sobota, 28 kwietnia 2018

Rozdział 10

− Masz dziewczynę?
Zdezorientowany Sharone podniósł wzrok znad podręcznika do polskiego. Było zwykłe, późno lutowe popołudnie, na zewnątrz lało, wiało i przysłowiowymi żabami rzucało, więc w czasie przerwy między treningami nic nie mogła ściągnąć atakującego z kanapy.
No chyba, że kucający obok Nicolas, który zadawał dziwne pytanie.
− Możesz powtórzyć? – poprosił, zamykając książkę.
− Pytam, czy masz dziewczynę? – bardzo powoli powtórzył Nico. – Po prostu mnie to ciekawi.
− Dlaczego?
− Co dlaczego?
− Dlaczego cię to interesuje?
Nicolas przekrzywił szybko i zamrugał szybko.
− Jak to dlaczego? – zapytał głupkowato. – Jesteśmy współlokatorami. Poznałem cię dosyć dobrze, ale Internet nie powie wszystkiego. Wiem, że masz dwie siostry, ale o dziewczynie żadnych informacji. Nie rozmawiasz też z żadną przez Skypa, ani przez telefon, więc albo nie masz nikogo, albo pokłóciłeś się z kimś tak bardzo, że wasze ciche dni trwając już od ponad miesiąca – stwierdził. – Ewentualnie uznała cię za dupka, bo zostawiłeś ją w Kanadzie.
Evans przewrócił oczami. „Trzeba go było zostawić na tym cholernym przystanku” pomyślał. „Byłby święty spokój”.
− Dla twojej wiadomości nie mam dziewczyny. – Z trudem wysilił się na spokojny głos. – Miałem jedną jako dziesięciolatek i drugą, z którą zerwałem rok temu. Od tego czasu skupiam się na innych aspektach życia towarzyskiego. – Posłał koledze krzywy uśmiech.
− Na przykład? – Nicolas nie dawał za wygraną, ale tym razem Sharone wiedział, jak go zagiąć. Już wcześniej przygotował odpowiedni plan, a teraz pojawiła się idealna okazja, by wcielić go w życie.
− Sam możesz się niedługo przekonać – powiedział, prostując się pewnie. – Niedługo jeden kumpel z zespołu robi imprezę. Jesteś zaproszony.
Nico zgłupiał. Totalnie odjęło mu mowę. Wpatrywał się w atakującego szeroko otwartymi oczami, co chwilę to otwierając, to zamykając usta, niczym rybka Mini-Mini.
− Że co proszę?!
Shoe uśmiechnął się triumfalnie. Liczył na taką reakcje. Jego plan zaczynał działać.
− Jesteś w Warszawie od prawie dwóch tygodni i wypadałoby żebyś zaczął zawiązywać jakieś znajomości – wyjaśnił. – Zrobiłeś dobre wrażenie na chłopakach.
Nicolas zagryzł nerwowo wargę. Wstał powoli, a potem przeszedł do kuchni i nastawił wodę na herbatę. Wyjął z szafki dwa kubki, a potem zaczął szukać swoich ulubionych torebek.
− Skończyła się miętowa – mruknął, gdy odpowiednie pudełko okazało się puste.
− Mnie możesz zrobić czarną. – Evans wstał z kanapy i dołączył do Francuza. – Ale nie myśl, że skończyłem. To co? Idziesz?
− Po co? – Nico beznamiętnie wzruszył ramionami. – Mam pilniejsze sprawy na głowie.
− Wcale, że nie.
− Prowadzę obserwacje, przecież już mówiłem. Potrzebuje czasu.
Sharone prychnął z dezaprobatą. Oparł się o kuchenny blat i zmierzył kumpla uważnym spojrzeniem.
− Pewnie zastanawiasz się, dlaczego tak bardzo nalegam – zaczął, krzyżując ręce na piersi.
− Troszeczkę – przyznał Nicolas, w końcu odrywając się od herbaty. −  Oświecisz mnie.
Atakujący wziął głęboki oddech. Plan działał znakomicie. Był coraz bliżej, nie mógł teraz się wycofać. Jego serce biło jak oszalałe, nogi miał jak z waty.
− Pamiętasz, jak powiedziałeś, że znam twoich rodziców – zaczął, starannie ważąc każde słowo. – A potem, że nie wybrałeś mnie przypadkiem. Trochę o tym myślałem przez ostatnie dni. Okej – bardziej niż trochę. I chyba już wiem, kim oni są.
Nico zamarł z ręką nad czajnikiem. Wyprostował się powoli  i obrócił w stronę siatkarza.
− Naprawdę? – prychnął kpiąco. – W takim razie, oświeć mnie.
Shoe przełknął głośno ślinę, zaciskając dłonie na krawędzi blatu.
− Masz prawie dwadzieścia lat. Jesteś Francuzem. Mówiłeś, że twoi rodzice są szczęśliwym małżeństwem z dwójką dzieci. Mieszkają w Warszawie. Zsumowując wszystkie fakty, doszedłem do wniosku, że… − Odetchnął głęboko. – Że Stephanie i Stephane Antiga są twoimi  rodzicami.
Nicolas zamarł. Oddychał płytko, co chwilę to rozluźniając, to zaciskając pięści.
− Masz racje – szepnął drżącym głosem. – Masz cholerną racje. To oni.
Evans powoli pokiwał głową. Sam chwycił czajnik, zalał herbaty, a potem jeden kubek podał roztrzęsionemu koledze.
− Dlatego właśnie chcę, żebyś poszedł na tę imprezę – wyjaśnił. – Jeśli Stephane naprawdę jest twoim ojcem.
− A jest – burknął Nico.
− To powinieneś wejść w jego środowisko – kontynuował atakujący. – To moja forma pomocy. Bo informacja, że jesteś ich synem będzie szokiem nie tylko dla nich samych, ale też dla nas. Dla wszystkich znajomych. Jeśli wcześniej pokarzesz się z dobrej strony, łatwiej będzie wszystko przetrawić.
Nicolas nic nie odpowiedział. Pusty wzrok wlepił w gorący napój. Jego szczęka drżała nieznacznie, mimowolnie ruszał ustami, jakby coś do siebie mówił. Przez dobre dziesięć minut obydwoje milczeli. Shoe analizował jeszcze raz wszystkie informacje, a drugi chłopak wydawał być zszokowany tym, że ktoś w końcu powiedział na głos to wszystko, o co oparł  cały swój światopogląd.
− Możesz mi wyjaśnić jeszcze jedną rzecz? – zapytał Sharone, odstawiając na blat pusty kubek. – Dlaczego oni cię zostawili? Zawsze wydawało mi się, że dzieci są dla Stephanie i Stephana wszystkim. To w jaki sposób opiekują się Timim, Manoline… Jakoś nie wyobrażam sobie, że mogliby oddać swoje dziecko.
− Nie wiem – wzruszył ramionami Nico. – Jak widać każdy ma swoją ciemną stronę.
Evans przygryzł wargę. To mu nie wystarczyło. Za dobrze znał Stephana, za dużo widział, by uwierzyć, że trener tak po prostu zgodził się na porzucenie syna. Musiał być jakiś inny powód, ale oczywiście Nico mógł go nie znać.
− Dowiem się, co tak naprawdę się stało – powiedział pewnym głosem. – Dlaczego cię zostawili. Zrobię wszystko. Obiecuję – zapewnił.
Na twarzy Nicolasa pojawił się słaby uśmiech.
− Nie musisz tego robić – szepnął.
− Ale chcę. W końcu jesteśmy współlokatorami. Musimy sobie pomagać.
Więcej nie protestował. Zamiast tego szybko dopił herbatę, a potem obydwa kubki schował do zmywarki.
− Dzięki – poklepał Sharone po ramieniu. – To kiedy jest ta impreza? 

