− Nadal nie jestem pewien, czy to dobry pomysł – mruknął Nicolas, z powątpiewaniem patrząc na neony jednego z Warszawski klubów.
− Daj spokój. – Shoe machnął lekceważąco ręką. – Jesteś moim kumplem, co
nie? Na pewno odnajdziesz się w towarzystwie. Zresztą ta koszula nie może się
zmarnować – dodał z kpiącym uśmiechem.
Nico przeklną pod nosem, wygładzając jasny materiał. Atakujące niestety
miał racje. Obydwoje byli wyżsi niż to ustawa przewiduje, więc gdy okazało się,
że Francuz nie ma co na siebie włożyć, Evans z wielką przyjemnością pożyczył mu
swoją koszulę.
− Spoko, Stephane nie przychodzi na takie imprezy – zapewnił Sharone,
widząc, że Nicolas nadal się wacha. – To impreza młodszego pokolenia, znaczy
się naszego. Możesz więc czuć się bezpieczny.
Drugi chłopak mechanicznie pokiwał głową. Nerwowo przeczesał dłonią burzę
jasnych włosów, a potem jeszcze raz spojrzał na drzwi klubu.
− To co? Idziemy? – zapytał, siląc się na spokojny ton.
Shoe uśmiechnął się nieznacznie. Pewnym krokiem ruszył w stronę wejścia,
a Nico podążył za nim.
W środku byli już prawie wszyscy.
W jednej loży siedzieli Wrona, Włodarczyk i Firlej, a na parkiecie, z
dziewczynami, wywijali Nowakowski z Kwolkiem. Było duszno, z głośników leciała
przeraźliwie głośna muzyka, która dosłownie dudniła w głowie atakującego.
Przepychając się przez tłum, starał się mieć w zasięgu wzroku Nicolasa, ale nie
było to łatwe zadanie.
− Super, że dotarliście! – Na widok nowo przybyłych, Włodarczyk
uśmiechnął się tak szeroko, że prawie zabrakło mu szczęki. – Widzę, Shoe, że
przyprowadziłeś kumpla. Doskonale, im nas więcej tym weselej!
− No nie wiem. − Janek Firlej
zmierzył Nicolasa podejrzliwym spojrzeniem, a ten wyprostował się mimowolnie i
nerwowo przełknął ślinę. – Przy nim
żadna dziewczyna nawet na nas nie spojrzy.
Wojtek roześmiał się głośno, widząc, że Nicolas czerwieni się gwałtownie.
Przesunął się szybko, robiąc w ten sposób miejsce na kanapie dla pozostałych
chłopaków.
− Ty się tak nie śmiej – fuknął rozgrywający. – Tobie to już obojętne,
ale ja i Wrona nadal szukamy naszych życiowych partnerek. A w tym momencie
nasze szanse spadły do zera. Przystojny Kanadyjczyk z francuskim akcentem.
Czego jeszcze chcą kobiety?! – jęknął przeciągle.
− Ale przecież Andrew ma już dziewczynę. – Włodarczyk zupełnie zignorował
narzekanie młodszego kolegi. – Pojechał po bandzie i teraz spotyka się z
młodszą siostrą naszego trenera. Grunt to dobrze się ustawić w życiu, prawda?
Na wzmiankę o Stephanie, Sharone zamarł. Nicolas również. Obydwoje
wlepili w Wronę zaskoczone spojrzenia.
− To nie tak, naprawdę – zaczął nieudolnie tłumaczyć się Andrzej. – Ja i
Joyce nie jesteśmy parą..
− Co w takim razie robiliście wczoraj razem, w galerii handlowej i to w
sklepie dziecięcym? Przymierzając wózki? Czy przypadkiem nie zapomniałeś nam o
czymś powiedzieć? – Wojtek znacząco poruszył brwiami.
Środkowy zarumienił się gwałtownie. Odchrząknął nerwowo, a speszony wzrok
wlepił w kolorowego drinka.
− Nie wiem, co robiłeś w tedy w galerii i chyba nie chcę wiedzieć –
wycharczał, nie patrząc na kolegę. – Ale ja i Joyce nie jesteśmy parą, więc
odpuść sobie na razie te aluzje.
− Okej, rozumiem! – Włodarczyk podniósł ręce, pokazując, że się poddaje.
– Ale to wiele wyjaśnia, prawda? – zwrócił się do Sharona, który w zamyśleniu
pił przyniesiony przez Gruchę napój.
− Proszę? – Wyrwany z własnego świata atakujący prawie opluł się czymś
bliżej niezidentyfikowanym. Siedzący obok Nicolas prychnął śmiechem, a potem
uczynnie podał koledze serwetki.
− Przepraszam, co mówiłeś?
− Że to wiele wyjaśnia – powtórzył Wojtek. – Gdyby Andrzej był z siostrą
Stephana, to ten na pewno zrobiłby mu taki wykład, że słyszelibyśmy go na
drugim końcu Warszawy. A tu nic! Cisza i spokój.
