wtorek, 3 lipca 2018

Rozdział 21


Warszawa zasypiała powoli. Nicolas stał na balkonie i spokojnym wzrokiem wodził po zaciemnionych ulicach. W dłoniach trzymał kubek z gorącą kawą, a na ramiona zarzucił dżinsową kurtkę. Opierał się o metalową barierkę, pierwszy raz od bardzo dawna oddychając powoli.
− Nadal jest zimno. Jeszcze się przeziębisz.
Wzdrygnął się mimowolnie, słysząc za sobą głos Sharona. Atakujący pojawił się jakby znikąd, z własną kawą i tym zatroskanym spojrzeniem, którym ostatnio obdarzał przyjaciela.
− Mnie jest ciepło – mruknął Nico.
Evans odetchnął głęboko, ale nie drążył dalej tematu temperatury. Zamiast tego poruszył o wiele trudniejszy problem.
− Jak poszła ci rozmowa z… no wiesz… rodzicami? – zawahał się przy ostatnim słowie. – Bo nic jeszcze nie powiedziałeś. Coś się stało?
Francuz nie odpowiedział. Zmrużył oczy i wlepił spojrzenie w sklep po drugiej stronie ulicy. Bezwiednie zaczął stukać palcami o kubek. Zgarbił się nieznacznie, a jego oddech zwolnił.
− Sam nie wiem – mruknął w końcu.
− Jak to nie wiesz? – Shoe zmarszczył brwi. – Przecież musisz coś czuć.
Drugi chłopak z irytacją przewrócił oczami.
− Po prostu… to jest strasznie szalone. I irracjonalne! Oni naprawdę są moimi rodzicami. Ich dokumenty pokrywają się z moimi, wszystko się zgadza! A Stephanie… znaczy się mama, uważa nawet, że jestem podobny do mojego rodzeństwa! – W jego głosie słychać było niespotykane wręcz podekscytowanie. – To niesamowite! Tylko, że…
− Tylko, że co?
− Tylko, że nie mam pojęcia, co mam myśleć – westchnął cicho. – Przez dwadzieścia lat myślałem, że rodzice mnie zostawili. Obwiniałem ich o dosłownie wszystko, każde swoje niepowodzenie, bójkę. Uważałem, że to przez nich cierpię. Ale dziś… − Nerwowo przeczesał dłonią włosy. – Dziś okazało się, że oni też cierpieli. Uważali, że nie żyje. Stracili swoje dziecko i nawet nie chcę sobie wyobrażać, przez co musieli przejść. – Pokręcił z zrezygnowaniem głową. – Chyba… chyba trochę się w tym pogubiłem – przyznał niechętnie.
Sharone uśmiechnął się smutno. Przez chwilę obydwoje milczeli, ale w końcu atakujący zapytał:
− I co zamierzacie teraz zrobić?
− Nie wiem – wzruszył ramionami Nicolas. – Shoe, oni naprawdę mnie kochają! Naprawdę! Mimo że tak naprawdę w ogóle mnie nie znają! Kochają mnie! – krzyknął z niedowierzaniem. – Tak długo myślałem, że nikogo nie mam, a teraz okazuje się, że ktoś cieszył się z tego, że będę, że ktoś czekał na moje narodziny, kompletował wyprawkę, wymyślał imię. Niesamowita, prawda?! – roześmiał się histerycznie. Podniósł swój kubek i kilkoma haustami całkowicie go opróżnił. – Chyba zaczyna mi odbijać – stwierdził.
− Po prostu jesteś w szoku. – Sharone pokrzepiająco położył dłoń na ramieniu przyjaciela. – To zupełne normalne.
Nico znów parsknął śmiechem. Jego oczy błyszczały niezdrowo, ciało dziwnie drżało, ale nie wydawał się być chory.
− Chcę ich poznać bliżej – powiedział stanowczo. – Powoli budować relacje. Na razie nie mogę się jeszcze do nich wprowadzić, bo, po pierwsze muszą o mnie powiedzieć Timotiemu i Manoline, a po drugie, opiekują się moim kuzynek – nawijał w zabójczym tempie. – I po prostu nie mają miejsca, ale kupili dom i mają się zamiar do niego przeprowadzić w połowie kwietnia, więc wtedy dostanę własny pokój. Ogólnie jeszcze bardziej szalone jest to, że na początku października znów zostanę starszym bratem. I to podwójnie! W ogóle fakt, że jestem starszym bratem jest totalnie… irracjonalne! To chyba dobre słowo, co nie?
− Już go dzisiaj użyłeś – przypomniał Evans, z trudem powstrzymując się przed wybuchnięciem śmiechem. – Czyli na razie zostajesz u mnie, tak?
Nicolas szybko pokiwał głową. 
− Oczywiście pod warunkiem, że nie masz nic przeciwko?
− W ogóle mi to nie przeszkadza – zapewnił siatkarz. −  Powiem nawet, że stęskniłem się za moim współlokatorem. A jeśli wpadniesz jutro na mecz, to w ogóle będę przeszczęśliwy.
Francuz  uśmiechnął się nieznacznie. Przez chwilę myślał nad czymś intensywnie, a potem zrobił coś, czego sam po sobie się nie spodziewał. Z hukiem odłożył kubek na parapet, zrobił krok do przodu, by w końcu zamknąć Sharona w niedźwiedzim uścisku.
− Dziękuję – szepnął. – Bez ciebie to wszystko nigdy by mi się nie udało.

