sobota, 17 marca 2018

Rozdział 2

Nicolas nie poprzestał na zaprowadzeniu Sharone’a do centrum. Poszedł za nim aż do mieszkania siatkarza. Nie powiedział przy tym nawet słowa wyjaśnienia. Evans oczywiście mógł zaprotestować, ale zżerała go ciekawość, kim jest tajemniczy chłopak.
– Wyjaśnisz w końcu, czego ode mnie chcesz? – zapytał, gdy obydwoje stanęli przed blokiem na jednym z wilanowskich osiedli.
Nicolas wzdrygnął  się mimowolnie. Nerwowo rozglądnął się wokół, jakby sprawdzając, czy nikt ich nie podsłuchuje.
– Potrzebuję twojej pomocy – zaczął niepewnie. – Będę musiał pomieszkać u ciebie przez kilka tygodni.
– Proszę? – Oczy Sharone’a przybrały rozmiar latających talerzy.
– Będę musiał pomieszkać u ciebie.
– Chyba zwariowałeś!
– Zapłacę. Mam pieniądze.
– W takim razie wynajmij pokój w hotelu! Albo gdziekolwiek!
– Nie mogę – pokręcił głową Nicolas. – Nie mogę więcej powiedzieć, po prostu musisz mi zaufać.
Atakujący nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć. Stał na chodniku i bezgłośnie poruszał ustami. Dochodziła piąta po południu, robiło się ciemno. Mijający ich ludzie, nie zwracali uwagi na dwóch milczących chłopaków.
– Dlaczego niby miałbym to zrobić? – odezwał się po chwili Evans. – Wyglądasz jak podręcznikowy przykład poszukiwanego przestępcy. Masz pieniądze, nie chcesz się nigdzie meldować i cały czas oglądasz się za siebie. Zdecydowanie jest to podejrzane.
– Jezu… – Nico tylko przewrócił oczami. – Nie mogę cię zmusić byś mi zaufał, ale powiedz, czy ja ci wyglądam na seryjnego mordercę.
Sharone musiał przyznać mu racje. Mimo że zachowanie chłopaka było podejrzane, to on sam ni wydawał się mieć złowieszczych zamiarów. Dodatkowo siatkarz cały czas miał wrażenie, że skądś zna to spojrzenie, że gdzieś już widział ten chytry uśmiech.
Nie był tylko wstanie powiedzieć gdzie.
– To chociaż powiedz mi, dlaczego tu jesteś? – poprosił.
Nicolas przełknął głośno ślinę i spuścił wzrok. Nerwowo zaczął leżący na chodniku kamień.
– To skomplikowane –  odpowiedział słabo.
Evans skrzyżował ręce na piersi.
– Mamy dużo czasu.
Drugi chłopak pokręcił głową.
– Nie mogę za wiele powiedzieć. Jeszcze nie teraz. Przyjechałem do Warszawy, by kogoś znaleźć. Kogoś ważnego. Jestem zwykłym chłopakiem, takim jak ty, tylko, że ja straciłem wszystkich swoich bliskich. Ludzie, których szukam są wszystkim co mi zostało.
Sharone’owi zrobiło się autentycznie żal Nicolasa. W jego głosie słychać było prawdziwą bezradność. Był zagubiony, desperacko chwycił się jednej myśli, która miała odbudować jego życie.
– Niech będzie – zgodził Sharone. – Pomogę ci. Na razie przez tydzień. Potem zastanowimy się, co dalej.

