− Shoe, musisz mi pomóc! Wpadłem na genialny pomysł!
Sharone przeklną pod nosem i niechętnie oderwał wzrok
od laptopa. W drzwiach do pokoju stał nie kto inny, tylko Nicolas we własnej
osobie. Szczerzył się cokolwiek głupkowato, a przez ramię przewieszoną miał
sportową torbę.
I to by było jeszcze w miarę okej, gdyby nie fakt, że
chłopak miał na sobie tylko kąpielówki.
A to już zdecydowanie nie było normalne.
Evans jęknął cicho, zamknął komputer i zmierzył
współlokatora krytycznym spojrzeniem.
− Co żeś znowu zmalował?
− Wiesz, że Manoline nie jest na razie do mnie
przekonana, co nie? – zaczął Nico, siadając na łóżku obok siatkarza. – To
zupełnie normalne, w końcu nie codziennie dowiadujesz się, że zamiast jednego
masz dwóch starszych braci. Ale pomyślałem, że wypadałoby zrobić coś, co
pokarze jej, że jestem spoko gościem, prawda? – nawijał podekscytowany, to
zaciskając, to rozprostowując palce. – Wymyśliłem więc, że zabiorę ją na basen.
Ją i Timotiego, tak na wszelki wypadek. Bo według Timiego, Many uwielbia
pływać. I co ty na to? – Posłał Sharonowi podekscytowane spojrzenie.
− Mnie się podoba. – Atakujący jedynie wzruszył
ramionami. – Tylko jaka jest moja rola w tym wszystkim.
− Ty się jeszcze pytasz?! – prychnął Nico. – Przecież
to nie może być byle jaki basen. To musi
być najlepszy basen w mieście! A ty pomożesz mi go znaleźć!
− Że co proszę? – Shoe uniósł ze zdziwieniem brew,
nie bardzo rozumiejąc, o co chodzi. – Nie możesz po prostu sprawdzić w
Internecie?
Nicolas gwałtownie pokręcił głową.
− Oczywiście, że nie! Wszystko muszę zobaczyć na
własne oczy i osobiście ocenić. Z twoją pomocą, żeby nie było, że sam ganiam po
basenach. Więc ubieraj kąpielówki i idziemy zaszaleć. – Poklepał przyjaciela po
ramieniu i już chciał się podnieść, jednak ten w ostatniej chwili chwycił jego
nadgarstek, zmuszając, by znów usiadł.
− Ej, to boli! – syknął, jednak Sharone zupełnie nie
zwrócił na to uwagi.
− Skąd masz pewność, że zgodzę się na twój „genialny”
plan? – Zakreślił w powietrzu cudzysłów.
− Bo jestem twoim przyjacielem? – zasugerował Nico. –
A przyjaciele powinni sobie pomagać.
− Nie wiem, czy zauważyłeś, ale od prawie dwóch
miesięcy mieszkasz u mnie w salonie. To naprawdę spora pomoc.
− No wiem. – Z irytacją przewrócił oczami. – Ale ja
naprawdę potrzebuję towarzystwa. A ty jesteś moim jedynym przyjacielem. Proszę,
Shoe! – Wydął usta i zamrugał znacząco, przybierając minę małego, smutnego
szczeniaczka.
Evans westchnął głęboko. Przeczesał dłonią włosy, po
czym zmierzył Nicolasa uważnym spojrzeniem. Minęło tylko kilka dni, odkąd
chłopak poznał swoich rodziców, ale już widać było zmianę w jego zachowaniu.
Szczęście dosłownie od niego biło, sypiał spokojnie, nawet zaczął podśpiewywać
pod prysznicem. W jego oczach pojawiły się radosne błyski.
Odnalazł swoją rodzinę. Okazało się, że przez te
dwadzieścia lat ktoś go jednak kochał, ktoś za nim tęsknił. Nagle zyskał dom, w
którym każdy miał swoje miejsce, w którym każdy był kochany za to, kim jest. Teraz
chciał w końcu zaznać tej miłości.
A Sharone zamierzał mu pomóc.
− Niech będzie – zgodził się w końcu. – Pomogę ci.
Ale chcesz obskoczyć wszystkie baseny dzisiaj? – zapytał, z powątpieniem
spoglądając na torbę Nicolasa.
− Jak najbardziej! – Chłopak znów wyszczerzył się
szeroko. – Mam mało czasu, a dużo do nadrobienia.
***
− Mamo, pomóż!
Danielle z ulgą oderwała się od tablicy
informacyjnej. Potoczyła wzrokiem po olbrzymiej hali, wypatrując wśród
kolorowych urządzeń swojego syna. Nerwowo przestąpiła z nogi na nogę, gdy
nigdzie nie dostrzegła płowej czupryny Isaaca.
− Mamo!
Odwróciła się na pięcie. Dopiero teraz zorientowała
się, że chłopiec stoi zaledwie kilka metrów za nią, na okrągłym, metalowym
podwyższeniu, otoczonym wąskim pasmem wody.
− Co się stało? – Podeszła do młodego, a ten z
buńczuczną miną wskazał na zatopiony w wodzie, aluminiowy pierścień.
− Nie mogę zrobić bańki!
Zaskoczona uniosła brew. Zerknęła na stojącą obok
tablicę i z trudem powstrzymała się, by nie parsknąć śmiechem. Eksperymenty dla
dzieciaków zawsze ją śmieszyły, bo choć miały w efektowny sposób tłumaczyć
proste zjawiska, to tak naprawdę były mało ciekawe.
Przynajmniej dla niej, bo jak na razie Isaac miał
niezłą frajdę.
− Pomogę ci.
