Nicolas nie poprzestał na
zaprowadzeniu Sharone’a do centrum. Poszedł za nim aż do mieszkania siatkarza.
Nie powiedział przy tym nawet słowa wyjaśnienia. Evans oczywiście mógł zaprotestować,
ale zżerała go ciekawość, kim jest tajemniczy chłopak.
– Wyjaśnisz w końcu, czego ode mnie
chcesz? – zapytał, gdy obydwoje stanęli przed blokiem na jednym z wilanowskich
osiedli.
Nicolas wzdrygnął się mimowolnie. Nerwowo rozglądnął się wokół,
jakby sprawdzając, czy nikt ich nie podsłuchuje.
– Potrzebuję twojej pomocy – zaczął
niepewnie. – Będę musiał pomieszkać u ciebie przez kilka tygodni.
– Proszę? – Oczy Sharone’a przybrały
rozmiar latających talerzy.
– Będę musiał pomieszkać u ciebie.
– Chyba zwariowałeś!
– Zapłacę. Mam pieniądze.
– W takim razie wynajmij pokój w
hotelu! Albo gdziekolwiek!
– Nie mogę – pokręcił głową Nicolas.
– Nie mogę więcej powiedzieć, po prostu musisz mi zaufać.
Atakujący nie bardzo wiedział, co
odpowiedzieć. Stał na chodniku i bezgłośnie poruszał ustami. Dochodziła piąta
po południu, robiło się ciemno. Mijający ich ludzie, nie zwracali uwagi na
dwóch milczących chłopaków.
– Dlaczego niby miałbym to zrobić? –
odezwał się po chwili Evans. – Wyglądasz jak podręcznikowy przykład poszukiwanego
przestępcy. Masz pieniądze, nie chcesz się nigdzie meldować i cały czas
oglądasz się za siebie. Zdecydowanie jest to podejrzane.
– Jezu… – Nico tylko przewrócił
oczami. – Nie mogę cię zmusić byś mi zaufał, ale powiedz, czy ja ci wyglądam na
seryjnego mordercę.
Sharone musiał przyznać mu racje.
Mimo że zachowanie chłopaka było podejrzane, to on sam ni wydawał się mieć
złowieszczych zamiarów. Dodatkowo siatkarz cały czas miał wrażenie, że skądś
zna to spojrzenie, że gdzieś już widział ten chytry uśmiech.
Nie był tylko wstanie powiedzieć
gdzie.
– To chociaż powiedz mi, dlaczego tu
jesteś? – poprosił.
Nicolas przełknął głośno ślinę i
spuścił wzrok. Nerwowo zaczął leżący na chodniku kamień.
– To skomplikowane – odpowiedział słabo.
Evans skrzyżował ręce na piersi.
– Mamy dużo czasu.
Drugi chłopak pokręcił głową.
– Nie mogę za wiele powiedzieć.
Jeszcze nie teraz. Przyjechałem do Warszawy, by kogoś znaleźć. Kogoś ważnego.
Jestem zwykłym chłopakiem, takim jak ty, tylko, że ja straciłem wszystkich
swoich bliskich. Ludzie, których szukam są wszystkim co mi zostało.
Sharone’owi zrobiło się autentycznie
żal Nicolasa. W jego głosie słychać było prawdziwą bezradność. Był zagubiony,
desperacko chwycił się jednej myśli, która miała odbudować jego życie.
– Niech będzie – zgodził Sharone. –
Pomogę ci. Na razie przez tydzień. Potem zastanowimy się, co dalej.
***
Pojawienie się Isaaca zakończyło tak
naprawdę imprezę. Stephane uspokoił go, pokazał pokój gościnny, a gdy wrócił do
salonu, zastał krzątającą się Stephanie. Ostatni gości chwilę wcześniej
opuścili mieszkanie, także Jocelyne pożegnała się grzecznie, wcześniej zapewniając,
że jeśli chodzi o siostrzeńca, to małżeństwo może liczyć na jej pomoc. Gdzieś z
piętra dochodziły głosy przygotowujących się do snu dzieci, ale po za tym
panowała względna cisza.
– Co robimy z Isaacem? – zapytał
trener, opierając się plecami o kanap.
– Nie wiem. – Kobieta nawet na
chwilę nie przerwała swoich czynności. – Danielle nie odbiera, prawda? Co jest
w tym liście od niej?