− Stephane ma teraz dużo na głowie – mruknął Wrona. – Także prywatnie…
Sharone podniósł gwałtownie głowę i posłał środowemu pytające spojrzenie.
Ten jednak nie dokończył swojej myśli. Skrzywił się jedynie, wstał i opuścił
towarzystwo, tłumacząc się koniecznością pójścia do toalety.
− Możesz wybadać, o co chodzi? – poprosił szeptem Nicolasa. – Tak na
wszelki wypadek…
Shoe zgodził się bez wahania. Odczekał jeszcze chwilę, a potem powoli
ruszył w stronę toalet. Mieściły się one w cichym korytarzu, z dala od głównej
sali. Idealnie zmieścił się w czasie i gdy dotarł na miejsce, Andrzej akurat
wychodził.
− Możemy pogadać? – zapytał, blokując przejście.
− Okej. – Lekko zaskoczony Polak jednie wzruszył ramionami. – Tutaj>
Atakując przytaknął szybko. Nerwowo przestąpił z nogi na nogę i wziął
głęboki oddech. Wahał się, jak zacząć, ale na szczęście Wrona cierpliwie
czekał, aż młodszy siatkarz zbierze się w sobie.
− Mówiłeś, że Stephane ma teraz dużo na głowie – zaczął niepewnie Evans.
– Wiesz może, o co dokładnie chodzi?
Andrzej zmarszczył czoło i zmierzył kolegę uważnym spojrzeniem.
− Dlaczego chcesz to wiedzieć? – zapytał, krzyżując ręce na piersi.
Evans z zakłopotaniem podrapał się po głowie. Nie do końca przewidział
taki obrót spraw.
− Ja… po prostu się martwię – wydukał w końcu. – Chciałbym pomóc, jeśli
to tylko możliwe – dodał. Starał się przy tym brzmieć jak najbardziej
naturalnie, co nie było specjalnie trudne. W końcu Stephane naprawdę wiele dla
niego zrobił i teraz atakujący chciał się po prostu odwdzięczyć.
Chyba zadziałało, bo Andrzej przygryzł wargę, a potem rozglądnął się
wokół, sprawdzając, czy na pewno nikt znajomy ich nie słyszy. Potem milczał
jeszcze przez chwilę, bijąc się z własnymi myślami, aż w końcu zdecydował, co
zrobić.
− Okej, powiem ci, ale jakby co, to nie wiesz tego ode mnie – mruknął. –
I nie możesz nikomu powiedzieć.
Sharone szybko pokiwał głową. To wystarczyło.
− No dobrze… − Wrona wziął głęboki oddech. – Stephanie jest w ciąży. Bliźniaczej.
Evans zamarł. Czuł się tak, jakby ktoś uderzył go czymś ciężkim w głowę.
Wpatrywał się w środkowego szeroko otwartymi oczami i nie wierzył w to co
słyszy.
− Ale, ale… ale jak to? – wychrypiał słabym głosem.
− Mam ci tłumaczyć, skąd się dzieci biorą? – warknął Wrona.
− Nie, nie musisz! – zaprotestował gwałtownie Shoe. – Po prostu… jakoś…
nie chcę mi się w to wierzyć…
− To uwierz. Pamiętaj, żeby nikomu nie powiedzieć, ale jak wymyślisz, jak
im pomóc, to daj znać. – Andrzej poklepał kolegę po ramieniu, a potem odszedł w
kierunku sali.
Sharone został sam. Oparł się o ścianę i z cichym świstem wypuścił
powietrze. Wlepił pusty wzrok w podłogę, a jego mózg zaczął pracować na
najwyższych obrotach. Nieudolnie próbował przetworzyć otrzymaną informacje.
Stephanie była matką Nicolasa. A Stephane jego ojcem. Spodziewali się
dwójki dzieci. Nico miał zostać starszym bratem. O czym sam jeszcze nie
wiedział. Tak jak oni nie wiedzieli, że ich najstarszy syn odnalazł swoich
rodziców.
Westchnął głęboko. Ciąża Stephanie wszystko skomplikowała. Kobieta nie
mogła się denerwować i pojawienie się porzuconego przed laty syna, na pewno nie
wpłynęłoby dobrze na jej zdrowie.
Shoe nie miał pojęcia, co robić. Powiedzieć Nicolasowi? Zostawić to dla
siebie? Żadne rozwiązanie nie było dobre.
Powłócząc nogami, wrócił na salę. Potoczył wzrokiem po bawiących się
ludziach, szukając Nicolasa. Gdy go zobaczył, poczuł się jeszcze gorzej. Chłopak beztrosko rozmawiał z jakąś brunetką w
różowej sukience, śmiał się głośno i wydawał się naprawdę dobrze bawić. Evans
pierwszy raz widział go tak wyluzowanego. Nie chciał tego psuć.