Przykucnęła, chwyciła pierścień, a potem podniosła
się bardzo szybko, otaczając syna zasłoną z bańki. Bańka szybko pękła, ale
Isaacowi zajęło chwilę zebranie szczęki z podłogi.
− Jak mama to zrobiła?! – Podekscytowany aż
podskoczył z wrażenia.
− To proste, musisz działać szybko. – Danny uśmiechnęła
się dumnie.
− Chcę spróbować!
Jednak w tym momencie stojący obok mężczyzna
odchrząknął znacząco, sugerując, że jego dzieci też chciałyby spróbować.
Kobieta chwyciła więc syna za rękę i delikatnie zmusiła do zejścia z platformy.
− Zrobimy takie w domu – obiecała, widząc zawiedzoną
minę syna.
Chłopiec niechętnie pokiwał głową. Przez chwilę jeszcze
obserwował jak niewiele młodsza dziewczynka, nieudolnie próbuje powtórzyć
doświadczenie, po czym rozejrzał się wokół i w zamyśleniu podrapał się po
głowie.
− Chyba wypróbowałem już wszystko – stwierdził.
Danielle w myślach podziękowała opatrzności. Miała
zdecydowanie dość tego miejsca, tych ludzi i tej pseudo naukowej atmosfery. Z
ulgą więc opuściła przybytek noszący dumną nazwę Centrum Nauki Kopernik.
− Zjemy coś teraz, prawda? – zapytał Isaac, gdy
tylko z powrotem znaleźli się na
warszawskich ulicach. – Bo strasznie zgłodniałem.
Uśmiechnęła się nieznacznie. Przez te kilka tygodni
młody nie tylko bardziej się otworzył, ale i nabrał apetytu. Zresztą trudno się
dziwić, przy kuchni Stephanie każdemu może rozciągnąć się żołądek. Dodatkowo
przy jedzeniu dobrze się rozmawia, a ona chciała w końcu powiedzieć Isaacowi o
ojcu.
Wybrali małą, cichą restauracyjkę, w jednej z
bocznych uliczek. Przez pierwsze dwadzieścia minut Isaac zażarcie komentował
wizytę w Centrum Nauki, potem całkowicie pochłonęło go jedzenie, ale gdy tylko
skończył, Danny pochyliła się nad stołem i delikatnie chwyciła dłoń chłopca.
− Musimy porozmawiać – zaczęła spokojnym tonem.
− Ale o czym? − Ośmiolatek niechętnie oderwał się od
przeglądania karty deserów.
Odetchnęła głęboko. Spojrzała w twarz syna i
powiedziała bez żadnych zbędnych wstępów:
− O twoim tacie.
Zamarł. Powoli zamknął kartę i odłożył ją na stół.
Przekrzywił nieznacznie głowę, cały czas wpatrując się w mamę szeroko otwartymi
oczami.
− O tacie? O moim tacie?
− Tak, właśnie o nim – przytaknęła.
Isaac nadal nie bardzo rozumiał. To otwierał, to
zamykał usta, jakby był rybą w akwarium.
− Zamknij buzię, to nieestetyczne – skarciła go
odruchowo Danielle.
Posłusznie wykonał polecenie. Następnie przełknął
nerwowo ślinę, by w końcu odezwać się zachrypniętym głosem.
− Mamo… nigdy nie mówiła o tacie. Nigdy. Dlaczego
teraz o nim wspominasz?
Zacisnęła usta w wąską kreskę. Dlaczego teraz? Tak,
to było dobre pytanie.
− Można powiedzieć, że sytuacja uległa… zmianie. –
Wymusiła uśmiech. – Stwierdziłam, że to nadszedł czas byś go poznał.
W tym momencie chłopiec totalnie zbaraniał. Z
wrażenia aż odchylił się na krześle i pewnie, gdyby nie wrodzony refleks,
wylądowałby na podłodze.
− Ale... Ale jak to? Naprawdę? Miałbym poznać tatę?
Kiedy? Jaki on jest? Dlaczego teraz, dlaczego tutaj, dlaczego…?
− Uspokój się. – Niczym Juliusz Cezar, Danny uniosła
otwartą dłoń, a Isaac momentalnie zamilkł. Wziął głęboki oddech i wlepił
zniecierpliwiony wzrok w mamę, czekając na odpowiedź.
− Tak, poznasz tatę – zaczęła spokojnie. – Jutro,
koło trzynastej. A jakim jest? – Przełknęła nerwowo ślinę. – Jest dobrym
człowiekiem. – Uśmiechnęła się krzywo.
Isaac powoli pokiwał głową. Przez chwilę wpatrywał
się w kobietę, w zamyśleniu drapiąc się po brodzie, by w końcu pochylić się nad
stołem i konspiracyjnym szeptem zapytać:
− To ten pan, prawda? Guillaume, czy jakoś tak. Ten,
z którym mama dzisiaj rozmawiała.
− Brawo, zmyślny z ciebie dzieciak – pochwaliła go
szczerze. – Tak, to on, musieliśmy omówić pewne… szczegóły.
− Jakie?
Danielle przyjrzała się uważnie chłopcu. Nie wydawał
się być negatywnie nastawiony do otrzymanej informacji. Wręcz przeciwnie – w
jego oczach pobłyskiwał entuzjazm, a lewa stopa stukała niecierpliwie o
posadzkę.
− Dotyczące waszego spotkania.
− Mówił coś o mnie? W końcu rozmawiałem z nim ze dwa
razy.
− Wspominał tylko, że bardzo chce cię poznać.
Chłopiec przytaknął nieznacznie. Wrócił do wybierania
deseru i przez ułamek sekundy Danny miała wrażenie, że to koniec. Pozwoliła
sobie nawet odetchnąć z ulgą. W końcu reakcja syna mogła być zdecydowanie bardziej
gwałtowna. Owszem wyglądał na podekscytowanego, ale nie zdenerwowanego.