Trener wzruszył ramionami, a potem
sięgnął o leżącą na stole kopertę, wyjął zgiętą krzywo kartkę papieru i szybko przebiegł
wzrokiem po napisanym odręczni tekście.
– Nic ciekawego. Wyjechała gdzieś, coś
związanego z jakimiś badaniami, nie może zdradzić więcej. Chce żebyśmy zaopiekowali
się młodym dopóki nie wróci. I jest tu coś jeszcze… – wyjął kolejne kartki. – To
upoważnienia. Żebyśmy mogli korzystać z jej konta. I przekazuje nam prawną
opiekę nad młodym.
– To jest w ogóle możliwe?
– Danny jest wstanie załatwić wszystko.
Kobieta nic nie odpowiedziała. Cały
czas stała tyłem do męża, unikając jego wzroku, udając prawie całkowici
pochłoniętą sprzątaniem, jakby nic innego się nie liczyło.
Nie takiej reakcji spodziewał się po
niej Stephane.
– Nic więcej nie powiesz? – zapytał
lekko zirytowany.
– A co mam niby powiedzieć? –
Stephanie nieznacznie podniosła głos, choć nadal pozostawał on zimny, wręcz
wyprany z uczuć.
– Cokolwiek!
– Przecież mówię.
– Stephanie!
Westchnęła z irytacją, zbyt
gwałtownie odkładając na blat filiżankę po kawie. Odwróciła się do męża, a
potem zmierzyła go spojrzeniem tak zimnym, że przez ciało mężczyzny przeszedł
dreszcz.
– Stephanie… – Niepewnie zrobił krok
do przodu.
– Chcesz wiedzieć, dlaczego nic nie
powiem? – zapytała kpiąco. – Proszę bardzo! Jestem w ciąży, Stephane! To miała
być ta niespodzianka, o której mówiłam rano!
Zamarł. Zatoczył się do tyłu i oparł
o kanapę, czując jak krew uderza mu do mózgu.
– Żartujesz, prawda?
– Nie, nie żartuję! Jestem całkowicie
poważna! Będziemy mieli dziecko, do cholery!
Mężczyzna zamrugał szybko. Wziął
głęboki oddech i nerwowo przeczesał dłonią włosy. Potem znów odetchnął,
przestępując z nogi na nogę.
– To pewne? – zapytał, nadal pustym
wzrokiem wpatrując się w swoje buty.
Stephanie zawahała się przez moment,
ale w końcu powoi pokiwała głową.
– Byłaś już u lekarza? – Trener spojrzał
na nią ze zdziwieniem.
– Jeszcze nie. Idę jutro. Ale
zrobiłam pięć testów, wszystkie wyszły pozytywnie. Nie ma mowy o błędzie.
Przełknął głośno ślinę. Podniósł głowę
i spojrzał w oczy żony. Teraz to on nie miał pojęcia co powiedzieć. Jego mózg
na próżno próbował przetworzyć otrzymane informację.
– Boisz się? – zapytał cicho.
Kobieta popatrzyła na niego niepewnie,
a potem tylko wzruszyła ramionami.
– Sama nie wiem – mruknęła. –
Wczoraj skończyłeś czterdzieści dwa lata. Ja tyle skończę na początku
listopada. Kilka tygodni wcześniej urodzi się nasze trzecie dziecko. Bo jestem
w ciąży. I ty jesteś ojcem.
– Nie przypuszczałbym nawet, że jest
inaczej – prychnął śmiechem. Zaraz jednak spoważniał, widząc, że kąciki ust
żony nawet nie drgnęły. Westchnął więc cicho, a potem w końcu podszedł do
kobiety, chwycił ją za ramiona i ostrożnie przyciągnął do siebie.
– O której masz te badania? – szepnął,
wplatając dłonie we włosy Stephanie.
– O trzynastej.
Nawet nie ruszyła głową. Pustym
wzrokiem wpatrywała się w pierś męża.
– Pójdę z tobą – zaproponował
szybko. – To jest akurat między treningami, wyrobię się.
– A kto zostanie z Isaacem?
– Jocelyne na pewno z chęcią się nim
zajmie.
Stephanie znów nic nie
odpowiedziała. Przez kilka długich sekund panowała niezręczna cisza, ale w
końcu kobieta zadała pytanie, które nie dawało jej spokoju.
