie. Szczerzyła się cokolwiek psychopatycznie, a w dłoni trzymała torbę z logiem popularnego sklepu dziecięcego.
− Przyniosłam prezenty! – wykrzyknęła radośnie, przepychając się obok brata. – Będziecie zachwyceni! Może to nic wielkiego, ale na pewno się przyda – trajkotała, zdejmując rozbierając się szybko. – Oczywiście, to jeszcze nie koniec, ale co jak co, ale muszę mieć swój udział w kompletowaniu wyprawki.
− Ale już teraz? – Zdezorientowany trener nie bardzo wiedział jak zareagować.
− Pewnie, a co myślałeś?! – Joyce posłała mu zdegustowane spojrzenie. – Najważniejsze żeby dobrze rozłożyć wydatki w czasie, sam mi to powtarzałeś – powtórzyła, nieudolnie naśladując głos mężczyzny. – A tak w ogóle, to gdzie jest moja ulubiona bratowa?
− Tutaj. – Z kuchni wyłoniła się Stephanie. – Jasmin mogłaby się obrazić za takie stwierdzenie. – Pogroziła szwagierce palcem, ale ta tylko lekceważąco machnęła ręką.
− Szczegóły. Chcecie zobaczyć, co przyniosłam? – Zachęcająco pomachała torbami.
− Natychmiast! – Starsza Francuzka klasnęła wesoło i sekundę później obie siedziały przy stole w salonie, oglądając zakupy. W siatce nie było zbyt dużo przedmiotów, kilka drobiazgów, które miały się przydać na jesień i dwa puchate kocyki z rzepami.
− Są cudne! – Stwierdziła Stephanie, uważnie oglądając mięciutką, brzoskwiniową tkaninę. – I jakie mięciutkie!
− I podobno dzieci uwielbiają być w nie zawijane. Przynajmniej tak twierdził sprzedawca – dodała Joyce.
Słysząc tę wymianę zdań, Stephane jedynie prychnął śmiechem, ale w końcu przysiadł się do żony i siostry.
− Wiesz, że powinienem z tobą bardzo poważnie porozmawiać – zwrócił się do Joyce. – Zresztą nie tylko z tobą.
− Wiem. – Kobieta z irytacją przewróciła oczami. – Chodzi o mnie i Andrzeja, prawda?
− Dokładnie. – Kiwnął głową. – Dlaczego nie powiedziałam mi, że się spotykacie.
Jocelyne westchnęła głęboko i nieznacznie odchyliła się na krześle.
− Bo się nie spotykamy. Byliśmy kilka razy na kawie, dobrze nam się rozmawia, ale na razie to nic wielkiego.
− Naprawdę? – uniósł kpiąco brew.
− Naprawdę – fuknęła. – Zresztą, co cię to obchodzi. Mam dwadzieścia osiem lat, potrafię zadbać o swoje życie.
− Sytuacja z Jonasem świetnie to zobrazowała – mruknął.
Przesadził. Joyce puściły nerwy i sekundę później trener oberwał pudełkiem z gryzakiem.
− Ej, to bolało!
− Mówiłam, żebyś się nie wtrącał – skarciła męża Stephanie.
− Wiem, przepraszam. – Skruszony mężczyzna rozmasowywał obolałe miejsce. – Już więcej nic nie powiem – obiecał.
− No mam taką nadzieję – warknęła jego siostra, krzyżując ręce na piersi. – Wiem, że się martwisz, ale nie masz czym – dodała już na spokojnie. – Poradzę sobie. Andrzej to wspaniały facet i chcę mu dać szansę.
− Po trzech tygodniach? – Z powątpieniem wziął się za oglądanie kocyków.
− Tak, po trzech tygodniach. – Kiwnęła głową. – Nie każdy potrzebuje ośmiu lat na wyznanie sobie miłości. – Posłała bratu i jego żonie znaczące spojrzenia.
Synchronicznie przewrócili oczami, ale zaraz na ich twarzach pojawiły się nieśmiałe uśmiechy. Choć od tamtych wydarzeń minęły ponad dwie dekady, to oni nadal nie dowierzali, że tak długo mogli wahać się w uczuciach do drugiej osoby.
− Niech ci będzie. – Dał w końcu za wygraną Stephane. – Może porozmawiamy o czymś mniej kontrowersyjnym? Masz jakieś propozycje, co do imion dla swoich  bratanków.
Joyce uśmiechnęła się szeroko.
− Oczywiście, że mam!