***

Pojawienie się Isaaca zakończyło tak naprawdę imprezę. Stephane uspokoił go, pokazał pokój gościnny, a gdy wrócił do salonu, zastał krzątającą się Stephanie. Ostatni gości chwilę wcześniej opuścili mieszkanie, także Jocelyne pożegnała się grzecznie, wcześniej zapewniając, że jeśli chodzi o siostrzeńca, to małżeństwo może liczyć na jej pomoc. Gdzieś z piętra dochodziły głosy przygotowujących się do snu dzieci, ale po za tym panowała względna cisza.
– Co robimy z Isaacem? – zapytał trener, opierając się plecami o kanap.
– Nie wiem. – Kobieta nawet na chwilę nie przerwała swoich czynności. – Danielle nie odbiera, prawda? Co jest w tym liście od niej?
Trener wzruszył ramionami, a potem sięgnął o leżącą na stole kopertę, wyjął zgiętą krzywo kartkę papieru i szybko przebiegł wzrokiem po napisanym odręczni tekście.
– Nic ciekawego. Wyjechała gdzieś, coś związanego z jakimiś badaniami, nie może zdradzić więcej. Chce żebyśmy zaopiekowali się młodym dopóki nie wróci. I jest tu coś jeszcze… – wyjął kolejne kartki. – To upoważnienia. Żebyśmy mogli korzystać z jej konta. I przekazuje nam prawną opiekę nad młodym.
– To jest w ogóle możliwe?
– Danny jest wstanie załatwić wszystko.
Kobieta nic nie odpowiedziała. Cały czas stała tyłem do męża, unikając jego wzroku, udając prawie całkowici pochłoniętą sprzątaniem, jakby nic innego się nie liczyło.
Nie takiej reakcji spodziewał się po niej Stephane.
– Nic więcej nie powiesz? – zapytał lekko zirytowany.
– A co mam niby powiedzieć? – Stephanie nieznacznie podniosła głos, choć nadal pozostawał on zimny, wręcz wyprany z uczuć.
– Cokolwiek!
– Przecież mówię.
– Stephanie!
Westchnęła z irytacją, zbyt gwałtownie odkładając na blat filiżankę po kawie. Odwróciła się do męża, a potem zmierzyła go spojrzeniem tak zimnym, że przez ciało mężczyzny przeszedł dreszcz.
– Stephanie… – Niepewnie zrobił krok do przodu.
– Chcesz wiedzieć, dlaczego nic nie powiem? – zapytała kpiąco. – Proszę bardzo! Jestem w ciąży, Stephane! To miała być ta niespodzianka, o której mówiłam rano!
Zamarł. Zatoczył się do tyłu i oparł o kanapę, czując jak krew uderza mu do mózgu.
– Żartujesz, prawda?
– Nie, nie żartuję! Jestem całkowicie poważna! Będziemy mieli dziecko, do cholery!
Mężczyzna zamrugał szybko. Wziął głęboki oddech i nerwowo przeczesał dłonią włosy. Potem znów odetchnął, przestępując z nogi na nogę.
– To pewne? – zapytał, nadal pustym wzrokiem wpatrując się w swoje buty.
Stephanie zawahała się przez moment, ale w końcu powoi pokiwała głową.
– Byłaś już u lekarza? – Trener spojrzał na nią ze zdziwieniem.
– Jeszcze nie. Idę jutro. Ale zrobiłam pięć testów, wszystkie wyszły pozytywnie. Nie ma mowy o błędzie.
Przełknął głośno ślinę. Podniósł głowę i spojrzał w oczy żony. Teraz to on nie miał pojęcia co powiedzieć. Jego mózg na próżno próbował przetworzyć otrzymane informację.
– Boisz się? – zapytał cicho.
Kobieta popatrzyła na niego niepewnie, a potem tylko wzruszyła ramionami.
– Sama nie wiem – mruknęła. – Wczoraj skończyłeś czterdzieści dwa lata. Ja tyle skończę na początku listopada. Kilka tygodni wcześniej urodzi się nasze trzecie dziecko. Bo jestem w ciąży. I ty jesteś ojcem.
– Nie przypuszczałbym nawet, że jest inaczej – prychnął śmiechem. Zaraz jednak spoważniał, widząc, że kąciki ust żony nawet nie drgnęły. Westchnął więc cicho, a potem w końcu podszedł do kobiety, chwycił ją za ramiona i ostrożnie przyciągnął do siebie.
– O której masz te badania? – szepnął, wplatając dłonie we włosy Stephanie.
– O trzynastej.
Nawet nie ruszyła głową. Pustym wzrokiem wpatrywała się w pierś męża.
– Pójdę z tobą – zaproponował szybko. – To jest akurat między treningami, wyrobię się.
– A kto zostanie z Isaacem?
– Jocelyne na pewno z chęcią się nim zajmie.
Stephanie znów nic nie odpowiedziała. Przez kilka długich sekund panowała niezręczna cisza, ale w końcu kobieta zadała pytanie, które nie dawało jej spokoju.
– Czy ty się cieszysz?
Mężczyzna zamrugał szybko, a potem bezwiednie otworzył i zamknął usta, jakby wahając się, co powiedzieć.
– Nie wiem – przyznał. – Tak naprawdę, to jeszcze do mnie nie dociera… A do ciebie?
Nieznacznie spuściła wzrok, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce.
– Miałam kilka dni, by wszystko przemyśleć.
– I?
– I niewiele mi to dało! – jęknęła, wyplątując się z objęć męża. – To wariactwo, Stephane! Mam czterdzieści jeden lat! Małe dziecko? Teraz? Przecież ludzie wyzwą nas od nieodpowiedzialnych idiotów! I jeszcze Isaac… – zrezygnowana opadła na kanapę.
– Martwisz się, co ludzie powiedzą? – zapytał z niedowierzeniem. – To nie w twoim stylu.
– Ja się teraz wszystkim martwię – warknęła. – Od tego, czy dziecko urodzi się zdrowe, przez opinię ludzi, na tym, gdzie niby wciśniemy łóżeczko kończąc. To szaleństwo! – załamana schowała twarz w dłoniach.
Stephane przełknął głośno ślinę a potem położył dłoń na plecach kobiety i zaczął ją uspokajająco głaskać. Starał się zachować zimną krew, ale w środku aż buzował od różnorakich emocji. Patrzył na swoją ukochaną żonę i nie mógł uwierzyć, że nosi pod sercem ich trzecie dziecko. To wydawało się totalnie nierealne, absurdalne, nieprawdopodobne.
– To co robimy z Isaacem? – zapytała nagle Stephanie, podnosząc się i przecierając załzawione oczy.
– Na razie chyba musi zostać z nami – mruknął bez przekonania trener. – Zapiszemy go do szkoły i będzie z nami mieszkał, przynajmniej dopóki Danielle nie wróci.
– Oczywiście pod warunkiem, że w ogóle wróci – prychnęła kobieta.
Mężczyzna westchnął cicho. Wiedział, że jego żona ma racje. Nigdy nie mógł mieć pewności, co zrobi Danny.
Ale czy po tym co usłyszał, czegokolwiek mógł być pewien?