„Powiem mu później” pomyślał. „Niech teraz się bawi.”
− Wszystko w porządku, Shoe? – zapytał roześmiany Francuz, widząc nietęgą
minę kumpla.
− Tak. – Atakujący wymusił uśmiech. – Wszystko w jak najlepszym porządku.
***
− Twinkle, twinkle, little star…
Stephanie prychnęła śmiechem, gdy Stephane objął ją w pasie, nieudolnie
nucąc pod nosem kołysankę.
− Jeszcze cię nie słyszą – mruknęła, odkładając stary zeszyt z
przepisami.
− Naprawdę? – Mężczyzna zmarszczył brwi w udawanym zdziwieniu. – A kiedy
zaczną?
− Za jakieś… trzy miesiące? – W zamyśleniu podrapała się po brodzie. –
Coś koło tego. Myślisz, że pamiętam?
Zaśmiał się cicho, a potem czule pocałował żonę w szyję. Ona jedynie
przymknęła oczy i oparła głowę na ramieniu męża.
− Wymyśliłeś już, co zrobimy z mieszkaniem – zapytała, przymykając oczy.
− Jak najbardziej – potwierdził. – Ale nie dograłem jeszcze szczegółów –
przyznał. – Potrzebuję trochę czasu i twojej aprobaty. Przede wszystkim twojej
aprobaty.
Prychnęła kpiąco. No tak, mogła to przewidzieć.
− Coś takiego zmalował?
− Jeszcze nic – odpowiedział szczerze. – Jak jutro stoisz z czasem?
− Zaraz zobaczę.
Delikatnie wyplątała się z objęć trenera, a potem podeszła do lodówki, na
której wisiał niewielki kalendarz.
− Który dzisiaj mamy? – Przetarła dłonią zmęczone oczy.
− Dwudziesty ósmy lutego.
Przygryzła wargę. Odchyliła jedną kartkę i palcem znalazła odpowiednią
datę. Uśmiechnęła się pod nosem. Pod pierwszym marca było coś zapisane.
Czerwonym długopisem, tak by żadne nich nie zapomniało.
− To zależy – odpowiedziała tajemniczo. – O której kończycie poranny
trening?
− Pewnie koło dwunastej. Jak zawsze. – Wzruszył ramionami. – A co? Masz
jakieś plany na jutro?
− Obydwoje mamy, zapomniałeś. – Odwróciła się na pięcie i zmierzyła męża
kpiącym spojrzeniem.
Rozłożył przepraszająco ręce, a ona pokręciła głową z udawaną
dezaprobatą. Nie była jednak zła. Stephane nigdy nie miał pamięci do dat.
− Mam badania – wyjaśniła, odruchowo kładąc dłoń na brzuchu. – To dziesiąty
tydzień.
− Na śmierć zapomniałem! – Stephane masochistycznie przywalił sobie
otwartą dłonią w czoło. – Przepraszam, naprawdę, kompletnie wyleciało mi z
głowy.
− Nie ma sprawy, obydwoje mamy teraz masę rzeczy na głowie. – Stephanie
machnęła lekceważąco ręką. – Ale przyjdziesz, prawda? – zapytała tak na wszelki
wypadek.
Prychnął śmiechem, a potem podszedł do żony chwycił za ramiona i spojrzał
jej prosto w oczy.
− Oczywiście, że przyjdę –
szepnął. – A potem będę miał dla ciebie jeszcze małą niespodziankę.
Uśmiechnęła się nieznacznie. Przymknęła oczy, ciesząc się chwilą spokoju.
Niewątpliwie tego właśnie potrzebowała.
− Chcę być na wszystkich badaniach – dodał po chwili Stephane. – Aż do
mojego wyjazdu.
− Oczywiście – przytaknęła. – Jutro pewnie usłyszymy bicie serca
maluszków, a jak dobrze pójdzie, to pod koniec kwietnia poznamy płcie. Co
obstawiasz? – Wtuliła się w trenerską bluzę męża. – Musisz mi taką załatwić –
mruknęła.
− Przecież masz taką tylko, że ze Skry. I chyba gdzieś jest ta
reprezentacyjna – zauważył, co ona skwitowała jedynie wściekłym fuknięciem. – A
co do płci… Mamy już i syna, i córkę, więc raczej jest mi obojętnie – Wzruszył
ramionami. – Chyba najwygodniej by było, jakby była parka. No wiesz, żeby nikt
nie czuł się poszkodowany.
− A jak dzieciaki będą jednojajowe? – dopytywała. – Bo może jutro się
tego dowiemy.
W zamyśleniu oparł podbródek na jej czole.
− Nie wiem. Chociaż… − zamrużył powieki, a po chwili na jego twarzy
pojawił się szeroki uśmiech. – Dwie identyczne dziewczynki to byłoby coś.
Mogłyby grać w horrorach.