Jednak kilka minut później okazało się, że to jeszcze
nie wszystko.
− Dlaczego nie poznałem go wcześniej? – zapytał
niespodziewanie Isaac.
Nieznacznie zacisnęła palce na krawędzi stołu.
Oczywiście, że spodziewała się tego pytanie, była na nie przygotowana.
Ale teraz, gdy w końcu padło, z trudem zachowywała
spokój.
− To… trudne do wyjaśnienia. Po prostu wcześniej
uznałam, że tak będzie lepiej. Jeszcze nie teraz, ale… kiedyś ci wszystko
wyjaśnię. Jeszcze jesteś za mały.
− Mam osiem lat, mamo! – zaprotestował stanowczo
Isaac. – Sama mówisz, że wiele już rozumiem!
− Wiem – Nie zamierzała się z tym sprzeczać. – Jednak
są pewne rzeczy… pewne sprawy, których… − westchnęła głęboko. – Których sama
jeszcze nie rozumiem.
Młody zacisnął zęby. Tłumaczenie mamy nie bardzo do
niego trafiało.
− Mama przecież wszystko rozumie – wychrypiał. –
Zawsze rozumiała.
Uśmiechnęła się smutno. Wyciągnęła obie ręce,
skrzyżowała je w nadgarstkach i położyła na stole. Po chwili wahania Isaac
zrobił to samo. Dopiero, gdy ścisnął dłonie rodzicielki, kobieta kontynuowała.
− Nie ma człowieka, który rozumiałby wszystko. Tak,
jak nie ma człowieka, który wiedziałby wszystko i który nie popełniałby błędów.
Ja też nie wiem wszystkiego i popełniam błędy. Jak każdy. – Spojrzała prosto w
szare oczy synka. Były dokładnie takie same, jak jej. – Kiedyś zrozumiesz –
dodała.
Niechętnie pokiwał głową, jednocześnie spuszczając
wzrok. Jeszcze przez chwilę w zamyśleniu przygryzał wargę, by w końcu
uśmiechnąć się nieznacznie i spojrzeć na mamę.
− Naprawdę poznam tatę – wyszeptał, a w jego głosie
znów pojawiła się ekscytacja. – Już nie mogę się doczekać! Tak strasznie się
cieszę!
− Wiem. – Danny odwzajemniła uśmiech. – I myślę…
myślę, że on też bardzo się cieszy.
***
− Justin, to naprawdę nie czas na fochy! – Natalii
jęknęła przeciągle, gdy po raz kolejny tego wieczoru jej córka urządziła
protest przeciwko jedzeniu. Zamiast posłusznie zjeść kaszkę, ona każdą kolejną
łyżkę obdarzała pełnym dezaprobaty spojrzeniem, po czym zamachnąwszy się ręką,
próbowała odtrącić ją na bok. Gdy jednak jej się to nie udawało, nadymała pulchne
policzki, jej podbródek zaczynał drżeć i gdyby nie szybka interwencja leżącej
obok pluszowej żyrafy, w mieszkaniu wybuchłby wodospad Niagara.
− Może ma dzisiaj zły dzień – zasugerował Guillaume.
– Każdemu się zdarza.
Nat posłała mu zmęczone spojrzenie. Odkąd mężczyzna
wrócił z rozmowy z Danielle, był jakiś dziwnie nieobecny. Prawie się nie
odzywał, jedynie co pewien czas czule całował narzeczoną, a potem córkę.
− Powiesz mi w końcu, jak poszła rozmowa z Danny? –
zapytała w końcu kobieta, po raz kolejny podejmując próbę nakarmienia Justin. –
Jest aż tak źle, jak wygląda? Bardzo chce wszystko utrudnić? Będziesz musiał
walczyć w sądzie? – Uniosła pytająco brew.
Nie odpowiedział od razu. Zamiast tego oparł się o
kuchenny blat, westchnął głęboko i założył ręce za głowę.
− No właśnie nie – mruknął. – Myślałem… Byłem
przekonany, że tak właśnie będzie. Że z trudem ją przekonam albo nawet będę
musiał walczyć o uznanie ojcostwa i prawa do Isaac, a tym czasem… Ona
odpuściła! Rozumiesz?! Odpuściła! – zaśmiał się nerwowo.
Natalii powoli opuściła łyżeczkę z kaszką i z
niedowierzeniem spojrzała na Samika.
− Co masz przez to na myśli?
− Powiedziała, że uznanie ojcostwa trochę zajmie, bo
to straszna papierologia, ale, że ma znajomego prawnika w Paryżu, który to
ogarnie. I bez problemu zgodziła się, bym zabierał Isaaca na wakacje i dłuższe
weekendy i… − przerwał nagle, jakby niepewny, czy kontynuować.
− I co?
− I zaproponowała, że jeśli chcę… jeśli my chcemy –
zaznaczył. – To Isaac może z nami zamieszkać na stałe.
Nat w wrażenia aż odchyliła się na krześle. Zamrugała
szybko, próbują przetworzyć to, co właśnie usłyszała. Zmarszczyła czoło, a
potem odruchowo wytarła Justin resztki kaszki z twarzy.
− Naprawdę tak powiedziała? – dopytała z
niedowierzeniem. – Po prostu zaproponowała, że Isaac z nami zamieszka.
− Yhm. – Guillaume kiwnął głową. – Oczywiście
zaznaczyła, że sam Isaac musi tego chcieć. Dlatego, jak tylko Danielle
wyjedzie, muszę pogadać z Stephanem. Układ jest taki, że do lipca zajmujemy się
młodym, a potem on zdecyduje co dalej.