– Czy ty się cieszysz?
Mężczyzna zamrugał szybko, a potem
bezwiednie otworzył i zamknął usta, jakby wahając się, co powiedzieć.
– Nie wiem – przyznał. – Tak
naprawdę, to jeszcze do mnie nie dociera… A do ciebie?
Nieznacznie spuściła wzrok, a na jej
policzkach pojawiły się rumieńce.
– Miałam kilka dni, by wszystko
przemyśleć.
– I?
– I niewiele mi to dało! – jęknęła,
wyplątując się z objęć męża. – To wariactwo, Stephane! Mam czterdzieści jeden
lat! Małe dziecko? Teraz? Przecież ludzie wyzwą nas od nieodpowiedzialnych
idiotów! I jeszcze Isaac… – zrezygnowana opadła na kanapę.
– Martwisz się, co ludzie powiedzą?
– zapytał z niedowierzeniem. – To nie w twoim stylu.
– Ja się teraz wszystkim martwię –
warknęła. – Od tego, czy dziecko urodzi się zdrowe, przez opinię ludzi, na tym,
gdzie niby wciśniemy łóżeczko kończąc. To szaleństwo! – załamana schowała twarz
w dłoniach.
Stephane przełknął głośno ślinę a
potem położył dłoń na plecach kobiety i zaczął ją uspokajająco głaskać. Starał
się zachować zimną krew, ale w środku aż buzował od różnorakich emocji. Patrzył
na swoją ukochaną żonę i nie mógł uwierzyć, że nosi pod sercem ich trzecie
dziecko. To wydawało się totalnie nierealne, absurdalne, nieprawdopodobne.
– To co robimy z Isaacem? – zapytała
nagle Stephanie, podnosząc się i przecierając załzawione oczy.
– Na razie chyba musi zostać z nami
– mruknął bez przekonania trener. – Zapiszemy go do szkoły i będzie z nami
mieszkał, przynajmniej dopóki Danielle nie wróci.
– Oczywiście pod warunkiem, że w
ogóle wróci – prychnęła kobieta.
Mężczyzna westchnął cicho. Wiedział,
że jego żona ma racje. Nigdy nie mógł mieć pewności, co zrobi Danny.
Ale czy po tym co usłyszał, czegokolwiek
mógł być pewien?
***
Dochodziła siódma wieczorem.
Guillaume Samica bezgłośnie zamknął drzwi do sypialni, a potem na palcach
przeszedł do salonu.
– Zasnęła – szepnął do leżącej na
kanapie Natalii.
– Nareszcie. – Kobieta nawet nie
otworzyła oczu.
Siatkarz pokiwał głową, a potem z
cichym westchnięcie usiadł obok narzeczonej. Ten dzień nieźle dał im w kość.
Mała Justin zaliczała pierwsze w swoim życiu przeziębienie i choć nie było to
nic poważnego, to dziewczynka była wyjątkowo marudna. Nie chciała spać, nie
chciała jeść, głównie płakała, przyprawiając rodziców o ból głowy. Gdy w końcu
udało się uśpić małą, obydwoje byli wyczerpani.
– Jak się czujesz? – zapytał
Natalii, czule muskając palcem jej policzek.
– Spać mi się chce. – Uśmiechnęła
się nieznacznie pod wpływem dotyku ukochanego.
– Śpij – szepnął.
Nie musiał nic więcej mówić. W tym
jednym słowie zawarta była cała jego troska o partnerkę.
Gdy ona zasnęła, on miał czas by
trochę pomyśleć. Natali była dla niego całym światem. Poznał ją kilka lat
wcześniej w Argentynie. Na początku zupełnie nie patrzył nią, jak na
potencjalną miłość swojego życia. Mimo że mijał już trzeci rok, to on nadal nie
pozbierał się po jednym z najbardziej burzliwych związków w swoim życiu. Przylatując
do Ameryki Południowej chciał po prostu skupić się na siatkówce. Jednak szybko
okazało się, że pewna argentyńska siatkarka zupełnie zawróciła mu w głowie. Jej
uśmiech prześladował go w dzień i w nocy. Przez wiele dni nie był wstanie spokojnie
spać. Dopiero gdy uczucia przyjmującego wyszły na jaw, jego życie zaczęło się
układać.