***

Stephane cicho zamknął drzwi do pokoju Manoline, a potem odetchnął głęboko.
− Skąd ona ma energię, by tyle mówić? – Pokręcił głową z udawaną dezaprobatą, ale uśmiechnął się pod nosem. Spojrzał na zegarek. Było wpół do dziesiątej. Wieczorne plotki z córką odhaczył, więc teraz wystarczało życzyć dobranoc Timotiemu, sprawdzić, czy Isaac śpi i mógł wracać do swojej żony.
Najpierw zajrzał do pokoju gościnnego – niewielkiego pomieszczenia, w którym ledwo mieściło się łóżko, szafka nocna i ściśnięte w kącie biurko. Pierwotnie było tu pomieszczenie gospodarcze, ale ze względu na dość częstych gości, Antiga przerobił je na jeszcze jedną sypialnie. Jak widać nieźle sprawdzał się też jako pokój dla ośmiolatka.
Powoli wszedł do środka. Liczył na to, że spotka się z zupełną ciemnością,  ale zamiast tego zastał zapaloną lampkę nocną i Isaaca, który siedział na łóżku, pustym wzrokiem wpatrując się w ścianę.
− Coś się stało? – Zatroskany Stephane usiadł obok chłopca. Ten jedynie beznamiętnie wzruszył ramionami, nawet nie spoglądając na wuja.
− A w szkole? – dopytywał trening. – Jak ci minął pierwszy tydzień? Chyba nie jest tak źle, prawda? Dzieciaki na pewno cię polubiły.
W odpowiedzi ośmiolatek jedynie znów pokiwał głową.
Trener nerwowo przygryzł wargę. Mimochodem spojrzał na drzwi, mając nadzieję, że zaraz pojawi się w nich Stephanie i uratuje go z tej niezręcznej sytuacji.
Nic takiego się jednak nie stało. Musiał poradzić sobie sam.
− Nie bój się, naprawdę możesz mi powiedzieć o wszystkim – ponownie zwrócił do Isaaca. – Po to tu jestem, żeby ci pomóc.
Chłopiec głośno przełknął ślinę, a potem powoli spojrzał na trenera.
− Mogę zadać ci pytanie, wujku? – zapytał drżącym głosem.
− Oczywiście, jak najbardziej! – Stephane odetchnął w duchu. To miało być tylko pytanie, nic więcej. – Pytaj, o co tylko chcesz.
− Gdzie jest mój tata? – wypalił Isaac. – Bo muszę jakiegoś mieć. Każdy ma tatę, prawda? – Spojrzał błagalnie na trenera/ W jego oczach było widać żal, który dosłownie ścisnął Stephana od środka.
Przełknął głośno ślinę. Nerwowo rozglądnął się wokół. „Myśl, Stephanie, myśl” pogonił sam siebie. Nie miał pojęcia, co odpowiedzieć. Nie spodziewał się, że usłyszy akurat takie pytanie. Nie był na nie przygotowany.
Z opresji wyrwało go ciche skrzypnięcie.
− Wszystko w porządku?
Jak na zawołanie, w drzwiach stanęła Stephanie. Uśmiechała się ciepło, a w dłoniach trzymała kubek z czymś parującym.
− Przyniosłam gorące mleko – wyjaśniła, siadając obok męża i wręczając Isaacowi kubek. – Po tygodniu pełnym wrażeń musisz porządnie się wyspać.
Chłopiec mechanicznie pokiwał głową. Pusty wzrok wlepił w białą ciecz.
− Isaac ma pytanie – zaczął Stephane, czując, że tego tematu nie można tak po prostu zostawić. Sam sobie nie poradził, ale z pomocą żony mógł sporo zdziałać.
− Jakie pytanie? – Kobieta uniosła pytająco brew. – Coś stało się w szkole? Nam możesz powiedzieć o wszystkim.
Isaac znów pokiwał głową. Milczał przez kilka długich chwil, ale w końcu zdecydował się odezwać.
− Chciałem wiedzieć, gdzie jest mój tata – wyszeptał drżącym głosem. – Mama nigdy o nim nie wspominała. Myślałem, że może wy coś wiecie.
Małżeństwo wymieniło znaczące spojrzenia. Myśleli o tym samym – co teraz?
− Niestety nie wiemy – odezwała się w końcu Stephanie, a jej mąż zacisnął ze złością zęby. – Twoja mama… − zawahała się.  Spojrzała na Stephana, a ten nieznacznie kiwnął głową.  Obydwoje wiedzieli, że żadne kłamstwo  nie będzie w tym momencie dobre.  – Nigdy nie powiedziała nam, kto jest twoim tatą – kontynuowała. – To była jej decyzja, jak widać uznała, że tak będzie dla ciebie lepiej. My możemy się tylko domyślać o kogo chodzi i dlaczego podjęła taką, a nie inną decyzję, ale twoja mama na pewno bardzo, bardzo cię kocha i tym się kierowała. – Kobieta posłała Isaacowi jeden z tych matczynych uśmiechów, dotychczas zarezerwowanych jedynie dla jej własnych dzieci.
Stephane odruchowo chwycił dłoń żony i ścisnął ją mocno, by dodać  otuchy i jej, i sobie. Z niecierpliwością czekali na reakcje siostrzeńca.