− Poważna decyzja do podjęcia przez małego chłopca –
mruknęła pod nosem. – Dlaczego Danny zaproponowała akurat takie rozwiązanie? –
Znów spojrzała na ukochanego. − Wygląda na to, że idzie ci na rękę. Tak po
prostu. To chyba dobrze, co nie?
Mężczyzna zacisnął zęby. Natalii nie musiała tego
mówić, ale widział, że się denerwuje. Po raz kolejny w ciągu ostatnich kilku
tygodni pożałował, że wciągnął partnerkę w to wszystko.
Choć doskonale wiedział, że i tak niczego przed ni,ą
ukryje. W końcu sama doszła do tego, że Isaac jest jego synem.
− Jak myślisz, o co tak naprawdę chodzi Danielle? –
zapytał, krzyżując ręce na piersi. – Bo jakoś nie chcę mi się wierzyć, że
zgadza się na wszystko tylko dlatego, że ma dobre serce. Bo akurat w to wątpię
– prychnął.
− A skąd ja mam to wiedzieć? – Natalii z irytacją
przewróciła oczami.
− Bo jesteś kobietą. I matką. Może widzisz coś, czego
ja nie dostrzegam.
Westchnęła cicho. Odwróciła się na krześle i
spojrzała na Justin, która, uradowana przerwą w jedzeniu, dorwała się do swojej
żyrafy i gryzła ją z zapałem.
− Danny… jest bardzo specyficzna – powiedziała w
końcu Natalii. – Nie mam pojęcia, o co może jej chodzić, ale wiem… nie, jestem
pewna, że przede wszystkim zależy jej na tym, by Isaac był szczęśliwy i
bezpieczny. To powinno być też twoim priorytetem.
Samik zacisnął zęby. Niechętnie pokiwał głową, choć
wydawało się, że nadal coś go dręczy.
− Wiem – mruknął w końcu. – Dla mnie też Isaac jest
najważniejszy, ale… − przełknął głośno ślinę. – Mam wrażenie, że Danielle nie
mówi nam wszystkiego.
***
Przeskakując po dwa schodki na raz, Joyce dosłownie
czuła, jak rozpiera ją energia. Wyzdrowiała już prawie całkowicie, temperatura
zniknęła, osłabienie też, został tylko katar, a to oznaczało, że kobieta znów
odzyskała chęci do życia. A swoje działanie oczywiście musiała zacząć od wizyty
u brata.
W końcu stanęła przed odpowiednimi drzwiami i z
nacisnęła dzwonek, niecierpliwie przestępując z jednej nogi na drugą. Powoli
policzyła do dziesięciu, a gdy nic się nie wydarzyło, zadzwoniła jeszcze raz.
− Już idę! – Rozległo się ze środka, a sekundę
później w progu stanęła Stephanie. – Ah, to ty. – Zmierzyła Jocelyne zaskoczonym
spojrzeniem.
− Tak, to ja – przytaknęła, cały czas uśmiechając się
szeroko. – Wpadłam zobaczyć, co u was.
Kobieta westchnęła głęboko, a potem odsunęła się na
bok, ruchem ręki zapraszając szwagierkę do środka.
− Nie odzywałaś się ostatnio – zauważyła, gdy Joyce
usiadła na krześle w kuchni, a ona sama zabrała się za przygotowanie czegoś do
picia. – Nie pojawiłaś się wczoraj na meczu, nie zadzwoniłaś…
− Trochę się pochorowała. – Z ulgą przyjęła zapach
kawy. – To nic poważnego, ale musiałam swoje odchorować. Tylko zdziwił mnie
fakt, że Stephana to nie zaniepokoiło. – Uniosła ze zdziwieniem brwi. – A w ogóle,
gdzie on teraz jest?
Stephanie uśmiechnęła się smutno. Usiadła na drugim
krześle, wręczając Jocelyne kubek z gorącym napojem. Przez chwilę pustym
wzrokiem wpatrywała się w blat stołu, by w końcu powoli podnieść głowę.
− Załatwia jedną sprawę w urzędzie. Wcześniej… Mieliśmy
sporo spraw na głowie.
− Danielle pojawiła się dopiero wczoraj.
− Wiem. Nie chodziło mi o nią.
Joyce zmarszczyła czoło. Już chciała o coś zapytać,
jednak w tej chwili kątem oka dostrzegła leżące na krawędzi stołu zdjęcie.
Przysunęła je zaciekawiona, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, gdy
zobaczyła swojego brata sprzed dwudziestu lat, obejmującego swoją ciężarną
przyszłą żonę.
− Myślałam, że zniszczyliście wszystkie zdjęcia z
tamtego okresu.
− Ta… − Stephanie nerwowo podrapała nadgarstek. – Wiele
się zdarzyło przez te kilka dni i wydaje mi się… wydaje mi się, że powinnaś o
tym wiedzieć.
Westchnęła głęboko, przetarła dłonią zmęczoną twarz i
dopiero wtedy zaczęła mówić. Z każdym jej słowem, oczy Joyce robiły się coraz
większe, a szczęka lądowała coraz niżej. Niedowierzała w to, co słyszy, nie
wierzyła, że komuś mogłoby się przytrafić coś tak strasznego.
− Czyli Nicolas żyje, tak? – dopytała drżącym głosem
Jocelyne, gdy Stephanie skończyła mówić.
Powoli pokiwała głową. Choć jej podbródek drżał
niebezpiecznie, to usta układały się w nieśmiałym uśmiechu.