A teraz siedział w swoim mieszkaniu w
Warszawie i po prostu cieszył się tymi spokojnymi chwilami z rodziną. Nie dawno
jego świat poszerzył się o małą Justin, ukochaną córeczkę, dla której był
wstanie zrobić wszystko. Dla niej i dla Natalii. Były jego szczęściem.
Uśmiechnął się nieznacznie. W końcu,
w wieku trzydziestu sześciu lat mógł sam przed sobą przyznać coś bardzo
ważnego.
Był szczęśliwy.
***
Tykanie zegara w korytarzu
doprowadzało Stephana do białej gorączki. Dochodziła druga w nocy, a on przewracał
się z boku na bok, próbując zasnąć. Obok jego żona spała snem niespokojnym, co
chwilę krzywiąc się i mrucząc coś pod nosem. Wyglądało to tak, jakby toczyła z
kimś zaciekła dyskusję i właśnie ją przegrywała.
Mężczyzna westchnął cicho. Odkąd
Stephanie powiedziała mu o ciąży, nie potrafił patrzeć na nią i nie myśleć o
przyszłości jaka ich czekała. Trzecie dziecko zdecydowanie nie należało do ich
planów, a już na pewno nie w tym momencie. Może cztery, pięć lat wcześnie
byłaby to miła niespodzianka, ale teraz? Gdy ledwo przetrwali sezon
reprezentacyjny i nie mieli pewności, jak poradzą sobie w czasie następnego?
Gdy ich dzieci powoli wchodziły w wiek wczesno nastoletni, a oni naprawdę
zaczynali cieszyć się tym, że mogą posiedzieć na balkonie i nie słyszeć co
chwilę „Mamo! Tato!”. Do tego nie mógł być pewny, czy za rok nie będą musieli
przenieść się gdzieś na drugi koniec Europy. Z niemowlakiem i dwójką starszych
dzieci będzie to bardzo trudne.
Zirytowany usiadł w końcu i przetarł
dłonią zmęczone oczy. Mimowolnie pomyślał, że przez najbliższe dwa lata raczej
nie prędko prześpi noc. Szczególnie, że bez względu na wszystko, chciał być dobrym
ojcem.
Nie pewnie uniósł ręce i na oko
spróbował przypomnieć sobie, jak mały był Timote, gdy się urodził. Nie potrafił
jednak. To było przecież prawie dwanaście lat wcześniej…
Prychnął śmiechem. Małe dziecko?
Miał zostać ojcem. Znowu. Znów wejść w świat wózków, nosidełek i uroczych
pajacyków.
Nie wiedział, czy jest na to gotów.
Wstał ostrożnie, by nie obudzić
żony, a potem podszedł do okna. Spojrzał na oświetlone latarniami, zaśnieżone
ulice. Wiedział, że z logicznego punktu widzenia popełnili błąd. Musieli ponieść
konsekwencje, ale czy na pewno były one takie straszne?
Spojrzał na Stephanie i uśmiechnął
się nieznacznie. Ona się bała, był tego pewien. Po tym co przeszła… Po tym co
oboje przeszli, miała prawo się bać. Rozumiał to.
Usiadł obok. Delikatnie przejechał
palcem po policzku kobiety.
– Nie cieszę się – przyznał
szczerze. – Jeszcze nie. Ale obiecuję, że zrobię wszystko być ty nie musiała się
martwić.
***
Decydując się na przyjazd do
Warszawy, Jocelyne była przekonana, że zyska przynajmniej kilka tygodni bez
zmartwień. Niestety jej rodzona siostra zdecydowała, że będzie inaczej.
Był środek nocy. Choć do hotelu Joyce
wróciła kilka godzin wcześniej, to w jej pokoju nadal paliło się światło. W
regularnych odstępach, dokładnie co dziesięć minut, kobieta wybierała numer
Danny, po czym regularnie krzywiła się z niesmakiem, gdy po drugiej stronie
odzywała się poczta głosowa.
– Jakby mogło być inaczej –
prychnęła, po raz kolejny z rezygnacją odkładając komórkę. – Do cholery, co ci
odwaliło Danielle? – zapytała samą siebie. – Zostawiać Isaaca – to nie w…. Okej,
to jest w twoim stylu – przyznała. – Tylko dlaczego teraz? I dlaczego Stephane…?