***

Guillaume Samica powoli otworzył jedno oko. Potem je zamknął i niechętnie przewrócił się na drugi bok.
− Musiałaś wstać tak wcześnie! – jęknął przeciągle, czując, jak Natalii siada obok. – Przecież Justin już zrozumiała, że tata lubi sobie pospać!
− Dochodzi ósma – uświadomiła go kobieta. – Jeśli zaraz nie wstaniesz, to spóźnisz się na trening.
Przeklną  myślach na czym świat stoi, ale posłusznie zsunął się z łóżka. Zapomniał jednak wcześniej usiąść, więc jedynie z łoskotem zsunął się na podłogę.
− Żyję – mruknął, wtulając policzek w dywan.
− W to nie wątpię. – Przewróciła oczami Natalii. – Wstawaj, musimy obgadać jedną sprawę. – Szturchnęła go nogą i wyszła z sypialni, zostawiając
Samik znów jęknął, ale niechętnie wstał i powlókł się za ukochaną do kuchni.
− O czym chciałaś porozmawiać? – Niespokojnie zaczął szukać kubka na kawę, by choć trochę odzyskać utraconej w nocy energii.
Argentynka nie odpowiedziała od razu. Najpierw nastawiła wodę na kaszkę dla córki, włączyła zmywarkę i dopiera, gdy przyjmujący wziął pierwszy łyk kofeiny, postanowiła się odezwać.
− Pamiętasz Isaaca? – zapytała, opierając się o kuchenny blat. – No wiesz, tego siostrzeńca Stephana, którego poznaliśmy na meczu z Kielcami.
− Oczywiście – przytaknął Guillaume. – Uroczy dzieciak.
− To syn Danielle, prawda?
Powoli pokiwał głową, nie wiedząc do czego dąży jego narzeczona.
Nerwowo przestąpiła z nogi na nogę. Zagryzła wargę, a wzrok wlepiła w podłogę.
− Możesz mi o niej opowiedzieć? – poprosiła cicho. – Jaka jest… albo jaka była wtedy, gdy się znaliście.
− Pewnie, dlaczego by nie – wzruszył ramionami. – Jest jakaś przyczyna takiego pytanie? Zerwałem z Danny prawie dziewięć lat temu i od tamtego czasu nie widziałem jej ani razu. Nie musisz się więc martwić. – Czule cmoknął Natalię w policzek.
− To nie to. – Zaprzeczyła gwałtownie. – Po prostu… chciałabym ją zrozumieć. W końcu zostawiła syna i wyjechała pracować, choć nie musiała. Nie wiem, czy bym tak potrafiła.
− Wyjechała na badania i zostawiła syna u brata? Tak, to bardzo w stylu Danny – prychnął Samik, upijając łyk kawy.
Siatkarka zmarszczyła brwi, nie bardzo wiedząc, o co chodzi.
− Danielle właśnie taka była – wyjaśnił przyjmujący. – Praca przede wszystkim. Dwadzieścia cztery godziny w laboratorium nie robiły na niej żadnego wrażenia. Nie interesowało jej nic, co wykraczało po za elektrony, protony i ten wielki zderzacz czegoś tam. – Machnął lekceważąco ręką. – Nie zrozum mnie źle, to dobra kobieta, tylko strasznie… chłodna. – Wzdrygnął się mimowolnie. – Serio, do dziś nie wiem, co ja takiego w niej widziałem – mruknął, znów przykładając kubek do ust. – Oj tak, tego potrzebowałem.
− Żadnych pozytywnych cech? – Natalii jakoś nie dowierzała w słowa mężczyzny.
− Pracowita, sumienna, zawsze na czas – odpowiedział bez wahania. – Trochę aż za bardzo dokładna. Jak robot. Dziewięć lat temu psychicznie byłem dzieciakiem, jakimś cudem mnie pociągała mnie taka bezuczuciowość, ale na dłuższą metę… Nie, zdecydowanie Danny wolała kalkulator ode mnie. I tak chyba było lepiej – Stwierdził, uśmiechając się nieznacznie.