***

Dochodziła siódma wieczorem. Guillaume Samica bezgłośnie zamknął drzwi do sypialni, a potem na palcach przeszedł do salonu.
– Zasnęła – szepnął do leżącej na kanapie Natalii.
– Nareszcie. – Kobieta nawet nie otworzyła oczu.
Siatkarz pokiwał głową, a potem z cichym westchnięcie usiadł obok narzeczonej. Ten dzień nieźle dał im w kość. Mała Justin zaliczała pierwsze w swoim życiu przeziębienie i choć nie było to nic poważnego, to dziewczynka była wyjątkowo marudna. Nie chciała spać, nie chciała jeść, głównie płakała, przyprawiając rodziców o ból głowy. Gdy w końcu udało się uśpić małą, obydwoje byli wyczerpani.
– Jak się czujesz? – zapytał Natalii, czule muskając palcem jej policzek.
– Spać mi się chce. – Uśmiechnęła się nieznacznie pod wpływem dotyku ukochanego.
– Śpij – szepnął.
Nie musiał nic więcej mówić. W tym jednym słowie zawarta była cała jego troska o partnerkę.
Gdy ona zasnęła, on miał czas by trochę pomyśleć. Natali była dla niego całym światem. Poznał ją kilka lat wcześniej w Argentynie. Na początku zupełnie nie patrzył nią, jak na potencjalną miłość swojego życia. Mimo że mijał już trzeci rok, to on nadal nie pozbierał się po jednym z najbardziej burzliwych związków w swoim życiu. Przylatując do Ameryki Południowej chciał po prostu skupić się na siatkówce. Jednak szybko okazało się, że pewna argentyńska siatkarka zupełnie zawróciła mu w głowie. Jej uśmiech prześladował go w dzień i w nocy. Przez wiele dni nie był wstanie spokojnie spać. Dopiero gdy uczucia przyjmującego wyszły na jaw, jego życie zaczęło się układać.
A teraz siedział w swoim mieszkaniu w Warszawie i po prostu cieszył się tymi spokojnymi chwilami z rodziną. Nie dawno jego świat poszerzył się o małą Justin, ukochaną córeczkę, dla której był wstanie zrobić wszystko. Dla niej i dla Natalii. Były jego szczęściem.
Uśmiechnął się nieznacznie. W końcu, w wieku trzydziestu sześciu lat mógł sam przed sobą przyznać coś bardzo ważnego.
Był szczęśliwy.

