piątek, 3 sierpnia 2018

Rozdział 26


Samik jeszcze raz przyjrzał się niewielkiej knajpce. Urocze, dyskretne miejsce, w którym można napić się wina i spokojnie porozmawiać. Uśmiechnął się z uznaniem. Tego właśnie potrzebował. Rozmowy z przyjacielem.
Wziął głęboki oddech, a potem szybkim krokiem przeszedł przez ulicę i wszedł do środka. Stephane już tam był. Siedział przy barze i pustym wzrokiem wpatrywał się w kieliszek wina. Na widok przyjmującego, wykrzywił usta w coś, co w założeniu miało być uśmiechem.
− Mnie też miło cię widzieć – prychnął Guillaume, siadając obok trenera. Szybko zamówił dla siebie wino i po kilku minutach obydwaj siedzieli w milczeniu nad swoimi kieliszkami.
− Rozmawiałeś z Danielle? – zapytał w końcu Antiga.
Samic powoli pokiwał głową, a kąciki jego ust uniosły się nieznacznie.
− I co powiedziała?
− Było lepiej niż myślałem. – Uniósł kieliszek do ust. – Zgodziła się nie tylko, bym widywał się z Isaacem, ale nawet zaproponowała, że młody może u mnie zamieszkać do czasu, aż Danny nie wróci z tych swoich badań.
− Naprawdę? – Stephane uniósł ze zdziwieniem brew. – Tego się po niej nie spodziewałem.
− Ja też nie – przytaknął Samik. – Ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, prawda? – zażartował, a potem szybko upił łyk wina.
Stephane mimowolnie parsknął śmiechem. Szybko poszedł w ślady przyjaciela, chyba też czując, że nie jest tego w stanie przetrawić na trzeźwo.
− Wiesz, nadal trochę mnie to przeraża – kontynuował Guillaume. – Zupełnie nagle dowiaduję się, że mam syna. Który ma osiem lat i jest cholernie inteligentnym dzieciakiem. Z jednej strony, coraz bardziej się cieszę, ale jednocześnie… Straciłem osiem lat z życia mojego dziecka. Mam wyrzuty sumienia, że nie było mnie przy nim przez cały ten czas. Co po części jest twoją winą. – Spojrzał znacząco na  trenera.
Ten uśmiechnął się smutno i znów się napił. Wlepił wzrok w czerwoną ciecz, machinalnie obracając w palcach nóżkę kieliszka.
− Jeśli cię to pocieszy, to ja straciłem prawie dwadzieścia – mruknął.
Samik zamrugał szybko, nie bardzo rozumiejąc, co mężczyzna ma na myśli. Przekrzywił nieznacznie głowę i pytająco uniósł brwi, czekając na wyjaśnienia.
Antiga westchnął głęboko. Przetarł dłonią oczy, a potem nie odrywając wzroku od blatu, opowiedział wydarzenia z ostatnich kilku dni. Gdy skończył, mina Samika była jeszcze bardziej nieprzytomna niż wcześniej, a wyraz jego twarzy wyraźnie wskazywał na to, że musi się napić.
− Tego się na trzeźwo nie da przetrawić – stwierdził, a potem poprosił barmana o coś mocniejszego.
− Uważaj, bo jeszcze ktoś cię rozpozna i znów pójdzie plotka, że masz problem z alkoholem – zażartował nieudolnie Stephane, a w odpowiedzi przyjmujący jedynie posłał mu pełne współczucia spojrzenie.
− Czyli masz teraz trójkę dzieci, tak? – zapytał. – Nie wiem, czy przypadkiem nie przysługują ci jakieś zniżki… chociaż Nico jest już pełnoletni, więc chyba się nie liczy.
− Ta… ale jak urodzą się bliźniaki, to i ten problem zniknie.
Po raz kolejny tego wieczoru, Guillaume zmarszczył ze zdziwieniem czoło. Miał wrażenie, że drugi Francuz mówi do niego w jakimś obcym języku.
− Jaki bliźniaki?
− Nie powiedziałem ci? – Antiga posłał mu zaskoczone spojrzenie. – Stephanie jest w ciąży. Bliźniaczej. – Machnął lekceważąco ręką i sam upił łyk wina.
− Okej… − Samik odchylił się nieznacznie na krześle. – Teraz to nieźle przywaliłeś. Gratulacje i w ogóle, ale… Kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć?! Wydawało mi się, że jesteśmy przyjaciółmi! – Oburzony, skrzyżował ręce na piersi.
− Jakoś mi to umknęło w tym całym zamieszaniu. – Stephane jedynie lekceważąco machnął ręką, a potem znów przechylił kieliszek.
Samica fuknął z irytacją, ale nic więcej nie powiedział. Znów zapadła cisza. Nie musieli nic mówić. Obydwaj analizowali sytuacje, w których się znaleźli i obydwaj dochodzili do tego samego wniosku:
To było dziwne.
− Zróbmy podsumowanie – zaczął Guillaume, gdy w końcu wszystko mniej więcej przetrawił. – Ja po ośmiu latach dowiaduje się, że mam syna, a ty po dwudziestu, że twój syn jednak nie umarł. Dodatkowo jeszcze zostaniesz ojcem po raz czwarty i piąty. – Westchnął głęboko i pokręcił z niedowierzeniem głową. – Kiedy nasze życie tak strasznie zwariowało?
− Nie mam pojęcia – wzruszył ramionami Stephane. – Ale wiesz co – Uśmiechnął się chytrze. – Zaczyna mi się to podobać. Za nasze dzieci. – Uniósł kieliszek w górę, a Samik poszedł w jego ślady.
− Za dzieci.