Przygryzła w zamyśleniu wargę. Nie
byłą z siostrą tak blisko, by móc odpowiedzieć na te pytania. Gdyby chodziło o
któregoś z jej braci problem by nie istniał. Ich znała doskonale. Za to Danielle
zawsze pozostawała dla niej tajemnicą.
Kto w taki razie mógł pomóc? David?
Biorąc pod uwagę jego pracę, pewnie i tak by się do niego nie dodzwoniła. Charlie? Zapewne wie tyle samo co wszyscy. Rodzice? Jeszcze wpadną w panikę.
– Czyli rodzina odpada – mruknęła.
Była jednak jeszcze jedna osoba, która mogła pomów.
Szybko wybrała odpowiedni numer. Nie
czekała długo. Po drugiej stronie odezwał się męski głos z charakterystycznym
hinduskim akcentem.
– Jocelyne? To ty? Wracasz?
– Nie, Raahit, jeszcze nie –
uśmiechnęła się słabo. – Dzwonię, bo potrzebuje twojej pomocy. Moja siostra
zniknęła.
Z przyjemność przedstawiam wam rozdział drugi tego opowiadania. Mógł być on lepszy, ale mam nadzieję, że wam się podoba. Jest dużo Stephana, ale to dlatego, że w późniejszych rozdziałach będzie go mniej. Jest też trochę Sharone'a i pojawia się Samik. W następnej części planuję za to więcej uwagi poświęcić Andrzejowi. Co z tego wyniknie? Zobaczymy. Czekam na wasze domysły i komentarze.
Pozdrawiam
Wow, jak pisałaś, że planujesz dużo wątków i zwrotów akcji to faktycznie miałaś rację XD jest tego tutaj sporo i czasami się gubię, ponieważ osobiście nie mam nic wspólnego ze siatkarskim światem. Czytam, bo lubię twój styl pisania. Jest po prostu przyjemny, co nie zmienia faktu, że muszę czytać opowiadanie z otwartą zakładką bohaterowie, bo bez tego jeszcze się gubię ;___;
OdpowiedzUsuńBył Sharone, którego zdążyłam już poznać w twoim innym dziele. Musze przyznać, że i w tym i w tamtym opowiadaniu chłopak jest bardzo pozytywną postacią. Wiedziałam, że nie zostawi Nicolasa na lodzie. Na początku blefował i dobrze mu to wychodziło, ale ostatecznie się złamał i pozwolił mu u siebie pomieszkać przez tydzień. Coś czuję, że ten czas ulegnie zmianie i będzie dużo dłuższy.
Swoją drogą, co do Nicolasa, to jest dla mnie bardzo tajemniczy. Dziwnie zachowywał się rozmawiając z Sharonem. Pewnie z biegiem czasu dowiem się o nim, tego czego bym chciała.
Stephan jednak wygrał rozdział. Wszystko zwaliło mu się na głowę. Najpierw Isaak, którym musiał zgodzić się zaopiekować, a potem jeszcze zaskakująca wiadomość, że zostanie ojcem! Faktycznie facet ma już swoje lata i nie dziwi mnie, że nie był tym aż tak zachwycony. Ciekawe jak poradzi sobie w rolach, których dla niego przygotowałaś.
Znowu kończysz tajemniczo. Tym razem przy Joeclyne. Muszę poczekać na następny rozdział. Mam nadzieję, że wtedy już będę bardziej ogarnięta i kto wie, może uda się przeczytać bez koła ratunkowego w postaci zakładki bohaterowie?
Weny! Oby mój komentarz dodał Ci tak dużego kopa jakiego chciałaś ;)
N
Na początku bardzo dziękuję za komentarz. Kop weny już zapewniony. Połowę kolejnego rozdziału już mam, druga połowa czeka aż będę miała czas.
UsuńWiem, że to wszystko wydaje się być bardzo poplątane, ale spokojnie z czasem wszystko ułoży się w logiczną całość.
Odnosząc się jeszcze do poprzedniego twojego komentarza, to nie musisz się martwić, "Na dłużej niż na zawsze" skończę na pewno. Mam już na swoim końce trochę siatkarskich opowiadaniach ( powyższe jest dziewiąte) i jak na razie pięć skończyła, do szóstego właśnie piszę Epilog.