− Rozumiem – mruknął chłopiec. – Po prostu… chyba trochę się boję – przyznał.
− Czego? – zapytał od razu trener. Zrobił to trochę zbyt gwałtownie, za co Stephanie posłała mu karcące spojrzenie. – Przepraszam, nie chcesz, to nie mów. – Z zakłopotaniem podrapał się po głowie.
− Kiedy wróci mama? – Zamiast odpowiedzieć na pytanie wuja, Isaac zadał swoje.
− Najprawdopodobniej w lipcu – odparła Stephanie. – Czyli tak naprawdę już niedługo. Za nim się obejrzysz, a rok szkolny się skończy i twoja mama wróci.
Stephane zmarszczył ze zdziwieniem brwi, ale nic nie powiedział. Zaczekał, aż Isaac znów pokiwa głową i cicho stwierdzi, że już pójdzie spać. Dopiero, gdy małżeństwo z powrotem znalazło się na korytarzu, mężczyzna zdecydował się rozwiać swoje wątpliwości.
− Skąd wiesz, że Danny wraca w lipcu? – trochę zbyt gwałtownie naskoczył na żonę. – Nie pisała o tym w liście.
Kobieta pobladła gwałtownie i odruchowo zrobiła krok w tył.
− Ja… wymyśliłam coś. Przecież musiałam – zaczęła się nerwowo tłumaczyć.
Trener przewrócił oczami i prychnął z dezaprobatą.
− Nie kłam, wiesz doskonale, że widzę, kiedy kłamiesz.
Spuściła wzrok i zaczęła nerwowo bawić się rogiem swetra.
− Danny do mnie dzwoniła – wyznała cicho. – W zeszłym tygodniu, gdy byłeś w Szczecinie.
Antidze gwałtownie skoczyło ciśnienie. Zagotował się w środku, wściekle zacisnął pięści.
− Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?! – wybuchnął. – Przecież to moja siostra! Od dwóch tygodni głowię się, gdzie zniknęła, czy wszystko u niej w porządku, czy jest bezpieczna, a ty nawet nie raczysz wspomnieć, że do ciebie dzwoniła!
− Prosiła, bym zachowała to dla siebie – warknęła Stephanie. – Miałam nic ci nie mówić.
− Dlaczego?!
− Nie wiem! – Teraz i ona podniosła głos. – Tak chciała Danny i mnie nic do tego.
− Ale mnie mogłaś powiedzieć. Okłamałaś mnie – jęknął z wyrzutem Stephane.
− Musiałam – wzruszyła ramionami. – Nie łamię obietnic. Ale skoro teraz już wiesz, to i tak cały plan Danielle wziął w łeb. Jakikolwiek by on nie był. – Machnęła z rezygnacją ręką. – Masz, co chciałeś. – Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę salonu.
Stephane westchnął głęboko, przeczesał dłonią włosy, a potem nerwowo przestąpił z nogi na nogę. Niepewnie ruszył za żoną do kuchni, gdzie kobieta z zaciętą miną zajęła się wyjmowaniem ostatniej partii umytych naczyń. Gdy nawet na niego nie spojrzała, coś ukuło go w sercu. Dotarło do niego, że przesadził.
− Danny mówiła coś ważnego? – zapytał, siląc się na spokojny głos. – Na przykład, gdzie jest albo dlaczego tak naprawdę wyjechała.
Stephanie zawahała się przez ułamek sekundy, ale przecząco pokręciła głową.
− Nie. Wspomniała tylko, że chodzi o pracę. Tak, jak w liście. Brzmiała przekonywująco, ale była podekscytowana. Według mnie mówi prawdę. To badania jej życia, nie mogła przepuścić takiej okazji. Jest bezpieczna, nie musisz się martwić.
Mężczyzna zacisnął zęby. Nie podobał mu się chłodny ton żony, ale zdawał sobie sprawę z tego, że sam zawinił.
− Jesteś pewna, że wróci w lipcu? – dopytywał.
− Tak mówiła.
− Zwolni się miejsce dla bliźniaków – zauważył. – A przynajmniej do momentu aż staną się mobilne! Wtedy nikt ich nie powstrzyma – zażartował, próbując rozluźnić atmosferę.
Na szczęście Stephanie nie mogła się już dłużej dąsać. Uśmiechnęła się pod nosem, a potem zamknęła zmywarkę i spokojnie spojrzała na męża.
− Też o tym pomyślałam – przyznała. – Ale trudno będzie znaleźć większe mieszkanie, a nie chcę zmuszać Timi’ ego i Manoline do zamieszkania w jednym pokoju.
Stephane w zamyśleniu podrapał się po brodzie. Milczał przez kilka sekund niczym starożytny mędrzec, aż w końcu na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Chwycił żonę za ramiona, przyciągnął do siebie i czule pocałował.
− Daj mi tydzień – poprosił. – Zobaczysz i ten problem rozwiążę.
− Naprawdę? – zmierzyła go kpiącym spojrzeniem.
− Naprawdę – zapewnił. – Daj mi wolną rękę, a wszystko będzie możliwe.

