czwartek, 9 sierpnia 2018

Rozdział 27


Gdyby Joyce miała stworzyć ranking najbardziej niezręcznych momentów w swoim życiu, to ten poranek na pewno znalazłby się w pierwszej trójce. Miała wrażenie, że cały świat totalnie zwariował i uparł się, że utrudni jej życie. Już udało jej się przeprowadzić trudną rozmowę, już podjęła decyzję, dotycząco swojej przyszłości, gdy ktoś zadzwonił do drzwi, a ona po raz kolejny stwierdziła, że gra w jakiejś idiotycznej komedii.
Nerwowo przeszukiwała szafki w kuchni, szykując kawę, a przy niewielkim stoliku siedzieli jej rodzice. Andrzej ulotnił się na chwilę, by coś na siebie założyć, choć Jocelyne była pewna, że zamelinował się w jej sypialni, by obmyśleć jakiś plan działania.
Albo stchórzył i uciekł przez balkon. To też było bardzo prawdopodobne.
− To… co was sprowadza do Warszawy? – zapytała, stawiając przed rodzicami kubki z kawą. – Czarna dla mamy, z mlekiem dla papy, dobrze pamiętam?
− Jak najbardziej, masz niezłą pamięć, skarbie. – Edward Antiga uśmiechnął się ciepło. – Prawda, Tereso? – zwrócił się do żony.
Ta jednak tylko prychnęła kpiąco, upiła łyk gorącego napoju, a potem zmierzyła córkę krytycznym spojrzeniem.
Joyce przełknęła głośno ślinę. Ten wzrok oznacza, że ma totalnie przerąbane i już powinna sobie szykować miejsce w rodzinnym grobowcu.
− Ale jakoś o tym, by zadzwonić do swoich rodziców, to nie pamiętała – prychnęła kobieta.
− Mamo…
− Ani ty, ani Stephane nie odezwaliście się przez trzy tygodnie! – wybuchnęła. – Trzy tygodnie, bez nawet jednego telefonu! Co wy w ogóle sobie wyobrażacie?!
− Mamo…
− Nie mamuj mi tu – fuknęła. – Jesteście obydwoje tacy sami. Nieodpowiedzialni, lekkomyślni i…
− Tereso, proszę. – Edward chwycił dłoń żony i ścisnął ją nieznacznie.
Kobieta zacisnęła usta w wąską kreskę, ale nie kontynuowała kazania. Zamiast tego odgarnęła do tyłu jasne włosy, skrzyżowała ręce na piersi i odetchnęła głęboko.
− Przyjechaliśmy sprawdzić, czy żyjecie – wyjaśniła. – Dowiedzieliśmy się też, że Danielle przyjechała do Warszawy, więc wpadliśmy na pomysł, że spotkamy się z trójką z piątki naszych dzieci.
− Bo David i Charlie regularnie meldują, że nikt ich nie zadźgał. – Ted spojrzał znacząco najpierw na córkę, a potem na drzwi od sypialni.
Z cichym świstem wypuściła powietrze. Oparła się o kuchenny blat, zaciskając palce na własnym kubku. Wolała nie komentować wzroku ojca. Ostatnie rzeczą, na którą miała ochotę, była jego nadopiekuńczość.
− Muszę was zmartwić, ale Danny wyjechała kilka dni temu. Ale Isaac nadal jest w mieście i… − W ostatnim momencie powstrzymała się przed tym, by nie wspomnieć o Samiku. − Na pewno się ucieszy, gdy was zobaczy. – Uśmiechnęła się krzywo, czując, że zaraz chyba zwariuje.
Małżeństwo wymieniło zaskoczone spojrzenia. Teresa już otwierała usta, by coś powiedzieć. Jednak w tym momencie drzwi do sypialni otworzyły się szeroko i stanął w nich Andrzej. Z uczesanymi włosami, w czystych spodniach i jasnej koszuli prezentował się na tyle dobrze, że mógłby wciskać odkurzacze staruszkom.
Tyle, że Joyce i tak miała ochotę go ukatrupić.
− Teraz się pojawiasz? – wycharczała przez zaciśnięte zęby, gdy tylko Wrona podszedł bliżej.
− Miałem rozmawiać z twoimi rodzicami ubrany tylko w bokserki? Nie, dziękuję za takie atrakcje – prychnął.
Zacisnęła zęby. Pokręciła z zrezygnowaniem głową, a potem jeszcze raz spojrzała na swojego ojca, który usilnie starał się nie gapić na siatkarza.
Westchnęła głęboko. Dlaczego miała wrażenie, że z każdą kolejną minutą pogrąża się jeszcze bardziej?
− Mamo, papo, to jest Andrzej – przedstawiła mężczyznę. – Andrzej, moi rodzice.
− Dzień dobry. Po raz drugi. – Środkowy przywitał się grzecznie. – Miło mi państwa poznać.
− Ja cię chyba kojarzę – stwierdził łamanym angielskim Edward, zupełnie ignorując wszelkie konwenanse. – Jesteś siatkarzem?