Powoli pokiwała głową. Przez kilka chwil milczała, myśląc nad czymś intensywnie, ale w końcu zapytała:
− Ale dlaczego zostawiła Isaaca?
− Może po prostu nie mogła zabrać go tam, gdzie teraz jest. – Wzruszył ramionami Guillaume. – Albo stwierdziła, że dziecko będzie jej przeszkadzało w pracy. Mam być z tobą szczery? Jeśli to ta sama Danielle, którą znałem, to na moje oko młody jest wpadką, a nie oddała go tylko ze względu na sumienność, poczucie odpowiedzialności, czy tam konsekwencje. – Z hukiem odstawił kubek.
− A miłość? – Kobieta posłała mu niedowierzające spojrzenie. – Nie wierzę, że nie kocha własnego syna. Chociaż odrobinę.
Westchnął głęboko. Skrzyżował ręce na piersi i w zamyśleniu zaczął wystukiwać stopą przypadkowy rytm.
− Mówiłem, że to nie tak – mruknął. – Na pewno go kocha tylko, że… Kiedy ją poznałem, prawie nie utrzymywała kontaktu z rodziną. Z rodzicami rozmawiała może raz w miesiącu, z rodzeństwem jeszcze rzadziej, a na święta przysyłała im gotowe kartki. Do domu nie przyjeżdżała prawie w ogóle, zawsze ważniejsze były badania. Nigdy nie przyjechała do mnie, to ja zawsze przyjeżdżałem do niej. Wytrzymałem tak kilka miesięcy. Nie było nic ważniejszego od CERN-u. Nic.
− Dlatego z nią zerwałeś – szepnęła.
Uśmiechnął się smutno. Taka była prawda, nie mógł zaprzeczać.
− A Stephane? – Natalii niespodziewanie podniosła  głowę. – Dlaczego tak strasznie się na ciebie zdenerwował? W końcu to normalne, że ludzie ze sobą zrywają.
Nerwowo przygryzł wargę. O tym wolał zapomnieć. Do dziś czuł się źle z tym, co się stało. 
− Po tym jak z nią zerwałem… − zaczął niepewnie. – Po tym jak z nią zerwałem, Danny prawie zapracowała się na śmierć. Przez kilka dni nie wychodziła z laboratorium, nic nie jadła, nie spała, aż w końcu wylądowała w szpitalu. Stephane był wściekły, jak się dowiedział. Stwierdził, że to moja wina. I chyba miał trochę racji – dodał pod nosem.
Nieznacznie pokręciła głową, a potem podeszła do siatkarza i pocałowała go delikatnie.
− Nie mogłeś tego przewidzieć – szepnęła. – Nikt nie mógł.
Uśmiechnął nieznacznie. Coś jednak mu nie pasowało.
− Chcesz o coś jeszcze zapytać? – spojrzał na Natalii, która nerwowo skubała rękaw koszuli.
− Nie do końca – mruknęła. – Po prostu tak się zastanawiam… Rozmawiałam z Timotem i tak mu się wymknęło…
− Możesz przejść do meritum?
Westchnęła głęboko. Powoli spojrzała przyjmującemu w oczy.
− Isaac ma osiem lat z hakiem – wyznała w końcu.
Samik pobladł gwałtownie. Uniósł dłoń i na drżących palcach zaczął liczyć kolejne miesiące. Raz, drugi, trzeci, tak na wszelki wypadek. Gdy zdał sobie sprawę z tego, do czego doszedł, bezwiednie osunął się na ziemię.
− To niemożliwe – szepnął. – Niemożliwe. – Z niedowierzaniem pokręcił głową. Czuł, jak jego serce bije jak oszalałe. W jednej chwili ogarnęło go przerażenie. 
Natalii spokojnie przykucnęła obok. Chwyciła dłoń narzeczonego i ścisnęła ją mocno. Dla niej to też było trudne. Długo biła się z myślami, za nim rozpoczęła tę rozmowę. Chciała wybrać odpowiedni moment, choć doskonale wiedziała, że żaden nie będzie dobry.
− Chyba powinieneś porozmawiać ze Stephanem – powiedziała cicho. – I to bardzo poważnie porozmawiać.