***

Joyce odgarnęła z czoła zabłąkany kosmyk włosów, a potem upiła trochę kawy.
− Czyli mówisz, że Stephane na razie nie wziął cię na poważną rozmowę? – zwróciła się do siedzącego naprzeciwko Andrzeja. Choć od ich spaceru minął prawie tydzień, to dopiero teraz, w zimne piątkowe popołudnie, udało im się ponownie spotkać. Trening Andrzeja robiły swoje, a i Joyce nie umierała z nudów. W końcu cały czas próbowała znaleźć swoją siostrę, jednocześnie też starała się wymyśleć, co ze sobą zrobi, gdy skończą się oszczędności. Na razie miała jeszcze jakieś pół roku spokoju, ale wiedziała, że w końcu będzie musiała znaleźć pracę.
− Nawet się nie zająknął o naszej znajomości – przytaknął Wrona. – Aż sam się zdziwiłem, bo byłem przekonany, że czeka mnie moralizująca gadka w stylu starszego brata. A tu nic! Jakby ktoś podmienił Stephana! – zaśmiał serdecznie, a Jocelyne mu zawtórowała, za co obydwoje oberwali karcącym spojrzeniem od siedzącej niedaleko staruszki. Maleńka kawiarenka była zdecydowanie lepszym miejscem spotkań niż galeria handlowa, ale wymagała zachowania względnej ciszy.
− Chyba ma po prostu za dużo na głowie – mruknęła Francuzka. – I stwierdził, że moja znajomość z tobą niesie ze sobą stosunkowo niewielkie niebezpieczeństwo. – Z niedowierzaniem pokręciła głową.
− Pewnie tak – potwierdził Wrona. – Ostatnie kontuzje, Kanada, zbliżające się play-offy…
− I jeszcze Stephanie… − odruchowo dodała Joyce.
Zaskoczony środkowy uniósł pytająco brew, a kobieta pobladła gwałtownie, zdając sobie sprawę z tego, co chciała powiedzieć. Wlepiła wzrok w kawę i nerwowo zaczęła bawić się łyżeczką.
Jednak Andrzej nie zamierzał odpuszczać.
− Coś stało się Stephane? – zapytał z autentyczną troską w głosie.
− To nie tak… − zawahała się. Uważnie rozglądnęła się wokół, sprawdzając, czy nikt ich nie podsłuchuję i dopiero wtedy odetchnęła głęboko. – Okej, powiem ci, ale musisz to zachować dla siebie. I gdy dowiesz się z oficjalnych źródeł, masz udawać wielce zdziwionego.
− Oczywiście. Nikomu nie powiem – zapewnił szybko siatkarz. – Obiecuję.
Jocelyne przygryzła nerwowo wargę, a potem pochyliła się nad stołem i w końcu wyszeptała konspiracyjnie:
− Stephanie jest w ciąży.
Szczęka Andrzeja wylądowała na blacie stołu. Zamrugał szybko, prawie opluwając się przy tym kawą.
− Łał. Tego się nie spodziewałem – wydukał. – Mówisz serio?
− Jak najbardziej. – Pokiwała głową. – Ja też na początku byłam w szoku. Mimo wszystko obydwoje są już po czterdziestce. Nie spodziewali się trzeciego dziecka, a muszą jeszcze przetworzyć fakt, że będą bliźniaki.
− Bliźniaki? – Teraz to Andrzej już zupełnie zbaraniał. Odchylił się na krześle i z cichym świstem wypuścił powietrze. – Na to Stephane dał czadu – stwierdził z nieukrywanym podziwem. – Szacun.
Joyce przewróciła oczami, ale na jej twarzy pojawił się nieznaczny uśmiech. Zmierzyła siatkarza zaciekawionym spojrzeniem. Naprawdę wydawał się być zaskoczony, ale w jego oczach dostrzegła coś jeszcze. Coś na wzór radości, pomieszanej z zazdrością, może nawet i tęsknotą.
Przypomniała sobie jego słowa z niedzieli. Wszystko stało się jasne. Zrobiło jej się żal mężczyzny. Musiała coś zrobić z tą nie do końca szczęśliwą miną.