Wrona już otwierał usta by odpowiedzieć, jednak Joyce była szybsza.
− Tak. I, uprzedzając dalsze pytania – spojrzała znacząco na matkę. – Grał kiedyś z Stephanem. Najpierw w Bydgoszczy, potem w Bełchatowie, potem Stephane był jego trenerem w reprezentacji…
− A teraz w klubie. – Andrzejowi jednak udało się wtrącić swoje trzy grosze.
Choć zaraz tego pożałował, bo gdyby spojrzenie mogło zabijać, to on mógłby już rezerwować sobie miejscówkę na pobliskim cmentarzu. Jocelyne naprawdę chciała pokierować rozmowę tak, by nie skończyło się to końcem świata. A Andrew zdecydowanie jej nie ułatwiał.
− Niech będzie. – Jej matka dosłownie przewiercała mężczyznę wzrokiem. – Ale co w takim razie robisz w mieszkaniu naszej córki?
Joyce zarumieniła się gwałtownie. Odchrząknęła nerwowo, zerknęła na Wronę, szukając jakieś wsparcia, a potem zaczęła spisywać w myślach testament.
− My… tak jakby… no jesteśmy razem i tyle. – Z zakłopotaniem podrapała się po głowie.
Jej rodziców na moment zamurowało. Najpierw spojrzeli na córkę, potem na stojącego obok siatkarza, a potem znów na córkę. Następnie Antiga Senior posłał środkowemu ciepły, rozbrajający uśmiech ( Jocelyne z zaskoczenie prawie przywaliła nadgarstkiem w krawędź blatu), za to jego żona jedynie prychnęła z irytacją.
− Przecież niedawno rozstałaś się z tym całym Jonasem – zauważyła cierpko.
Dziewczyna wzniosła oczy ku sufitowi, prosząc opatrzność o cierpliwość.
− To nie ma nic do rzeczy.
− Dwa miesiące to niewiele czasu.
− Mamo…
− Daj spokój, skarbie. – Edward szybko pospieszył na pomoc swojej małej dziewczynce. – Przecież my poznaliśmy się w lipcu siedemdziesiątego czwartego, a w lutym siedemdziesiątego szóstego Stephane był już na świecie.
Kobieta zapowietrzyła się gwałtownie. Posłała mężowi mordercze spojrzenie, potem takim samym obdarzyła Andrzeja i uśmiechnęła się krzywo.
− To może twój nowy wybranek usiądzie z nami i opowie coś o sobie.
Joyce już otwierała usta, by coś powiedzieć, jednak Wrona po raz kolejny okazał się być szybszy. Na jego twarzy pojawił się jeden z jego popisowych uśmiechów, a brwi ściągnął nieznacznie, by nadać sobie wygląd uroczego rozrabiaki.
− Bardzo bym chciał zostać, ale niestety śpieszę się na trening. Jeśli się spóźnię, to państwa najstarszy syn urwie mi głowę, a potem przyszyje ją na odwrót. W takich okolicznościach, z wielkim żalem, ale muszę się z państwem pożegnać. – Ukłonił się szarmancko, cmoknął Joyce w policzek, a potem, za nim ktokolwiek zdążył zareagować, z Lambo pod pachą, wybył z mieszkania.
Po raz kolejny w ciągu zaledwie kilkunastu minut, Jocelyne miała ochotę na niego nawrzeszczeć. Albo chociaż trzepnąć w potylice. Jak on mógł zostawić ją zupełnie samą w tej niezręcznej sytuacji? Jak?!
Spojrzała na rodziców i jęknęła w myślach. W tym konkretnym momencie pożałowała, że wcześniej nie zaczęła szukać pracy. Może dzięki temu, miałaby teraz odpowiednią wymówkę.
− To opowiadaj, kochanie. – W jej ojcu jak zwykle odezwała się natura starej plotkary. – Jak do tego doszło? Jak się poznaliście? I w ogóle jak ci się tutaj w Warszawie żyje?
Westchnęła głęboko. Przetarła dłonią zmęczone oczy, a potem uśmiechnęła się nieznacznie. Zacisnęła palce na kubku z kawą. Czuła, że to będzie długi poranek.
− To długa historia, papo.

***

Natalii w zamyśleniu przygryzła wargę i jeszcze raz z uwagą rozglądnęła się po niewielkim pokoiku. Na pierwszy rzut oka wydawał się idealny, ale ona musiała mieć pewność. W końcu niecodziennie  miała okazje by urządzać pokój dla ośmiolatka.
Zmrużyła oczy i uśmiechnęła się delikatnie. Chyba wszystko było okej.
− I pomyśleć, że niedawno mieliśmy tu składzik – z niedowierzeniem pokręciła głową.
Teraz pomieszczenie wyglądało zupełnie inaczej. Już kilka dni wcześnie Samik wyniósł do piwnicy wszystkie zbędne i zawadzające rzeczy, dzięki temu Nat mogła swobodnie bawić się w projektantkę wnętrz. Pod jedną ścianą postawiła szare, metalowe łóżko, zostawione przez właścicieli. Przykryła je granatową kapą w gwiezdne konstelacje, którą znalazła w Internecie. Pod oknem stanęło ciemno brązowe biurko, a na nim granatowa lampka. Do tego ciemno brązowa szafa i wiszące nad biurkiem plakaty, przedstawiające plan nieba, czy układ pierwiastków. Całość prezentowała się naprawdę dobrze.