− Szczególnie jak odziedziczą twój uśmieszek – fuknęła, niby szturchając
go w ramię.
Tę nad wyraz beztroską konwersacje przerwał natarczywy dzwonek do drzwi.
Małżeństwo wymieniło znaczące spojrzenia, a Stephane odruchowo zerknął na
zegarek. Dochodziła druga popołudniu, zaraz miał odebrać dzieciaki ze szkoły, a
potem czekał go popołudniowy trening.
− Ciekawe, kogo niesie o tej godzinie? – mruknęła Stephanie. – Otworzysz?
Stephane przytaknął szybko, niechętnie wypuszczając żonę z objęć.
Jak się okazało w drzwiach stał nie kto inny, tylko Jocelyne we własnej
osobie. Szczerzyła się cokolwiek psychopatycznie, a w dłoni trzymała torbę z
logiem popularnego sklepu dziecięcego.
− Przyniosłam prezenty! – wykrzyknęła radośnie, przepychając się obok
brata. – Będziecie zachwyceni! Może to nic wielkiego, ale na pewno się przyda –
trajkotała, zdejmując rozbierając się szybko. – Oczywiście, to jeszcze nie
koniec, ale co jak co, ale muszę mieć swój udział w kompletowaniu wyprawki.
− Ale już teraz? – Zdezorientowany trener nie bardzo wiedział jak
zareagować.
− Pewnie, a co myślałeś?! – Joyce posłała mu zdegustowane spojrzenie. –
Najważniejsze żeby dobrze rozłożyć wydatki w czasie, sam mi to powtarzałeś –
powtórzyła, nieudolnie naśladując głos mężczyzny. – A tak w ogóle, to gdzie
jest moja ulubiona bratowa?
− Tutaj. – Z kuchni wyłoniła się Stephanie. – Jasmin mogłaby się obrazić
za takie stwierdzenie. – Pogroziła szwagierce palcem, ale ta tylko lekceważąco
machnęła ręką.
− Szczegóły. Chcecie zobaczyć, co przyniosłam? – Zachęcająco pomachała
torbami.
− Natychmiast! – Starsza Francuzka klasnęła wesoło i sekundę później obie
siedziały przy stole w salonie, oglądając zakupy. W siatce nie było zbyt dużo
przedmiotów, kilka drobiazgów, które miały się przydać na jesień i dwa puchate
kocyki z rzepami.
− Są cudne! – Stwierdziła Stephanie, uważnie oglądając mięciutką,
brzoskwiniową tkaninę. – I jakie mięciutkie!
− I podobno dzieci uwielbiają być w nie zawijane. Przynajmniej tak
twierdził sprzedawca – dodała Joyce.
Słysząc tę wymianę zdań, Stephane jedynie prychnął śmiechem, ale w końcu
przysiadł się do żony i siostry.
− Wiesz, że powinienem z tobą bardzo poważnie porozmawiać – zwrócił się
do Joyce. – Zresztą nie tylko z tobą.
− Wiem. – Kobieta z irytacją przewróciła oczami. – Chodzi o mnie i
Andrzeja, prawda?
− Dokładnie. – Kiwnął głową. – Dlaczego nie powiedziałam mi, że się
spotykacie.
Jocelyne westchnęła głęboko i nieznacznie odchyliła się na krześle.
− Bo się nie spotykamy. Byliśmy kilka razy na kawie, dobrze nam się
rozmawia, ale na razie to nic wielkiego.
− Naprawdę? – uniósł kpiąco brew.
− Naprawdę – fuknęła. – Zresztą, co cię to obchodzi. Mam dwadzieścia
osiem lat, potrafię zadbać o swoje życie.
− Sytuacja z Jonasem świetnie to zobrazowała – mruknął.
Przesadził. Joyce puściły nerwy i sekundę później trener oberwał
pudełkiem z gryzakiem.
− Ej, to bolało!
− Mówiłam, żebyś się nie wtrącał – skarciła męża Stephanie.
− Wiem, przepraszam. – Skruszony mężczyzna rozmasowywał obolałe miejsce.
– Już więcej nic nie powiem – obiecał.
− No mam taką nadzieję – warknęła jego siostra, krzyżując ręce na piersi.
– Wiem, że się martwisz, ale nie masz czym – dodała już na spokojnie. – Poradzę
sobie. Andrzej to wspaniały facet i chcę mu dać szansę.
− Po trzech tygodniach? – Z powątpieniem wziął się za oglądanie kocyków.
− Tak, po trzech tygodniach. – Kiwnęła głową. – Nie każdy potrzebuje
ośmiu lat na wyznanie sobie miłości. – Posłała bratu i jego żonie znaczące
spojrzenia.
Synchronicznie przewrócili oczami, ale zaraz na ich twarzach pojawiły się
nieśmiałe uśmiechy. Choć od tamtych wydarzeń minęły ponad dwie dekady, to oni
nadal nie dowierzali, że tak długo mogli wahać się w uczuciach do drugiej
osoby.