W każdym razie pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za komentarz.
Violin
Jestem! Nadrobiłam poprzednie części i już z pewnością mogę stwierdzić, że zostaję na dłużej. 😊
OdpowiedzUsuńSiatkarski świat, to nie do końca moją bajka, ale większość bohaterów znam dość dobrze, więc nie miałam większych problemów z odnalezieniem się w poszczególnych wątkach.
Bardzo ciekawi mnie ten związany z Jocelyne. Wygląda na to, że ona przed czymś ucieka, nie mogę się już doczekać, aż poznam lepiej tą postać. Bo jej przeszłość, jest bardzo intrygująca.
Tak samo, jak wątek z tajemniczym Nicolasem. Nie mam bladego pojęcia, kim on może być.
Nie dziwię się, że Stephan i Stephanie są zmartwieni, pojawieniem się kolejnego dziecka. W końcu mają już dwójkę, a jego praca nie stwarza stabilnych warunków rodzinnego życia. W dodatku pojawił się jeszcze siostrzeniec.
Danielle wydaje się niezbyt przykładną matką, ale może to tylko pozory... I rzeczywiście miała ważny powód, aby zostawić swojego syna u rodziny.
Czekam na kolejny rozdział bardzo ciekawa, jak rozwiną się te wszystkie wątki. 😊
Strasznie mnie cieszy, że opowiadanie podoba się też ludziom, którzy niespecjalnie siedzą w siatkówce. Bardzo dziękuję też za komentarz, naprawdę dodaje on motywacji.
UsuńPozdrawiam
Violin
Dziękuję za zaproszenie! Bardzo się cieszę, że tu trafiłam, bo siatkówka to mój ulubiony sport! A już najbardziej cieszy mnie fakt obecności Antigi jako trenera.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście jest bardzo dużo wątków, przez co trochę się gubię. Zastanawiam się czy one mają jakieś powiązania, czy to po prostu różne historie w jednym opowiadaniu, w ogóle na siebie nie oddziałujące.
Biedny Stephan ma teraz tyle problemów - opieka nad siostrzeńcem i niedługo urodzi mu się kolejne dziecko.
Bardzo mnie ciekawi Nicolas. Co takiego ukrywa i skąd zna się z Sharonem?
I jeszcze Andrzej... W tym rozdziale zbytnio nic o nim nie wniosłaś, więc dopiero w następnym może czegoś się dowiem.
Czekam na next i życzę weny! ;*
Fajnie jest przez przypadek trafić na innego fana siatkówki. Cieszę się, że rozdział się się podobał i mam nadzieję, że z czasem wszystko stanie się bardziej klarowne.
UsuńPozdrawiam
Violin
Jestem w końcu :) Nadrobiłam dzisiaj wszystko :) Siatkówka to do końca nie moja bajka.Pierwszy raz też czytam opowiadanie o siatkarzach ;) Więc jeszcze trochę się gubię.Ale podoba mi się. I sądzę że jeszcze rozdział, dwa i odnajdę się bez problemu.Najbardziej ciekawi mnie wątek Nicolasa i Sharone'a. Jestem strasznie ciekawa co z tego wyniknie.I kim jest Nicolas?Zresztą reszta wątków też mnie wciągnęła. Biedny Stephan, niezłe przyjęcie urodzinowe- najpierw pojawienie się siostrzeńca.Biedny mały.Co za matka z tej Danielle?Ciekawe z jakiego powodu zostawiła syna samego?A później wiadomość o kolejnym dziecku ;) Po prostu wymarzone urodziny.Czekam z zainteresowaniem na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za komentarz. Przyznam bez bicia, że na początku raczej wątpiłam, że osoby niezwiązane z siatką będą to opowiadanie czytać, więc jest pewnie kilka aspektów, które muszę rozwinąć, by wszystko stało się jasne. Mam jednak nadzieje, że kolejne rozdziały spodobają się tak samo bardzo, jak ten.
UsuńPozdrawiam
Violin
Na samym początku serdecznie dziękuję że miły komentarz na moim opowiadaniu :) Jak również dziękuję za zaproszenie do siebie!