− To strasznie dziwne, ale tak, żyje. Ja i Stephane…
nadal trochę niedowierzamy, że to się dzieje naprawdę, ale… Joyce, nasz syn
żyje! Czy to nie wspaniałe?! – zaśmiała się histerycznie. – Na początku trochę
mnie to przerażało, ale teraz? Jestem taka szczęśliwa. – Odchyliła się na
krześle, dosłownie promieniejąc szczęściem.
Joyce uśmiechnęła się szeroko. Dawno nie widziała
bratowej tak rozweselonej. Ostatnie wydarzenia naprawdę obciążały jej psychikę.
Teraz, choć nadal wydawało się, że nie sypiała najlepiej, to jednak wyglądała
na szczęśliwą.
− To niesamowite – stwierdziła po namyśle młodsza
Francuzka. – Będzie wam trudno, ale na pewno sobie poradzicie. Bo jak nie wy to
kto?
Zaśmiały się wspólnie. Zaraz jednak Stephanie
odchyliła się na krześle i zmierzyła Joyce podejrzliwym spojrzeniem.
− Więc mówisz, że chorowałaś, tak?
− Zwykła grypa, nic specjalnego – Była stewardessa
jedynie wzruszyła ramionami, zupełnie nie przeczuwając podstępu.
− Grypa? A więc odwiedziłaś lekarza, tak?
− Nie, lekarka przyszła do mnie, byłam mocno
osłabiona, więc Andrzej wszystko załatwił i… −
Zamarła, gdy nagle dotarło do niej, co powiedziała. Jęknęła cicho,
chowając twarz w dłoniach i psychicznie przygotowując się na przesłuchanie.
Doskonale wiedziała, że go nie uniknie.
− Andrzej? Andrzej Wrona? – Stephanie nie mogła
odpuścić.
− Ta… dokładnie on – przyznała niechętnie Joyce. –
My… Kumplujemy się. Stwierdził, że jestem nieodpowiedzialna i sam wszystko
załatwił. Najpierw ogarnął lekarza, a potem ganiał po aptekach, szukając leków
z recepty. I jeszcze pilnuje bym wszystkie zażywała. – dodała, siląc się by zabrzmiało
to zabawnie.
Jednak Stephanie nie dała się zwieść. Skrzyżowała
ręce na piersi, posyłając Jocelyne kpiące spojrzenie.
− To nie brzmi tak, jakbyście się tylko kumplowali –
zauważyła. – Łączy was coś więcej, prawda?
− Niby skąd taki wniosek? – Joyce próbowała się
jeszcze nieudolnie bronić.
− Bo za każdym razem, gdy o nim wspominam, ty
rumienisz się jak nastolatka.
Przeklęła w myślach. Jak w ogóle mogłaby
przypuszczać, że cokolwiek ukryje przed Stephanie. W końcu co jak co, ale
kobieta miała wystarczająco dużo czasu, by dokładnie poznać ludzi..
− To nie tak..
− Joyce, proszę nie mąć mi tutaj. – Z irytacją
przewróciła oczami. – Sypiasz z nim, czy nie?
To totalnie zbiło Jocelyne z tropu. Nie spodziewała
się aż tak bezpośredniego pytania, ale teraz, kiedy już padło, sama nie miała
pojęcia, co odpowiedzieć. Zaciskała palce na krawędzi blatu, nerwowo
przebierając palcami.
− Jeśli nie chcesz, to nie opowiadaj – zaznaczyła
szybko Stephanie.
Joyce westchnęła głęboko. Rozglądnęła się wokół,
sprawdzając, czy nikt przypadkiem nie podsłuchuje, a potem bezradnie rozłożyła
ręce.
− Tak jakoś wyszło. Ale nie powiesz Stephanowi,
prawda? Bo on jest gotów urwać Andrzejowi łeb.
Na twarzy drugiej kobiety pojawił się triumfalny
uśmiech. Nie musiała nic mówić, by Jocelyne wiedziała, że domyśliła się tego wcześniej.
− Przyznam, że jestem trochę zaskoczona – powiedziała
za to, zupełnie ignorując drugie pytanie.– Znacie się niespełna dwa miesiące.
Sprawy naprawdę szybko się potoczył.
− Wiem – westchnęła Jocelyne. – Sama… sama nie mam
pojęcia ja to się stało. Na początku tylko ze sobą rozmawialiśmy, dobrze się
dogadywaliśmy i w ogóle… Przyjechałam do
Warszawy, by zacząć od nowa, a to wiąże się też z znalezieniem nowych
przyjaciół, co nie? I tak to na początku odbierałam, a potem BAH! Któregoś
wieczoru lądujemy w łóżku i uprawiamy namiętny seks. Tak nie wygląda przyjaźń,
prawda? – posłała bratowej lekko zrozpaczone spojrzenie.
− Trzeba by było sprawdzić w encyklopedii – prychnęła
Stephanie.
W odpowiedzi Joyce jedynie jęknęła cicho. Znów
schowała twarz w dłoniach.
− Ja już naprawdę nie wiem, co o tym myśleć –
przyznała niechętnie. – To jest tak totalnie szalone…
Druga kobieta jedynie parsknęła śmiechem.
− Nie żebyśmy urządzały konkurs, ale ja niedawno
dowiedziałam się, że mój zmarły syn jednak żyje, plus jestem w ciąży z
bliźniakami, mając czterdzieści jeden lat na karku. I co tu jest szalone.
Jocelyne uniosła głowę i z irytacją przewróciła
oczami.
− Nie możesz mi po prostu doradzić? – zapytała.
− Zastanów się, co czujesz. – Stephanie uśmiechnęła
się nieznacznie. – Plany i założenia to jedno, ale co z nich wynika… Trzeba
umieć je modyfikować. – Znacząco postukała palcem w swoje stare zdjęcie.