***

Tykanie zegara w korytarzu doprowadzało Stephana do białej gorączki. Dochodziła druga w nocy, a on przewracał się z boku na bok, próbując zasnąć. Obok jego żona spała snem niespokojnym, co chwilę krzywiąc się i mrucząc coś pod nosem. Wyglądało to tak, jakby toczyła z kimś zaciekła dyskusję i właśnie ją przegrywała.
Mężczyzna westchnął cicho. Odkąd Stephanie powiedziała mu o ciąży, nie potrafił patrzeć na nią i nie myśleć o przyszłości jaka ich czekała. Trzecie dziecko zdecydowanie nie należało do ich planów, a już na pewno nie w tym momencie. Może cztery, pięć lat wcześnie byłaby to miła niespodzianka, ale teraz? Gdy ledwo przetrwali sezon reprezentacyjny i nie mieli pewności, jak poradzą sobie w czasie następnego? Gdy ich dzieci powoli wchodziły w wiek wczesno nastoletni, a oni naprawdę zaczynali cieszyć się tym, że mogą posiedzieć na balkonie i nie słyszeć co chwilę „Mamo! Tato!”. Do tego nie mógł być pewny, czy za rok nie będą musieli przenieść się gdzieś na drugi koniec Europy. Z niemowlakiem i dwójką starszych dzieci będzie to bardzo trudne.
Zirytowany usiadł w końcu i przetarł dłonią zmęczone oczy. Mimowolnie pomyślał, że przez najbliższe dwa lata raczej nie prędko prześpi noc. Szczególnie, że bez względu na wszystko, chciał być dobrym ojcem.
Nie pewnie uniósł ręce i na oko spróbował przypomnieć sobie, jak mały był Timote, gdy się urodził. Nie potrafił jednak. To było przecież prawie dwanaście lat wcześniej…
Prychnął śmiechem. Małe dziecko? Miał zostać ojcem. Znowu. Znów wejść w świat wózków, nosidełek i uroczych pajacyków.
Nie wiedział, czy jest na to gotów.
Wstał ostrożnie, by nie obudzić żony, a potem podszedł do okna. Spojrzał na oświetlone latarniami, zaśnieżone ulice. Wiedział, że z logicznego punktu widzenia popełnili błąd. Musieli ponieść konsekwencje, ale czy na pewno były one takie straszne?
Spojrzał na Stephanie i uśmiechnął się nieznacznie. Ona się bała, był tego pewien. Po tym co przeszła… Po tym co oboje przeszli, miała prawo się bać. Rozumiał to.
Usiadł obok. Delikatnie przejechał palcem po policzku kobiety.
– Nie cieszę się – przyznał szczerze. – Jeszcze nie. Ale obiecuję, że zrobię wszystko być ty nie musiała się martwić.

***

Decydując się na przyjazd do Warszawy, Jocelyne była przekonana, że zyska przynajmniej kilka tygodni bez zmartwień. Niestety jej rodzona siostra zdecydowała, że będzie inaczej.
Był środek nocy. Choć do hotelu Joyce wróciła kilka godzin wcześniej, to w jej pokoju nadal paliło się światło. W regularnych odstępach, dokładnie co dziesięć minut, kobieta wybierała numer Danny, po czym regularnie krzywiła się z niesmakiem, gdy po drugiej stronie odzywała się poczta głosowa.
– Jakby mogło być inaczej – prychnęła, po raz kolejny z rezygnacją odkładając komórkę. – Do cholery, co ci odwaliło Danielle? – zapytała samą siebie. – Zostawiać Isaaca – to nie w…. Okej, to jest w twoim stylu – przyznała. – Tylko dlaczego teraz? I dlaczego Stephane…?
Przygryzła w zamyśleniu wargę. Nie byłą z siostrą tak blisko, by móc odpowiedzieć na te pytania. Gdyby chodziło o któregoś z jej braci problem by nie istniał. Ich znała doskonale. Za to Danielle zawsze pozostawała dla niej tajemnicą.
Kto w taki razie mógł pomóc? David? Biorąc pod uwagę jego pracę, pewnie i tak by się do niego nie dodzwoniła. Charlie? Zapewne wie tyle samo co wszyscy. Rodzice? Jeszcze wpadną w panikę.
– Czyli rodzina odpada – mruknęła.
Była jednak jeszcze  jedna osoba, która mogła pomów.
Szybko wybrała odpowiedni numer. Nie czekała długo. Po drugiej stronie odezwał się męski głos z charakterystycznym hinduskim akcentem.  
– Jocelyne? To ty? Wracasz?