***

Stephane najciszej jak potrafił zamknął za sobą drzwi. Powoli zdjął buty, odwiesił kurtkę, a potem na palcach przeszedł w głąb mieszkania, święcie przekonany, że wszyscy już śpią. Jego spotkanie z Samiką przedłużyło się odrobinę i choć alkohol spożył w ilościach minimalnych, to mimo wszystko niespecjalnie miał ochotę na bliskie spotkanie trzeciego stopnia z żoną.
Jednak gdy zobaczył zapalone światło w salonie, westchnął z rezygnacją. Jego szansę na niepostrzeżone przemknięcie do sypialni właśnie spadły do zera.
Przeczesał dłonią włosy, wziął głęboki oddech, a potem pewnym krokiem wszedł do salonu. Stephanie siedziała na kanapie,  z kubkiem w ręku i pustym wzrokiem wpatrywała się w leżące przed nią zdjęcie.
− Jeszcze nie śpisz? – zapytał zatroskany.
Kobieta wzdrygnęła się mimowolnie, słysząc jego głos. Podniosła głowę i uśmiechnęła się delikatnie.
− To wina dzieci – wyjaśniła. – Nie utrudniały mi życia na początku, to teraz zaczęły. Witajcie koszmary nocne i nadwrażliwość na wszystko. – Przewróciła oczami i jakby na potwierdzenia swoich słów, poprawiła kołnierz bluzy.
Stephane zaśmiał się cicho. Usiadł obok żony, objął ją ramieniem, a ona oparła głowę na jego barku. zerknął na oglądaną fotografię, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Było to bowiem zdjęcie USG bliźniaków. Choć na razie maluchy były jeszcze malutkie, to i tak na widok zarysu ich ciałek, mężczyźnie ciepło zrobiło się na sercu.
− Przez tą akcję z Nicolasem, nawet nie mieliśmy czasu, by porządnie się nimi nacieszyć – mruknął, odruchowo zsuwając dłoń na brzuch żony.
− Wiem – przytaknęła. – Ale mamy jeszcze prawie sześć miesięcy, by to zrobić. − Położyła swoją dłoń na dłoni męża i splotła swoje palce z jego.
Powoli pokiwał głową. Zaraz jednak odchylił się nieznacznie i zmierzył kobietę uważnym spojrzeniem. Miała lekko pokrążone oczy, ale po za tym trzymała się naprawdę dobrze. To był czternasty tydzień ciąży, a brzuszek zaczynał być już widoczny. Gdy Stephanie wychodziła, bez problemu ukrywała go jeszcze pod luźnymi ubraniami, by uniknąć zezujących spojrzeń. Jednak, gdy byli sami, ta ładnie zaokrąglona wypukłość była namacalnym dowodem na to, że ponownie zostaną rodzicami.
Stephane nie mógł się nie uśmiechnąć. W końcu wszystko zaczęło się układać.
− Chyba znów zaczynam się martwić – wyszeptała niespodziewanie Stephanie.
Zaskoczony zmarszczył czoło. Naprawdę był przekonany, że ich problemy przynajmniej odrobinę zmalały.
− Czym? Coś się stało?
Westchnęła głęboko. Wzięła do ręki fotografię i przejechała palcem  po zarysach dzieci.
− Ta ciąża… jest jakaś dziwna – stwierdziła. – Na początku prawie nie miałam objawów, z wyjątkiem wahań nastroju czułam się dobrze. Potem pojawił się Nico i tak naprawdę wszystkie objawy zniknęły. Boję się – przełknęła głośno ślinę. – Boję się moje nerwy… to, jak przeżywałam powrót Nicolasa… że przez to, coś stało się maluchom. – Zacisnęła oczy, starając się opanować drżenie głosu.
Stephane jęknął cicho. Pochylił się nieznacznie i czule pocałował żonę w czoło. Przymknęła oczy i wtuliła się w ramię mężczyzny.
− Do tego dochodzi jeszcze jedna sprawa – kontynuowała. – Między Nicolasem, a maluchami będzie dwadzieścia lat różnicy. Jak ty to sobie wyobrażasz? 
− Nie wiem – odpowiedział szczerze. – Nie mam pojęcia. Ale wiesz czego jestem pewien czegoś innego.
− Czego? – zmarszczyła ze zdziwieniem brwi.
− Że sobie poradzimy. Że wszystko będzie dobrze. Bo ja kocham ciebie, a ty kochasz mnie. A to podstawa, nieprawdaż?