− Niech ci będzie. – Dał w końcu za wygraną Stephane. – Może porozmawiamy
o czymś mniej kontrowersyjnym? Masz jakieś propozycje, co do imion dla
swoich bratanków.
Joyce uśmiechnęła się szeroko.
− Oczywiście, że mam!
***
Guillaume Samica powoli otworzył jedno oko. Potem je zamknął i niechętnie
przewrócił się na drugi bok.
− Musiałaś wstać tak wcześnie! – jęknął przeciągle, czując, jak Natalii
siada obok. – Przecież Justin już zrozumiała, że tata lubi sobie pospać!
− Dochodzi ósma – uświadomiła go kobieta. – Jeśli zaraz nie wstaniesz, to
spóźnisz się na trening.
Przeklną myślach na czym świat
stoi, ale posłusznie zsunął się z łóżka. Zapomniał jednak wcześniej usiąść,
więc jedynie z łoskotem zsunął się na podłogę.
− Żyję – mruknął, wtulając policzek w dywan.
− W to nie wątpię. – Przewróciła oczami Natalii. – Wstawaj, musimy
obgadać jedną sprawę. – Szturchnęła go nogą i wyszła z sypialni, zostawiając
Samik znów jęknął, ale niechętnie wstał i powlókł się za ukochaną do
kuchni.
− O czym chciałaś porozmawiać? – Niespokojnie zaczął szukać kubka na
kawę, by choć trochę odzyskać utraconej w nocy energii.
Argentynka nie odpowiedziała od razu. Najpierw nastawiła wodę na kaszkę
dla córki, włączyła zmywarkę i dopiera, gdy przyjmujący wziął pierwszy łyk
kofeiny, postanowiła się odezwać.
− Pamiętasz Isaaca? – zapytała, opierając się o kuchenny blat. – No
wiesz, tego siostrzeńca Stephana, którego poznaliśmy na meczu z Kielcami.
− Oczywiście – przytaknął Guillaume. – Uroczy dzieciak.
− To syn Danielle, prawda?
Powoli pokiwał głową, nie wiedząc do czego dąży jego narzeczona.
Nerwowo przestąpiła z nogi na nogę. Zagryzła wargę, a wzrok wlepiła w
podłogę.
− Możesz mi o niej opowiedzieć? – poprosiła cicho. – Jaka jest… albo jaka
była wtedy, gdy się znaliście.
− Pewnie, dlaczego by nie – wzruszył ramionami. – Jest jakaś przyczyna
takiego pytanie? Zerwałem z Danny prawie dziewięć lat temu i od tamtego czasu
nie widziałem jej ani razu. Nie musisz się więc martwić. – Czule cmoknął Natalię
w policzek.
− To nie to. – Zaprzeczyła gwałtownie. – Po prostu… chciałabym ją
zrozumieć. W końcu zostawiła syna i wyjechała pracować, choć nie musiała. Nie
wiem, czy bym tak potrafiła.
− Wyjechała na badania i zostawiła syna u brata? Tak, to bardzo w stylu
Danny – prychnął Samik, upijając łyk kawy.
Siatkarka zmarszczyła brwi, nie bardzo wiedząc, o co chodzi.
− Danielle właśnie taka była – wyjaśnił przyjmujący. – Praca przede
wszystkim. Dwadzieścia cztery godziny w laboratorium nie robiły na niej żadnego
wrażenia. Nie interesowało jej nic, co wykraczało po za elektrony, protony i
ten wielki zderzacz czegoś tam. – Machnął lekceważąco ręką. – Nie zrozum mnie
źle, to dobra kobieta, tylko strasznie… chłodna. – Wzdrygnął się mimowolnie. –
Serio, do dziś nie wiem, co ja takiego w niej widziałem – mruknął, znów
przykładając kubek do ust. – Oj tak, tego potrzebowałem.
− Żadnych pozytywnych cech? – Natalii jakoś nie dowierzała w słowa
mężczyzny.
− Pracowita, sumienna, zawsze na czas – odpowiedział bez wahania. –
Trochę aż za bardzo dokładna. Jak robot. Dziewięć lat temu psychicznie byłem
dzieciakiem, jakimś cudem mnie pociągała mnie taka bezuczuciowość, ale na
dłuższą metę… Nie, zdecydowanie Danny wolała kalkulator ode mnie. I tak chyba
było lepiej – Stwierdził, uśmiechając się nieznacznie.
Powoli pokiwała głową. Przez kilka chwil milczała, myśląc nad czymś
intensywnie, ale w końcu zapytała:
− Ale dlaczego zostawiła Isaaca?
− Może po prostu nie mogła zabrać go tam, gdzie teraz jest. – Wzruszył
ramionami Guillaume. – Albo stwierdziła, że dziecko będzie jej przeszkadzało w
pracy. Mam być z tobą szczery? Jeśli to ta sama Danielle, którą znałem, to na
moje oko młody jest wpadką, a nie oddała go tylko ze względu na sumienność,
poczucie odpowiedzialności, czy tam konsekwencje. – Z hukiem odstawił kubek.