− Miejmy nadzieję, że Isaacowi też się spodoba – mruknęła.
Dokładnie w tym momencie skrzypnęły główne drzwi. Kobieta szybkim krokiem opuściła pokój, a na widok stojącego w salonie Isaaca, uśmiechnęła się szeroko. Młody wydawał się być cokolwiek zdezorientowany, ale widząc znajomą twarz, uspokoił się trochę.
− Cześć – Pomachała chłopcu. – Szybko przyjechaliście – zwróciła się do Samika, który akurat odwieszał kurtkę swoją i syna.
− Nie było korków – wzruszył ramionami. – Justin śpi?
Nat przytaknęła szybko, a potem znów spojrzała na Isaaca. A raczej na stojącą obok niego walizkę, której rączkę, chłopiec kurczowo trzymał.
− Chcesz zobaczyć swój pokój?
Zawahał się, ale powoli pokiwał głową. W jego oczach błysnęło zainteresowanie, co kobieta odebrała jako dobry znak. Przejęła walizkę i zachęcająco machnęła ręką, w stronę najbliższych drzwi. Uśmiechnął się nieznacznie i szybko podążył za nią.
Dokładnie w momencie, w którym przekroczył próg swojej nowej sypialni, Natalii wiedziała, że spisała się na medal.
− I jak ci się podoba?
Isaac nie odpowiedział od razu. Rozglądał się z szeroko otwartymi oczami, a jego szczęka z każdą kolejną sekundą zbliżała się coraz bliżej ziemi. Na lekko drżących noga podszedł do łóżka i musnął palcem gwiezdną kapę. Przeszedł do biurka, a jego oczy aż zaświeciły z ekscytacji, gdy zobaczył plakaty.
− Jest super – wydukał w końcu. – Znaczy, każdy pokój jest super, jeśli za ścianą nie ma chrapiącego Timotiego, ale ten jest super do kwadratu. – Odwrócił się do kobiety, a ona uśmiechnęła się szeroko.
− Cieszę się, że ci się podoba.
Odpowiedział uśmiechem. Zrobił nawet krok do przodu, ale zawahał się. Niepewnie spojrzał na Nat, przełknął głośno ślinę, a potem podszedł bliżej i niezdarnie przytulił się do niej.
− Dziękuję – wychrypiał.
Zamarła. Zamrugała szybko, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Zamiast więc mówić, jedynie odwzajemniła uścisk.
− Widzę, że ktoś pracuje nad koalicją przeciwko mojej osobie. – W tym momencie w progu pojawił się Guillaume.
Chłopiec momentalnie oderwał się od Natalii. Zaczerwienił się gwałtownie, spuścił wzrok i zaczął skubać róg sweterka.
− Cóż zrobić. – Kobieta rozłożyła bezradnie ręce. – Jak widać znów spadniesz w domowej hierarchii.
Obydwoje roześmiali się serdecznie. Nawet Isaac zachichotał nieśmiało. Atmosfera rozluźniła się już całkowicie, a z Nat uleciało całe początkowe napięcie.
Chciała nawet dalej pożartować, ale nagle w mieszkaniu rozległ się niecierpliwy płacz. Westchnęła głęboko, posyłając Isaacowi przepraszające spojrzenie.
− Twoja siostra właśnie uznała, że to koniec drzemki.
Młody przekrzywił głowę, jakby nie rozumiejąc, o co chodzi. Dopiero po kilku sekundach załapał, że mowa jest o małej Justin. Odruchowo zrobił krok w tył, jakby nagle zdał sobie sprawę z tego, gdzie tak naprawdę jest.
− To ja… ja się rozpakuje – szepnął, znów chwytając rączkę walizki.
Nat poczuła ukłucie w sercu. Kątem oka zerknęła na Samika, który zacisnął usta w wąską kreskę. Widać było, że wacha się, co zrobić.
Odetchnęła głęboko. Zacisnęła, a potem rozluźniła pięści. Musiała coś zrobić.
− A nie chciałbyś jej poznać? – zapytała bez namysłu. – Bo wasze ostatnie spotkanie przespała.
Isaac zawahał się. Niepewnie spojrzał na tatę, a gdy zobaczył, że mężczyzna uśmiecha się zachęcająco, powoli pokiwał głową.
Natalii nic więcej nie potrzebowała, by się uspokoić. Szybko przeszła do własnej sypialni, a chłopiec i jego ojciec podążyli za nią. Oczywiście w akompaniamencie coraz głośniejszego płaczu Justin.
− Już, spokojnie, skarbie, już jestem przy tobie. – Kobieta pochyliła się nad drewnianym łóżeczkiem i wzięła córeczkę na ręce. Szybko sprawdziła, czy dziewczynka ma suchą pieluszkę, mając nadzieję, ze to był powód wybudzenia. Jednak okazało się, że mała po prostu stwierdziła, że nie chce już spać, a gdy nie zobaczyła obok siebie rodziców, rozpłakała się.