***

Stephane wziął głęboki wdech i jeszcze raz powtórzył w myślach treść rozmowy, którą zamierzał za chwilę przeprowadzić. Wiedział, że musi zachować wyjątkowy spokój, bo to nie przelewki. W końcu chodziło o jego dzieci. O piątkę jego dzieci. Poważna stawka.
Mimowolnie parsknął śmiechem. Pięcioro dzieci? W życiu by nie przypuszczał, że będzie mógł poszczycić się taką liczbą potomstwa. A teraz wydawało mu się tak naturalne jak to, że Ziemia krąży wokół Słońca.
− Tato? Coś się stało?
Z zamyślenia wyrwał go głos Timotiego. Chłopiec stał w drzwiach do salonu, z zainteresowaniem wpatrując się w ojca, a zza jego pleców wychylała się Manoline.
− Dobrze, że jesteście, bo musimy porozmawiać. – Dokładnie w tym samym momencie z kuchni wyłoniła się Stephanie. – I to tak poważnie, więc lepiej usiądźcie.
Dzieciaki synchronicznie zmarszczyły brwi, ale posłusznie usiadły razem z rodzicami przy stole.
− Mamy dla was trzy wiadomości – zaczął Stephane, uważnie ważąc każde słowo. – Wszystkie chyba są dobre, choć to zależy jak na to spojrzycie.
− Zacznijmy od tego, że się przeprowadzamy – wymknęło się niespodziewanie Stephanie.
Timo pobladł gwałtownie. Spojrzał na mamę, potem na tatę, a jego podbródek zaczął niebezpiecznie drżeć.
− Przecież tata ma kontrakt na jeszcze jeden sezon – przypomniał słabym głosem.
− Nie, nie opuszczamy Warszawy! – Uspokoił go szybko trener. – Po prostu zdecydowaliśmy z mamą, że kupimy dom. Zresztą niedaleko stąd, więc nadal będziecie mogli chodzić do szkoły na nogach.
Rodzeństwo wymieniło zaskoczone spojrzenia.
− Naprawdę będziemy mieć dom? Taki z ogródkiem? – dopytywała z niedowierzaniem Manoline.
Stephane szybko pokiwał głową, jednocześnie pod stołem mocno ściskając dłoń żony. Przełknął nerwowo ślinę, doskonale wiedząc, że teraz czas przejść do znacznie trudniejszej części rozmowy. Westchnął głęboko, policzył w myślach do dziesięciu, a potem odezwał się najspokojniejszym tonem na jaki było go stać.
− Zdecydowaliśmy się na taki krok z bardzo konkretnego powodu. Chodzi o to, że… − zawahał się. Zerknął na żonę, a ta przytaknęła nieznacznie. − Że niedługo nasza rodzina znacząco się powiększy.
− Znaczy, że w końcu będziemy mieć psa? – wypalił bez namysłu Timo.
Mężczyzna parsknął śmiechem. Mógł się spodziewać takiej reakcji ze strony syna. Od dłuższego czasu chłopiec próbował namówić rodziców na jakieś zwierzątko, ale ze względu na tryb życia rodziny, nawet posiadanie żółwia stanowiło problem.
− Nie, Timi, nie chodzi o psa. – Stephanie przewróciła oczami. – Mamy namyśli to, że będziecie mieć młodsze rodzeństwo. – Znacząco przyłożyła dłoń do brzucha.
Szczęki dzieciaków wylądowały pod stołem. Wpatrywali się w rodziców szeroko otwartymi oczami, jakby ci właśnie oświadczyli, że pochodzą z Kryptonu.
− Serio? – Manoline zamrugał szybko. – Znaczy, że będę miała młodszą siostrę?
− Albo siostry – poprawił ją odruchowo Stephane. – Ewentualnie dwóch braci. Lub brata i siostrę.
− Czyli będą bliźniaki? – Timote wydawał się totalnie nie ogarniać, co się dzieje.
− Tak, dwa maluszki, które pojawią się w domu, gdzieś na początku października. – Stephanie uśmiechnęła się nieznacznie. – Oczywiście wiemy, że jest to dla was szok i pewnie na początku będzie trudno sobie z tym poradzić, ale postaramy się żeby wszystko było dobrze. – Chwyciła dłoń córki i ścisnęła ją pokrzepiająco.
Ale Many nie wydawała się jakoś bardzo załamana czy przestraszona. Przez chwilę myślała nad czymś intensywnie, by w końcu wyprostować się dumnie i zmierzyć rodziców chłodnym wzrokiem.
− Mam tylko jedną uwagę. – Uniosła dłoń niczym Juliusz Cezar. – Chcę siostrę. Przynajmniej jedną. Poza tym jak dla mnie super. Małe dzieci są fajne.