− A miłość? – Kobieta posłała mu niedowierzające spojrzenie. – Nie
wierzę, że nie kocha własnego syna. Chociaż odrobinę.
Westchnął głęboko. Skrzyżował ręce na piersi i w zamyśleniu zaczął
wystukiwać stopą przypadkowy rytm.
− Mówiłem, że to nie tak – mruknął. – Na pewno go kocha tylko, że… Kiedy
ją poznałem, prawie nie utrzymywała kontaktu z rodziną. Z rodzicami rozmawiała
może raz w miesiącu, z rodzeństwem jeszcze rzadziej, a na święta przysyłała im
gotowe kartki. Do domu nie przyjeżdżała prawie w ogóle, zawsze ważniejsze były
badania. Nigdy nie przyjechała do mnie, to ja zawsze przyjeżdżałem do niej.
Wytrzymałem tak kilka miesięcy. Nie było nic ważniejszego od CERN-u. Nic.
− Dlatego z nią zerwałeś – szepnęła.
Uśmiechnął się smutno. Taka była prawda, nie mógł zaprzeczać.
− A Stephane? – Natalii niespodziewanie podniosła głowę. – Dlaczego tak strasznie się na ciebie
zdenerwował? W końcu to normalne, że ludzie ze sobą zrywają.
Nerwowo przygryzł wargę. O tym wolał zapomnieć. Do dziś czuł się źle z
tym, co się stało.
− Po tym jak z nią zerwałem… − zaczął niepewnie. – Po tym jak z nią
zerwałem, Danny prawie zapracowała się na śmierć. Przez kilka dni nie
wychodziła z laboratorium, nic nie jadła, nie spała, aż w końcu wylądowała w
szpitalu. Stephane był wściekły, jak się dowiedział. Stwierdził, że to moja
wina. I chyba miał trochę racji – dodał pod nosem.
Nieznacznie pokręciła głową, a potem podeszła do siatkarza i pocałowała
go delikatnie.
− Nie mogłeś tego przewidzieć – szepnęła. – Nikt nie mógł.
Uśmiechnął nieznacznie. Coś jednak mu nie pasowało.
− Chcesz o coś jeszcze zapytać? – spojrzał na Natalii, która nerwowo
skubała rękaw koszuli.
− Nie do końca – mruknęła. – Po prostu tak się zastanawiam… Rozmawiałam z
Timotem i tak mu się wymknęło…
− Możesz przejść do meritum?
Westchnęła głęboko. Powoli spojrzała przyjmującemu w oczy.
− Isaac ma osiem lat z hakiem – wyznała w końcu.
Samik pobladł gwałtownie. Uniósł dłoń i na drżących palcach zaczął liczyć
kolejne miesiące. Raz, drugi, trzeci, tak na wszelki wypadek. Gdy zdał sobie
sprawę z tego, do czego doszedł, bezwiednie osunął się na ziemię.
− To niemożliwe – szepnął. – Niemożliwe. – Z niedowierzaniem pokręcił
głową. Czuł, jak jego serce bije jak oszalałe. W jednej chwili ogarnęło go
przerażenie.
Natalii spokojnie przykucnęła obok. Chwyciła dłoń narzeczonego i ścisnęła
ją mocno. Dla niej to też było trudne. Długo biła się z myślami, za nim
rozpoczęła tę rozmowę. Chciała wybrać odpowiedni moment, choć doskonale
wiedziała, że żaden nie będzie dobry.
− Chyba powinieneś porozmawiać ze Stephanem – powiedziała cicho. – I to
bardzo poważnie porozmawiać.
Związku z tym, że majówka trwa w najlepsze, ja przedstawiam wam rozdział jedenasty. osobiście uważam, że nie jest on jakoś bardzo zły, ale chyba cokolwiek nudnawy. Głównie dlatego, że kolejny mam zamiar poświęcić całkowicie jednemu wątkowi.
A wam jak się podoba? Z góry dziękuję za wszystkie komentarze - naprawdę dają mi kopa.
To tyle.
Pozdrawiam
Violin
Bardzo się podoba.
OdpowiedzUsuńZacznę od końca, bo nie powiem - ścięło mnie. Samik już wie (podejrzewa), że Issac jest jego synem. Wiadomo odkrył do dzięki partnerce, ale myślę, że z czasem sam mógłby do tego dojść.
Trochę współczuję Shoe, bo sama nie wiem jakbym się zachowała w tej sytuacji, w której aktualnie się znalazł. Z jednej strony chce pomóc koledze, ale z drugiej są jego rodzice, którzy oczekują narodzin dzieci i to mógłby być niemały wstrząs dla nich. I nie mogę nie wspomnieć o Andrzeju i jego długim jęzorze XD coś czuję, że trener nie zdąży powiadomić swoich podopiecznych, bo każdy przekaże sobie tą wiadomość pocztą pantoflową. :D
Do następnego, buziak!