Joyce westchnęła głęboko. Przez chwilę myślała
intensywnie, zaciskając palce na kubku z kawą. W końcu jednak podniosła wzrok i
posłała bratowej nieśmiały uśmiech.
− Wiesz, tak właśnie zrobię – stwierdziła krzyżując
ręce na piersi. – Zastanowię się na swoimi uczuciami, a potem albo to zakończę,
albo – przełknęła głośno ślinę. – Albo zacznę traktować poważnie.
W ten wakacyjny poranek z przyjemnością przedstawiam kolejny rozdział. Strasznie ciekawi mnie wasza opinia na jego temat, bo przyznam szczerze, że w ogóle nie miałam wyobrażenia, jak będzie wyglądał. Szczególnie rozmowa Danielle z Isaacem była dla mnie cokolwiek trudna.
Ale i tam mam nadzieję, że rozdział się podobał. Z niecierpliwością czekam na wasze komentarze i z góry za wszystkie dziękuję.
Pozdrawiam
Violin
Czyżbym była pierwsza? 😂 oby mnie nikt nie wyprzedził podczas pisania komentarza...
OdpowiedzUsuńJoyclyn znowu niezdecydowana? Serio? Ponownie cofa się w rozwoju związku z Andrzejem. Co to znowu za wahania pffff przecież tak dobrze już się wszystko układało. Myślałam że dziewczyna już podjęła decyzję że Andrzej to ten jedyny ech
Stephani zdecydowanie dobrze się czuje przez to zapominam że ona jest w ciąży XD po tym wszystkim co przeszła czuje się jak normalna kobieta, a ona jest przecież w ciąży i to z blizniakami. Czekam aż coś tutaj zacznie się dziać, jakiś brzuszek czy coś hehehe
Nicolas i Shoe zwiedzający baseny. To musi być nieźle i chętnie bym się do nich przyłączyła. Baseny i woda to moje ulubione zajęcie tylko jeśli dobrze pamiętam i oni są w Warszawie to może im być trochę ciężko i zajmie im to sporo czasu hahaha
Danielle znowu podupadła w moich oczach. Ponownie była jakaś taka nieczuła. Ja nie wiem, ale ta kobieta jest zmienna jak wiatr. Ma takiego kochanego dzieciaczka jakim jest Isaak. Przecież ja bym go tylko sciskala, a ona rozmawia z nim trochę jak z obcym człowiekiem i nie okazuje mu uczuć. Szkoda mi tego chłopca...
Gulliame i Natalii są najbardziej pozytywna parą. Oni też nie mają łatwo i teraz życie wywinelo im psikusa a oni i tak sobie radzą. Prą razem do przodu i jeszcze są gotowi stworzyć dom dla Isaaka. Jestem pewna że mały znalazłby tam wiele miłości.
Mam nadzieję że mój komentarz będzie pierwszy bo ostatnio coś jestem na tyłach,
N
Oczywiście, że rozdział mi się podobał. 😊 Był tak samo świetny, jak każdy poprzedni. Od samego początku trzymasz bardzo wysoki poziom, przez co ta historia jest taka wciągająca. Nic tylko pogratulować talentu. 🙂
OdpowiedzUsuńWidać, że Nicolasowi bardzo zależy na dobrych relacjach z rodzeństwem. Stara się przekonać do swojej osoby Manoline. Ten pomysł z zabraniem jej i Timotiego na basen, może tylko w tym pomóc. Muszą się lepiej poznać, a wspólne spędzanie czasu jest do tego idealnym sposobem. Trzynam kciuki za nawiązanie przez rodzeństwo więzi.
Za to Shoe, jak na dobrego przyjaciela przystało. Musi się poświęcić i spędzić cały dzień na zwiedzaniu okolicznych basenów. 😂😁 Nico ma naprawdę ogromne szczęście, że spotkał kogoś takiego, jak on.
Dzień spędzony przez Isaaca i Danielle w Centrum Nauki był dla niego na pewno świetną zabawą. Mógł spędzić miło czas z mamą, co na pewno wiele dla niego znaczyło. Danielle oczywiście nie wiedział w tym nic specjalnego, ale przynajmniej sprawiła trochę radości swojemu synowi.
Potem dowiedział się także o tym, że pozna swojego tatę. Zadziwiająco zareagował dosyć spokojnie na te rewelacje. Oczywiście Danielle nie uniknęła trudnych pytań, ale wszystko skończyło się lepiej niż przypuszczałam.
W dodatku Issac sam się domyślił, kto jest jego tatą. Oby tylko ich spotkanie przebiegło pozytywnie. Na razie chłopczyk wydaje się być entuzjastycznie nastawiony do zmian, jakie zajdą w jego życiu, ale kto wie, jak będzie to dalej wyglądało.
Joyce na szczęście wyzdrowiała, a przy okazji dowiedziała się o Nico. Wcale nie dziwi mnie jej zdziwienie na usłyszane wieści, ale i tak szybko udało jej się to przyswoić.
Za to Stephanie dowiedziała się o jej reakcjach z Andrzejem. Które Joyce starała się skrzętnie ukrywać.
Powinna wziąć sobie rady żony brata do serca i na spokojnie wszystko sobie przemyśleć, bo mimo że dobrze jej się z Andrzejem układa. Żadne z nich, nie wie na czym stoi. Strasznie mnie ciekawi, co ostatecznie postanowi. Mam tylko nadzieję, że wszystko skończy się pozytywnie i nie postanowi zakończyć ich znajomości.
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Zresztą, jak zwykle. 😉
Dużo weny Ci życzę.
Rozdział pierwsza klasa, jak zawsze.