***

Dochodziła ósma rano, ale warszawskie lotnisko tętniło życie. Ludzie spieszyli się na swoje loty, strażnicy uważnym wzrokiem lustrowali tłum, a z głośników co chwilę rozbrzmiewały niewyraźne komunikaty. Typowy poniedziałek.
− Czyli… naprawdę wyjeżdżasz – stwierdził Samik nerwowo przestępując z nogi na nogę.
Stojąca naprzeciwko Danielle powoli pokiwała głową.
− I wrócisz w lipcu?
Znów twierdzące kiwnięcie.
Zacisnął usta w wąską kreskę. Kątem oka zerknął na Natalii, która nadgorliwie poprawiała kocyk Justin, a potem na Isaaca. Chłopiec trzymał mamę za rękę, spode łba patrząc na ludzi wokół, jakby byli wielkimi, obślizgłymi gąsienicami.
− Taki mam plan. Zajmiecie się do tego czasu Isaacem, prawda? – Danny delikatnie przyłożyła dłoń do głowy syna.
Natalii uśmiechnęła się do niej ciepło.
− Jak najbardziej. Oczywiście pod warunkiem, że sam zainteresowany nie ma nic przeciwko?
Młody gwałtownie pokręcił głową, nadal jednak nie mówiąc ani słowa.
− Stephane przekaże wam uprawnienia do mojego konta – kontynuowała Danny.
− To nie jest konieczne… − Nat chciała zaprotestować, ale widząc morderczy wzrok Francuzki, postanowiła odpuścić.
− Jest. To pieniądze na szkołe Isaaca. Papiery dotyczące prawnej opieki, wyśle mój prawnik, dobrze?
Para zgodnie pokiwała głowami. Na chwilę zapadła niezręczna cisza, ale w końcu Danielle spojrzała na tablicę informacyjną i stwierdziła, że czas już iść.
− Naprawdę musisz jechać, mamo? – odezwał się po raz pierwszy tego dnia Isaac.
− Niestety muszę. – Danny uśmiechnęła się nieznacznie do syna. – Taką mam pracę.
Niechętnie pokiwał głową. Nadal jednak mocno przytulał się do mamy, jakby bojąc się, że gdy ta odejdzie, to już nigdy jej nie zobaczy.
Westchnęła cicho. Zerknęła na Samika, na Natalii, a potem chwyciła chłopca za rękę i odprowadziła na bok, by móc spokojnie porozmawiać.
− Posłuchaj mnie uważnie. – Przykucnęła przed Isaacem, by móc spojrzeć mu prosto w oczy. – Wiem, że to nie jest łatwe, ale nie wyjeżdżam na zawsze. To tylko trzy miesiące.
− Aż trzy miesiące! – wybuchnął nagle młody. – To długo, mamo!
Zacisnęła zęby. Ostrożnie, trochę niezgrabnie objęła Isaaca i przyciągnęła do siebie. Ten momentalnie zarzucił ramiona na szyję rodzicielki i wtulił się w jej ramię. Przez chwilę trwali tak, przytuleni do siebie, aż w końcu kobieta odsunęła się nieznaczne, nie wypuszczając jednak syna z objęć.
− Bądź grzeczny, dobrze? – poprosiła. – Miły dla taty i Natalii. Ucz się pilnie…
− Mamo…
− Nie podjadaj słodyczy.
− Mamo…
− Pamiętaj, by myć zęby przed snem.
− Mamo…
− I sprzątaj po sobie. Natalii na pewno ma już wystarczająco dużo roboty przy Justin, a ty jesteś dużym chłopcem. – Uśmiechnęła się delikatnie. Odgarnęła z jego czoła pojedynczy kosmyk włosów, by potem odruchowo zapiąć kurkę pod samą szyję chłopca. – Wiesz, że cię kocham, prawda?
− Wiem – przytaknął Isaac. – Ja też cię kocham mamo, ale… naprawdę nie możesz jeszcze zostać? Chociaż przez kilka dni! – Spojrzał na nią błagalnie.
Przełknęła głośno ślinę. Podniosła głowę, by spojrzeć na stojących w pewnej odległości Nat i Samika. On pochylał się nad wózkiem, mówiąc coś do córeczki, a kobieta z trudem powstrzymywała się przed tym, by nie wybuchnąć śmiechem. Wyglądali uroczo.
− Muszę wracać do badań – powiedziała stanowczo. – Ale… pamiętasz jak mówiłam, że mam dla ciebie mały prezent? – Uśmiechnęła się chytrze.
Oczy Isaaca zaświeciły się z zaciekawieniem.
− Co to takiego? Mikroskop? Zawsze chciałem dostać mikroskop!
− Zaraz się przekonasz.
Danny sięgnęła do swojej torby, a potem bardzo, bardzo powoli, starając się budować napięcie, wyjęła niezbyt dużą, metalową kostkę z antenką.
− Co to jest? – Chłopiec wydawał się cokolwiek zawiedziony faktem, że jednak nie dostał mikroskopu.
Kobieta przewróciła z irytacją oczami. Położyła kostkę na otwartej dłoni, a potem zaczęła wyjaśniać:
− Twoja pierwsza komórka. A dokładniej telefon satelitarny. Jak już mówiłam, w Himalajach jest kiepski zasięg, a tam, gdzie teraz jadę będzie jeszcze gorszy. Z tym telefonem będziemy mogli się ze sobą kontaktować.
Isaac zrobił wielkie oczy. Drżącymi rękami wziął od mamy komórkę i obejrzał ją uważnie. Z każdą kolejną sekundą jego buzia otwierała się coraz szerzej, a twarz zaczynała się rozjaśniać.
− Naprawdę będę mógł z mamą porozmawiać? – zapytał z niedowierzeniem.
− Tak – kiwnęła głową. – Z tyłu masz przyklejony mój numer. Jeśli coś się będzie działo, dzwoń. Ale musisz przestrzegać jednej zasady. – Chwyciła syna za ramiona i zmusiła, by na chwilę oderwał wzrok od urządzenia.
− Jakiej?
− To jest twój telefon – zastrzegła. − Tylko i wyłącznie twój. Nie wolno ci go nikomu dawać, a najlepiej będzie, jeśli nikomu o nim nie powiesz. Będę do ciebie czasami dzwoń, ale ty używaj go tylko w nagłych sytuacjach, dobrze?
Przełknął nerwowo ślinę, ale szybko pokiwał głową. Zaraz, zgodnie z poleceniem mamy, schował komórkę głęboko do wewnętrznej kieszeni kurtki, wcześniej na wszelki wypadek rozglądając się wokół.
− Chyba nikt go nie widział – wyszeptał, pochylając się konspiracyjnie.
Danielle mimowolnie parsknęła śmiechem. Jeszcze raz spojrzała na syna. Choć jego mina nadal wskazywała na to, że niespecjalnie podoba mu się wyjazd mamy, to ona wiedziała, że w obecnej sytuacji tak będzie najlepiej. Ta praca była szansą. Nie tylko dla niej, ale przede wszystkim dla Isaaca.
− Muszę już iść – powiedziała w końcu. – Bo inaczej spóźnię się na samolot. – Kiwnęła głową w stronę odprawy bagażowej.
− Dobrze. – Isaac niechętnie pogodził się z faktem, że mama musi jednak wyjechać. – Ale obiecaj, że wrócisz! – Skrzyżował ręce na piersi, patrząc na kobietę spode łba.
− Obiecuję. – Czule pocałowała syna w czoło, a potem wstała, chwyciła rączkę walizki i po prostu odeszła.