Jej rodzice wymienili rozbawione spojrzenia, jednocześnie jednak oddychając z ulgą. Choć reakcja dzieci nie była jakoś przesadnie radosna, to jednak zaliczała się do pozytywnych. Oczywiście to mogło się zmienić z czasem, ale chwilowo postanowili cieszyć się tym, co mają.
A mieli dwa problemy mniej. Pozostał tylko jeden. I chyba najtrudniejszy ze wszystkich.
Stephane już zbierał się w sobie, by poruszyć wątek Nicolasa, jednak Timote postanowił go uprzedzić.
− Jak dla mnie też super – stwierdził, krzyżując ręce na piersi. – Ale chcę zauważyć, że mówiliście o trzech sprawach. A na razie były tylko dwie, więc… − znacząco poruszył brwiami, co wyglądało o tyle śmiesznie, że nie miał jeszcze nawet dwunastu lat.
Jego ojciec przytaknął szybko. Po raz kolejny wziął głęboki oddech, zacisnął palce na blacie stołu i dopiero wtedy zaczął mówić.
− Pamiętacie jak opowiadaliśmy wam o Nicolasie? – zapytał.  − Waszym bracie, który zmarł zaraz po urodzeniu.
Dzieciaki zgodnie pokiwały głowami. Kojarzyły tę historię, choć w przeciwieństwie do rodziców, nie wzbudzała w nich jakiś przesadnych emocji.
− Możecie w to nie uwierzyć, ale… ale Nico jednak żyje – kontynuowała drżącym głosem Stephanie. – Jeszcze tydzień temu nie mieliśmy o tym pojęcia, ale teraz… macie starszego brata! – Uśmiechnęła się niepewnie.
− Okej, to już jest dziwne. −Timo odchylił się nieznacznie na krześle. – Młodsze rodzeństwo? Lekko szokujące, ale logiczne. Starsze Bardzo, bardzo dziwne. Choć zawsze chciałem mieć starszego brata. – przyznał szczerze.
„Przynajmniej tyle” pomyślał cierpko Stephane. „Może nie przeżyje tego jakoś bardzo. Szczególnie, że przestani być najstarszym dzieckiem w rodzinie.”
− To jest strasznie, strasznie pokręcone – zgodził się trener. – Ale… jest prawdą.
− Spokojnie, to wszystko nie spanie wam nagle na głowę – zapewniła jego żona. – Bliźniaki urodzą się dopiero na jesień, a Nico zamieszka z nami dopiero po przeprowadzce. Oczywiście pod warunkiem, że będzie tego chciał.
− A kiedy go poznamy? – zapytała cicho Manoline. Choć informację o młodszym rodzeństwie przyjęła z entuzjazmem, to teraz siedziała skulona, z niepewną miną skubiąc rękaw bluzy.
− Możliwe, że wpadnie na najbliższy mecz, więc już jutro będzie szansa…
− Choć tak naprawdę, to przecież już go poznaliście – zauważył Stephane. – Timi, pamiętasz tego chłopaka, który przedstawił się jako przyjaciel Sharona?
− Oczywiście! – Chłopiec rozchmurzył się jeszcze bardziej. – Był bardzo sympatyczny, ale wydawał się jakby trochę przerażony.
− Pewnie dlatego, że  rozpoznał w tobie swojego brata. To był właśnie Nicolas.
Timote z niedowierzaniem najpierw zamknął, a potem znów otworzył usta.
− Ekstra! – wyszczerzył się głupkowato. – Super, co nie Many?
Dziewczynka pokiwała głową, nadal jednak nieprzytomnym wzrokiem wpatrując się w blat stołu.
− Fajnie – szepnęła.
Stephane spojrzał na córkę i zacisnął usta w wąską kreskę. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale w ostatnim momencie powstrzymała go Stephanie.
− Bardzo się cieszymy, że tak zareagowaliście. – Uśmiechnęła się ciepło do dzieci. – Ale jest już późno, więc czas do łóżek.
− Mamo!
− Nie ma dyskusji. Zmykać, no już.
Rodzeństwo nie protestowało dłużej. Niechętnie wstali od stołu, a potem powłócząc nogami opuścili salon.
− Co tknęło Manoline? – zapytał Stephane, gdy upewnił się, że dzieci już ich nie słyszą.
− Nie wiem. – Stephanie w zamyśleniu podrapała się brodzie. – Trzeba będzie z nią jeszcze porozmawiać. Ale to już jutro, dziś… i tak wszyscy mamy za dużo wrażeń, jak na jeden dzień.
Mężczyzna zgodził się niechętnie. Kobieta miała racje, ale zachowanie córki nie dawało mu spokoju.
− Jutro – obiecał sobie. – Jutro po meczu.