− Hej, wpadł mi do głowy pewien pomysł – zaczęła, krzyżując ręce na piersi. – Chcę im coś kupić, bo są nieźle podenerwowani, a muszę ich zapewnić, że w razie czego zawsze pomogę. Może pomógłbyś mi coś wybrać? Moglibyśmy iść już teraz. Co ty na to?
− Oczywiście! – Andrzej zdecydowanie zbyt gwałtownie poderwał się krzesła. – Zapłacę tylko rachunek i możemy iść.
Jocelyne w duchu pogratulowała sobie pomysłowości. Szybko dopili kawę i chwilę później szli w kierunku pobliskiego centrum handlowego. Wrona wydawał się być naprawdę podekscytowany. Trzymał  swoją towarzyszkę za rękę i uśmiechał się głupkowato, do mijających ich ludzi.
W galerii mieli co wybierać. Kilka sklepów przeznaczonych tylko dla dzieci i jeszcze większa ilość tych, które posiadały dział dziecięcy, stanowiło wręcz klęskę urodzaju.
− Zobacz, to jest urocze! – Joyce podniosła głowę znad wieszaka z bodami, by pokazać Andrzejowi słodkie ubranko z żyrafą, ale mężczyzny nigdzie nie było. Zdezorientowana rozglądnęła się wokół. Dostrzegła go kilkanaście metrów dalej, w alejce z wózkami. Gdy siatkarz zauważył, że kobieta mu się przygląda, zachęcająco pomachał ręką.
− Ciekawe, co takiego znowu wymyślił?  − Francuzka pokręciła głową z udawaną dezaprobatą, ale podeszła szybko do Wrony. – Znalazłeś coś ciekawego? – zapytała.
− Trzymaj. – Andrzej wepchnął w jej dłonie rączkę od głębokiego wózka. – Wyprostuj się i uśmiechnij – poprosił.
Zaskoczona Joyce posłusznie spełniła prośbę.
− O co chodzi?
− Chciałem tylko zobaczyć, jak wyglądasz z wózkiem – przyznał bez ogródek. −I muszę przyznać… − przełknął głośno ślinę. −  I muszę przyznać, że wyglądasz przepięknie.
Zarumieniła się gwałtownie. Odchrząknęła nerwowo, przestępując z nogi na nogę. Chciała coś powiedzieć, ale przeszkodził jej rozentuzjazmowany sprzedawca.
− Ma pan rację, ten wózek świetnie do pani pasuje! – zaczął młody mężczyzna, pojawiając się jakby znikąd. – Ale na państwa miejscu rozważyłbym też ten model. – Wskazał wózek obok. – Klienci bardzo go zachwalają. Lekki, ma duży koszyk na zakupy, koła nadają się na każdy teren, a dzięki dużej regulacji rączki przyszły tata też będzie miał wygodnie. – Znacząco popatrzył na Wronę. – Proszę mi wierzyć, gdy maleństwo już się urodzi, będą państwo zachwyceni.
Joyce i Andrzej wymienili zdezorientowane spojrzenia.
− Ale my nie… − siatkarz chciał jakoś sprostować sytuację.
− Do wózka można też dobrać fotelik. – Niewzruszony sprzedawca kontynuował swój wywód. – A jeśli kupię państwo i wózek, i fotelik, to dostaną państwo dwadzieścia procent na wszystkie łóżeczka.
− Ale my nie spodziewamy się dziecka! – Andrzejowi w końcu udało się przebić przez tę bezsensowną paplaninę. – Nawe nie jesteśmy parą!
− Czy ja wyglądam jakbym była w ciąży? – dodała Jocelyne, z niedowierzaniem oglądając własną sylwetkę.
Ekspedient zaczerwienił się gwałtownie.
− Niektóre pary bardzo wcześnie zaczynają kompletowanie wyprawki – próbował się jakoś wytłumaczyć. Widząc jednak nieugięte miny swoich klientów, odpuścił. Przeprosił grzecznie, a potem uciekł w stronę kasy tak szybko, jak się pojawił.
− To było… dziwne – stwierdziła Joyce. – Lepiej znajdźmy ten prezent.
− Masz rację. – Andrzej zgodnie pokiwał głową. – Ale wiesz, co – uśmiechnął się chytrze. – Naprawdę pasuje ci ten wózek. – Zaśmiał się, a potem odszedł w kierunku działu z kocykami.