***

Promienie słońca brutalnie przedarły się przez cienkie zasłony. Andrzej jęknął cicho, przewrócił się na drugi bok i odruchowo zaczął szukać ramieniem Joyce. Gdy jej nie znalazł, usiadł niechętnie i nieprzytomnym spojrzeniem potoczył po pokoju. Lambo jak zwykle spał na dywanie obok łóżka, drzwi ktoś zostawił otwarte, ale kobiety nigdzie nie było.
− Już się obudziłeś?
Dokładnie w momencie, w którym Wrona już zbierał się by wstać, w progu pojawiła się Jocelyne.
− Spałbym dalej, gdybyś była obok. – Znacząco poklepał drugą poduszkę. – Ale mój wewnętrzny instynkt podpowiedział mi, że zniknęłaś i kazał się obudzić.
Parsknęła śmiechem. Podeszła bliżej, a potem jak gdyby nigdy nic usiadła mężczyźnie na kolanach i pocałowała go namiętnie.
− Masz dzisiaj poranny trening? – bardziej stwierdziła niż zapytała, gdzieś między jednym pocałunkiem, a drugim.
− Yhm. – Mruknął, nawet na chwilę nie odrywając się od kobiety.  – Za trzy dni gramy ostatni mecz fazy zasadniczej. Twój brat urwie mi łeb jeśli się nie pojawię.
Zaśmiała się cicho. Położyła dłoń na piersi siatkarza, a potem delikatnie pchnęła go z powrotem na łóżko. Następnie położyła się obok, by móc objąć Wronę ramieniem i oprzeć głowę na jego torsie.
− Ale mam nadzieję, że wpadniesz w przerwie między treningami. Bo będziesz musiał mi pomóc – stwierdziła.
Uniósł ze zdziwieniem brwi. Wplótł palce we włosy Jocelyne i uśmiechnął się nieznacznie.
−W czym miałbym ci pomóc?
Westchnęła głęboko. Uniosła się na przedramionach, by móc spojrzeć Andrzejowi w oczy.
− Jestem w Warszawie już od dwóch miesięcy i tak sobie myślę, że powinnam zacząć rozglądać się za jakąś pracą.
Przekrzywił nieznacznie głowę, nie bardzo rozumiejąc, o co chodzi.
− Przecież mówiłaś, że oszczędności spokojnie wystarczą ci na ponad pół roku.
− Bo wystarczą – przytaknęła. – Ale nadrobiłam już wszystkie seriale, od jedzenia lodów przytyłam jakieś milion kilogramów i stwierdziłam, że czas zrobić coś ze swoim życiem.
− I jaka jest w tym moja rola? – dopytał, delikatnie błądząc palcem po policzkach Joyce.
Uśmiechnęła się nieznacznie. Chwyciła dłoń mężczyzn i ścisnęła ją mocno.
− Jesteś stąd, masz całkiem spore zdolności intelektualne – zaczęła. – Może pomógłbyś mi stwierdzić, do jakiej pracy, z moimi kwalifikacjami się nadaję.
Zmarszczył czoło, przyjrzał się uważnie Jocelyne i w zamyśleniu podrapał się po brodzie.
− A jakie są te kwalifikacje? Oprócz tego, że byłaś stewardessą Emirates Airline.
Przygryzła wargę, z zastanowieniem mrużąc oczy.
− Niech pomyślę. – Uniosła dłoń, by móc liczyć na palcach. – Skończyłam skandynawistykę z wskazaniem biznesowym, mówię płynnie po angielsku, norwesku, hiszpański i arabsku i dobrze radzę sobie z ludźmi. I teraz pytanie, co ja mogę z tym zrobić? – Obróciła się na brzuch i podparła na łokciach.
W odpowiedzi Andrzej jedynie wzruszył ramionami. Naprawdę nie miał pojęcia, co takiego mógłby zaproponować Jocelyne. Całe życie był siatkarzem, na razie dalej zamierzał nim być i inny rynek pracy średnio go interesował.
Już miał odpowiedzieć, że nie ma pojęcia, jednak zawahał się w ostatniej chwili. Jeszcze raz przyjrzał się kobiecie. Patrzyła na niego tymi niebieskimi oczami, co chwilę nerwowo skubiąc wargę. Na jej twarzy malowało się zdecydowanie −  nie zamierzała odpuszczać.
A on nie chciał jej zawieść.
− Może wyślij CV do jakiś firm, które pracują na rynku skandynawskim – zaproponował spontanicznie. – Norweski jest teraz bardzo pożądanym językiem. Albo spróbuj w jakimś hotelu. Choć tu może być ten problem, że nie znasz polskiego…
− No właśnie wiem! – Z rezygnacją schowała twarz w poduszce. – Ale pozostałe propozycje są niezłe – dodała, choć jej głos stłumiła poducha.