Jednak teraz, u mamy na rączkach, pokwiliła jeszcze przez moment, po czym wlepiła swoje duże, niebieskie oczy w nieznanego dotychczas osobnika. Przez chwilę z zainteresowanie przypatrywała się Isaacowi, by w końcu wyciągnąć małą, pulchną rączkę i spróbować chwycić długie włosy chłopca.
− A-gu!
Isaac cicho parsknął śmiechem. Niepewnie rzybliżył się do dziewczynki, a ta rozradowana, chwyciła w garść włosy brata i zaczęła miętolić je w dłoni.
− Chyba mnie lubi – stwierdził.
− Powiedziałbym nawet cię pokochała. A raczej twoje włosy – zaśmiał się Samik.
Natalii też uśmiechnęła się szeroko. Przygryzła w zamyśleniu wargę, spojrzała na Isaaca, potem na córkę, aż w końcu zapytała:
− Chcesz ją wziąć na ręce? Na pewno będzie wam wygodniej.
Młody otworzył szeroko oczy, nie bardzo dowierzając w to, co słyszy. Przełknął głośno ślinę i niepewnie spojrzał na siostrę. Gdy ta zachichotała radośnie, on też uśmiechnął się szeroko.
− A nie zrobię jej krzywdy? – Z powątpieniem spojrzał na swoje ręce.
− Musiałbyś ją upuścić, a w to raczej wątpię – uspokoiła go Nat.
Tyle mu wystarczyło. Chwilę później już trzymał na rękach Justin, a ona, rozradowana, że może teraz swobodnie zająć się fryzurą braciszka, gaworzyła po swojemu.
− Ciężka jest – stwierdził Isaac, jednak nawet na chwilę nie zamierzał jej puścić. Wręcz przeciwnie, sam nawet zaczął naśladować mowę dziewczynki i po kilku minutach, obydwoje toczyli zaciętą dyskusję w sobie tylko znanym języku.
W między czasie Samik podszedł do narzeczonej, objął ją w pasie i oparł głowę na jej ramieniu.
− Chyba nieźle zaczęliśmy. – Czule pocałował kobietę w szyję.
Uśmiechnęła się delikatnie. Spoglądając na swoją córkę i Isaaca, czuła, jak ogarnia ją spokój, jak dziwne ciepło rozlewa się po jej ciele. Choć na początku miała wątpliwości, co do przeprowadzki chłopca, to teraz już wiedziała, że to była najlepsza decyzja jaką mogli podjąć.
− Będziemy szczęśliwi – wyszeptała, bardziej do siebie niż do mężczyzny. – Obiecuję, że będziemy szczęśliwi.

***

− A ten? – zapytał Stephane, odwracając laptopa w stronę żony.
Stephanie oderwała się od przeglądanego katalogu, zerknęła na ekran i zdecydowanie pokręciła głową.
− Spojrzałeś na wagę? Przecież to dwadzieścia kilo! Dodaj do tego wagę dzieci i fakt, że będę sama. Nie ma szans, bym wjechała tym wózkiem na wysoki krawężnik. Odpada na wejściu
Mężczyzna westchnął z zrezygnowanie i wrócił do przeszukiwania przeglądarki. Przez chwilę klikał leniwie, by w końcu, podnieść wzrok i posłać kobiecie zmęczone spojrzenie.
− Dlaczego już teraz zajmujemy się wózkami? Przecież mamy jeszcze kilka miesięcy!
− Może i tak, ale ja wolę mieć wcześniej rozeznanie, co i jak – wyjaśniła Francuzka, nawet na chwilę nie podnosząc wzroku znad broszury. – Wybieranie wózka dla bliźniaków to nie takie hop-siup, jak w przypadku pojedynczego dziecka. – Z irytacją zamknęła katalog, głęboko zawiedziona prezentowaną ofertą. − Zresztą, jak chcesz to możesz mi to zostawić – kontynuowała. – Ale pamiętaj, że musisz jeszcze znaleźć większe auto, bo do naszego nie wejdzie czworo dzieci, w tym dwoje w fotelikach, plus ewentualnie Nicolas.
Stephane jęknął cicho. Przez ostatnie dziesięć lat zdążył już zapomnieć, z iloma kwestiami wiążą się narodziny dziecka. A przy bliźniakach wszystko trzeba było liczyć podwójnie.
W końcu z zrezygnowaniem zamknął laptopa. Odchylił się na krześle, założył ręce za głowę i rozglądnął się po salonie. Dzieciaki były w szkole, Isaac u Samiki, Nico rozwalał coś z Sharonem, więc w mieszkaniu panowała wręcz błoga cisza. On sam miał jeszcze jakieś dwie godziny wolnego przed popołudniowym treningiem. Dwie godziny, by nacieszyć się czasem z żoną.
Cicho parsknął śmiechem. Pochyli się nad stołem, a potem szybko pocałował kompletnie zdezorientowaną kobietę.