Związku z tym, że majówka trwa w najlepsze, ja przedstawiam wam rozdział jedenasty. osobiście uważam, że nie jest on jakoś bardzo zły, ale chyba cokolwiek nudnawy. Głównie dlatego, że kolejny mam zamiar poświęcić całkowicie jednemu wątkowi. 

A wam jak się podoba? Z góry dziękuję za wszystkie komentarze - naprawdę dają mi kopa. 
To tyle. 
Pozdrawiam
Violin

8 komentarzy:

  1. Bardzo się podoba.
    Zacznę od końca, bo nie powiem - ścięło mnie. Samik już wie (podejrzewa), że Issac jest jego synem. Wiadomo odkrył do dzięki partnerce, ale myślę, że z czasem sam mógłby do tego dojść.
    Trochę współczuję Shoe, bo sama nie wiem jakbym się zachowała w tej sytuacji, w której aktualnie się znalazł. Z jednej strony chce pomóc koledze, ale z drugiej są jego rodzice, którzy oczekują narodzin dzieci i to mógłby być niemały wstrząs dla nich. I nie mogę nie wspomnieć o Andrzeju i jego długim jęzorze XD coś czuję, że trener nie zdąży powiadomić swoich podopiecznych, bo każdy przekaże sobie tą wiadomość pocztą pantoflową. :D
    Do następnego, buziak!

    OdpowiedzUsuń
  2. O skomentuję pierwsza :D jak miło dla odmiany haha
    Sharone znalazł się teraz w bardzo niekomfortowej sytuacji. Obiecał pomóc Nicolasowi, ale jak ma to zrobić skoro Stephani jest w ciąży? Ogłoszenie jej, że jej zmarły syn żyje XD ZMARTWYCHWASTAŁ XD czy cokolwiek będzie wiązało się z ogromnym szokiem, który mógłby się źle skończyć dla ciężarnej. Z drugiej strony jest poszkodowany Nicolas, który nie ma pojęcia (tak jak i ja) dlaczego rodzice go zostawili i wiodą teraz superowe życie. Ogólnie ta sytuacja jest jednym wielkim nieporozumieniem i ciężkim orzechem do zgryzienia. Sharone będzie musiał to przemyśleć, ale myślę, że coś wymyśli. On jest i tutaj i w drugim opowiadaniu bardzo pozytywną postacią dzięki której się uśmiecham :)
    Małżeństwo z bliźniakami wiedzie jak na razie sielskie życie. Dobrze im się powodzi, a jedyną myślą o którą się martwią to zdrowie nienarodzonych dzieci. Cóż niech z tego korzystają, bo szykuje się dla nich szok związany z Nicolasem. Wtedy może nie być już tak kolorowo.
    Samik dowiedział się w końcu o Isaaku. Ogólnie to moment z nim był śmieszy, bo najpierw nagadywał na Daniele. Oczywiście nie jakoś mocno, bo przecież nikt nie ma samych wad. Dziewczyna miała też trochę pozytywów, ale mówił o niej raczej tak bez czułości jakby była jego przeszłością do której nie chciałby wracać. Potem jeszcze o jej synie, którego uznał za wpadkę i najśmieszniejsze, że dotarło do niego, że to może być jego syn. I to mnie rozbawiło. Najpierw trajkotał o Daniel, a potem ściana, bo do niego dotarło co nieco.
    Brakowało mi Andrzeja i Joeclyn. Owszem dziewczyna się pojawiła z prezentami i śmiesznym momentem, ale ja chcę MORE :DDDDD
    Ciekawi mnie nad którym to wątkiem będziesz chciała się skupić. No to niezła zagadka :) Dobrze, że majówka Ci służy i jedziesz z rozdziałami. Czekam na następny,
    N