O skomentuję pierwsza :D jak miło dla odmiany haha
OdpowiedzUsuńSharone znalazł się teraz w bardzo niekomfortowej sytuacji. Obiecał pomóc Nicolasowi, ale jak ma to zrobić skoro Stephani jest w ciąży? Ogłoszenie jej, że jej zmarły syn żyje XD ZMARTWYCHWASTAŁ XD czy cokolwiek będzie wiązało się z ogromnym szokiem, który mógłby się źle skończyć dla ciężarnej. Z drugiej strony jest poszkodowany Nicolas, który nie ma pojęcia (tak jak i ja) dlaczego rodzice go zostawili i wiodą teraz superowe życie. Ogólnie ta sytuacja jest jednym wielkim nieporozumieniem i ciężkim orzechem do zgryzienia. Sharone będzie musiał to przemyśleć, ale myślę, że coś wymyśli. On jest i tutaj i w drugim opowiadaniu bardzo pozytywną postacią dzięki której się uśmiecham :)
Małżeństwo z bliźniakami wiedzie jak na razie sielskie życie. Dobrze im się powodzi, a jedyną myślą o którą się martwią to zdrowie nienarodzonych dzieci. Cóż niech z tego korzystają, bo szykuje się dla nich szok związany z Nicolasem. Wtedy może nie być już tak kolorowo.
Samik dowiedział się w końcu o Isaaku. Ogólnie to moment z nim był śmieszy, bo najpierw nagadywał na Daniele. Oczywiście nie jakoś mocno, bo przecież nikt nie ma samych wad. Dziewczyna miała też trochę pozytywów, ale mówił o niej raczej tak bez czułości jakby była jego przeszłością do której nie chciałby wracać. Potem jeszcze o jej synie, którego uznał za wpadkę i najśmieszniejsze, że dotarło do niego, że to może być jego syn. I to mnie rozbawiło. Najpierw trajkotał o Daniel, a potem ściana, bo do niego dotarło co nieco.
Brakowało mi Andrzeja i Joeclyn. Owszem dziewczyna się pojawiła z prezentami i śmiesznym momentem, ale ja chcę MORE :DDDDD
Ciekawi mnie nad którym to wątkiem będziesz chciała się skupić. No to niezła zagadka :) Dobrze, że majówka Ci służy i jedziesz z rozdziałami. Czekam na następny,
N
ej nie wierzę :') jak zaczęłam czytać to jeszcze nikt nie skomentował, ale koleżanka u góry mi się wcięła hahah
UsuńWcale nie uważam, że rozdział jest nudnawy. Właśnie mamy tutaj całkiem sporo wyjaśnień. Dowiedzieliśmy się co nieco jaka jest Danny, a Samica zaczął podejrzewać, że jest ojcem Isaaca. Sharone ma teraz prawdziwy dylemat moralny. Ciekawi kiedy powie Nico o tym, że Stephanie jest w ciąży. I ciekawe jaki wątek poruszysz w następnym rozdziale ;) Już nie mogę się doczekać ;) Życzę dużo weny i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPrzez nawet sekundę, podczas rozdziału się nie nudziłam, więc na pewno nie można o nim powiedzieć,że niewiele się w nim dzieje.
OdpowiedzUsuńPodobał mi się, jak wszystkie inne. 😊
Miło ze strony Sharona, że stara się pomóc Nicolasowi i w dodatku zaprosił go na spotkanie z kumplami z drużyny.
Przy okazji dowiedział się, że rodzice chłopaka spodziewają się bliźniąt, co trochę wszystko komplikuje. Przekazanie prawdy Stephanie i Stephanowi może się trochę opóźnić ze względu na ciążę.
Kanadyjczyk znalazł się w naprawdę trudnym podłożeniu i bardzo mnie ciekawi, czy powie Nico o tym, że niedługo zostanie starszym bratem. I jaka będzie reakcja na tą wiadomość Francuza.
Swoją drogą niedługo już wszyscy będą wiedzieć o ciąży Stephanie. A miała być to przecież "tajemnica". 😉
Dzięki Natalii, Samica uświadomił sobie, że bardzo prawdopodobne jest, iż to on jest ojcem Isaaca. Czeka go teraz bardzo trudna rozmowa ze Stephanem, która może przewrócić jego całe życie do góry nogami.
Udało się nam także, dowiedzieć czegoś o Danielle. Od razu można zauważyć, że ma trudny i skomplikowany charakter. Ale z rozdziału na rozdział, coraz bardziej ciekawi mnie jej postać.
Miło ze strony Joyce, że pomoga skompletować wyprawkę dla bliźniaków. Jest naprawdę wspaniałą osobą i liczę, że uda jej się stworzyć coś trwałego z Andrzejem.