– Nie, Raahit, jeszcze nie – uśmiechnęła się słabo. – Dzwonię, bo potrzebuje twojej pomocy. Moja siostra zniknęła. 


Z przyjemność przedstawiam wam rozdział drugi tego opowiadania. Mógł być on lepszy, ale mam nadzieję, że wam się podoba. Jest dużo Stephana, ale to dlatego, że w późniejszych rozdziałach będzie go mniej. Jest też trochę Sharone'a i pojawia się Samik. W następnej części planuję za to więcej uwagi poświęcić Andrzejowi. Co z tego wyniknie? Zobaczymy. Czekam na wasze domysły i komentarze. 
Pozdrawiam
Violin
PS Naprawdę czekam na komentarze! Nawet nie wiecie jakiego dają kopa!


13 komentarzy:

  1. Wow, jak pisałaś, że planujesz dużo wątków i zwrotów akcji to faktycznie miałaś rację XD jest tego tutaj sporo i czasami się gubię, ponieważ osobiście nie mam nic wspólnego ze siatkarskim światem. Czytam, bo lubię twój styl pisania. Jest po prostu przyjemny, co nie zmienia faktu, że muszę czytać opowiadanie z otwartą zakładką bohaterowie, bo bez tego jeszcze się gubię ;___;
    Był Sharone, którego zdążyłam już poznać w twoim innym dziele. Musze przyznać, że i w tym i w tamtym opowiadaniu chłopak jest bardzo pozytywną postacią. Wiedziałam, że nie zostawi Nicolasa na lodzie. Na początku blefował i dobrze mu to wychodziło, ale ostatecznie się złamał i pozwolił mu u siebie pomieszkać przez tydzień. Coś czuję, że ten czas ulegnie zmianie i będzie dużo dłuższy.
    Swoją drogą, co do Nicolasa, to jest dla mnie bardzo tajemniczy. Dziwnie zachowywał się rozmawiając z Sharonem. Pewnie z biegiem czasu dowiem się o nim, tego czego bym chciała.
    Stephan jednak wygrał rozdział. Wszystko zwaliło mu się na głowę. Najpierw Isaak, którym musiał zgodzić się zaopiekować, a potem jeszcze zaskakująca wiadomość, że zostanie ojcem! Faktycznie facet ma już swoje lata i nie dziwi mnie, że nie był tym aż tak zachwycony. Ciekawe jak poradzi sobie w rolach, których dla niego przygotowałaś.
    Znowu kończysz tajemniczo. Tym razem przy Joeclyne. Muszę poczekać na następny rozdział. Mam nadzieję, że wtedy już będę bardziej ogarnięta i kto wie, może uda się przeczytać bez koła ratunkowego w postaci zakładki bohaterowie?
    Weny! Oby mój komentarz dodał Ci tak dużego kopa jakiego chciałaś ;)
    N

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku bardzo dziękuję za komentarz. Kop weny już zapewniony. Połowę kolejnego rozdziału już mam, druga połowa czeka aż będę miała czas.
      Wiem, że to wszystko wydaje się być bardzo poplątane, ale spokojnie z czasem wszystko ułoży się w logiczną całość.
      Odnosząc się jeszcze do poprzedniego twojego komentarza, to nie musisz się martwić, "Na dłużej niż na zawsze" skończę na pewno. Mam już na swoim końce trochę siatkarskich opowiadaniach ( powyższe jest dziewiąte) i jak na razie pięć skończyła, do szóstego właśnie piszę Epilog.
      W każdym razie pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za komentarz.
      Violin