Wrona uśmiechnął się nieznacznie. Przejechał dłonią po nagich plecach Francuzki, a ona wzdrygnęła się nieznacznie. Przez chwilę leżeli tak w zupełnym milczeniu, po prostu wsłuchując się w swoje oddechy. Panujący w pomieszczeniu spokoju był wręcz namacalny. Byli tylko we dwójkę i nic nie mogło zakłócić.
− Mogę zadać ci pytanie? – odezwał się w końcu Andrzej.
− Zależy jakie.
− Dlaczego tak bardzo zależy ci na tej pracy? Dlaczego teraz?
Westchnęła głęboko. Odwróciła się znów na plecy i wlepiła wzrok w sufit.
− Oszczędności w końcu się skończą – zaczęła. – Kiedy to się stanie będę musiała wrócić do Francji. A ja… − przełknęła głośno ślinę. – Nie chcę wracać do Francji.
To go trochę zaskoczyło. Nawet bardziej niż trochę. Zmarszczył ze zdziwieniem brwi.
− Dlaczego? Myślałem, że w Warszawie jesteś tylko na chwilę.
Zacisnęła usta w wąską kreskę. Usiadł gwałtownie, a potem przeczesała dłonią włosy, głośno wypuszczając powietrze.
− Ja… przemyślałam sobie kilka spraw – mruknęła, nerwowo skubiąc skórę na nadgarstku. – Myślałam… o mojej pracy… o Jonasie… I o nas. Przede wszystkim o nas.
Teraz i on usiadł. Chwycił dłonie Joyce i ścisnął ją delikatnie, dając jej znak, by kontynuowała.
Ale kobieta nie zamierzała mówić od razu. Zamiast tego przybliżyła się nieznacznie, wyciągnęła szyje i czule pocałowała Andrzeja Był to zupełnie inny pocałunek niż dotychczas. Bardziej niepewny, ostrożny, pozbawiony pożądania, za to przepełniony uczuciem. On oddał pocałunek, dosłownie czując, jak coś zaciska się na jego żołądku.
− Na początku myślałam, że chcę właśnie tego – kontynuowała. − Luźnego związku, z którego w każdej chwili mogę bez wyrzutów sumienia zrezygnować. Ale potem poznałam ciebie… I to nie wypali. Z kimś innym by to wypaliło, ale nie z tobą. Rozumiesz?
Wrona zawahał się, jednak powoli pokręcił głową.
− Chyba nie bardzo.
− Chcę ci dać szansę, Andrzej! – Jocelyne nieznacznie podniosła głos. – Chcę, żeby to co nas łączy, stało się czymś poważnym. Może gdybym spotkała na swojej drodze innego faceta, to bym tak nie pomyślała, ale ty… Chyba się zakochałam.
Zbaraniał. Wpatrywał się w twarz kobiety, totalnie niedowierzając w to co słyszy. Jego mózg pracował na podwyższonych obrotach, a i tak nie był wstanie przetworzyć otrzymanej informacji. Jakby ktoś odłączył mu zasilanie.
− Naprawdę? – wydukał w końcu. – Zmieniłaś zdanie?
Przełknęła nerwowo ślinę, ale przytaknęła szybko.
Mimowolnie parsknął śmiechem. Raz, drugi, trzeci, aż w końcu zaśmiał się radośnie, chwycił Joyce za ramiona i pocałował namiętnie. Ona zarzuciła mu ręce na szyję, a on delikatnie popchnął ją na łóżko.
I zapewne skończyłoby się to kolejnym namiętnym porankiem, gdyby nagle ktoś nie zadzwonił do drzwi.
− Pójdziesz otworzyć? – Francuzka niechętnie oderwała się od kochanka.
Kiwnął szybko głową, szczerze mając nadzieję, że to tylko jakiś nadgorliwy sąsiad. Wstał z łóżka, szybko założył bokserki, święcie przekonany, że zaraz będzie mógł wrócić do partnerki.
Jednak w momencie, w którym otworzył drzwi, kompletnie zgłupiał. W progu bowiem nie stał sąsiad, a zupełnie obce, starsze małżeństwo. Obydwoje byli dobrze po sześćdziesiątce. Mężczyzna był wyjątkowo wysoki, choć oczywiście nie tak, jak Andrzej. Gęste włosy już dawno pokryła siwizna, a wokół niebieskich oczu porobiły się zmarszczki. Stojąca obok niego korpulentna kobieta, może i była niższa, ale za to na głowie miała burzę, kręconych, farbowanych blond włosów, które sprężynkami, opadały na ramiona. Zmierzyła Wronę krytycznym spojrzeniem, a potem prychnęła kpiąco.
Dokładnie w tym momencie obok siatkarza pojawiła się Jocelyne. Na widok pary najpierw pobladła gwałtownie, potem zaczerwieniła się, by w końcu uśmiechnąć się słabo i wychrypieć:
− Cześć, mamo. Hej, papo.