Z wielką przyjemnością przedstawiam wam rozdział dziesiąty. Pisało mi się go wyjątkowo dobrze i tyle powiem. 
Chciałaby was jednak prosić o drobną przysługę. Dwa miesiące temu na moim blogu Morderczy Set  pojawił się trzynasty rozdział. Chciałabym wznowić to opowiadanie, ale nie wiem, czy to ma sens. Dlatego też serdecznie zapraszam was na tego właśnie bloga i proszę o opinie. Nie musi to być komentarz, wystarczy głos w ankiecie po prawej stronie. Jeśli odzew będzie pozytywny, to najpóźniej w czerwcu wrócę do tej historii. To typowa przygodówka, z akcją, tajemnicami i działającą w cieniu organizacją, choć wszystko też jest luźno powiązane z siatkówką. 
Zapraszam: 
To tyle. Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na komentarze. 
Violin
PS I jak zwykle przypominam o historii z Sharonem z w roli głównej https://nadluzejnazawsze.blogspot.com/

11 komentarzy:

  1. Hej :D Nareszcie wszystko ładnie nadrobiłam i teraz będę na bieżąco :D Zatem od początku. Shoe wie już, że to Antigowie są rodzicami Nicolasa. Cieszę się, że chce m pomóc odkryć prawdę ;) Mam coraz większą pewność, że to Samica jest ojcem Issaca. W przeciwnym razie Staphane i Stephanie by się tak nie zdenerwowali na pytanie chłopaka. Joyce i Andrzej <3 Są przeuroczy razem :D Już nie mogę się doczekać, co będzie dalej, dlatego z niecierpliwością czekam na next ;) Życzę dużo weny i udanej majówki :D Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam, że Sharone prędzej czy później sam dojdzie do tego kim są rodzice Nico. Bardzo się cieszę, że siatkarz jestna tyle miły, że chce wprowadzić Francuza w grono swoich i zarazem jego rodziny znajomych. Dodatkowo przeprowadzenie 'śledztwa' na własną rękę pomoże szybciej rozwiązać zagadkę i mam nadzieję, że ten kto w przeszłości rozdzielił Nico z rodzicami za to zapłaci.
    Niech się Stephane tak nie dąsa XD powinniem zrozumieć, że tajemnica pozostaje tajemnicą nawet jak to dotyczy jego siostry. Issac lekko zdziwił mnie pytaniem o ojca, więc nie dziwię się szokowi Antigów, ale jak widać udało im się wyjść z opresji.
    Joyce i Andrzej, jacy oni są słodccy razem. I ten niezręczny moment w sklepie, gdzie zostali 'parą' na chwilę przez sprzedawcę.
    Dużo weny, buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pasuje Ci ten wózek XD Andrzej z każdy rozdziałem coraz bardziej szaleje. Stał się tak otwarty i zabawny, że aż jestem w szoku. Widać, że dobrze dogaduje się z Joeclyn i chciałby spróbować z nią czegoś więcej. Swoją drogą śmieszna sytuacja w tym sklepie, ale może to nieporozumienie skłoni ich do kolejnego kroku ^^
    Wyjaśniła się tajemnica rodziców Nicolasa, ale pojawiła się druga dlaczego chłopak został porzucony, a jego rodzice myślą, że nie żyje. Ależ świetnie to wszystko jest tutaj połączone. Jedno wynika z drugiego, dlatego już rozkminiam, co takiego się wydarzyło.
    Aha no i jeszcze kolejna tajemnica ojca małego Isaaka. To też jest dla mnie zagłówka. Stephan i Stephani mają podejrzenia, ale chyba boją się wypowiadać je na głos. Ech oni też mają dużo na głowie. Pojawią się bliźniaki, a nadal nie wiadomo co z Isaakiem. Przesyłam im pokłady cierpliwości, które mogą się im przydać w najbliższych czasach.
    Weny, weny i jeszcze raz weny, bo długi weekend się szykuje, więc będę czekać na szybciutką kontynuację, bo te tajemnice mnie wykończą :D
    N