      Usuń
  2. Jestem! Nadrobiłam poprzednie części i już z pewnością mogę stwierdzić, że zostaję na dłużej. 😊
    Siatkarski świat, to nie do końca moją bajka, ale większość bohaterów znam dość dobrze, więc nie miałam większych problemów z odnalezieniem się w poszczególnych wątkach.
    Bardzo ciekawi mnie ten związany z Jocelyne. Wygląda na to, że ona przed czymś ucieka, nie mogę się już doczekać, aż poznam lepiej tą postać. Bo jej przeszłość, jest bardzo intrygująca.
    Tak samo, jak wątek z tajemniczym Nicolasem. Nie mam bladego pojęcia, kim on może być.
    Nie dziwię się, że Stephan i Stephanie są zmartwieni, pojawieniem się kolejnego dziecka. W końcu mają już dwójkę, a jego praca nie stwarza stabilnych warunków rodzinnego życia. W dodatku pojawił się jeszcze siostrzeniec.
    Danielle wydaje się niezbyt przykładną matką, ale może to tylko pozory... I rzeczywiście miała ważny powód, aby zostawić swojego syna u rodziny.
    Czekam na kolejny rozdział bardzo ciekawa, jak rozwiną się te wszystkie wątki. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie mnie cieszy, że opowiadanie podoba się też ludziom, którzy niespecjalnie siedzą w siatkówce. Bardzo dziękuję też za komentarz, naprawdę dodaje on motywacji.
      Pozdrawiam
      Violin

      Usuń
  3. Dziękuję za zaproszenie! Bardzo się cieszę, że tu trafiłam, bo siatkówka to mój ulubiony sport! A już najbardziej cieszy mnie fakt obecności Antigi jako trenera.
    Rzeczywiście jest bardzo dużo wątków, przez co trochę się gubię. Zastanawiam się czy one mają jakieś powiązania, czy to po prostu różne historie w jednym opowiadaniu, w ogóle na siebie nie oddziałujące.
    Biedny Stephan ma teraz tyle problemów - opieka nad siostrzeńcem i niedługo urodzi mu się kolejne dziecko.
    Bardzo mnie ciekawi Nicolas. Co takiego ukrywa i skąd zna się z Sharonem?
    I jeszcze Andrzej... W tym rozdziale zbytnio nic o nim nie wniosłaś, więc dopiero w następnym może czegoś się dowiem.
    Czekam na next i życzę weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie jest przez przypadek trafić na innego fana siatkówki. Cieszę się, że rozdział się się podobał i mam nadzieję, że z czasem wszystko stanie się bardziej klarowne.
      Pozdrawiam
      Violin

      Usuń
  4. Jestem w końcu :) Nadrobiłam dzisiaj wszystko :) Siatkówka to do końca nie moja bajka.Pierwszy raz też czytam opowiadanie o siatkarzach ;) Więc jeszcze trochę się gubię.Ale podoba mi się. I sądzę że jeszcze rozdział, dwa i odnajdę się bez problemu.Najbardziej ciekawi mnie wątek Nicolasa i Sharone'a. Jestem strasznie ciekawa co z tego wyniknie.I kim jest Nicolas?Zresztą reszta wątków też mnie wciągnęła. Biedny Stephan, niezłe przyjęcie urodzinowe- najpierw pojawienie się siostrzeńca.Biedny mały.Co za matka z tej Danielle?Ciekawe z jakiego powodu zostawiła syna samego?A później wiadomość o kolejnym dziecku ;) Po prostu wymarzone urodziny.Czekam z zainteresowaniem na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz. Przyznam bez bicia, że na początku raczej wątpiłam, że osoby niezwiązane z siatką będą to opowiadanie czytać, więc jest pewnie kilka aspektów, które muszę rozwinąć, by wszystko stało się jasne. Mam jednak nadzieje, że kolejne rozdziały spodobają się tak samo bardzo, jak ten.
      Pozdrawiam
      Violin

      Usuń
  5. Na samym początku serdecznie dziękuję że miły komentarz na moim opowiadaniu :) Jak również dziękuję za zaproszenie do siebie!