Z wielką przyjemnością przedstawiam rozdział dwudziesty szósty. Pożegnaliśmy Danielle ( jak na razie), ale za to wrócili ( i to raczej na stałe) Joyce i Andrzej. Mam nadzieję, że cieszy was taki obrót spraw. 
Dzisiaj krótko. Jak zwykle z góry dziękuję za wszystkie komentarze i spotykamy się na waszych blogach. 
Pozdrawiam
Violin

11 komentarzy:

  1. Oczywiście, że mnie cieszy taki obrót spraw. Sto razy bardziej wolę Joyce z Andrzejem, niż Danielle. 😀
    Samik w końcu porozmawiał sobie z Antigą. Faktycznie ostatnie kilka tygodni, to niezły galimatias w ich życiu, ale najważniejsze, to mieć przy sobie przyjaciół, na których można liczyć w każdej chwili.
    Dobrze, że Issac będzie u Samika, bo tym sposobem będą mieli okazję się lepiej poznać, spędza ze sobą sporo czasu, ale jestem ciekawa co będzie dalej. Co będzie jak wróci Danielle?
    Widać, że związek Antigi z Wroną kwitnie w najlepsze. Francuska zostaje w Polsce, będzie szukać pracy, a co najważniejsze robi to ze względu na Andrzeja. Końcówka trochę mnie rozbawiła, bo w takiej sytuacji, w jakiej Andrzej 'poznał' przyszłych teściów jest naprawdę zabawny.
    Do następnego i zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. O jejku, chciałabym bardzo nadrobić całą historię, ale chwilowo brakuje mi czasu na cokolwiek:((
    Postaram się w wolnej chwili wszystko przeczytać. Weny!! ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że Stephane i Guillaume znaleźli trochę czasu na spotkanie się ze sobą. W luźnej atmosferze, gdzie mogli przez chwilę odetchnąć i nabrać trochę dystansu.
    Są w końcu przyjaciółmi i bez wahania, mogli też podzielić się ze sobą ostatnimi wydarzeniami, jakie przewróciły ich życia do góry nogami. Co było na pewno pomocne.
    Stephanie zaczyna obawiać się o bliźniaki. Oby tylko nie potwierdziły się jej obawy, że mogą nieprawidłowo się rozwijać. Tej rodzinie, wystarczy już przykrości i cierpienia. Zasługują na szczęście i życie w spokoju.
    Małżeństwo Antigów jest naprawdę wyjątkowe. Są prawdziwym wzorem do naśladowania. Choć ich staż bycia ze sobą jest bardzo długi, ich uczucie nadal jest żywe i silne, jak było to na samym początku. Co wcale nie zdarza się za często.
    Nadszedł czas wyjazdu Danielle. Issac na pewno nie jest z tego powodu zadowolony, ale jakoś się trzymał. Przynajmniej tym razem, będzie miał możliwość kontaktu z nią. Choć czeka go spora zmiana i zamieszkanie ze swoim ojcem i jego partnerką. Jestem pewna, że świetnie sobie z tym poradzi i szybko przyzwyczai się do nowego otoczenia. Być może uda mu się także nawiązać zdecydowanie silniejszą więź z Samikiem i nadrobić choć trochę straconego czasu. Co było by korzystne dla nich obu.
    W końcu pojawili się Joyce i Andrzej. Muszę przyznać, że trochę za nimi tęskniłam. Strasznie się cieszę, że Joyce postanowiła osiedlić się na dłużej w Warszawie i znaleźć tutaj pracę. Równocześnie dając szansę Andrzejowi. To ogromny postęp w ich relacji, który może im wyjść na dobre. Jestem pewna, że stworzą udany związek.
    Końcówka mnie ogromnie zaskoczyła i trochę rozśmieszyła. W życiu bym się nie spodziewała pojawienia rodziców Joyce w drzwiach jej mieszkania. Cóż, Andrzej został rzucony na głęboką wodę. Na pewno inaczej wyobrażał sobie spotkanie z być może przyszłymi teściami, ale nie wszystko idzie przewidzieć. Liczę tylko, że cała trójka się polubi i rodzice Joyce zaakceptują jej wybranka.
    Czekam na następny rozdział, życząc dużo weny. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Serio? Danielle znowu zniknie? To moja ulubiona postać, albo zawsze jest tajemnicza i taka mroczna. Nigdy nie wiadomo co ta kobieta zrobi. Trzymam za słowo że jeszcze się pojawi!
    Isaak jak każde dziecko wolałby mieć mamę przy sobie. Szkoda mi to było bo do końca próbował przekonać mamę żeby z nim została. Miejmy nadzieję że jego pobyt u taty będzie przyjemny, a Danielle nie będzie zaniedbywac z nim kontaktu.
    Przed Samikiem teraz dodatkowa rola ojca, która będzie musiał rozłożyć ja dwójkę dzieciaków. Strasznie rozsmieszyła mnie jego rozmowa ze Stephanem jak próbowali sobie przekładać kto ma 'gorzej'. Widać że oboje się znają i mają fajny kontakt.
    W końcu doczekałam się czegoś że Stephani. Jej ciąża był a zbyt cudowna, bo nic jej się nie działo, co było dziwne bo to bliźniaki XD oczywiście nie życzę jej źle, ale teraz to wszystko nabrało większego realizmu.
    Joyce i Andrzej wrócili i to z jakim przytupem. Super że Joyce postanowiła dać sobie szansę na szczęście i nowe życie w Warszawie przy boku Andrzeja i Lambo haha tylko ciekawe jak to się potoczy, bo spotkanie z tesciami nie wyszło najlepiej hahahah końcówka rozbroiła i teraz będę myśleć tylko o ciągu dalszym.
    Pozdrowki,
    N