− Może jednak zostawimy to na później? – zaproponował. – Będąc w Kanadzie też mogę szukać odpowiedniego wózka, ale za to nie mogę przytulić własnej żony.
Uśmiechnę się delikatnie. Zaraz jednak skrzywiła się mimowolnie i odruchowo położyła dłoń na brzuchu.
− Coś się stało? – Zatroskany Stephane momentalnie znalazł się obok.
Kobieta szybko pokręciła głową. Odetchnęła głęboko, a na jej twarz znów pojawił się uśmiech.
− To nic wielkiego, tylko… − zawahała się. – Zresztą nieważne. – Machnęła lekceważąco ręką.
Mężczyzna zmrużył podejrzliwie oczy. Chciał dalej drążyć temat, ale w tym momencie rozległo się niecierpliwe dzwonienie do drzwi.
− Ktoś miał wpaść? – Zmarszczył ze zdziwieniem czoło.
Stephanie przecząco pokręciła głową. Trener poszedł więc otworzyć, a gdy zobaczył, kto stoi w progu, a na jego twarzy pojawił się szeroki, choć cokolwiek zaskoczony uśmiech.
− Dlaczego nie zadzwoniliście, że przyjedziecie, mamo! – zapytał bez cienia wyrzutu w głosie.
Uściskał rodzicielkę, potem ojca, a następnie ruchem ręki zaprosił oboje do środka.
− Ponieważ ty nie dzwoniłeś przez ostatnie trzy tygodnie – fuknęła kobieta, oddając synowi płaszcz. – Zresztą Jocelyne również. Zaczęliśmy się martwić, więc przyjechaliśmy sprawdzić, czy nikt was nie zadźgał nożem do masła.
− Ja byłam bliska. – Do przedpokoju weszła Stephanie
Na widok synowej, na twarzy Teresy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. Już chciała i ją wyściskać, jednak powstrzymała się w ostatniej chwili. Zamiast tego oparła dłonie na biodrach i zmierzyła kobietę uważnym spojrzeniem. Gdy jej wzrok spoczął na zaokrąglonym brzuszku Stephanie, trener warszawskich siatkarzy już wiedział, że powinien zarezerwować bilety na Alaskę.
− Stephanie Edwardzie Antiga, masz przerąbane! – Starsza Francuzka podeszła do syna i szturchnęła go palcem w tors. – Gdyby nie to, że jesteś taki wysoki, już dawno dostałbyś po łbie. Nie dość, że nie odzywasz się przez trzy tygodnie, to jeszcze ani słowem się nie zająknąłeś, że znów zostanę babcią! – Z dezaprobatą pokręciła głową.
  Przepraszam, jakoś tak wyszło. – Stephane bezradnie rozłożył ręce.
Teresa mruknęła jeszcze coś pod nosem, a potem, już zdecydowanie spokojniej zwróciła się do Stephanie.
− Mój syn jest niereformowalny. Ale ty kochanie musisz mi wszystko opowiedzieć – zarządziła. – W końcu chodzi o mojego wnuka…
− Wnuki. – Odruchowo poprawił Stephane.
Kobieta zamrugała szybko, nie bardzo rozumiejąc, o co chodzi. Dotarło to do niej po kilku sekundach i już chciała robić mężczyźnie dalsze wyrzuty, jednak w porę zainterweniowała Stephanie.
− Może przejdziemy do salonu – zaproponowała szybko. – Na pewno będzie nam się tam lepiej rozmawiać.
Jej teściowa z chęcią przystała na taką opcję. Obie przeszły w głąb mieszkania i Stephane, chciał zrobić to samo, jednak powstrzymała go ręka ojca na ramieniu.
− Musimy porozmawiać. – Antiga Senior odezwał się pierwszy raz od momentu przyjścia i to tonem tak chłodnym, że jego syn wzdrygnął się odruchowo.
− Coś się stało?
− Chodzi o twoją siostrę. Martwię się o nią.
− Danielle wyjechała kilka dni temu.
− Mam na myśli Jocelyne.
Stephane uniósł ze zdziwieniem brwi. Nie przypominał sobie, by Joyce miała ostatnio jakieś kłopoty. Wręcz przeciwnie, wydawało się, że wiedzie w Warszawie wyjątkowo spokojne i nudne życie.
− Słucham uważnie. – Skrzyżował ręce na piersi.
Edward odetchnął głęboko i odruchowo podrapał się po skroni.
− Wiesz, że spotyka się z jednym z twoich siatkarzy. Z tym, z którym grałeś już wcześniej. Byliśmy u niej rano i zastaliśmy ich razem. I to raczej w dość jednoznacznym ubiorze. Zaraz, jak się nazywał ten chłopak…
Nie musiał kończyć, bo trener doskonale wiedział, o kogo chodzi. Zszokowany, oparł się o przesuwne drzwi szafy i powoli pokręcił głową. Na próżno próbował przetworzyć otrzymaną informacje. Z cichym świstem wypuścił powietrze.
− Joyce… Ona spotyka się z Andrzejem?