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ej nie wierzę :') jak zaczęłam czytać to jeszcze nikt nie skomentował, ale koleżanka u góry mi się wcięła hahah

      Usuń
  3. Wcale nie uważam, że rozdział jest nudnawy. Właśnie mamy tutaj całkiem sporo wyjaśnień. Dowiedzieliśmy się co nieco jaka jest Danny, a Samica zaczął podejrzewać, że jest ojcem Isaaca. Sharone ma teraz prawdziwy dylemat moralny. Ciekawi kiedy powie Nico o tym, że Stephanie jest w ciąży. I ciekawe jaki wątek poruszysz w następnym rozdziale ;) Już nie mogę się doczekać ;) Życzę dużo weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przez nawet sekundę, podczas rozdziału się nie nudziłam, więc na pewno nie można o nim powiedzieć,że niewiele się w nim dzieje.
    Podobał mi się, jak wszystkie inne. 😊


    Miło ze strony Sharona, że stara się pomóc Nicolasowi i w dodatku zaprosił go na spotkanie z kumplami z drużyny.
    Przy okazji dowiedział się, że rodzice chłopaka spodziewają się bliźniąt, co trochę wszystko komplikuje. Przekazanie prawdy Stephanie i Stephanowi może się trochę opóźnić ze względu na ciążę.
    Kanadyjczyk znalazł się w naprawdę trudnym podłożeniu i bardzo mnie ciekawi, czy powie Nico o tym, że niedługo zostanie starszym bratem. I jaka będzie reakcja na tą wiadomość Francuza.


    Swoją drogą niedługo już wszyscy będą wiedzieć o ciąży Stephanie. A miała być to przecież "tajemnica". 😉


    Dzięki Natalii, Samica uświadomił sobie, że bardzo prawdopodobne jest, iż to on jest ojcem Isaaca. Czeka go teraz bardzo trudna rozmowa ze Stephanem, która może przewrócić jego całe życie do góry nogami.


    Udało się nam także, dowiedzieć czegoś o Danielle. Od razu można zauważyć, że ma trudny i skomplikowany charakter. Ale z rozdziału na rozdział, coraz bardziej ciekawi mnie jej postać.


    Miło ze strony Joyce, że pomoga skompletować wyprawkę dla bliźniaków. Jest naprawdę wspaniałą osobą i liczę, że uda jej się stworzyć coś trwałego z Andrzejem.