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma to jak rozdział przy kawie <3
    Stephan i Samik wybrali się do baru, jak to dwaj najlepsi kumple. Cóż ... powiem szczerze, że w ich przypadku "rozmowa przy alkoholu" była wręcz pożądana. Tyle zwariowanych rzeczy wydarzyło się w ich życiu, że tego wprost nie dało się omówić na trzeźwo! Ale na szczęście nie przesadzili za bardzo, chociaż już miałam wrażenie, że mogą wrócić na czworaka do domów haha ^^ Obydwaj potrzebowali takiej męskiej rozmowy.
    Rozumiem obawy Samika. Osiem lat to dużo. Kompletnie nie zna tego chłopca, który okazał się być jego synem. Musi sporo nadrobić, a to wcale takie łatwe nie jest. Jego życie rodzinne zostało wywrócone do góry nogami. Jestem ciekawa jak to z Natalie ogarną :)
    Mamy nareszcie przejaw normalnych matczynych uczuć u Danielle. Ona mnie tak intryguje, że szok! Bardzo podobała mi się scena na lotnisku i jej rozmowa z synem. Taka wiesz ... w ich stylu! Isaac ją kocha, ona kocha jego ... ale okazują sobie to w taki "inny" sposób :)
    Obawy Stephanie są kompletnie bezsensowne. Chodzi mi o to, że "ukrywa" brzuch przed ludzkimi spojrzeniami. Teraz to normalne, ileż to "starszych" kobiet chodzi w ciąży. A na pewno starszych od niej! Najważniejsze, żeby dzieciaczki były zdrowe ... a różnica z Nico? Jemu to na pewno nie przeszkadza ;)
    Joyce i Andrzej <333 Nareszcie dziewczyna się przełamała! Ach ten urok Wrony :D Bardzo się cieszę, bo to od początku było wiadome, że pomiędzy nimi jest coś więcej! Chłopak był kompletnie zaskoczony, ale pozytywnie. Tylko ta niespodziewana wizyta rodziców ... coś czuję, że może być ciekawie :) Tylko czemu tatuś krytycznie ocenił Andrzejka? Pierwsza moja myśl ... wiem w kogo wdała się Danielle ^^ haha :D
    PS. U mnie weekendowa nowość ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tam cieszę się że Danielle chwilowo zniknie i zastąpi ich moja ulubiona para 😉
    Spotkanie Stephana i Samiki było bardzo potrzebne. W końcu na spokojnie porozmawiali. I wyjaśnił się wszystkie ostatnie sprawy.
    Danielle okazała w końcu synowi trochę uczuć. Choć kobieta i tak działa mi na nerwy. Jestem strasznie ciekawa dlaczego w takiej wielkiej tajemnicy dała synowi telefon satelitarny.
    Ona naprawdę nie ma ochoty na jakiekolwiek kontakty z rodziną.
    Strasznie się cieszę z powrotu Andrzeja i Joyce. Oj jak mi ich brakowało.
    I Joyce w końcu przyznała się do swoich uczuć. Oni są uroczy😍
    Jestem ciekawa ten niezapowiedzianej wizyty rodziców Joyce. Mam.nadzieje ze polubią Andrzeja.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaklepuję sobie to urocze miejsce i niedługo będę 😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadrobiłam wszystko! Myślałam, że nie dam rady z ilością rozdziałów, ale ja nawet nie wiem, kiedy to przeczytałam. Stwierdzam, że już od prologu odpłynęłam i bardzo polubiłam to opowiadanie. Cieszę się szczęściem Antigów; od początku czułam, że to ich syn i mimo, że stracili długie 20 lat to dadzą sobie radę ze wszystkim, a i mam nadzieję, że ciotka smaży się w piekle. W Nikusiu polubiłam to, że szybko się nie poddał, zniknął, ale zaryzykował i ma teraz rodzinę, o jakiej marzył. Następnie Samica; sympatyczny człowiek z cudowną narzeczoną, która nie rzucała w niego talerzami, lecz wspierała, widać, że dobrali się odpowiednio i już czekam na przeprowadzkę Isaaca do nich. No i oczywiście przechodzę teraz do mojej ukochanej pary - muszę przyznawać, że to Andrzej został ulubionym siatkarzem odkąd zaczęłam interesować się siatkówką, dlatego jeszcze lepiej mi się czyta i świetnie, że dali sobie szansę na coś więcej niż nic nieznaczący związek. Jakoś końcówka mnie przeraziła, mam wrażenie, że rodzice Jocelyne namieszają sporo i zamienią spokojne życie na coś bardziej szalonego. Czekam na kolejny wpis, weny i ściskam :)