***

Nicolas niepewnie rozglądnął się po hali. Trybuny były prawie puste, do meczu zostało czterdzieści minut i jedynie Klub Kibica już rozkładał się w swoim sektorze. Chłopak specjalnie przyszedł wcześniej, by psychicznie przygotować się na ponowne spotkanie z rodzicami. I nie tylko z nimi.
Westchnął cicho i z irytacją przeczesał dłonią włosy. Nerwowo stukał palcami o metalową barierkę, wodząc wzrokiem po poszczególnych krzesełkach.
− Ty jesteś Nico, prawda?
Zamarł. Wyprostował się gwałtownie i powoli odwrócił. Za nim stałe ten sam dzieciak, który kilka tygodni wepchnął mu czekoladki.
− Cześć, Tim. – Nicolas uśmiechnął się słabo. – Miło cię znowu widzieć.
Chłopiec nie odpowiedział. Zrobił kilka kroków do przodu, stanął przed Nicolasem i zmierzył go surowym spojrzeniem.
− Rodzice twierdzą, że jesteś moim bratem – powiedział, krzyżując ręce na piersi.
Starszy chłopak przełknął nerwowo ślinę, ale szybko pokiwał głową. Na jego skórze pojawiła się gęsia skórka, oddech lekko przyspieszył, jednak on sam nawet nie drgnął.
− Tak chyba jest.
Timote zmrużył oczy i w zamyśleniu podrapał się bo brodzie. Po chwili jednak, na jego twarz pojawił się szeroki uśmiech.
− To fajnie! – stwierdził. – Zawsze chciałem mieć starszego brata. Tylko do wczoraj byłem pewny, że to nie możliwe. No chyba, że rodzice potrafiliby podróżować w czasie.
Nico mimowolnie parsknął śmiechem.
− Tego się po nich raczej nie spodziewam.
Chłopiec także zaśmiał się serdecznie. Wydawał się być zupełnie rozluźniony, jakby fakt, że nie jest już najstarszy był tak oczywisty jak to, że Ziemia krąży wokół słońca.
− Skoro jesteśmy braćmi, to musimy się lepiej poznać. – Uśmiechnął się chytrze. – Jaki jest twój ulubiony kolor? Jaką pizzę lubisz? Marvel czy DC? Lody czekoladowe czy waniliowe? Trenowałeś kiedyś siatkówkę? Widziałeś „Czarną Panterę”? I czy masz dziewczynę? – wyrzucał z siebie pytania z prędkością karabinu maszynowego.
− Spokojnie, zwolnij, bo nie nadążam. – Nicolas uniósł ręce w obronnym geście. – Daj mi sekundę, muszę się zastanowić. – Wziął głęboki oddech, wygładził koszulę, a potem zaczął odpowiadać w równie szybkim tempie. – Niebieski, z mięsem, nie wiem, czekoladowe, nie, nie i nie.
Timote zamrugał szybko, jakby właśnie zresetował mu się mózg.
− Serio nie wiesz, czy wolisz Marvela czy DC? I nie widziałeś „Czarnej Pantery? – Z dezaprobatą pokręcił głową. – Mamy bardzo dużo do nadrobienia.
Nico przewrócił oczami, ale z jego twarzy nie schodził uśmiech. Cała sytuacja coraz bardziej mu się podobała, choć trochę zastanawiało go, dlaczego młody jest sam.
− Gdzie zgubiłeś rodziców i siostrę? – zapytał wesoło.
Timo momentalnie zmarkotniał. Powoli podszedł do barierkę i oparł się o nie, wzdychając głęboko.
− Wiesz, że się boją, prawda? – odpowiedział pytaniem na pytanie.  – Mama i tata… jak zwykle panikuję. Są strasznie przewrażliwieni na punkcie mojego i Manoline poczucia, zdrowia i tak dalej. Oczywiście starają się nie przesadzać, ale czasami im nie wychodzi. Po prostu się o nas boją.
− Chyba wiem dlaczego – mruknął Nicolas. – Chodzi o mnie. Pewnie bardzo przeżyli moją „śmierć” – zakreślił w powietrzu cudzysłów. – więc potem bali się powtórki. Nie chcą stracić kolejnego dziecka.
Chłopiec przytaknął niepewnie, choć po jego minie było widać, że jeszcze niewiele rozumie.
− Ale się odnalazłeś. Więc już jest dobrze, co nie?
Starszy Francuz zawahał przez moment, jednak powoli pokręcił głową.
− Jeszcze trochę minie za nim będzie naprawdę dobrze. Zresztą są naszymi rodzicami. Zawsze będą się martwić, czy na pewno wszystko w porządku. Szczególnie teraz, gdy wszystko stało się takie pokręcone. Pewnie obawiają się, jak ty i Manoline to przyjmiecie.
− Coś w tym na pewno jest – przytaknął niechętnie Timote. – Mnie co prawda na razie to pasuje. Totalnie pasuje. Starszy brat? Mega. Malutkie bliźniaki w domu? Nawet ja wiem, że dziewczyny lecą na małe dzieci. 
− Kto ci to niby powiedział? – niby oburzył się Nico.
− Wujek David. Wierz mi, jest super.
− Wierzę. Czyli, że z tobą nie ma problemu, tak?
Chłopiec szybko pokiwał głową. Zaraz jednak zmarszczył brwi i niepewnie zerkną na jedno z wejść na trybuny.
− Ja mam radochę, ale Manoline… − westchnął cicho. – Jej się to chyba mniej podoba. Choć zupełnie mam pojęcia dlaczego. Jakby też się czegoś bała.
Nicolas zacisnął zęby. Poczuł dziwne ukłucie w sercu na wieść, jak wyglądała reakcja siostry. Naprawdę zależało mu na tym, by mieć jak najlepsze relacje z młodszym rodzeństwem. Przecież zaraz po rodzicach, byli dla niego najbliższymi osobami.
„Mam nadzieję, że uda mi się ją do siebie przekonać” pomyślał.
Nie miał pojęcia, że za chwilę będzie miała do tego okazje.
Ciężkie drzwi na sektory, otworzyły się z powolnym zgrzytem. Po hali poniósł się cichy tupot stóp, a po chwili na schodkach obok braci stanęła dziewczynka. Z rękami schowanymi w kieszeniach dżinsowych ogrodniczek, spode łba spoglądała na Nicolasa.
− Ty jesteś Nico, prawda? – zapytała cicho.
Przełknął nerwowo ślinę. Na drżących nogach podszedł bliżej i przykucnął, przed Many, by móc spojrzeć jej w oczy.
− Tak – uśmiechnął się ciepło. – To ja. Miło cię poznać Manoline.