OdpowiedzUsuńAndrzeja Wronę uwielbiam, także trafiłaś idealnie w moje gusta :) Z zaciekawieniem przeczytałam trzy pierwsze rozdziały. Na ten moment jeszcze wszystko jest owiane dla mnie tajemnicą ... co , kto i dlaczego ... ale powolutku orientuje się we wszystkim. Andrzej jest samotnym mężczyzną z 30 na karku, Jocelyne pojawia się w Warszawie z przeszłością na barkach. Wpadają na siebie na pasach ... przeznaczenia nie oszukasz :) Ciekawi mnie ich kolejne spotkanie!
No i rodzina Antiga. Na pierwszy rzut oka można stwierdzić że to szczęśliwe małżeństwo z dziećmi, ale pojawiają się zgrzyty. Niespodziewana ciąża, tajemnicze zniknięcie siostry która "podrzuca" syna bratu, no i Nicolas ... raczej to Stephana szuka. I tylko jedno rozwiązane przychodzi mi na myśl :)
Ciekawi mnie również jaką rolę odegra w tej historii Samica i jego "dziewczyny".
Pozdrawiam!
(nordyckie-spojrzenie.blogspot.com)
Bardzo dziękuję za komentarz :) Cieszę się, że trafiłam w czyjeś gusta jeśli chodzi o dobór bohaterów. Przyznam, że ciekawią mnie twoje teorię i przypuszczanie. Zobaczymy jak bardzo pokrywają się z dalszą fabułą Teorię czytelników to chyba najlepsza część pisania opowiadania.
UsuńPozdrawiam
VIolin
Nicolas - jak to jest, że dosłownie po kilku zdaniach lubię bohatera? Tajemnica i zdobyłaś moje serce.
OdpowiedzUsuń"Chce żebyśmy zaopiekowali się młody " i tu też zgubiłaś literkę.
Wow, wow, wow :o Tyle wątków, że naprawdę idzie się pogubić. Nicolas. Na początku wydawał mi się podejrzany, tajemniczy i już myślałam, że ma złe zamiary wobec Sharone, ale kiedy okazało się, że po prostu jest zagubiony w życiu i najzwyczajniej w świecie potrzebuję pomocy i nie ma przy sobie nikogo bliskiego, to zrobiło mi się go autentycznie szkoda, dlatego cieszę się, że Sharone pozwolił mu u siebie zamieszkać :) Stephanie jest w ciąży??? W wieku 41 lat??? No nie powiem lekko pojechałaś po bandzie. Nic dziwnego, że Stephane był taki zaskoczony tą niespodzianką. Zostać ojcem po raz trzeci i to jeszcze w wieku 42 lat to naprawdę nie lada wyzwanie. W dodatku jeszcze musi zająć się swoim siostrzeńcem. Doszli kolejni bohaterowie, siatkarz Guillaume Samica i siatkarka, jego narzeczona Natali. W ddatku mają córeczkę Justin. Wydają się być bardzo sympatyczni. Jestem bardzo ciekawa rozwinięcia ich wątku ;) Raahit to jest mąż Jocelyn, jej chłopak? Mam nadzieję, że pomoże odszukać Danielle. Pozdrawiam i lecę do rozdziału nr 3 ;)
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńDziś znalazłam momencik i zabieram się za komentowanie.
Zacznijmy od początku!
ILE TY NAM DAJESZ TU EMOCJI, KOCHANA!
Naprawdę! Tyle wątków, ale staram się jakoś nadążyć.
Pierwszy akapit zaciekawił mnie chyba najbardziej ze wszystkich. Pewien wątek kryminalny, detektywistyczny? Musimy odpowiedzieć sobie na zagadkę, kim tak naprawdę jest Nicolas i dlaczego się ukrywa?
W drugiej części dowiadujemy się jak zareagowało młode małżeństwo na przyjęcie dziecka i jak zareagował dorosły już mężczyzna na wieść o dziecku. I powiem ci, że bardzo fajnie to przedstawiłaś. Nie ma od razu wielkiej radości, oni liczą się ze swoim wiekiem, siłami, całą sytuacją, aż trochę im współczułam, tego strachu. Zastanawia mnie też cały czas dlatego Danielle zostawiła syna...
Pokazałaś nam również uroczą scenkę młodych rodziców, która była bardzo sympatyczna i przyjemnie się ją czytało.
Szkoda, że taki krótki, no ale lecę do kolejnego!
Pozdrawiam!