OdpowiedzUsuńNico będzie świetnym starszym bratem, a Manoline musi się o tym przekonać, bo Timi już uwielbia starszego brata. Bardzo podoba mi się pomysł z basenem, bo tam na pewno będą mieli okazję spędzić dużo czasu razem. Chyba, że Many gdzieś odpływnie, heh.
Dzień w Centrum Nauki Kopernik, to super dzień! Sama raz tam byłam i pomimo tego, że jestem sporo starsza od Issaca bawiłam się świetnie xd ale tyle z prywaty. Nie sądziłam, że młody tak dobrze zareaguje na wieść o ojcu. Myślałam, że zrobi scenę, a tu spokój. To dziecko to chodzący ideał, a na dodatek jeszcze bystry. Jestem ciekawa tego spotkania.
Mam takie same odczucia jak Samik, czuję, że Danielle nie wszystko im mówi, a to sprawia, że mam ochotę jak najszybciej dowiedzieć się, co ona tak naprawdę myśli i może knuje?
Joyce w końcu zdrowa, jupi! Rozmowa zez Stephanie mistrzowska. Bratowa prześwietliła ją na wylot. Młodsza Francuzka powinna sobie wziąć rady do serca i przemyśleć swoje uczucia względem Wrony.
Weny i do następnego.
Zacznę od tego, że to urocze jak Nicolas przejmuje się rolą starszego brata i chce, aby jego młodsza siostrzyczka go w pełni zaakceptowała <3 Rozumie jej zachowanie i stara się dowiedzieć o niej więcej ... aby móc to wykorzystać. A w końcu basen to fajna sprawa! Zresztą, jeśli Sharon przy okazji oderwie się od laptopa to tym lepiej ;)
OdpowiedzUsuńByłam strasznie ciekawa reakcji Isaaca na wieść o ojcu i cóż, z początku chłopiec był w szoku, co jest oczywiście, a potem poczuł podekscytowanie ;) W końcu dla dziecka, które nie znało swojego ojca, możliwość spotkania go, jest na pewno wielkim przeżyciem. Widać też jaki jest on domyślmy, bo dodał "jeden do jednego" i zorientował się w sytuacji oraz tożsamości swojego ojca. Teraz tylko czekać na ich spotkanie!
Hmm ... słowa Samika o możliwości nie mówienia wszystkiego przez Danielle i mnie zaskoczyło. Po prostu, to dziwne że matka bez problemu zostawia swoje dziecko. Wcześniej nie powiedziała mu o istnieniu chłopca, a teraz od tak nie ma nic przeciwko, aby się nim zajął? Wyczuwam kolejną tajemnicę! Jednak Guillaume nie powinien żałować tego, że wciągnął swoją partnerkę w całą tą sytuację. Owszem, denerwuje się bo każda na jej miejscu by się denerwowała, ale byłoby jeszcze gorzej gdyby działał za jej plecami! Także niech sobie wybije to z głowy. Przynajmniej kobieta będzie się czuła pewniej z tym, że o wszystkim jej mówi. Bo o to w związku chodzi ;)
No i mamy Joyce, która dowiedziała się o wszystkim co się działo w rodzinie brata. I sama przyznała się bratowej do wielu rzeczy ... jestem zdecydowanie za tym, żeby wszystko przemyślała, bo to nie jest zwykła przyjaźń czy romans. Nie, nie i nie! Dlatego "Albo zacznę traktować poważnie" jest lepszą opcją ;D
Zbaraniał! <3
OdpowiedzUsuńWrócę skomentować jutro, bo dzisiaj padam ze zmęczenia.
Pozdrawiam! ;*
Jestem 😊 . Rozdział świetny. Jak wszystkie zreszta. Nawet ni3 musisz pytać 😊
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się że Nico tak bardzo przejmuje się rodzeństwem. I chce zrobić wszystko by ich do siebie przekonać. Pomysł z basenem świetny. Wyobrażam sobie jak biega z Shoe po mieście i wybiera najlepszy 😂 byleby tylko spodobał się Manoline.
Chłopak jest uroczy. I uwielbiam go 😊
Czas Isaaca spędzony z mamą jest na pewno dla niego bezcenny. Ja nadal nie potrafię się do niej przekonać. I nie mam pojęcia co musiałoby się stać żeby to się zmieniło. Ona nie jest dla mnie szczera. I ciągle coś ukrywa. Chłopak zadziwiająco dobrze i spokojnie przyjął wiadomość o ojcu. Czekam na ich wspólne spotkanie.
Joyce i Andrzej , trochę mało ich ostatnio i bardzo mi ich brakuje. Ale cieszę się że kobieta jest już zdrowa. I że Stephanie już o nich wie. A Joyce powinna w końcu zdecydować. Czego chce . I jak widzi swój związek z Andrzejem.
Pozdrawiam. I czekam ba kolejny rozdział.
Nico i Shoe są genialni, haha :D Jak czytałam o planie Nicolasa, żeby odwiedzić wszystkie baseny w Warszawie, to naprawdę uśmiech nie schodził mi z twarzy. I to takie urocze, że chce zabrać Manoline, żeby przekonać ją do siebie. Myślę, że dziewczynka zareaguje na to bardzo pozytywnie.
OdpowiedzUsuńRozmowa Danielle z Isaaciem przebiegła gładko i pomyślnie. Jestem zaskoczona, że chłopiec zareagował tak spokojnie na wieść o tym, że spotka tatę. Myślałam, że będzie zły na mamę, że przez 8 lat nigdy nie powiedziała mu o tacie albo że zareaguje jakoś bardziej emocjonalnie. A on przyjął to do wiadomości bardzo spokojnie, chociaż oczywiście cieszy się i jest podekscytowany, że poza tatę. Danielle ma szczęście że udało jej się wymigać i nie musiała odpowiadać na trudne pytania syna. Chociaż to bardzo nie fair, że ukrywała przed nim przez 8 lat istnienie jego taty i moim zdaniem była winna mu porządne wyjaśnienia. Jestem bardzo ciekawa, jak przebiegnie spotkanie Samika z Isaaciem. Już nie mogę się doczekać.