− Właśnie, Andrzej Wrona. – Ted z zadowoleniem pstryknął palcami. Zaraz jednak znów spoważniał. – Na to wychodzi. I to nie jest platoniczny związek. Na razie wydają się być szczęśliwi, ale chciałbym, byś miał na nich oko. Wiesz, jak ostatnio skończył się związek twojej siostry z jakimś siatkarzem.
Stephane przytaknął nerwowo. W końcu zdał sobie sprawę z tego, o czym rozmawiają. Dosłownie buzował od emocji. W końcu chodziło o Jocelyne, o jego małą siostrzyczkę! Która spotykała się z Andrzejem Wroną! Dwumetrowym facetem, z wyjątkowym pechem do kobiet! Może Antiga pozostawał z nim w bardzo dobrych stosunkach, ale i tak już planował kazanie, jakie sprawi środkowemu, gdy tylko znów się zobaczą.
− Oczywiście, że będę miał na nich oko – zapewnił szybko ojca. – Spokojnie, nie pozwolę by ktokolwiek skrzywdził Joyce.
Edward uśmiechnął się szeroko. Dokładnie takiej odpowiedzi się spodziewał.
− Wierzę ci, ale teraz lepiej już chodźmy, bo twoja matka zaraz znów się zdenerwuje – poklepał syna po plecach, a potem obydwoje synchronicznie odetchnęli głęboko, wyprostowali się dumnie i ramię w ramię ruszyli na spotkanie z sądem ostatecznym.



W ten słoneczny, czwartkowy poranek, z wielką przyjemnością przedstawiam wam rozdział dwudziestu siódmy. Przyznam, że pisało mi się go całkiem dobrze, dlatego też mam nadzieję, że i wam przypadł do gustu. Jak zwykle z góry dziękuję za wszystkie komentarze. 
Pozdrawiam 
Violin


8 komentarzy:

  1. Rodzice Antigow jak wpadli to już tak konkretnie i sieją zamęt wśród rodziców. Myślę że Danielle powinna się cieszyć, że minęła się że staruszkami hahah myślę że mama dałabym jej podpalić, bo to ona z dwójki rządzi w domu 😂 I to da się od razu poznać hahahaha
    Jayclyn musiała być lekko zszokowana i nie chciałabym być na jej miejscu. Kurczę musiała przedstawić rodzicom chłopaka, którego sami poznali przed chwilą i to prawie nagłego, nadal mnie to śmieszy. Aczkolwiek widać, że rodzice się o nią martwią, szczególnie ojciec, który nawet postawił Stephana do pionu, żeby miał na nią oko.
    Andrzejowi mogę tylko współczuć, bo nie zrobił dobrego wrażenia XD I wydaje mi się, że ciężko będzie mu to zmienić. Rozsmieszyło mnie strasznie jak ulotnił się z Lambo pod pachą. Uciekinier jeden!
    To opowiadanie jest strasznie realistyczne, jak Stephani i Stephan wybierali wózek dla maluchów to poczułam się jakbym obserwowała ich z boku. Świetnie to opisałaś, serio. Martwi mnie teraz jedno, bo ostatnio pisałam że Stephani ma super cudowna ciążę bez komplikacji, a one chyba teraz wie pojawiają. Bo przez chwilę Chyb a coś ja bolało i mi teraz głupio, że chciałam tych komplikacji.
    Isaak zadomowil się w nowym miejscu. Poznał już swoją siostrzyczke i jejku, to było takie słodkie! Aż się rozplynelam, a miałam wątpliwości czy jego przeprowadzka będzie taka łatwa, ale jak widać wszystko po mału się układa, a wszystko dzięki opiekuńczej Natalii
    Czekam na ciąg dalszy i liczę na jakąś akcję z opiekuńczym Antiga kontra Andrzej Wrona,
    N

    OdpowiedzUsuń
  2. Rodzice naprawdę zrobili niezłe zamieszanie. Wciąż nie mogę przestać się śmiać z tego, w jakich okolicznościach poznali prawdopodobnie przyszłego zięcia. Biedna Joyce próbowała wszystko naprawić i wytłumaczyć, ale chyba niebardzo jej się udało. A Andrzej zamiast opowiedzieć coś o sobie, pokazać jaki z niego fajny gość i przekonać do siebie teściów to ucieka 😂 Ale mam nadzieję, że jescze kiedyś będzie mu dane lepiej przed nimi wypaść.
    Super, że Isaac mieszka z Samikiem i Natalii. Widać, że mu się to podoba. Chociaż na początku był może trochę nieśmiały, zagubiony, to jednak później jak zobaczył swój pokój i zapoznał się z Justin, to naprawdę mu się spodobało. Bardzo się cieszę, że może w końcu znajdzie prawdziwy, ciepły dom. Bo choć Danielle go naprawdę kocha, to jednak ciągle jest na wyjazdach, zostawia go, a teraz Isaac będzie ciągle z tatą i Natalii.