Ciekawi mnie, jakiemu wątkowi poświęcisz następny rodział, dlatego już teraz czekam na niego z niecierpliwością. 😊
Wcale nie nudnawy! Nawet tak sobie nie wmawiaj :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że Nicolas przekonał się do tej imprezy, chłopcy go polubili od razu, zresztą nie ma co się dziwić :D I tak, Sharone dowiedział się o problemach trenera i teraz ma dylemat, czy mówić Nico o ciąży Stephanie... Nie wiadomo, jak ta informacja wpłynęłaby na chłopaka. Może lepiej się wstrzymać. I taka to miała być wielka tajemnica, a niedługo już wszyscy będą o tym wiedzieli ^^ A mówią, że kobiety to plotkary :D
Haha, uwielbiam rozmowy państwa Antiga :D Naprawę, są powalające :D Te ich przekomarzanki, to urocze po tylu latach małżeństwa :) Och, mają ogromne wsparcie Joyce i to się bardzo ceni. Także widzę, że zakupy w sklepie dziecięcym z Andrzejem okazały się owocne :D Swoją drogą to jak Andrzej zaprzeczał, że nie są parą z Joyce, uśmiałam się :D Taki nieśmiałek z niego, jasne, jasne :D
Z opowieści Samika wynika, że jego związek z Danielle nie był usłany różami. Kobieta ma zdecydowanie trudny i ciężki charakter i nie dziwię się, że ciężko było z nią wytrzymać. Natalii uświadomiła go w tym, że być może jest tatą Isaaca. Faktycznie, najlepszą opcją będzie szczera rozmowa ze Stephanem.
"− Super, że dotarliście! – Na widok nowo przybyłych, Włodarczyk uśmiechnął się tak szeroko, że prawie zabrakło mu szczęki." - Padłam, tekst mistrzostwo! :D
Pozdrawiam ;*
No coś Ty , w ogóle się nie nudziłam czytając. Było świetnie - jak zawsze :) Jedyny minus- brakowało mi Joyce i Andrzeja razem ;)
OdpowiedzUsuńWspółczuję Sharonowi , po tym jak dowiedział się o bliźniakach, musi być cholernie rozdarty pomiędzy tym co teraz zrobić. Czy wyjawić ta tajemnicę Nicolasowi czy zatrzymać to jednak do siebie. Ogólnie to ta wielka tajemnica o ciąży za niedługo przestanie być tajemnicą ;)
Daniele to chyba niezwykle ciążka i trudna osoba. Przynajmniej tak wynika z opowieści Samiki. Który nagle zdał sobie sprawę kim dla niego może być Isaac. Zapewne jest w ciężkim szoku. Jestem ciekawa jak przebiegnie jego rozmowa ze Stephanem. W sumie fajnie jakby się okazało ,że jest on ojcem małego. Sądzę ,że Isaaca bardzo ucieszyłaby taka wiadomość. Że ma jednak ojca jak wszyscy inni ;) Strasznie lubię Natalii , wydaje mi się bardzo pozytywną osobą.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i już zaczynam się zastanawiać komu go poświęcisz w całości ;)
Czyli impreza w klubie ... myślałam że to będzie domówka na której Nico spotka ojca, ale mimo wszystko dowiedział się ciekawej rzeczy. Swoją drogą to Wrona jest paplą i nie potrafi trzymać jęzora za zębami! No weeee Andrzej ... wszystkim obcym opowiadasz takie sekrety? xD Faceci! A mówią że to my kobiety plotkujemy .... tak! Jasne!
OdpowiedzUsuńPrzekomarzania się państwa Antiga są urocze <3 To jak Stephanie dogryza mężowi jakby był dużym dzieckiem ... śmieje się za każdym razem!
- Dwie identyczne dziewczynki to byłoby coś. Mogłyby grać w horrorach.
− Szczególnie jak odziedziczą twój uśmieszek
HAHAHAHA xD To było boskie!
Joyce jako super ciocia zdała egzamin :) Oczywiście Warszawa jest ogromna, ale Włodarczyk musiał jakimś cudem wyhaczyć ją i Wronę w Galerii ... kolejna papla! No i Stephan jako starszy brat ... próbuje i próbuje dać siostrze kazanie, ale cały czas na niego fukają albo rzucają jakimiś rzeczami! Haha on jest genialny :D
Ha! Teoria o ojcostwie naszego drugiego Francuza co raz bardziej się wyjaśnia ... też stawiam na to że Isaac jest jego synem! Ale czy Stephane o tym wie? A jeśli tak, to czemu nic mu nie powiedział? No kurde, siostra siostrą ale ojciec ma prawo wiedzieć o swoim dziecku. Chociaż sam jest jak dziecko ... "Dziewięć lat temu psychicznie byłem dzieciakiem" ... aha, ehe ... bo teraz nie jest xD
PS. U mnie nowość :)