Trzecia część trochę mnie zaniepokoiła. Po ostatnim rozdziale, jak pisałam w komentarzu, nieco zmieniłam swój stosunek do Danielle i miałam nadzieję, że może przeszła jakąś wewnętrzną przemianę, że trochę się zmieniła, że będzie lepszym człowiekiem i lepszą mamą. Jednak rzeczywiście, tak jak Samikowi, wszystko to wydaje mi się bardzo dziwne. Co jeżeli siatkarz ma rację i Danielle naprawdę nie mówi wszystkiego i coś ukrywa? To prawdopodobne. Jestem ciekawa, jak to wszystko się rozwinie. Wydawało się że już wszystko będzie poukładane, a teraz tak naprawdę jest coraz więcej niewiadomych.
Rozmowa Joyce z bratową była super. Nie mogę się nadziwić, że Stephanie jest naprawdę aż tak mądrą kobietą i nic jej nie umknie. Dobrze, że Joy postanowiła zastanowić się nad związkiem. I mam nadzieję, że dojdzie do słusznych wniosków i będą z Andrzejem razem na poważnie :D Chociaż boję się, że tak nie będzie, bo ostatnio zbyt u nich sielankowo i mam obawy, że coś może się popsuć.
Czekam na kolejny rozdział, szczególnie na spotkanie Isaaca z Samikiem.
Całuję
Ola
Jeju, Nico! <3 Ale on mnie rozczulił swoim zachowaniem i takim pomysłem przekonania do siebie młodszej siostry :) To takie urocze, że chce spędzić z nią czas i sprawić, by go zaakceptowała. Pomysł z basenami świetny! :D Już sobie wyobrażam to, jak z Shoe sprawdzają każdy basen w Warszawie haha :D Ale w pełni rozumiem, wszystko musi być cacy! :D Dobrze, że Shoe się na to zgodził, naprawdę oni tworzą świetny i zgrany duet ^^
OdpowiedzUsuńOch, aż mi się przypomniała moja licealna wycieczka do Centrum Nauki Kopernik i tak jak Danielle nie podobało mi się tam haha, ale może dlatego, że to zupełnie nie moja bajka ^^ Za to Isaac był zachwycony i żal mu było opuszczać to miejsce, ale obietnica Danielle wywarła pozytywne emocje :) Danielle w końcu zdecydowała się wyjawić mu prawdę o tym, kto jest jego ojcem. Szczerze, myślałam, że Isaac zareaguje inaczej, jakoś bardziej gwałtownie, czy coś, ale on ze spokojem przyjął tę informację. I w dodatku sam domyślił się, kto nim jest :) Cóż, jest bardzo mądrym dzieckiem i nie ma, co do tego żadnych wątpliwości :) Cieszy się na spotkanie z tatą, czemu trudno się dziwić. Choć uważam, że Danielle nie powinna ukrywać przed nim prawdy tyle lat... Ale to w końcu Danielle.
Hm... Samik i jego rozmyślenia. Czyżby naprawdę Danielle jednak coś ukrywała? Sama nie wiem, co mam o tym sądzić. Może faktycznie ta rozmowa poszła zbyt łatwo i coś próbuje ugrać dla siebie? Ach, tyle pytań, a odpowiedzi zero, dlatego z wielką niecierpliwością będę ich wyczekiwać :)
Joyce już poznała prawdę i nie dziwię się, że na początku była w szoku, ale to zrozumiałe. Ale dobrze to przyjęła, a Stephanie wręcz promienieje szczęściem :) I w dodatku nic się przed nią nie ukryje! :D Dobrze, że Joyce wyznała jej wszystko... I naprawdę mam nadzieję, że na poważnie zastanowi się nad relacją, która ją łączy z Andrzejem :)
Wyczekuję! :D
Pozdrawiam ;*
Witam☺ Przepraszam za długą nieobecność i mega opóźnienie z komentowaniem :/ Postaram się powoli nadrobić wszystkie zaległości😉 Zatem rozdział jest fantastyczny😉 Najbardziej jak zawsze podobał mi się wątek z Nico i Sharone😍 To są moi ulubieńcy😍 Trudne wyzwanie postawił Nico przed Sharonem. W Warszawie na pewno jest bardzo dużo basenów. Ciekawe czy udało im się wszystkie obskoczyć w jeden dzień😉 Cały czas nie mogę się przekonać do Danny. Nie wiem dlaczego, ale każda scena, każdy wątek z nią wydaje mi się być taki troszkę na siłę, taki nienaturalne. Widać, że Isaac szczerze kocha matkę, ale czy to idzie również w drugą stronę...? Czasami mam co do tego wątpliwości... Na pewno chce dla jak najlepiej dla swojego syna i całe szczęście, że powiedziała mu o tacie☺ Samik i Natalie. Urocza para😍 Świetnie się ze sobą dogadują i wspierają. Cieszę się, że Isaac będzie pod ich opieką😉😀 Dobrze, że Joyce wkońcu wyzdrowiała😉 Teraz ma bardzo ważne zadanie, czyli zastanowić się nad swoimi uczuciami do Andrzeja. Mam nadzieję, że zacznie go traktować poważnie i stworzy z nim udany związek <3 Pozdrawiam 😉😍😘
OdpowiedzUsuń