    Rodzice dotarli też do Antigów. I tu zdziwili się chyba jescze bardziej niż po wizycie u Joyce. Nie wiedzieć o chłopaku córki to jedno, ale nie wiedzieć o ciąży i to bliźniaczej to chyba o wiele większy szok. Nie wspominając nawet o Nicolasie, o którym jescze nie wiedzą. Jestem ciekawa, jak Antigowie wytłumaczą rodzicom to, że Nico jednak żyje i jest ich synem. Rodzice na pewno bardzo się z tego ucieszą, ale to będzie naprawdę wielki szok.
    Tata i brat muszą bronić Joyce przed Andrzejem 😂 Co oni się tak do niego doczepili? To, że tata się martwi, bo nie zna wybranka swojej córki to normalne. Ale Stephane? Myślałam, że zareaguje jakoś pozytywnie, uspokoi tatę, że Andrzej to super facet. Ale nie! Stephane też teraz martwi się o Joyce. I pewnie urządzi jakąś ogromną scenę Wronie😂 Rozumiem, że tata i Stephane martwią się o Joyce i chcą jej szczęścia, ale bez przesady, jest dorosła i może sama decydować o tym, z kim chce się spotykać. Mam nadzieję, że prędzej, czy później dojdzie to i do rodziców, i do Stephana, że ona po prostu kocha Andrzeja i jest z nim szczęśliwa.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Całuję
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Teresa i Pan Edward wprowadzili niemałe zamieszanie w życie ich dzieci, swoją niespodziewaną wizytą w Warszawie. 😁
    Widać, że bardzo martwią się o swoje dzieci i chcą dla nich, jak najlepiej.
    Jednak to pani Teresa wydaje się być tym surowszym rodzicem. Który zawsze chce trzymać rękę na pulsie i być na bieżąco w sprawach jej dzieci.
    Mimo wszystko, poranek w mieszkaniu u Joyce wywołał u mnie spore rozbawienie.
    Choć dziewczyna bardzo się starała, nic nie udało się ukryć pod czujnym okiem rodziców. Andrzej też za niewiele pomógł, zmywając się stamtąd w mgnieniu oka. Zostawiając swoją ukochaną w ogniu pytań jej dociekliwych rodziców. 😃 Którzy z lekkim dystansem przyjęli wiadomość o jej nowym związku. Zapewne wynika to z troski i tego, jak ostanio potoczył się jej zakończony związek.
    Mam jednak nadzieję, że wkrótce dużo przychylniej spojrzą na Andrzeja i w pełni go zaakceptują, jako partnera ich córki.
    Issac przeprowadził się do Guillaume i Natalii. Na szczęście wszystkim to odpowiada i nikt nie czuje się niezręcznie. Narzeczona Samika zaczyna mieć świetne relacje z jego synem, co ma pewno wiele ułatwia. Przede wszystkim pomoże to chłopcy łatwiej zaadaptować się w nowej rzeczywistości.
    Moment, gdy Issac wziął na rękę Justin był przeuroczy. Mam nadzieję, że przyszłości zostaną zgodnym rodzeństwem.
    Stephanie i Stephana czekają kolejne wyzwania. Skompletowanie niezbędnych rzeczy dla bliźniaków i przeorganizowanie swojego życia. Jestem jednak pewna, że sobie poradzą.
    W dodatku poinformowali kolejne osoby o powiększeniu ich rodziny. Dziadkowie na szczęście przyjęli z radością informację o kolejnych wnukach.
    W niedalekiej przyszłości, czeka nas chyba także pogawędka Stephana i Andrzeja. Oby tylko Antiga zachował umiar i zbytnio go nie wystraszył. 😂
    Czekam na następny rodział, jak zawsze z niecierpliwością. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha, pani Teresa i pan Edward jak dla mnie rozwalili system w tym rozdziale :D Dzieci nie odzywały się od trzech tygodni to trzeba było zjawić się w Warszawie i osobiście sprawdzić, co u nich słychać :) No tak, to zrozumiałe :D Jednak widać, że to chyba pani Teresa sprawuje piecze nad wszystkim i to ona wydaje się być tym surowszym rodzicem. Co nie znaczy jednak, że jest taka straszna :D Ich wizyta w domu Joyce, ona panikująca i zwiewający Andrzej wprawili mnie w niemałe rozbawienie haha :D Ale jak to mówią, pierwsze koty za płoty, wcale nie było tak źle ^^ Tak mi się przynajmniej wydaje. Oczywiście rozumiem ich troskę i chęć by córce wiodło się jak najlepiej, ale czuję, że niedługo całkowicie przekonają się do Wrony :) O ile ten przeżyje pogawędkę ze Stephanem, bo coś czuję, że to będzie dla niego niezła przeprawa haha :D
    Fajnie, że państwo Antiga tak pozytywnie przyjęli wiadomość o bliźniaczej ciąży :) Bardzo ich polubiłam :)
    I oby Stephanowi i Stephanie udało się w całości, bez nerwów skompletować wyprawkę dla bliźniaków.