    OdpowiedzUsuń
  4. Detektyw Sharone odkrył tajemnicę Nicolasa, a przy okazji i nam w pełni ujawnił rozwiązanie tej zagadki. 😊
    Miło z jego strony, że chce pomóc chłopakowi zbliżyć się do jego rodziców. Na pewno będą w ogromnym szoku, gdy dowiedzą się, że ich syn żyje. Trzeba to naprawdę na spokojnie rozegrać, zwłaszcza zważając na stan Stephanie.
    Nie mogę się już doczekać tej imprezy.

    Cieszę się, że Isaac powolutku aklimatyzuje się w nowej szkole. Pierwszy dzień minął bez zarzutu. Mimo wszystko bardzo mi zał tego chłopca. Tęskni za mamą, która tak naprawdę nie wiadomo do końca, kiedy wróci. Nie ma z nią żadnego kontaktu. A teraz jeszcze, zastanawia się, gdzie podział się jego tata. Isaac bez wątpienia czułby się lepiej, gdyby go poznał. Najpierw jednak trzeba się dowiedzieć, kim on tak naprawdę jest. Bo jak na razie bazujemy wyłącznie na podejrzeniach Stephana, które są mimo wszystko bardzo prawdopodobne.

    Danielle przez swoją tajemniczością. Wprowadza tylko nerwową atmosferę w małżeństwie brata. Przez nią Stephanie prawie pokłóciła się ze Stephanem. Dobrze, że on w porę się opanował. Bardzo ciekawi mnie na jaki wpadł pomysł. No i plus dla niego, że nie ma nic przeciwko spotkań jego młodszej siostry z Andrzejem.

    Między naszą uroczą parka, coraz lepiej się układa. Spotkanie w kawiarni, a potem wspólne poszukiwanie prezentu dla bliźniaków. Tekst z wózkiem mnie niesamowicie rozbawił. A następnie komentarze sprzedawcy. 😂
    Kto wie, może jeszcze w przyszłości Joyce i Andrzej naprawdę będą kompletować wyprawkę dla swojego dziecka. Na razie wszystko zmierza w dobrym kierunku. 😉


    Oczywiście życzę powodzenia Joyce, aby znalazła jakiś pomysł na siebie i szybko znalazła pracę.

    Czekam na następny rodział. Życzę dużo weny i pozdrawiam. 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli Sharone dobrze rozgryzł sprawę rodziców Nicolasa. Są nimi Stephan i Stephanie... Tylko dlaczego oni myślą, że ich syn nie żyje, a Nico myśli, że go nie chcieli? To pytanie nurtuje mnie najbardziej, mam nadzieję, że w niedługim czasie ta zagadka się rozwiąże :) Pomysł Sharone z imprezą bardzo mi się podoba, dobrze, że Nico też w końcu się zgodził. Trzeba działać ^^
    Bardzo mi było smutno, jak czytałam fragment o Isaacu :( Mały chce wiedzieć, kim jest jego tata i ma do tego pełne prawo, a nie ma jak mu tego wytłumaczyć... Antigowie bazują na przypuszczeniach i dlatego przydałaby się Danielle, ale na nią nie ma co liczyć... Nie podoba mi się jej zachowanie i to, że tak zostawiła synka. Oby wróciła jak najszybciej!
    Andrzej i Joyce! Ja ich razem uwielbiam <3 Ich rozmowy są takie ciepłe, coraz lepiej czują się w swoim towarzystwie i wszystko idzie w dobrym kierunku. Pomysł Joyce z zakupami był strzałem w dziesiątkę, hahaha już widzę ich miny, gdy sprzedawca nawija o kompletowaniu wyprawki dla dziecka hahaha :D Kto wie, kto wie, może kiedyś... ^^
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyli Sharon dodał jeden do jednego i już wykalkulował kim są rodzice Nico :) I jeszcze chce pomóc! To dobrze, chociaż sądziłam że będzie zdezorientowany i będzie zadawał chłopakowi pytania odnośnie tego kiedy i jak przyzna się państwu Antiga że są jego rodzicami. Ciekawi mnie pierwsza konfrontacja Nico z ojcem ... może już na tej tajemniczej imprezie? Czy Stephane coś zauważy?
    Strasznie szkoda mi Isaaca. Chłopczyk zadaje sobie i innym pytania na które nie dostaje odpowiedzi. I to pytanie które wydawałoby się być banalne i proste, nie te z typu "dlaczego trawa jest zielona". Na pewno Stephane i jego żona wiedzą o wiele więcej niż mu powiedzieli. Od poprzedniego rozdziału obstawiam że jego ojcem jest Samica. Więc czekam na rozwiązanie tej zagadki :)
    I moja ulubiona para czyli Joyce i Andrzejek <3 Są uroczy! To jak się ze sobą dogadują i miło spędzają czas w swoim towarzystwie ... czytam ich sceny zawsze z uśmiechem na ustach :) Zakupy w sklepie dziecinnym musiały się skończyć na takich aluzjach! Do tego Wrona już przymierza Joyce do wózka dziecięcego ... już mu trener da za takie szybkie podchody! :D
    Cóż ... pytania i tajemnice ... co się wydarzyło dwadzieścia lat temu w rodzinie Antiga, kim jest ojciec Isaaca i dlaczego Danielle to ukryła ... zostanę detektywem przez Ciebie! *o*