      Usuń
  8. Taka szczera rozmowa Stephana i Samiki była zdecydowanie potrzebna. W końcu są przyjaciółmi, a w ostatnim czasie nagromadziło się sporo ważnych spraw, o których musieli porozmawiać. I wcale nie dziwię się ich reakcji na te nowości :D Rozumiem, że Samik ma obawy, w końcu stracił osiem lat... Ale jestem pewna, że da sobie radę! Z pomocą swojej ukochanej na pewno :) Zresztą, Isaac jest inteligentnym chłopcem, więc w razie czego mu pomoże haha :D
    Myślałam, że panowie w nieco innym stanie wrócą do domu, ale na szczęście się obyło ^^ Obawy Stephanie też rozumiem, w końcu ostatnio tyle się wydarzyło... Ale z pewnością maluchom nic się nie stało :) Ma ogromne wsparcie w mężu, więc z pewnością dadzą radę to wszystko ogarnąć i poradzą sobie ze wszystkim. No bo kto, jak nie oni? :D
    I powiem Ci, że bardzo spodobała mi się ta scena na lotnisku :) I rozmowa Danielle z synem. Kochają się, to zrozumiałe, tylko okazują sobie to uczucie w tylko im znany sposób i to jet takie fajne, takie ich :) Wiadomo, że Isaac będzie tęsknił za mamą, ale Danielle podarowała mu super prezent, więc może ta tęsknota dzięki temu odrobinę się zmniejszy :)
    Och, i Andrzej i Joyce! <3 Bardzo cieszy mnie ten fakt, że Joyce postanowiła dać mu szansę :) Andrzej na pewno wykorzysta ją w stu procentach haha :D
    Ale ta końcówka to mnie powaliła hahaha, nie ma to jak niezapowiedziana wizyta rodziców hahaha :D
    I zakończyłaś w takim momencie, że z niecierpliwością czekam na nowy rozdział :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem i ja!
    Przeczytałam rozdział jakiś czas temu, ale dopiero teraz dostałam weny żeby go skomentować :D
    Stephane i Samik jak typowi mężczyźni żeby omówić swoje problemy musieli pójść do knajpki i napić się mocniejszego 😂 Chociaż w pełni ich rozumiem, bo ostatnio w ich życiu działo się naprawdę bardzo wiele. Dobrze, że mają siebie nawzajem i mogą wspólnie rozmawiać o swoich problemach.
    Mam nadzieję, że obawy Stephanie nie okażą się prawdziwe i z bliźniakami będzie wszysyko w porządku. Przez kilka tygodni Antigowie już tyle przeszli, że nie wyobrażam sobie żeby jeszcze coś złego mogło się stać.
    Jeśli chodzi o Danielle to z jednej strony cieszę się, że wyjechała, bo w końcu Antigowie trochę sobie od niej odpoczną no i Isaac zamieszka z Samikiem i Natalii, a z tego bardzo się cieszę i jestem ciekawa, jak będą rozwijały się reakcje ojca z synem. A z drugiej strony jednak trochę smutno mi, że wyjechała, bo Danielle jest chyba najbardziej zagadkowym elementem e tym opowiadaniu, niegdy nie wiadomo jak się zachowa, co zdobi. No i szkoda mi też Isaaca, bo po raz kolejny musi znosić rozłąkę z mamą. Zaintrygowała mnie też jedna rzecz - telefon który otrzymał chłopiec. Niby fajnie, bo będzie mógł się z mamą kontaktować, ale zaciekawiło mnie, dlaczego Danielle zabronił Isaacowi mówić komukolwiek o tym prezencie? Nie wiem, czy moje teorie mają sens, ale mam wrażenie, że to nie jest zwykły telefon i może służyć Danielle nie tylko do kontaktów z synem, ale np. podsłuchiwaniu jego rozmów z Samikiem? A może to tylko zwykły telefon, a ja na siłę szukam spisku? Zobaczymy😂 Już nie mogę się doczekać.
    Ogromnie cię cieszę z decyzji Joyce. Z tego, że zaczyna traktować Andrzeja i związek poważnie. Mam nadzieję, że znajdzie sobie jakąś fajną pracę i zostanie w Warszawie. Byłoby super! No a końcówka najlepsza 😁 Mina Andrzeja gdy po otwarciu drzwi zobaczył rodziców Joyce musiała być bezcenna.
    Całuję
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej😍 Świetny rozdział😉 Bardzo się cieszę, że Joyce wkońcu postanowiła dać szansę Andrzejowi i będą razem na poważnie😍😍😍 Danielle wkońcu dała mi odczuć, że nie jest taka bezuczuciowa☺ To miło z jej strony, że dała Isaacowi telefon, by mogli się kontaktować😊 Jedno jest też pewne. Stephanie i Stephane że wszystkim sobie poradzą, bo mają siebie, a jak już pojawią się bliźniaki na świecie, to zawsze mogą liczyć na pomoc Nicolasa, który będzie bardzo szczęśliwy😉😍 Stephane i Samic to naprawdę dobrzy przyjaciele😉 Oboje są w zbliżonej sytuacji. Ciekawi mnie jak potoczy się wątek z rodzicami Andrzeja😉 Ode mnie to tyle na dziś😉 Pozdrawiam😍😍😘

    OdpowiedzUsuń

Netka Sidereum Graphics