    Nie wiem, czy obawiałam się pierwszego dnia Isaaca w domu Samika i Natalii, ale odetchnęłam z ulgą, gdy ten tak pozytywnie zareagował na nowe otoczenie, na swój nowy pokój, tak fajnie wyposażony i na swoją młodszą siostrzyczkę, która upodobała sobie jego długie włosy :D Bardzo mnie ta scena z małą Justin i nim rozczuliła <3 Fajnie, że Natalii tak dobrze dogaduje się z chłopcem :) Oby im się super żyło ^^
    Czekam na nowość życząc dużo weny :)
    Pozdrawiam ;*
    I przy okazji zapraszam do siebie na nowość, na rozdział trzeci, http://niewlasciwy-wybor.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tobie pisało się dobrze, a mi czytało się nawet bardzo dobrze tak jak każdy poprzedni rozdział 😍 Myślałam, że przyjazd rodziców będzie należał do gorszych, ale było przyjemnie i najbardziej rozwaliła mnie scena, kiedy podali powód swojej wizyty. Może dzieciom nie stała się krzywda, ale chyba Joyce ma ochotę załatwić Andrzeja nożem do masła 😂 Issac, jego radość z nowego pokoju i szybka akceptacja siostry sprawiła, że w ich rodzice nic więcej nie trzeba - jest pełno miłości, a dodatkowo Natali traktuje go jak własnego syna 💗 I na końcu odetchnełam z ogromną ulgą, że państwo Antiga zaakceptowali fakt o ciąży i to w dodatku bliźniaczej, bo jakby nie spojrzeć syn i jego żona nie są już najmłodsi, a dwójka dzieci to podwójne zmartwienia. Jednak czuję, że najbardziej zaskoczy ich Nico, dlatego czekam na pierwsze spotkanie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Oh, no i nie było wcale tak źle! Oczywiście Andrzej musiał się ulotnić, aby coś na siebie założyć, chociaż w sumie, może gdyby był w samych bokserkach to mamusia by się tak nie wściekała ... no bo wiadomo, to też kobieta ^^ haha. Nie dziwię się jednak, że była zdenerwowana, skoro jej kochane dzieci nawet nie raczyły dać znać, że żyją. Aż sama, oczywiście w towarzystwie męża, musiała się fatygować do Polski. I co zastała? Nieznajomego mężczyznę, w bieliźnie, w mieszkaniu córki. I to pytanie czy jest siatkarzem haha. No wystarczy spojrzeć na wzrost i to, że Joyce może przebywać w świecie siatkarskim z powodu brata ... chyba, że to pytanie retoryczne ^^ No ok, ok ... mógł być też koszykarzem :P Albo wyrośniętym kibolem.
    I o tym, że zostanie babcią też nie wiedziała! No proszę, dzieci się jej udały, że hej! Nie dość, że się nie odzywają, to tyle zmian w ich życiu ;D Jednak jej "zdenerwowanie" było urocze <3 Kobitka po prostu się martwiła!
    A na dodatek Stephane pominął fakt, że jego młodsza siostrzyczka spotyka się (sypia) z jego kumplem/zawodnikiem. W ostatnim czasie miał tyle na głowie, że ten "mały szczegół" miał prawo odwlec się w czasie. Chyba nie będzie zbyt mocno suszyć Andrzejowie głowy, co?
    Za to Isaac oficjalnie został powitany w "czterech kątach" swojego ojca. Cóż, mimo początkowego zdenerwowania, wszystko poszło nawet gładko. Nawet Justin zakochała się od pierwszego wejrzenia w bracie ... znaczy w jego włosach, ale na jedno wychodzi. Ta scena była urocza <333

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślałam, że wizyta Państwa Antiga będzie gorsza, ale jak widać nie było tak źle.. Owszem, może powinni poznać Andrzeja w innych okolicznościach, ale skoro postanowili odwiedzić Joyce w takim, a nie innym momencie, cóż musieli to przeżyć.
    Czuje, że Samik z Natalii stworzą fajny dom dla Issaca. W czwórkę będą naprawdę fajną rodzinką, ale boję się tego, co będzie jak Danielle wróci.. Oby tylko nie napsuła nikomu krwi.
    Ohoho, Stephane już wie, że Andrzej spotyka się z jego siostrzyczką.. Czekam na rozmowę pomiędzy tą dwójką, bo może być ciekawa.
    Do następnego.

    OdpowiedzUsuń
  8. Od razu przepraszam za spóźnienie ale byłam na krótkim wyjeździe. I za krótki komentarz i ewentualne błędy. Bo właśnie wracam samochodem i tak świeci mi słońce po oczach że ledwo widzę 😉
    Rodzice Joyce podbili ten rozdział 😊 Fajnie tak się załatwiają o swoje dorosłe dzieci. Andrzej mistrz tak szybko się ulotnil 🤣
    A teraz jeszcze Stephane dowiedział się że jest jego maleńka siostrzyczka.oj będzie się dzialo😉
    Natalii i Samika bardzo się starają aby Isaacowi dobrze się u nich mieszkało. Wydaje mi się że stworzą naprawdę zgrana rodzinkę.Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział 😊

    OdpowiedzUsuń

Netka Sidereum Graphics