***

Samik westchnął głęboko, przeczesał dłonią włosy i zmęczonym wzrokiem potoczył po na razie pustych trybunach. Zamrugał szybko, próbując opanować mimowolnie opadanie powiek. Oddychał przez usta, czując jak tlen z trudem dociera do komórek w jego ciele.
− Wszystko w porządku? – zapytał rozgrzewający się obok Andrzej. – Nie wyglądasz najlepiej.
− Nie, jest okej. – Przyjmujący posłał koledze wymuszony uśmiech. – Po prostu słabo spałem w nocy.
Wrona pokiwał głową i nie drążył dalej tematu, czując, że to i tak niewiele da.
Guillaume westchnął głęboko. Oczywiście, że nie spał najlepiej. Tak naprawdę, to w ogóle nie spał. Przez całą noc przewracał się z boku na bok, a jego myśli krążyły wokół jednej osoby. Małego, bezbronnego chłopca, Isaaca Antigii. Świadomość tego, że ma dziecko, że niespełna kilkanaście ulic dalej śpi jego syn, była irracjonalna i przerażająca. Czuł się tak, jakby cały świat się zatrzymał, jakby zastygł w jednym momencie. Od momentu, gdy zobaczył wyniki, gdy okazało się, że próbki są zgodne, on nie powiedział ani słowa. Nie przedyskutował tego z Natalii, nie podzielił się swoimi wątpliwościami. W milczeniu położyli się spać, a następnego dnia porozumiewali się jedynie półsłówkami.
Zacisnął pięści. Nie chciał nawet wiedzieć, co musiała czuć kobieta.
„Jak tylko skończy się mecz, od razu z nią porozmawiam” obiecał sobie. „Jeszcze zanim powiem Stephanowi, że są już wyniki.”
− Guillaume!
Odwrócił się gwałtownie, a na jego twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech. Przy samych barierkach stała Natalii z Justin na rękach. Choć też wyglądała na zmęczoną, to jednak w jej oczach było coś… pocieszającego.
Przyjmujący szybko podbiegł do narzeczonej, podciągnął się na rękach i pocałował ją przelotnie. Pobieżnie oddała pocałunek, a ten jeden gest sprawił, że w jego ciele znów pojawiła się iskierka ciepła.
− Jak się czujesz? – Zatroskany przejął od kobiety córkę, na co Justin zareagowała piskliwym śmiechem.
− Nie jest tak źle – wzruszyła ramionami Nat. – Jakoś się trzymam. Tylko… martwiłam się twoim zachowaniem. Tym, że nic nie mówisz.
− Ty też nie byłaś jakoś specjalnie skora do rozmowy.
− Musiał… przemyśleć pewne rzeczy – przyznała. – I wiem, że to nie jest najlepszy moment na tego typu rozmowy, ale chcę… chcę żebyś wiedział, że już się uspokoiłam. – Uśmiechnęła się nieznacznie. − I chcę, by całe to zamieszanie skończyło się dobrze. I nadal cię kocham. Żebyś przypadkiem nigdy w to nie zwątpił.
Parsknął śmiechem, a potem pokręcił z niedowierzaniem głową. Korzystając z faktu, że Natalii nadal przechylała się przez barierki, wspiął się na palce i znów ją pocałował.
− Ja też cię kocham – powiedział stanowczym głosem. – Ciebie i Justin. – Cmoknął dziewczynkę w czoło. – Ale teraz muszę już iść. – Oddał małą kobiecie. – Inaczej Stephane będzie zły, a wygląda na to, że dzisiaj lepiej nie podnosić mu ciśnienia.
− Dobrze. − Nat powoli pokiwała głową. – Ale uważaj na siebie, okej? – poprosiła. – Mam wrażenie, że coś złego wisi w powietrzu.
Zmarszczył czoło. Co jeszcze mogłoby się stać?
Nie miał już jednak czasu zastanawiać się, co dalej. Stephane przywołał go niecierpliwym ruchem ręki, a to oznaczało, że mecz zaraz miał się zacząć.
Z trudem, bo z trudem, ale wygrali. Co prawda dopiero po tie-breaku, ale zwycięstwo to zwycięstwo. Kolejne punkty, które można doliczyć do tabeli.
Samik przez chwilę cieszył się razem z kolegami, ale szybko odłączył się od grupy, ruszając w stronę trybun. Chciał jak najszybciej znaleźć się obok bliskich, przytulić córkę, partnerkę, a dopiero później rozważać, co dalej.
Jednak w połowie drogi zamarł. Miał wrażenie, że wśród kibiców mignęła mu znajoma, choć dawno niewidziana twarz. Powoli odwrócił głowach, w myślach modląc się, by to była tylko iluzja.
Jego modlitwy nic nie dały. Ona nadal tam była. Zmieniła się oczywiście. Czarne włosy ścięła krótko, a szare oczy wyglądały zza grubych, plastikowych okularów. Usta nadal zaciskała w wąską kreskę, na bladej twarzy nie było widać żadnych emocji.
Na drżących nogach ruszył w jej stronę. Gdy dzieliło ich tylko pół metra zatrzymał się.
− Witaj, Guillaume – powiedziała, mierząc siatkarza kpiącym spojrzeniem. – Miło cię znowu widzieć.
− Witaj Danielle…



Z przyjemnością przedstawiam rozdział dwudziesty pierwszy. Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za urwanie w takim momencie. Wiem, że brakuje trochę Joyce i Andrzeja, ale spokojnie, oni też mają przewidziane rozdziały głównie dla siebie. Tylko że później, gdy już pozostali uporają się ze swoimi problemami. 

To tyle.  
Pozdrawiam
Violin

10 komentarzy:

  1. Powoli w życiu niektórych bohaterów, nareszcie zaczyna się układać. 😊 Bardzo mnie to cieszy i mam nadzieję, że nic już nie stanie na drodze do pełni szczęścia rodziny Antigów.
    Nic dziwnego, że Nico jest trochę zagubiony. W końcu w jego życiu, nadchodzą ogromne zmiany.
    Z dnia na dzień, zyskał dość sporej wielkości rodzinę, o której zapewne od dawna skrycie marzył.
    Zostanie starszym bratem dla czwórki rodzeństwa, a to nie lada wyzwanie. 😃 Na szczęście przed rodziną całe życie, aby nadrobić stracone lata i wzajemnie się poznać.
    W dodatku Nicolas przy okazji poszukiwań rodziców, odnalazł jeszcze jedną ważną osobę. Prawdziwego przyjaciela, jakim jest Sharone. Wiele osób mogłoby mu pozazdrościć przyjaźni z Kanadyjczykiem. Który także, dołożył swoją cegiełkę do szczęśliwego odnalezienia się rodziców i syna.
    Cieszę się, że Timi i Manoline z dosyć dużym spokojem, przyjęli wiadomość o bliźniakach i przeprowadzce.
    W końcu to spore zmiany, szczególnie dla nich. Okazali nawet trochę radości.
    Oczywiście sprawa Nicolasa była dla nich najtrudniejsza do zaakceptowania i o ile Timi jest nawet zadowolony z takiego obrotu sprawy, o tyle Many jest trochę bardziej sceptycznie do tego nastawiona. Mam jednak nadzieję, że wkrótce zmieni zdanie i będzie miała dobre relacje z Nico.
    Dobrze, że wiadomość o tym, że Samic jest ojcem Issaca nie wpłynęła jakoś bardzo negatywnie na jego związek z Natalii. Dziewczyna naprawdę dobrze radzi sobie z tą sytuacją i zachowuje spokój. Guillaume ma wielkie szczęście, że spotkał ją na swojej drodze. Niepokoi mnie tylko kompletnie niespodziewane pojawienie się Danielle. Bo co ona tutaj robi? Może bardzo namieszać, a kto wie, czy nie będzie chciała zabrać Issaca, aby nie miał okazji poznać swojego ojca.
    Czekam z dużą niecierpliwością na następny rodział.
    Pozdrawiam. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Timi wygrał ten rozdział 😁 jego reakcja, komentarze i te spojrzenia.. mistrzostwo!
    Wcale się nie dziwię Nico, że czuje się zagubiony, ale wierze, że z wsparciem rodziny dojdzie do siebie.
    Fajnie, że dzieciaki dość pozytywnie zareagowały na wieść o młodszym rodzenstwie oraz o starszym bracie, chociaż Many przyjęła tą drugą wiadomskc gorzej, to i tak czuję, że będzie okej.
    Samik z Natalii sami muszą się teraz uporać z niezłym ciężarem, ale to zapewnienie o miłości kobiety było naprawdę urocze. Myślę, że takie słowa mogły podziałać na Samica pozytywnie i dodały mu otuchy. Końcówką mnie zabiłaś, dosłownie.. w życiu bym się nie spodziewała Danielle. Czyżby wyczuła co się dzieję i postanowiła wrócić? W końcu mówią, że kobieta intuicja nie zawodzi.
    Życzę weny, buźka! 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS: przepraszam za literówki, ale telefon coś mu szwankuje, a dopiero po opublikowaniu je zauważyłam.

      Usuń
  3. Niektóre sprawy wymagają jeszcze czasu, żeby wszystko zaczęło grać. Niby problemy już się rozwiązały i prawda wyszła na jaw, ale wiadomo, że nie da się od razu wskoczyć w nowe role.
    Nicolas jeszcze jest trochę zamieszany i wcale mu się nie dziwię, bo czeka go wiele nowości. W końcu odzyskał rodzinę, której myślał, że nie miał.
    Rozmowa w rodzinie Antigów przebiegła pomyślnie. Timi rozwalił system tą listą pytać do 'nowego' brata XD aż sama odpowiadałam sobie na nie w myślach hahaha, ale mam wątpliwości do do Manoline, bo niby była jakaś dziwna, a potem sama przedstawiła się Nickowi, ale urwałaś ten wątek też w takim momencie, że nie wiem co myśleć...
    Ummmm Gulliame i Natalia muszę ustawić teraz całe życie na nowo z dodatkiem w postaci Isaaka. Ja to współczuję dziewczynie, bo sama nie chciałabym mieć takiej sytuacji, w której się znalazła. Oby ta miłość, którą dzielą z Samikiem we wszystkim pomogła.
    Końcówka urwana w mistrzowskim momencie Teraz każdy pewnie zastanawia się do dalej i po co zjawiła się Danielle.
    Jeszcze odniosę się do braku Andrzeja i Joyce, hmmm faktycznie mało ich, ale zaufam twoim zamierzeniom. W końcu czeka nas jeszcze trochę rozdziałów, więc wierze, że wymyśliłaś coś dla nich ^^
    Weny,
    N