    <3

    OdpowiedzUsuń
  7. No to wszystko się wyjaśniło, a moje podejrzenia okazały się trafne. Moje przeczucie mnie nie zmyliło. Tak jak myślałam - rodzicami Nicolasa są Stephan i Stephanie. Fajnie, że Sharone chce pomóc wspólokatorowi. Strasznie mnie ciekawi, jak potoczy się ta impreza.
    Biedny Isaac. Żal mi tego chłopca. Jego mama wyjechała i nie ma z nią żadnego kontaktu, a teraz zaczął się jeszcze zastanawiać, kim jest jego ojciec. Myślę, że zasługuje na prawdę, żeby się dowiedzieć. Podejrzewam, kto jest jego ojcem, ale jak na razie to tylko moje przeczucie (które ostatnio nigdy mnie nie myli). Dobrze, że mały powoli się aklimatyzuje i pierwszy dzień szkoły przebiegł spokojnie. Oby tak dalej.
    No między naszą uroczą parką coś rozkwita. Andrzej z każdym rozdziałem coraz bardziej się rozluźnia i bardzo mi się to podoba. Sytuacja z wózkiem świetna😂 Może doczekają się kiedyś własnych pociech i na prawdę przyjdą kupić ten wózek. Jestem ciekawa ich dalszej przygody. Tak w ogóle to awwwww on trzymał ją za rękę😍
    Punkt dla Staphena za nie wtrącanie się w związek siostry. Rozumiem, że ma teraz sporo na głowie i to pewnie tylko dlatego. Chociaż z drugiej strony... Ciekawy byłby wykład Antigi dla Andrzeja ;)
    Kocham Cię za "zbaraniał"! <3 Jezu, znowu się śmiałam jak jakaś idiotka. Nie wiem czemu, ale strasznie śmieszy mnie to słowo.
    Tym razem ode mnie to tyle. Z pewnością kiedyś wpadnę na Twoje inne blogi, ale obecnie mam ogromny problem z czasem. Co pewnie zauważyłaś, bo zawsze jestem z opóźnieniem. Postaram się jednak.
    Z niecierpliwością czekam na nexta i życzę dużo weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej!
    Dziękuję za przeczytanie i skomentowanie mojego bloga.
    Postaram się jeszcze dziś poczytać Twoje opowiadanie i wtedy pozostawię komentarz na temat rozdziałów.
    Oczywiście będę informowała itp. Wybacz,że tutaj Ci piszę całkiem nie na temat rozdziału - chyba mi wybaczysz? :D
    Pozdrawiam również. Do zobaczenia !

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem 😊 Sharon odkrył w końcu prawdę na temat rodziców Nicolasa .Fajnie że chce pomóc chłopakowi dowiedzieć się wszystkiego. Mnie też najbardziej że wszystkiego zastanawia to dlaczego on myśli że rodzice bo porzucili,a oni myślą że ich syn nie żyje.
    Strasznie żal mi małego Isaaca . Matka bo porzuciła bez słowa, A teraz jeszcze biedny zastanawia się kim jest jego ojciec. Swoją drogą ciekawe czy jest to Samika. Stephan i Stephanie nie mają łatwego życia. Dobrze ze wspieraja sie nawzajem w tych wszystkich problemach ktore nagle spadly im na głowę.
    Joyce i Andrzej są przesłodcy ❤ Uwielbiam tą dwójkę. Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  10. *pokażesz - masz błąd w jednym zdaniu: "Jeśli wcześniej pokarzesz się z dobrej strony, łatwiej będzie wszystko przetrawić. "

    Stephan i Stepanie to wręcz idealne małżeństwo. Tak mogę o nich powiedzieć. Musieli bardzo ciężko przeżyć stratę dziecka, a teraz są przerażeni kolejnymi. Na dodatek biedy Isaac, który nie wie gdzie jest jego mama, ani kim jest tata. To okropne...Biedne dziecko.

    Sharon jest niesamowitym wsparciem w całej tej sytuacji dla Nico. Taki przyjaciel nie pojawia się często. Cieszę się, że Nico go ma i nie będzie sam podczas rozmowy z rodzicami. To wszystko jest niesamowicie skomplikowane, ale lubię takie klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
  11. jestem tutaj i skomentuję całość pod najnowszym rozdziałem, ale ta scena w sklepie była jedną z najbardziej uroczych 😍

    OdpowiedzUsuń

Netka Sidereum Graphics