    Andrzeja Wronę uwielbiam, także trafiłaś idealnie w moje gusta :) Z zaciekawieniem przeczytałam trzy pierwsze rozdziały. Na ten moment jeszcze wszystko jest owiane dla mnie tajemnicą ... co , kto i dlaczego ... ale powolutku orientuje się we wszystkim. Andrzej jest samotnym mężczyzną z 30 na karku, Jocelyne pojawia się w Warszawie z przeszłością na barkach. Wpadają na siebie na pasach ... przeznaczenia nie oszukasz :) Ciekawi mnie ich kolejne spotkanie!
    No i rodzina Antiga. Na pierwszy rzut oka można stwierdzić że to szczęśliwe małżeństwo z dziećmi, ale pojawiają się zgrzyty. Niespodziewana ciąża, tajemnicze zniknięcie siostry która "podrzuca" syna bratu, no i Nicolas ... raczej to Stephana szuka. I tylko jedno rozwiązane przychodzi mi na myśl :)
    Ciekawi mnie również jaką rolę odegra w tej historii Samica i jego "dziewczyny".

    Pozdrawiam!

    (nordyckie-spojrzenie.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz :) Cieszę się, że trafiłam w czyjeś gusta jeśli chodzi o dobór bohaterów. Przyznam, że ciekawią mnie twoje teorię i przypuszczanie. Zobaczymy jak bardzo pokrywają się z dalszą fabułą Teorię czytelników to chyba najlepsza część pisania opowiadania.
      Pozdrawiam
      VIolin

      Usuń
  6. Nicolas - jak to jest, że dosłownie po kilku zdaniach lubię bohatera? Tajemnica i zdobyłaś moje serce.
    "Chce żebyśmy zaopiekowali się młody " i tu też zgubiłaś literkę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, wow, wow :o Tyle wątków, że naprawdę idzie się pogubić. Nicolas. Na początku wydawał mi się podejrzany, tajemniczy i już myślałam, że ma złe zamiary wobec Sharone, ale kiedy okazało się, że po prostu jest zagubiony w życiu i najzwyczajniej w świecie potrzebuję pomocy i nie ma przy sobie nikogo bliskiego, to zrobiło mi się go autentycznie szkoda, dlatego cieszę się, że Sharone pozwolił mu u siebie zamieszkać :) Stephanie jest w ciąży??? W wieku 41 lat??? No nie powiem lekko pojechałaś po bandzie. Nic dziwnego, że Stephane był taki zaskoczony tą niespodzianką. Zostać ojcem po raz trzeci i to jeszcze w wieku 42 lat to naprawdę nie lada wyzwanie. W dodatku jeszcze musi zająć się swoim siostrzeńcem. Doszli kolejni bohaterowie, siatkarz Guillaume Samica i siatkarka, jego narzeczona Natali. W ddatku mają córeczkę Justin. Wydają się być bardzo sympatyczni. Jestem bardzo ciekawa rozwinięcia ich wątku ;) Raahit to jest mąż Jocelyn, jej chłopak? Mam nadzieję, że pomoże odszukać Danielle. Pozdrawiam i lecę do rozdziału nr 3 ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj!

    Dziś znalazłam momencik i zabieram się za komentowanie.

    Zacznijmy od początku!
    ILE TY NAM DAJESZ TU EMOCJI, KOCHANA!
    Naprawdę! Tyle wątków, ale staram się jakoś nadążyć.

    Pierwszy akapit zaciekawił mnie chyba najbardziej ze wszystkich. Pewien wątek kryminalny, detektywistyczny? Musimy odpowiedzieć sobie na zagadkę, kim tak naprawdę jest Nicolas i dlaczego się ukrywa?

    W drugiej części dowiadujemy się jak zareagowało młode małżeństwo na przyjęcie dziecka i jak zareagował dorosły już mężczyzna na wieść o dziecku. I powiem ci, że bardzo fajnie to przedstawiłaś. Nie ma od razu wielkiej radości, oni liczą się ze swoim wiekiem, siłami, całą sytuacją, aż trochę im współczułam, tego strachu. Zastanawia mnie też cały czas dlatego Danielle zostawiła syna...

    Pokazałaś nam również uroczą scenkę młodych rodziców, która była bardzo sympatyczna i przyjemnie się ją czytało.

    Szkoda, że taki krótki, no ale lecę do kolejnego!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Netka Sidereum Graphics