    OdpowiedzUsuń
  4. Nicolas sam nie wie co czuć ... nie dziwię się mu w ogóle! To wszystko stało się tak szybko i nagle. Jeszcze dzień wcześniej sądził, że nie ma nikogo, że rodzice na prawdę go porzucili, a prawda okazała się zupełnie inna. Są i kochają go tak samo jak jego rodzeństwo <3 No właśnie, oprócz mamy i taty odzyskał brata i siostrę ... o maleństwach w drodze nie zapominając :) Spotkanie z rodzeństwem na pewno było stresujące, w końcu nie wiedział czy go zaakceptują. Reakcja Manoline jest tego przykładem. Sądzę jednak, że dla dziewczynki było to zbyt dużo i po prostu się przestraszyła. Na pewno Nico podbije jej serduszko ;)
    Timo jest genialny! Jego teksty rozwaliły system! Parskałam śmiechem za każdym razem gdy zabierał głos :) Wiadomości o rodzeństwie i przeprowadzce przyjął bardzo dojrzale, jak na dwunastolatka :) Ale najważniejsze, że ucieszył się z posiadania starszego brata. Do pierwszej sprzeczki ... haha xD Ich rozmowa była taka ... naturalna! Jakby znali się od zawsze :) Na pewno chcę więcej ich wspólnych momentów!
    Stephane i Stephanie są cudownymi rodzicami, tyle na ten temat <333
    I największy szok rozdziału ... Daniell! Pojawiła się znikąd i coś czuje, że sporo namiesza w życiu naszych bohaterów. Kurczę, jakby wyczuła co się dzieje w Warszawie! Gdy Natali powiedziała "Mam wrażenie, że coś złego wisi w powietrzu" aż poczułam zimny dreszcz i sobie myślę, "oho, zaraz coś się stanie". I bum! Danielle na trybunach. Oj dużo ma do wyjaśnienia Samikowi, jak i swojemu rodzeństwu. Czekam z niecierpliwością ;)
    A no właśnie! Nasza ukochana para się zaszyła i cieszy sobą. Przynajmniej mam taką nadzieję hihi ;D
    PS. U mnie niespodziewana nowość, ot taki kaprys :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo się cieszę, że tak szybko dodałaś kolejny rozdział! Od razu po przeczytaniu zabieram się za komentowanie.
    Czy można lepiej zacząć rozdział niż od Nicolasa i Evansa? Oczywiście, że nie! Nawet nie wiesz, jak bardzo się ucieszyłam, gdy już w drugim zdaniu pojawiło się imię Nicolas. Tak jak już kiedyś wspominałam, jego wątek jest moim ulubionym w całym opowiadaniu, a jego samego darzę ogromną sympatią, więc ogromnie się cieszę, że było go tak dużo w tym rozdziale. Mam wrażenie, że wnosi on do każdego rozdziału mnóstwo uroku i jest przesympatyczną postacią. Ojj, chyba zaczęłam nieco odbiegać od tematu, rozwodząc się nad tym, jaki to Nico jest wspaniały :D No ale co poradzę, po prostu go uwielbiam, hahah! Ale wracając do tego, co napisałam na początku, bardzo się ucieszyłam, że rozdział zaczął się od Nicolasa i Evansa. Wydaje mi się, że ich przyjaźń bardzo się rozwinęła. Mimo że nie znają się zbyt długo, to jednak są świetnymi przyjaciółmi i mogą na sobie polegać. To jest świetne. I bardzo dobrze, że Nico znalazł kogoś takiego w Warszawie, jeszcze zanim odnalazł rodziców. Bo Sharone niejednokrotnie niósł mu pomoc, jak prawdziwy kumpel i tak jak powiedział Nico, bez Evansa to wszystko mogłoby się nie udać.
    Bałam się, że rozmowa z dziećmi będzie trudniejsza. A tu proszę, wszystko poszło gładko. Bardzo się cieszę, że Timo i Manoline przyjęli to wszystko z takim spokojem i opanowaniem. Zarówno wiadomość o przeprowadzce, jak i o bliźniakach oraz o Nicolasie. Ucieszyła mnie reakcja Timotiego, który naprawdę bardzo pozytywnie na to wszystko zareagował. Jedynie martwię się troszkę Manoline. O ile z bliźniaków się ucieszyła, to wiadomość o starszym bracie jednak ją przygnębiła. Dlaczego? Może martwi się, czy Nicolas ją polubi? Lub czy będzie fajnym starszym bratem? Mam nadzieję, że Nico rozwieje wszystkie jej wątpliwości.
    W kolejnej części był i Nicolas, i Timotie, i Manoline, czyli trzy największe słodziaki w całym opowiadaniu :D Rozmowa Nicolasa z chłopcem przebiegła super. Widać, że już dogadują się jak bracia. A Timotie mimo młodego wieku jest bardzo dojrzały i mądry, i wiele rozumie. Mam nadzieję, że Manoline z czasem też pozytywnie zareaguje na najstarszego brata. Jestem przekonana, że Nico ją do siebie przekona. I wszystko będzie super!
    Została jeszcze ostatnia rzecz, czyli Samik, Natalii i... Danielle! Powiem ci, że bardzo mnie zaskoczyłaś. Nie spodziewałam się, że Danielle tak szybko przyjedzie do Warszawy. I dlaczego to zrobiła? Czy już wie, że Samik dowiedział się o wszystkim? Jeśli tak, to skąd to wie? I co chce teraz zrobić? Tyle, a nawet więcej pytań mam teraz w głowie. Bardzo ciekawa jestem rozmowy Samika z Danielle. Czuję, że będzie się działo! I nie mogę nie wspomnieć o Natalii. Ogromnie się cieszę, że Guillaume ma kogoś takiego. Kogoś, kto go wpiera i kocha mimo tych wszystkich przeciwności i trudności. Nat jest naprawdę silną kobietą, skoro udaje jej się z ogromnym spokojem przeżywać to wszystko. Naprawdę ją za to podziwiam.
    Nie mogę już doczekać się przyszłego rozdziału. Najbardziej rozmowy Danielle i Samika.
    Całuję
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam od razu jak dodałaś, ale nie mialam czasu na komentarz. Za co przepraszam. Pracuje ostatnio na noc i jestem trochę zakręcona . Więc z góry przepraszam jak komentarz będzie krótki i mało składany 😉
    Cieszę się że wszystko zaczyna się powoli układać. Wiadomo że zanim będzie całkowicie idealnie upłynie jeszcze trochę czasu . Ale wszystko jest na dobrej drodze.
    Tim i Manoline naprawdę dobrze przyjęły wiadomość o ciąży i starszym bracie. Widać że Tim naprawdę ucieszył się szczególnie z wiadomości o Nico.