    Ciekawi mnie, jakiemu wątkowi poświęcisz następny rodział, dlatego już teraz czekam na niego z niecierpliwością. 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Wcale nie nudnawy! Nawet tak sobie nie wmawiaj :)
    Dobrze, że Nicolas przekonał się do tej imprezy, chłopcy go polubili od razu, zresztą nie ma co się dziwić :D I tak, Sharone dowiedział się o problemach trenera i teraz ma dylemat, czy mówić Nico o ciąży Stephanie... Nie wiadomo, jak ta informacja wpłynęłaby na chłopaka. Może lepiej się wstrzymać. I taka to miała być wielka tajemnica, a niedługo już wszyscy będą o tym wiedzieli ^^ A mówią, że kobiety to plotkary :D
    Haha, uwielbiam rozmowy państwa Antiga :D Naprawę, są powalające :D Te ich przekomarzanki, to urocze po tylu latach małżeństwa :) Och, mają ogromne wsparcie Joyce i to się bardzo ceni. Także widzę, że zakupy w sklepie dziecięcym z Andrzejem okazały się owocne :D Swoją drogą to jak Andrzej zaprzeczał, że nie są parą z Joyce, uśmiałam się :D Taki nieśmiałek z niego, jasne, jasne :D
    Z opowieści Samika wynika, że jego związek z Danielle nie był usłany różami. Kobieta ma zdecydowanie trudny i ciężki charakter i nie dziwię się, że ciężko było z nią wytrzymać. Natalii uświadomiła go w tym, że być może jest tatą Isaaca. Faktycznie, najlepszą opcją będzie szczera rozmowa ze Stephanem.
    "− Super, że dotarliście! – Na widok nowo przybyłych, Włodarczyk uśmiechnął się tak szeroko, że prawie zabrakło mu szczęki." - Padłam, tekst mistrzostwo! :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. No coś Ty , w ogóle się nie nudziłam czytając. Było świetnie - jak zawsze :) Jedyny minus- brakowało mi Joyce i Andrzeja razem ;)
    Współczuję Sharonowi , po tym jak dowiedział się o bliźniakach, musi być cholernie rozdarty pomiędzy tym co teraz zrobić. Czy wyjawić ta tajemnicę Nicolasowi czy zatrzymać to jednak do siebie. Ogólnie to ta wielka tajemnica o ciąży za niedługo przestanie być tajemnicą ;)
    Daniele to chyba niezwykle ciążka i trudna osoba. Przynajmniej tak wynika z opowieści Samiki. Który nagle zdał sobie sprawę kim dla niego może być Isaac. Zapewne jest w ciężkim szoku. Jestem ciekawa jak przebiegnie jego rozmowa ze Stephanem. W sumie fajnie jakby się okazało ,że jest on ojcem małego. Sądzę ,że Isaaca bardzo ucieszyłaby taka wiadomość. Że ma jednak ojca jak wszyscy inni ;) Strasznie lubię Natalii , wydaje mi się bardzo pozytywną osobą.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i już zaczynam się zastanawiać komu go poświęcisz w całości ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyli impreza w klubie ... myślałam że to będzie domówka na której Nico spotka ojca, ale mimo wszystko dowiedział się ciekawej rzeczy. Swoją drogą to Wrona jest paplą i nie potrafi trzymać jęzora za zębami! No weeee Andrzej ... wszystkim obcym opowiadasz takie sekrety? xD Faceci! A mówią że to my kobiety plotkujemy .... tak! Jasne!
    Przekomarzania się państwa Antiga są urocze <3 To jak Stephanie dogryza mężowi jakby był dużym dzieckiem ... śmieje się za każdym razem!
    - Dwie identyczne dziewczynki to byłoby coś. Mogłyby grać w horrorach.
    − Szczególnie jak odziedziczą twój uśmieszek
    HAHAHAHA xD To było boskie!
    Joyce jako super ciocia zdała egzamin :) Oczywiście Warszawa jest ogromna, ale Włodarczyk musiał jakimś cudem wyhaczyć ją i Wronę w Galerii ... kolejna papla! No i Stephan jako starszy brat ... próbuje i próbuje dać siostrze kazanie, ale cały czas na niego fukają albo rzucają jakimiś rzeczami! Haha on jest genialny :D
    Ha! Teoria o ojcostwie naszego drugiego Francuza co raz bardziej się wyjaśnia ... też stawiam na to że Isaac jest jego synem! Ale czy Stephane o tym wie? A jeśli tak, to czemu nic mu nie powiedział? No kurde, siostra siostrą ale ojciec ma prawo wiedzieć o swoim dziecku. Chociaż sam jest jak dziecko ... "Dziewięć lat temu psychicznie byłem dzieciakiem" ... aha, ehe ... bo teraz nie jest xD

    PS. U mnie nowość :)

    OdpowiedzUsuń

Netka Sidereum Graphics