    Manoline trochę mniej. Do tego zakonczylas ich spotkanie w takim momencie. Że nie bardzo wiem co małej chodzi po głowie.
    Kompletnie nie spodziewałam się że Danielle znajdzie się w Warszawie. I jeszcze musiałaś wtedy przerwać!!! No jak mogłaś w ogóle 😂😂😂 teraz ciągle myślę po co się zjawiła. I czy przez przypadek nie bedzie chciała zabrać że sobą Isaaca.
    Natalii jak zwykle jest świetna. Super z niej dziewczyna. Mimo wątpliwości które napewno ja dręczą i tak bardzo wspiera Samika.
    Strasznie nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Szczególnie scen które przrwalaś.Ale i obecności Andrzeja i Joyce. Zastanawiam sie czy dodasz rozdzial jak zwykle w piątek czy trochę nas potrzymasz w niepewności. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. No i ja nareszcie docieram! Mam nadzieję, że wybaczysz mi to opóźnienie, ale teraz już zabieram się do komentowania.
    Ta rozmowa rodziny Antigów z pewnością była trudna i wiele ich kosztowała. Nie można się dziwić, bo informacje, które mieli im przekazać, raczej na co dzień się takich nie słyszy. Spodobała mi się reakcja Timiego. Naprawdę dobrze to przyjął. Mimo wszystko widać, że jeszcze są dosyć mali, bo nie do końca zrozumieli powagę sytuacji, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Jednak mała Manoline, jak początkowo wszystko przyjmowała bardzo dobrze i nawet się cieszyła, to potem... Ostatnia wiadomość chyba była dla niej za ciężka i to już było za dużo jak dla dziecka. Zastanawiam się tylko, co było powodem, że się nie ucieszyła na tą ostatnią wieść. Mam nadzieję, że już niedługo się tego dowiemy.
    Spotkanie Nico i Timiego jest takie awww <3 Aż nie wiem, jak inaczej mogę to nazwać. To jak Timotie zaczął o wszystko wypytywać brata było naprawdę zabawne i urocze. Przyjemna scenka do czytania. Jednak ciekawe co przyniesie poznanie się Nico z Manoline...?
    Natalii to naprawdę świetna dziewczyna. Podziwiam ją, nie ma co. Przyjęła to wszystko bardzo dobrze i na dodatek jeszcze ma siłę, by wspierać Samika. A przecież dla niej to również nie jest łatwe i jej życie również odmieni się o 180%. Zobaczymy tylko, co teraz postanowią.
    No i właśnie... Zabrakło mi tu wszędzie Isaaca. W ogóle go ostatnio nie było, ani podczas rozmowy, ani teraz na meczu.
    Brakuje również Andrzeja i Joyce, ale rozumiem oraz zaczekam na nich.
    Ale Danielle to ja się tutaj nie spodziewałam! Co ona robi w Warszawie?! To chyba największa rewelacja całego rozdziału.
    Teraz wyczekuję już następnego rozdziału i życzę dużo weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem już, jestem! Z góry przepraszam za moją małą nieobecność pod poprzednim rozdziałem, ale ostatnio miałam mocno zakręcony czas, ale już jestem :)
    W poprzednim rozdziale rozmowa Stephana i Stephanie z Nico była niezwykle emocjonująca. Po tylu latach bólu i cierpienia mogli w końcu przytulić swojego syna, którego uważali za zmarłego, a Nico w końcu odzyskał swoich rodziców. Naprawdę, huśtawka emocjonalna!
    Nie dziwię mu się, że na razie ciężko mu w to wszystko uwierzyć, to musi być szok. I potrzeba więcej czasu, żeby to wszystko ogarnąć, ale na szczęście wszystko idzie ku dobremu :) Nico ma ogromne wsparcie przyjaciela, co bardzo mnie cieszy :)
    I tak... Małżeństwo postanowiło szczerze porozmawiać ze swoimi dziećmi o wszystkich trzech wiadomościach. Pierwsza przyjęta znakomicie ^^ Druga, z lekkim szokiem, ale pozytywnym :) Szczerze powiedziawszy trochę bałam się ich reakcji, gdy dowiedzą się o bliźniakach, ale jak widać zupełnie niepotrzebnie. Manoline chce siostrzyczkę, może jej życzenie się spełni haha :D
    I reakcja na wieść o starszym bracie... Timo przyjął się zaskakująco dobrze, ucieszył się i w ogóle, ale zmartwiła mnie reakcja jego siostry :( Oby jednak wszystko ułożyło się dobrze, należy im się po tym wszystkim :)
    Isaac okazał się być synem Samika, co jakoś szczególnie mnie nie dziwi :) Razem z Natalie na pewno sobie z tym wszystkim poradzą. Ich uczucie jest znakomite!
    Ale powiem Ci, że Danielle to ja się nie spodziewałam... Co dla nas szykujesz? :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, hej 😉 Przepraszam za opóźnienie, ale już jestem 😉 Naprawdę bardzo przyjemnie i lekko czytało mi się ten rozdział 😉😀 Zacznę od Nicolasa. Nie dziwię mu się, że czuję się zagubiony. W końcu nie tak dawno odzyskał swoich rodziców, w dodatku zyskał młodsze rodzeństwo... To jest troszkę podręczne, ale z czasem wszystko się ułoży i będzie dobrze. Na szczęście Nico zawsze może liczyć na swojego przyjaciela Sharone'a, który jest teraz dla niego przeogromnym wsparciem w tych chwilach 😉 Dobrze również, że Stephane i Stephanie zdecydowali się powiedzieć o wszystkim Tymote i Manoline. Wprawdzie na początku dzieci były w wielkim szoku, ale ostatecznie ich reakcje były pozytywne, zwłaszcza Timot'a, który bardzo się ucieszył z tego, że ma starszego brata 😉 Manoline też z czasem przestanie się obawiać, po prostu musi się z Nico lepiej poznać. Z resztą cała rodzina Antigów musi się lepiej poznać z Nico, w końcu mają do nadrobienia 20 długich lat, kiedy to myśleli, że on nie żyje. Został mi do omówienia ostatni wątek, czyli Sami. On również potrzebuje czasu, by się do tego przyzwyczaić, jakoś poukładać, że Isaac jest jego synem, ale na szczęście nie jest z tym sam, ponieważ zawsze może liczyć na wsparcie swojej ukochanej Natalie, która jest naprawdę bardzo wyrozumiała😉😍 Jeszcze został mi do nadrobienia następny rozdział 😉 Mnóstwo weny życzę i pozdrawiam 😉😍😍

    OdpowiedzUsuń

Netka Sidereum Graphics